Seria Skrzydeł
SHOUD 5 –
prezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA za pośrednictwem Geoffreya Hoppe
6 stycznia 2018 r.
Jestem
tym, Kim Jestem, Adamusem suwerennym.
Weźmy głęboki
oddech, witając wasz nowy rok – 2018. Ach! Powiedziałbym, kolejny rok podziałów.
Niezbyt odmienny od poprzedniego roku (ktoś sarkastycznie mówi: „Jej!”) Jej.
(ktoś woła: „Uchu!”, a inni chichoczą)
Kolejny rok podziału
Co się podzieli w
tym roku? Widzieliście ogromne uwolnienie starych energii męskich i żeńskich,
energii Izydy i Adama. Prawdę mówiąc właśnie w poprzednim roku mieliśmy zajęcia
na temat Rany Adama. Wiele doświadczyliśmy tego uwolnienia u nas samych, ażeby
następnie obserwować, jak to zachodzi na całym świecie. Taak, a to dopiero
początek.
Tak więc, czego
dotknie ten podział w tym roku? Linda, proszę z mikrofonem.
LINDA: O, kurczę!
ADAMUS: Musimy to
zarejestrować na taśmie, żeby powrócić do tego w przyszłym roku.
LINDA: Ludzie
próbują mnie przekupić, żebym tylko nie podchodziła do nich z mikrofonem!
(śmiech)
ADAMUS:
(chichocze) Weź pieniądze, a potem daj im mikrofon.
LINDA: Taak, OK. W
porządku.
ADAMUS: No więc,
jakie będą dalsze podziały? Co się rozpadnie w tym roku według was, coś poza
wami? (nieco chichotów) To nie jest właściwa odpowiedź.
ANDY: Widzę jak w
tym roku garnek będzie kipiał jeszcze bardziej i jeszcze większy będzie
bałagan.
ADAMUS: Jasne.
LINDA: Czy mówisz o
marihuanie?*
*Andy używa słowa „pot”, które po angielsku znaczy garnek
lub kocioł, ale również słowem tym nazywa się marihuanę – przyp. tłum.
ANDY: I widzę ekipy
sprzątające jak ruszają…
ADAMUS: Ekipy sprzątające.
ANDY: Taak! Taak!
ADAMUS: Taak, OK.
Jednak daj mi jakiś przykład. To znaczy, owszem, kipiący garnek. To coś w sam
raz dla tych, co mieszkają w Kolorado. (nieco śmiechu, ponieważ marihuana w
Kolorado jest legalna), ale co konkretnie? Jaka grupa? Jakie geograficzne
miejsce na świecie? Jaka instytucja? Co się rozpadnie?
ANDY: Myślę, że jest
szansa, iż zobaczymy zmiany w systemie monetarnym. Sądzę, że Rezerwa Federalna
ma problem.
ADAMUS: Ale w którą
stronę to pójdzie? Bo wiadomo, że
pójdzie. Ale w którą stronę? W górę czy w dół?
ANDY: Myślę, że w
tym roku zobaczymy upadek pieniądza.
ADAMUS: W niektórych
miejscach czy wszędzie?
ANDY: Być może
wszędzie, ponieważ wszystko jest na nim oparte.
ADAMUS: Tak.
ANDY: Rezerwa
Federalna.
ADAMUS: Nie, to
nieprawda.
ANDY: W każdym razie
coś w tym rodzaju.
ADAMUS: Nie, nie,
nie.
ANDY: Coś w tym
rodzaju.
ADAMUS: Zatrzymajmy
się w tym miejscu. Wszystko oparte jest na zaufaniu i głupocie. (śmiech)
ANDY: Taak.
ADAMUS: Naprawdę.
Światowe finanse oparte są na tych dwóch czynnikach, które zresztą idą w parze.
Jeśli ktoś jest na tyle głupi, żeby zaufać, to będzie ufał, choć może nie
powinien. A czasami to zaufanie pozwala być nieco głupim, co jest w porządku. Chodzi
jednak o wzajemne zaufanie. Nie stoi za tym żaden konkret. A kiedyś tak właśnie
było. Dawno temu ten konkret stanowiła trzoda chlewna, krowy, kozy i owce. Tymczasem
tu nie ma nic, a więc chodzi o niczym nie poparte zaufanie. To zaufanie może
zatem pójść w górę – i to niekoniecznie sztucznie; może iść w górę i stworzyć
pewną wartość – albo może spaść w dół, mocno, mocno w dół, ponieważ wszystko oparte
jest tylko na zaufaniu. I w finansowy świat obecnie jest wbudowany mechanizm,
który zapobiega temu, by sprawy poszły zbyt daleko, zbyt szybko, choć mogą. Nie
widzę jednak, by to się miało stać w tym roku.
ANDY: Ach.
ADAMUS: Nie widzę.
Nie. Nie. Nie w tej chwili. Najpierw wysuną się na czoło inne sprawy. Ale
doceniam twoje spostrzeżenia.
ANDY: Po prostu taka
myśl mi przyszła.
ADAMUS: Po prostu
taka myśl. (Andy się śmieje) A wiesz, właśnie tutaj, w Karmazynowym Kręgu myśli
są, że tak powiem, odmienne od myśli Adamusa. (obydwaj chichoczą) Dziękuję ci.
Ale masz rację, ponieważ tak naprawdę jest to z twojej strony projekcja
sięgająca nieco dalej niż rok 2018. Patrzysz trochę bardziej do przodu. To
właśnie miałeś na myśli.
W tym roku - co
jeszcze się rozpadnie doprowadzając do podziału?
LINDA: Adamus, czy
jest możliwe, żeby ktoś dał ci właściwą odpowiedź? (Adamus wzrusza ramionami;
wiele śmiechu) OK. Nikogo nie chcę straszyć, prawdopodobnie jestem w porządku. Pójdźmy
w tamtą stronę.
ADAMUS: Ależ tak,
oczywiście, a ja z wielką ochotą wyrażę wówczas swoje uznanie.
LINDA: OK. OK.
ADAMUS: Nawet zapłacę
za dobrą odpowiedź. Cauldre, gdzie masz gotówkę? (jego kieszenie są puste;
publiczność reaguje: „Auuu”)
LINDA: Przepraszam.
ADAMUS: To kwestia
zaufania. Zaufajcie mi, że otrzymacie należne pieniądze. (więcej śmiechu)
Dobrze.
NANCY: Mam wrażenie,
że odłączam się od starych spraw.
ADAMUS: Od starych
spraw. OK. Na przykład jakich?
NANCY: Och, po
prostu od starych problemów.
ADAMUS: Od starych
problemów. Taak, powrócę do tego później. (Nancy chichocze) Nie, naprawdę.
Później w czasie naszej małej dyskusji, o, taak. Dobrze. Kto jeszcze? Kto
jeszcze? To się znajdzie w filmie na następny rok.
LINDA: Ojej! To ryzykowne.
ADAMUS: No dalej! I
dostaniecie dwadzieścia dolców, jeśli naprawdę spodoba mi się odpowiedź…
LINDA: Wczuwam się,
wczuwam się, wczuwam, OK.
ADAMUS: …albo
weksel.
LINDA: Tutaj.
ADAMUS: OK. Tak więc
co jeszcze się podzieli w tym roku? Widzieliście początek podziału męskiego i
żeńskiego. To było zdumiewające. Przypominało oglądanie meczu futbolowego w –
jak wy to nazywacie – skyboksach, kiedy można było obserwować, jak to się działo,
a co było tak oczekiwane, tak bardzo spóźnione. Co zatem jeszcze się rozpadnie
w tym roku?
SCOTT: Tym, co się
powtarzało u mnie w ubiegłym miesiącu od ostatniego mojego tu pobytu aż do tego
miesiąca, to było spodziewanie się niespodziewanego.
ADAMUS: Ech, takie
to jest życie z Shaumbrą w tych czasach, taak, taak. Taak.
SCOTT: No właśnie.
ADAMUS: OK. O tym
też porozmawiamy.
SCOTT: OK.
ADAMUS: No więc,
połączymy wasze wypowiedzi. Widzicie, jak tworzycie Shoud? Taak.
A gdy mowa o
niespodziewanym, to już wcześniej mówiłem, że Shoud powstaje wówczas, gdy łączymy
wszystkie energie. Ja wnoszę swój wkład. Swój wkład wnoszą też Cauldre, Linda,
ekipa i grupa - wy wszyscy, także ci oglądający nas online. To jest Shoud. Być
może pomyśleliście, że składa się na to jedna trzecia, jedna trzecia i jedna
trzecia – w jednej trzeciej Adamus, w jednej trzeciej Geoff, Linda i ekipa, w
jednej trzeciej Shaumbra. Nie, dziś 100 procent Adamusa. Sto…
LINDA: Ooch! Aach!
Ssss!
ADAMUS: Czy
pozwolisz, że skończę? (śmiech) Dzisiaj jest 100 procent Adamusa. Jest 100
procent Geoffreya, Lindy i ekipy. Jest 100 procent Shaumbry. Jak to możliwe? To
300 procent albo i więcej. W tym kierunku właśnie zmierzamy. Wszystko się
zmienia.
Pamiętacie, jak
powiedziałem jakiś rok temu w jednym z Shoudów: „Wszystko będzie…” Ooch,
wykorzystam to dzisiaj. Nie iPad, ale pulpit. (przesuwa mównicę bliżej środka
sceny) Pamiętacie, jak powiedziałem, że wszystko będzie nowe? Wszystko będzie
nowe. To ciekawy paradoks, bo wszystko staje się nowe, a jednocześnie wszystko
zdaje się pozostawać takie samo. Aach! Na tym skupiacie swoją uwagę, na tym, że
wszystko wydaje się być takie samo. Każdego dnia – pogoda, wiadomości, inni
ludzie, wasze zwyczaje, tego rodzaju rzeczy – zdają się wyglądać tak samo, ale
zatrzymajcie się, weźcie głęboki oddech, bo coś się jednak dzieje. Wszystko
staje się nowe i nie ma w tym sprzeczności. Powrócimy do tego za chwilę.
Jeszcze kilka
odpowiedzi. Co się rozpada? Co się podzieli, w szczególności w tym roku? Tak.
TAD: Ja uważam, że
rząd – wziuuuu! – no wiesz.
ADAMUS: Taak.
TAD: To przypomina
puzzle, kiedy to elementy tych puzzli wyskakują w górę i rozsypują się dookoła.
Niektóre się palą. Niektóre…
ADAMUS: Daj mi
przykład. Powiedzmy, że chodzi o rząd. Czy przestanie pracować? Jakby w ogóle
kiedykolwiek pracował.
TAD: Nie, to jak, to
jak… jakby czynniki działające w ludziach…
ADAMUS: Że
podniesione zostaną podatki?
TAD: Według mnie
będzie to przypominać sytuację, jakby wszyscy nagle opuścili spodnie. Wszystko
zostaje ujawnione i…
ADAMUS: Może byśmy
to zrobili następnym razem. Na następnym Shoudzie wszyscy po prostu…
LINDA: Nie róbmy
tego!
TAD: Wypniemy się?
ADAMUS: Po prostu wszyscy
się wypniemy.
TAD: Po prostu się
wypniemy.
LINDA: Ustalmy, że
to zrobiliśmy i kończmy temat.
ADAMUS: Podoba mi
się ten pomysł. Ale załóżcie czystą bieliznę, proszę. (więcej chichotów) OK.
TAD: Tak więc mam
wrażenie, jakby wszystko podlegało ujawnieniu.
ADAMUS: Jasne.
TAD: I myślę, że
osiągniemy efekt setnej małpy…
ADAMUS: Ale co by
ludzie tak naprawdę zrobili bez rządu?
TAD: Wszystko, co zechcą.
ADAMUS: Nie, uważam,
że rząd często bywa złoczyńcą, ale rząd zawsze według mnie… Postrzegam rząd
jako reprezentanta świadomości narodu –
niekompetencja, brak zdolności wykonania tego, czego się podjął, ustanawianie
zasad i przepisów. Ludzie uwielbiają zasady i przepisy, zaczynając od swoich
własnych. To po prostu rozciąga się na rząd. A więc, taak. Rząd nie jest
złoczyńcą. Rząd to wy.
Następny. Jeszcze
nie następny, czy może chcesz jeszcze coś dodać do kwestii rządu?
TAD: Nie. Po prostu
się zmienia i myślę, że… nasz kraj w pewnym sensie przewodzi, ukazuje drogę.
Jest nadzieja, że ta okropna sytuacja, jaka ma teraz miejsce zakończy się czymś
lepszym.
ADAMUS: Albo nie.
TAD: Albo nie. Jej!
ADAMUS: Albo nie.
TAD: Naprawdę?
Gorszym?
ADAMUS: O, nie, nie!
Prawdę mówiąc, jest w tym – śmieję się – jest w tym tyle piękna, a ja
przyglądam się temu, co tworzycie, ale wy jeszcze się w to nie zanurzyliście. Za chwilę do tego nawiążę. (publiczność
woła: „Uuuu!”, a Linda się śmieje)
TAD: Czy to ma coś
wspólnego z opuszczeniem spodni i czy to się odnosi do wszystkiego?
ADAMUS: Wszystko
jest ze sobą powiązane.
TAD: OK.
ADAMUS: Wszystko
jest ze sobą powiązane.
TAD: OK.
ADAMUS: Jeszcze
jedna osoba. W przyszłym roku, w tym
roku, co się wydarzy? Niektórzy z was naprawdę mają osobliwy zmysł wyobraźni. Tak.
MARY SUE: Widzę podział
między ludźmi, tymi, którzy przycupnęli w swoich rodzinach i grupach dla
bezpieczeństwa, a tymi, którzy chcą z tym zerwać.
ADAMUS: W pewnym
sensie jesteś na bardzo dobrym tropie. To jest trochę… wyjaśnię to nieco
inaczej. Są tacy, którzy zamierzają zasadniczo pozostać w wymiarze, który się
nie zmienia, bo nie chcą zmiany. I ci będą dalej trzymali się rządów, bo ich
potrzebują, a to sprawi, że kontynuowany będzie stan bez postępu, przez co ich
świat będzie szary i wypełniony nienawiścią oraz podobnymi rzeczami, i to
będzie trwało nadal. I powstanie nie Nowa Ziemia, o której to koncepcji
mówiliśmy w zeszłym roku w ProGnost, ale powstanie wiele warstw i poziomów egzystencji.
One już są, ale trudno po prostu potwierdzić ich istnienie czy też je rozpoznać
w tej chwili. Z czasem to się stanie bardziej klarowne.
Powiedziałbym zatem,
że życie na tej planecie będzie bardzo rozwarstwione, bardzo rozwarstwione.
Obecnie jest bardzo jednorodne. Wiecie, wszyscy razem są w tym samym jednym,
wielkim szambie w kilku wariantach. Niektórzy są głębiej. Inni na powierzchni.
Niektórzy mają się nieco lepiej. Teraz zobaczycie, jak wszystko zacznie się
naprawdę przemieniać w wielowymiarową rzeczywistość w sposób, jaki wcześniej
był nie do wyobrażenia. Taak.
Moja opinia co do
tego roku, na poziomie praktycznym, wiąże się z tym, co zaobserwowaliśmy w
zeszłym roku w sferze pierwiastka męskiego i żeńskiego, kiedy to role Izydy i
Adama naprawdę zaczęły się zmieniać, co przejawiło się w wielu oskarżeniach i
wielu… jak nazywa się ten ruch…
LINDA: „Ja też.”
*ang. Me Too – przyp. tłum.
ADAMUS: „Ja też” – w
wielu takich ruchach, jak „Ja też”, a ich źródłem jest wstyd. To był szczyt
według mnie, coś bardzo ważnego dla kobiet, dla żeńskiej energii, nawet gdy się
jest mężczyzną, a wzięło się to z zawstydzenia życiem człowieka, wstydu
pochodzącego z czegoś, co inni wam narzucili. Odnieście to, Shaumbra, do
swojego życia. Ten wstyd z powodu spraw, niekoniecznie natury seksualnej czy
męsko-damskiej, ale spraw, jakie zaistniały w waszym życiu, a teraz jesteście
wystarczająco śmiali i odważni, by wyjść i powiedzieć: „Dość tego. Nigdy więcej. Nie będziemy tego dłużej tolerować.”
Zostawiając za sobą wstyd i poczucie winy.
Te dwie rzeczy –
wstyd i poczucie winy – są być może największymi czynnikami hamującymi energię.
Powstrzymują was. Blokują was. Są demonami, które was kontrolują, które każą
wam czuć się winnymi i mieć złe zdanie o sobie.
Tak więc ten ubiegły,
2017 rok, pozwolił ostatecznie, by to się ujawniło, byście mogli powiedzieć: „Nigdy
więcej. Nigdy więcej tego męskiego ucisku i nadużyć. Nie będziemy tego znosić,
zamierzamy wystąpić i powiedzieć: ‘Tak, byłam molestowana. Stosowano wobec mnie
przymus. Zostałam nawet zgwałcona i nie zamierzam tego znosić dłużej.’” To był
ogromny przełom.
Nie chcę powiedzieć,
że to się stało tylko dlatego, że ubiegłego roku byliśmy naprawdę w
najgłębszych czeluściach energii Adama i energii Izydy, prawdziwie zgłębiając
coś, co ja uznaję za bardzo wierną historię męskiego i żeńskiego pierwiastka. I
jeśli nie mieliście możliwości wysłuchania wykładu o Ranie Adama, to
przypominam, że wyjaśnia on dokładnie, co naprawdę ma miejsce, bez obwiniania i
eksponowania świadomości ofiary, lecz stwierdzając: „Oto, co się dzieje.”
A zatem co do roku
2018, według mojego odczucia – a nie jest to przepowiednia, po prostu wczuwam
się w ruchy energii, w ruchy energii dużego prawdopodobieństwa – tym, co się
rozpadnie w następnej kolejności, będą kościoły. Nie wszystkie, ale wiele z
nich, jak również będą mieć miejsce tego samego rodzaju ujawnienia, które mają
miejsce obecnie – zarządzanie finansami, więcej zgłoszeń seksualnych nadużyć
podawanych w wiadomościach – i równocześnie ujawnienia różnych rzeczy na temat
samych religii, faktu, że wiele spośród doktryn, wiele głoszonych historii jest
fałszywe. Wydawane są obecnie książki na ten temat, mówiące, że wyłoni się coś,
co postawi taki znak zapytania dotyczący kościołów, ich władzy i kontroli, że
to spowoduje wybuch. To zaś wywoła wiele strachu na planecie, ponieważ ludzie
polegają na kościołach. Szukają w nich pociechy, równocześnie się ich bojąc. To
dziwna kombinacja, ale ulegają jej.
I uświadomicie
sobie, że cała ta koncepcja Boga jest stosunkowo nowa, gdyż liczy sobie około
5000 lat, koncepcja jedynego Boga. Atlantydzi – wy – mieli bardzo małą, jeśli w
ogóle, świadomość Boga. Wiem, że trudno to sobie wyobrazić i niejednokrotnie,
gdy spotykali się wyznawcy ruchu New Age i dyskutowali o Atlantydzie, Lemurii i
rdzennej ludności tubylczej byli przekonani o ich ogromnej mądrości – tymczasem
bynajmniej. To wszystko było po prostu inne, stąd też odmienne było, można
powiedzieć, oddawanie czci czy też podstawa wierzeń, ale bardzo mało było świadomości
Boga. Dopiero około 5000 lat temu ten sposób myślenia przetoczył się przez
świat, a teraz ulegnie zmianie.
Dokonując
ekstrapolacji, idąc krok dalej, można przewidywać, że w tym roku nie tylko
zmieni się cała dynamika opartego na władzy, zdominowanego przez mężczyzn
kościoła, którego sprawki wyjdą na jaw, ale zmieni się całe rozumienie Ducha
czy Boga, a to dla niektórych ludzi będzie trudne. Są zakorzenieni w zwyczajach
i sposobie myślenia dyktowanych przez kościół i to przez całe wcielenia – a pamiętajcie,
że was też to dotyczy – myślenia o grzechu i Jezusie, a tymczasem cała historia
Jezusa jest niedokładna. Tak więc
koncepcja Boga się zmieni, co spowoduje efekt domina, który dotknie
wszystkiego.
Taka jest moja
prognoza na ten rok. Zaobserwujecie dużą aktywność na poziomie kościoła. Nastał
czas, by świadomość uległa zmianie, a będzie to daleko trudniejsze niż miało to
miejsce w przypadku – a nawet ma miejsce teraz – energii Izydy i Adama. Cała ta
koncepcja religii jest głęboko osadzona w ludziach, poczynając od przodków,
poprzez minione wcielenia. Jest mocno zakorzeniona.
Przyjrzyjcie się
jeszcze raz dynamikom kościoła, nie wszystkich kościołów, ale wielu z nich –
oparcie na władzy, zdominowanie przez mężczyzn, finansowe motywacje i ucisk,
ucisk poprzez straszenie skutkami grzechu – a to już dłużej nie będzie działać.
Po prostu nie będzie działać. Powiem to inaczej. Ci, którzy będą się przy tym
upierać, znajdą się na innym poziomie, na innym poziomie rzeczywistości.
Zobaczycie rozłam, zmianę w różnych warstwach rzeczywistości.
Przypomnijcie sobie,
co mówiliśmy w ProGnost – dwie Ziemie. One się nie połączą. Byłoby to smutne,
gdyby się połączyły, ponieważ sprowadziłoby to wszystko do liniowości i
jednorodności. To zatem, co widzimy teraz, jest otwieraniem się na wiele
różnych rzeczywistości. Niektórzy z was posmutnieli, kiedy powiedziałem, że
Nowa Ziemia i Stara Ziemia się nie połączą, ale przyjrzyjcie się, co to
naprawdę oznacza – potencjał dla różnych warstw rzeczywistości.
Gdy ktoś zechce się
wcielić, nie pójdzie tak po prostu z powrotem na Ziemię. Będzie miał wybór: na
którą Ziemię chcesz się udać? Na którą Ziemię chcesz wrócić? Na tę, która głównie
jest kierowana przez stare religie? Na Ziemię, która głównie ma energie zbrodni
i cierpienia? Czy też chcesz iść na Ziemię, która zawiera teraz energie
ekspansji i mądrości? Będzie ich wiele. I nie są one… nie myślcie w kategoriach
zewnętrznej przestrzeni. One wszystkie istnieją dokładnie tutaj. Zawierają się
wszystkie w tym, co nazywacie Teraz. Wszystkie
istnieją tutaj i wszystkie są prawdziwe, wszystkie są rzeczywiste.
Większość ludzi
nigdy nie zobaczy tej innej Ziemi. Inaczej mówiąc, jeśli zdecydujecie się
wrócić na Ziemię, gdzie religia, rządy i pieniądze zdominowały wszystko, gdzie
panuje władza, gdzie nadal kontrolę trzymają mężczyźni, nie będziecie świadomi
istnienia tych innych Ziem, gdzie obfitość wszelkich dóbr już nie podlega
kwestii, a biologia nie jest głównym źródłem lęków. Udacie się do miejsca,
gdzie możecie zobaczyć, albo być świadomymi innych stref, innych warstw i
poziomów, ale miejsca przez was wybranego, żebyście tam mogli być twórcą. Albo
też możecie się wybrać na Nową Ziemię typu spa. Po prostu udacie się tam, żeby
całe wcielenie spędzić w spa, gdzie inni będą koło was chodzić. Taak, nieźle.
Nieźle. Taak.
Weźmy z tym głęboki
oddech.
Mądrość
Shaumbry
Często zaczynam
nasze sesje pytaniami skierowanymi do was. To uruchamia energię w sali i
online. Każdy z was zastanawia się nad pytaniem i rozważa swoje potencjalne
odpowiedzi, a następnie martwi się jak diabli, że Linda wręczy mu mikrofon,
albo też niektórzy z was tak naprawdę tego chcą, ale mówią: „O, nie. Nie chcę
mikrofonu.” Ale ja to uwielbiam, ponieważ to pobudza energię. I nie chodzi
tutaj o mądrość Mistrzów, chodzi o mądrość Shaumbry.
Tak więc chcę zmienić
tytuł całego tego wstępu na Mądrość Shaumbry albo Potencjalna Mądrość. (śmiech)
A wy musicie mi pomóc zachować twarz, bo wiele o was mówię w Klubie
Wzniesionych Mistrzów. Ciągle pytają: „Jak się miewa Shaumbra? Jak się miewa
Shaumbra? Jak się miewa Shaumbra?”, a ja zawsze gdy wracam, powiadam: „Świetnie
sobie radzą, robią wielki postęp, naprawdę rozumieją o co chodzi. Och,
niektórzy z nich są daleko przede mną. Są po prostu niesamowici.” (więcej
śmiechu) No wiecie, jestem jak dumny dziadek, nie dumny rodzic, bo rodzicie są
zdezorientowani, ale dumny dziadek, który powiada: „Och, to dziecko jak
dorośnie będzie prezydentem albo kimś takim.” Nie Donaldem Trumpem, ale…
A więc dajcie mi
powód do dumy. Dajcie mi dobre odpowiedzi. Dajcie mi swoją mądrość, a nie tylko
swoje liniowe myśli. Dajcie mi swoją
mądrość. Kiedy zatem padnie pytanie, a wy poczujecie, że zbliża się podejrzany
osobnik z mikrofonem, jak również kiedy padną na was wszystkie te światła i
skupią się na was kamery, weźcie głęboki oddech i wczujcie się raczej w swoją mądrość,
aniżeli w swoje myśli. Jak to zrobicie? Bierzecie głęboki oddech: „Ja Jestem
Tutaj. Jestem teraz w mojej mądrości.” Przekonacie się, że teraz mądrość staje
się dostępna, ponieważ Mistrz wnosi mądrość wszystkich wcieleń. Prawdę mówiąc
ona stała się dostępna dopiero niedawno. Teraz wkracza Mistrz i wnosi mądrość.
A zatem, zapalcie
wszystkie światła, Lindę poproszę z mikrofonem i oto pierwsze pytanie.
LINDA: Nie będę
krążyć po sali.
ADAMUS: OK, wybierz
kogoś. Wczuj się w energie. Podaj komuś mikrofon.
LINDA: Zanim padnie
pytanie?
ADAMUS: Tak,
absolutnie. Czyż to nie jest zabawniejsze? Najpierw dajesz mikrofon, a
następnie pada pytanie.
LINDA: Skanuję,
skanuję.
ADAMUS: Och, jakże rośnie
napięcie! Przyda nam się wprowadzająca muzyka na następnym Shoudzie pod hasłem
„Czas mądrości Shaumbry”! Taak. Uwielbiam oglądać poprzez niektórych z was –
Cauldre tego nie ogląda – uwielbiam oglądać teleturnieje. Cauldre tego nie
lubi, ale to jest fascynujące. Tak więc, ja tutaj tworzę coś w rodzaju mojego
własnego teleturnieju. „Czas na mądrość Shaumbry!”
Czy wierzysz w Boga?
VINCE: W jaką
koncepcję Boga?
ADAMUS: Dobra
odpowiedź. Ding! Ding! Ding! Dzwoni dzwonek. Potrzebujemy także dzwonka dla efektu
dźwiękowego. To jest naprawdę dobra odpowiedź. Nie wiem, proszę pana.
VINCE: Wierzę, że
wszyscy jesteśmy bogami. (tymczasem publiczność woła: „Ooooch!”, ponieważ
Adamus powiedział „Nie wiem”. Jeszcze większy śmiech i brawa, kiedy wychodzi,
by odbyć karę w damskiej toalecie)
ADAMUS: Och! Ktoś
tam jest! O, rany!
LINDA: Poczekaj! Nie
byłeś tam wystarczająco długo!
ADAMUS: Przepraszam!
Przepraszam! Ktoś tam był.
VINCE: Dla tych,
którzy nie mogli tego zobaczyć online…
ADAMUS: Ktoś robił
coś paskudnego.
VINCE: …Geoffrey po
prostu wszedł do damskiej toalety…
ADAMUS: Ooch! Fuj!
VINCE: …żeby odbyć
karę.
ADAMUS: Oj! Naprawdę
bardzo przepraszam, proszę pani.
VINCE: Przepraszam,
to był Adamus.
ADAMUS: (chichocze)
A więc na czym stanęliśmy, zanim zostałem zagazowany. (więcej chichotów) To
zależy od twojej perspektywy.
VINCE: Taak. Myślę,
że wszyscy jesteśmy bogami.
ADAMUS: OK.
VINCE: Wszystko jest
Bogiem.
ADAMUS: A więc
wierzysz w Boga?
VINCE: Nawet kamień
na parkingu.
ADAMUS: Wierzysz w
Boga.
VINCE: W tym sensie,
tak.
ADAMUS: OK.
VINCE: Ale czy
wierzę w kogoś, kto kontroluje i się opiekuje? Nie.
ADAMUS: A może
trochę?
VINCE: Nie.
ADAMUS: W ogóle.
Nawet troszeczkę?
VINCE: No cóż,
sądzę, że moglibyśmy…
ADAMUS: Coś jak
polisa ubezpieczeniowa na wypadek, gdybyś się tam znalazł?
VINCE: Nie, nie dbam
o polisę ubezpieczeniową.
ADAMUS: Taak, taak.
A ten wyglądający na Zeusa gość mówi do ciebie: „Hej, to ja. Co ty sobie
myślisz? Twierdzisz, że jesteś Bogiem? Twierdzisz, że jesteś Bogiem?”
VINCE: Bo jestem.
ADAMUS: „Ja jestem
Bogiem.” Taak. OK, dobrze. Proszę przekazać mikrofon dalej. Czy wierzycie w
Boga? Czyż nie jest to świetny sposób na rozpoczęcie naszego Show „Mądrość
Shaumbry”? Następny.
LINDA: Inne pytanie?
To samo pytanie?
ADAMUS: Dowiedzmy
się. Co znajduje się za drzwiami numer dwa?
LINDA: Podejdę do
nowej osoby.
ADAMUS: Czy wierzysz
w…
LINDA: Widziałeś tę
minę?!
ADAMUS: Czy wierzysz
w… czy zechciałabyś wstać? Czy wierzysz w Boga?
SHAUMBRA 1
(kobieta): Wierzę w taki sposób mniej więcej, jak tamten dżentelmen powiedział,
że są aspekty Boga w każdym z nas i we wszystkim.
ADAMUS: Taak. I we
wszystkim. OK. Ale ja chcę się dowiedzieć, czy wierzysz w Boga? Modlisz się?
SHAUMBRA 1: Mmm…
ADAMUS: Tylko wtedy,
kiedy masz kłopoty. Tak jak Shaumbra. (Adamus chichocze) Kiedy ostatni raz się
modliłaś?
SHAUMBRA 1: Myślę,
że się modlę. Modlę się. Modlę się.
ADAMUS: Codziennie?
SHAUMBRA 1: Tak, codziennie.
ADAMUS: Czy klękasz przed
spaniem?
SHAUMBRA 1: Nie.
ADAMUS: Odmawiasz
różaniec.
SHAUMBRA 1: Nie.
ADAMUS: Nie. Jaki to
rodzaj modlitwy?
SHAUMBRA 1: Modlę
się do Wzniesionych Mistrzów i różnych… (Adamus spogląda triumfująco; kilka
chichotów) Może niekoniecznie modlę się do nich, ale wzywam różnych ludzi czy
różne istoty, które…
ADAMUS: Zaczekaj,
muszę zapytać, kiedy modlisz się do Wzniesionych Mistrzów, to których wolisz?
To znaczy… (nieco śmiechu) Którzy są najsympatyczniejsi…
LINDA: To
podchwytliwe pytanie.
ADAMUS: Którzy są
najsympatyczniejsi?
SHAUMBRA 1: Taak,
zdecydowanie ty jesteś bardzo zabawny.
ADAMUS: Taak. Taak.
SHAUMBRA 1: Tak
więc, jeśli modlitwa ma być wesoła, to wtedy ty.
ADAMUS: Nigdy nie
opisano mnie jako zabawnego. Kuthumi może jest zabawny. Ja nie jestem zbyt
zabawny.
SHAUMBRA 1: No cóż,
często się śmieję, kiedy ciebie słucham.
ADAMUS: O, naprawdę?
SHAUMBRA 1: No więc musisz
być zabawny.
ADAMUS: Jesteś
pewna, że to ja?
SHAUMBRA 1: Taak.
ADAMUS: OK.
SHAUMBRA 1: Taak.
ADAMUS: Dobrze.
Dobrze. Teraz się uśmiecha. To dobrze. A więc modlisz się. W jakiej religii
byłaś wychowana?
SHAUMBRA 1: Wychowałam
się w baptyzmie.
ADAMUS: W baptyzmie.
Taak. Czy tańczysz?
SHAUMBRA 1: Och, to
było zabronione.
ADAMUS: Wiem! A
teraz tańczysz?
SHAUMBRA 1: Teraz
tańczę, ale jestem okropną tancerką. Po prostu dlatego, że tak naprawdę…
ADAMUS: Och, nic
dziwnego! Tańczysz na sposób baptystyczny.
SHAUMBRA 1: Taak, to
prawda.
ADAMUS: Pijesz?
SHAUMBRA 1: Piję.
ADAMUS: Co pijesz?
SHAUMBRA 1:
Wszystko, co dobre.
ADAMUS: Co się da!
(śmiech)
SHAUMBRA 1: Taak!
Margarita jest pyszna.
ADAMUS: Margarita. OK,
dobrze. Dobrze. Taak.
SHAUMBRA 1: Piję…
ADAMUS: Wiesz, te
zasady są… właśnie dlatego mówię, że cała ta kościelna sprawa musi się naprawdę
skończyć. Te zasady są tak głupie.
SHAUMBRA 1: Taak.
ADAMUS: Wiesz,
istnieje różnica między dobrymi obyczajami i wartościami, zdrowymi zasadami,
którymi kierujesz się dla dobra swojego ciała i po to, żeby cieszyć się życiem,
a tym, co nakazuje kościół, zabraniając tańczyć. Jak gdyby Jezus nigdy nie
tańczył?! Jezus ciągle tańczył. Chcę powiedzieć, że Apostołowie mu wciąż
mówili: „Przestań tańczyć! Usiądź i napisz coś, albo zajmij się modlitwą czy
czymś innym! No wiesz, ucz nas!” A on ciągle tańczył. Taak. Można by się
zastanawiać, skąd kościół to wziął.
A więc wierzysz w
Boga?
SHAUMBRA 1: Myślę,
że krótko rzecz ujmując – tak.
ADAMUS: OK.
SHAUMBRA 1: Taak.
ADAMUS: Jasne. To
dobrze. Następny. Dziękuję ci. Dziękuję ci, że jesteś tutaj.
SHAUMBRA 1: Dziękuję.
ADAMUS: Ach.
HORACE: Nie, ja nie
wierzę w Boga.
ADAMUS: Nie wierzysz
w Boga.
HORACE: Nie.
ADAMUS: OK.
Dlaczego? Dlaczego nie?
HORACE: Miałem pewne
doświadczenie w Norwegii dwa lata temu, kiedy doznałem, jak to chyba się
nazywa, kosmicznej świadomości.
ADAMUS: Tak. Mhm.
HORACE: I zobaczyłem
moje ciało jako światło i zobaczyłem wszystko dookoła jako światło, i poczułem,
jakbym znał wszystkie odpowiedzi.
ADAMUS: Tak.
HORACE: A
znajdowałem się w moim pokoju, właściwie się nie poruszając. Tak więc…
ADAMUS: OK. Co to ma
wspólnego z wierzeniem w Boga?
HORACE: No cóż, to
mi udowodniło, że jestem Bogiem.
ADAMUS: Ach! Zatem
wierzysz w Boga.
HORACE: Nie, nie… to
znaczy, poszukajmy innego słowa, ponieważ ty bawisz się słowami.
ADAMUS: Och, ja?! (Adamus
chichocze) Nie, ja zadaję pytanie ludzkiej świadomości, zbiorowej świadomości:
czy wierzysz w Boga? Od ciebie zależy jaką odpowiedź wybierzesz z całej ich
różnorodności. Tak więc pytam cię, czy wierzysz w Boga?
HORACE: Nie.
ADAMUS: Nie. OK. A w
co wierzysz?
HORACE: W
świadomość.
ADAMUS: Czym jest
świadomość?
HORACE: Jest to
świadomość siebie w moim wnętrzu. Obecność.
ADAMUS: OK.
HORACE: Jestem jej
świadom w tej chwili.
ADAMUS: Taak. I to
jest Bóg?
HORACE: Nie, to nie
jest Bóg.
ADAMUS: To nie jest
Bóg.
HORACE: Pozostaniemy…
ADAMUS: Czy to jest
wyższy autorytet?
HORACE: Nie, nie.
Nie istnieje żaden autorytet.
ADAMUS: Nie istnieje
żaden autorytet. Hm. O, kurczę. Nie mów tego kościołom.
HORACE: Po co komu
autorytety?
ADAMUS: Taak, taak.
(nieco śmiechu) W jakiej religii wyrastałeś?
HORACE: W religii
prawosławnej.
ADAMUS: W
prawosławnej, OK.
HORACE: Tak naprawdę
nie wyrastałem w niej, ponieważ trzymałem się z dala od kościołów, raczej bawiłem
się świecami.
ADAMUS: Jasne. Służyłeś
przy ołtarzu?
HORACE: Nie, nie.
ADAMUS: Och, po
prostu się bawiłeś…
HORACE: Po prostu
lubiłem bawić się ogniem.
ADAMUS: Lubiłeś
bawić się ogniem. (śmiech) OK. Tak więc twoja odpowiedź do zapisania jest
„nie”.
HORACE: Nie wierzę w
Boga.
ADAMUS: A więc
jesteś ateistą.
HORACE: Nie. (trochę
chichotów)
ADAMUS: Jesteś
agnostykiem?
HORACE: Nie wiem
zbyt wiele o agnostykach.
LINDA: Hej, hej,
hej! Czy nie jest to przypadkiem toaletowa odpowiedź?
ADAMUS: Nie, on
powiedział „Nie wiem zbyt wiele”, a następnie zamierzał kontynuować. Tak więc
daruję mu. Ktoś jest w toalecie i naprawdę tam śmierdzi. Nikogo bym tam dziś
nie posłał. (nieco chichotów) Mam nadzieję, że ona nie słyszy. OK. Ciągle tam
siedzi.
LINDA: Czy tam jest
Sandra?
ADAMUS: Ona nadal
tam jest. (publiczność woła: „Ooch!”) Biedna San… och, masz mikrofon. A więc
nie jesteś ateistą.
HORACE: Nie.
ADAMUS: To kim ty,
do licha, jesteś?
HORACE: No cóż,
jestem świadomym twórcą.
ADAMUS: Och, jesteś
jednym z tych z ruchu Nowej Myśli? Wiesz, liberałów, głoszących: „Nic z tego
szwedzkiego stołu nie jest dla mnie wystarczająco dobre. Muszę przygotować coś
własnego.” Czy tak?
HORACE: Coś w tym
rodzaju.
ADAMUS: W porządku.
HORACE: Może być,
jeśli chcesz akurat tak mnie zaszufladkować.
ADAMUS: Jeśli tak
chcę cię zaszufladkować. Jasne, jasne. OK. Tak więc mamy tutaj
niezdecydowanego. Niepewnego.
HORACE: Och, jestem
bardzo zdecydowany. Po prostu nie potrafisz znaleźć na mnie słowa.
ADAMUS: Właśnie! To
właśnie próbuję zrobić. Chcę was wszystkich zirytować. Taak, taak.
LINDA: Robisz dobrą
robotę.
ADAMUS: To dobry
sposób na rozpoczęcie nowego roku. Jasne, jasne. OK.
HORACE: Miałem
dobrego nauczyciela. (publiczność woła: „Jej!”)
ADAMUS: Dwadzieścia
dolarów. (więcej chichotów) Pochlebstwem zdziałasz wszystko na tej sali,
zwłaszcza…
HORACE: To nie było
pochlebstwo.
ADAMUS: Umieść to na
liście I.O.U.* Wiem, ale przyjąłem to jako pochlebstwo. Powinno ci pochlebiać,
że poczułem się mile połechtany. Taak. Następny. Następny.
Czy wierzycie w
Boga? Tak, to podchwytliwe pytanie. No dalej! Nie byłoby nas tutaj, gdyby było
inne.
*I.O.U., czyli „I
Owe You”, co znaczy „Jestem ci dłużny” – przyp. tłum.
SHAUMBRA 2
(kobieta): Mam wrażenie, że słowo „Bóg” jest bardzo stare i nadużywane. Jest
niemodne w porównaniu ze świadomością…
ADAMUS: OK, w
porządku, Allach. (kilka chichotów)
SHAUMBRA 2: Och, OK,
no więc… Myślę, że nie wierzę w Boga.
ADAMUS: Jahwe.
SHAUMBRA 2: Ja
wierzę w nieskończoną świadomość.
ADAMUS: OK. Jakbyś
to wyjaśniła niewidomemu?
SHAUMBRA 2: Mm…
ADAMUS: Ślepota nie
ma tu nic do rzeczy. To była zwykła dystrakcja. (chichocze) Jakbyś to wyjaśniła
komuś na ulicy?
SHAUMBRA 2:
Wewnętrzna, eteryczna obecność nieskończonej…
ADAMUS: (Adamus
znacząco zakreśla kółko przy uchu, pogwizdując, jakby wskazywał, że kobieta
jest szalona) To właśnie sobie pomyśli: „Co, u diabła, ona mówi?”
SHAUMBRA 2: No cóż,
to jest… To jest wewnętrzne… jeśli tego nie da się zobaczyć… tak czy inaczej,
tego nie da się zobaczyć. Ale jest to wewnętrzne odczuwanie obecności, która
wykracza poza ten trzeci wymiar.
ADAMUS: To jest gaz.
LINDA: Ooch!
(śmiech)
ADAMUS: Muszę
ciągnąć temat. Spoważniejemy później.
LINDA: Taak,
słusznie.
ADAMUS: Teraz muszę
nieco poluzować, żeby potem dać wam do wiwatu. (kobieta chichocze) OK, a zatem
jeszcze raz, daj mi prawdziwy, krótki opis, no wiesz, takie hasło na nalepkę.
Nieskończona świadomość?
SHAUMBRA 2: Tak.
ADAMUS: OK.
SHAUMBRA 2:
Nieskończona, tak.
ADAMUS: OK. Taak.
Czy umieściłabyś ją na tablicy rejestracyjnej?
SHAUMBRA 2: Jasne.
ADAMUS: OK, dobrze.
Prawdę mówiąc, to by było łatwe. Czy zechciałabyś coś narysować?
LINDA: Proszę
bardzo, rysuj.
ADAMUS: Nie, nie lubię
maszyn.
LINDA: To o co
prosisz?
ADAMUS: Mam awersję
do waszych komputerów.
LINDA: To o co
prosisz?
ADAMUS: Chcę cię
prosić, żebyś coś narysowała.
LINDA: O Boże.
ADAMUS: Dwa symbole
i…
LINDA: O, Boże! No i
jest Bóg. (śmiech)
ADAMUS: Narysuj je
naprawdę artystycznie. A zatem symbol nieskończoności. Wiesz jak wygląda.
LINDA: Tak myślę.
ADAMUS: Wygląda jak
leniwa ósemka.
LINDA: Chwileczkę.
ADAMUS: Leży na
boku.
LINDA: OK.
ADAMUS: I symbol
świadomości, circumpunct. Możesz go umieścić na swoim… cóż, no wiesz, ale na
naklejce możesz…
LINDA: Oooch! To
wygląda jak dwa cycki i brzuch! (Linda śmieje się głośno, publiczność też się
śmieje)
ADAMUS: OK… umieść
to na swojej nalepce samochodowej na zderzaku.
LINDA: Dwa cycki i
brzuch?
ADAMUS: Rozmieść je poziomo,
obok siebie. Nieskończoność i świadomość. Nieskończoną świadomość.
LINDA: Och, więc
chciałbyś, żeby to zetrzeć. OK.
ADAMUS: Taak. Albo
też, Linda, wykonaj jeden z twoich sławnych trików...
LINDA: Dobra.
ADAMUS: …jak to ty
potrafisz. I, taak. OK.
LINDA: Czekaj,
czekaj, czekaj, czekaj. Które ma być najpierw?
ADAMUS:
Nieskończoność.
LINDA: OK.
ADAMUS: A następnie
świadomość.
LINDA: Och, zaczekaj.
OK. Obok siebie?
ADAMUS: Właśnie tak.
LINDA: OK.
ADAMUS: Tak. Dobrze.
A potem może ktoś spośród was, Shaumbra na całym świecie, stworzy jakieś
naprawdę piękne wzory wokół tego tematu. Byłoby wspaniale. Taak.
LINDA: Nie sądzę.
ADAMUS: Nieskończona
świadomość. Podoba mi się to. OK, wracajmy do mikrofonu. Jeszcze jedna osoba.
Czy wierzycie w Boga?
LINDA: Jeszcze
jedna. Popatrzmy.
ADAMUS: Czy
wierzycie w Boga? Cóż za wspaniały sposób rozpoczęcia roku, czy wierzycie w
Boga?
LINDA: Wczuwam się.
Ktoś ma gotową odpowiedź. Czuję to. Kto to jest? Niech popatrzę. OK, czekaj.
ADAMUS: Do czegoś
prowadzę, wierzcie lub nie. Czy wierzycie w Boga?
SHAUMBRA 3
(kobieta): Bóg to etykietka, a ja wierzę w nieskończoną inteligencję energii i
obecność wewnątrz nas, do której można dotrzeć i poczuć ją, a ona w pewnym
sensie nas ugruntowuje i… (milknie na moment) otwiera serce.
ADAMUS: Słusznie.
SHAUMBRA 3: Wierzę,
że nieskończona energia to po prostu kreacja. Nie jest ani dobra, ani zła.
ADAMUS: OK. Czy jest
obecna tutaj? To znaczy, czy rządzi twoim życiem? Czy kieruje twoim losem?
SHAUMBRA 3: Nie.
ADAMUS: Nie.
LINDA: No co ty. To
była całkiem dobra odpowiedź. (Linda klaszcze)
SHAUMBRA 3: Składa
się na nią… każdy człowiek ma …
ADAMUS: Czy Bóg jest
jednością?
SHAUMBRA 3: Energia
każdego człowieka płynie ku niej i każdy może zaczerpnąć wszelkiej informacji.
Jeśli zadajesz pytanie, to wszystko już tam jest. Nie byłeś pierwszy, który
stworzył myśl…
ADAMUS: To wygląda
na internet.
LINDA: Taak. Ooch,
Google.
SHAUMBRA 3: No cóż,
to budzi lęk, gdyż nieskończona inteligencja przewyższa ludzki umysł.
LINDA: Tak więc
Google jest Bogiem.
SHAUMBRA 3: Nie.
(kilka chichotów)
ADAMUS: Cóż, być może.
LINDA: Na to wygląda.
ADAMUS: Ale
prawdziwa, prosta odpowiedź, czy wierzysz w Boga? Tak albo nie.
SHAUMBRA 3: Podaj mi
swoją definicję, a ja ci powiem, czy w niego wierzę.
ADAMUS: Nie, to
twoja definicja mnie interesuje.
SHAUMBRA 3: Ja nie
mam definicji Boga.
ADAMUS: OK, a
dlaczego?
SHAUMBRA 3: Ponieważ
pojęcie Boga było nadużywane przez lata, a stara definicja Boga nie pasuje do
tego, w co wierzę.
ADAMUS: OK.
LINDA: Dobra jest.
ADAMUS: Taak, podoba
mi się to. Dobrze. Klarowność, prostota. Dobrze.
Wykraczanie poza
Boga
Podjąłem ten temat w
pytaniu otwierającym rozdział mądrości Shaumbry na tym pierwszym Shoudzie nowego roku, ponieważ dostrzegam jak cała ta
koncepcja Boga się rozpada. I wielu ludzi się tego bardzo, bardzo boi, a
jednocześnie jest to jedna z najlepszych rzeczy, jaka się może stać na planecie
w tej chwili – zmiana postrzegania Boga.
Wiecie, to nie było
złe wówczas, kiedy zostało w pewnym sensie wynalezione czy stworzone około 5000
lat temu. Taak, zanim ta koncepcja się pojawiła, powstawały już pewne pojęcia
na jej temat, tak że 5000 lat nie stanowi jakieś zdecydowanej granicy, ponieważ
pierwsi ludzie zaczęli mieć pewne skojarzenia w rodzaju: „Wygląda na to, że coś
jest – wiemy, że istnieje coś wykraczające poza ludzką świadomość i
rzeczywistość.” Dlatego też zaczęli rozcinać ludzi i zwierzęta oraz wszystko
inne w poszukiwaniu tego źródła.
Nie znalazłszy go
tam, ludzie usiedli pewnej nocy wokół ogniska, a jeden ze starszyzny upił się i
stracił przytomność. Kiedy się ocknął, popatrzył w górę i powiedział: „Ach!
Wiem, Bóg jest tam.” I wiecie co, do tego momentu, wierzcie lub nie, nie
widzieli nawet gwiazd. Gwiazdy zawsze tam były, ale oni naprawdę ich nie
dostrzegali. To powinno wam dać pogląd na ludzkie wierzenia i ludzką
świadomość. Gość musiał się upić i zemdleć, walnąć głową o kamień, żeby nagle
stwierdzić: „Tam w górze są gwiazdy!” A wtedy wszyscy spojrzeli w górę i jeszcze
kilka osób potwierdziło: „Naprawdę są! Popatrzcie na te drobne migocące
punkty.” Potem jeszcze kilka osób to zauważyło, a już wkrótce w ciągu kilku
pokoleń wszyscy zobaczyli gwiazdy w górze i orzekli: „Oto gdzie jest Bóg. Oto
gdzie jest Duch. Jest tam w górze.”
A potem stworzyli
mnóstwo duchów dla wszystkiego, co, tak na marginesie, jest prawdą. Jest duch
ptaków, i duch królików, i duch drzew, i duch pewnych rodzajów drzew. Jest duch
tego tutaj zgromadzenia, nie tylko fizycznie, ale również online. Ono ma ducha.
Ma swego rodzaju grupową energię, która jest bardzo realna.
Wszystko ma jakiegoś
ducha, nawet gdy to będzie ta mównica. Ma ona świadomość siebie, a jest to
dawne nauczanie Tobiasza. Wszystko ma świadomość siebie. Nie znaczy to, że jest
inteligentne. Nie znaczy to, że jest twórcą czy że ma duszę. Po prostu ma
świadomość siebie, tak więc duch znajduje się we wszystkim, we wszystkim.
Rodzina ma ducha. Stół ma ducha. Istnieją rozmaite formy tego ducha, ale jest
to, można powiedzieć, manifestacja. Polega na skumulowaniu energii czy cząsteczek,
które mają świadomość siebie jak choćby ten kubek do kawy. To bardzo ważne. Bardzo
ważne. Tym, co was różni od tego (kubka do kawy) jest zdolność tworzenia. Jesteście
twórcami.
Już od bardzo dawna
ludzie trzymają się tej koncepcji kościołów, Boga. Kościół katolicki ma wielu
świętych. A tak przy okazji, można zapłacić, żeby zostać świętym. Oni mają
wielu świętych, a inne kościoły mają tylko pojedynczego, bardzo silnego Boga.
Są różne warianty, ale cała ta koncepcja Boga się zmieni, a wy zobaczycie
początki tego, zwłaszcza w tym roku i w następnych latach, zobaczycie pierwsze,
prawdziwe pęknięcie w kościelnej strukturze. Przyszła na to pora. Naprawdę
przyszła pora.
I od teraz każdy z
was jest prawdziwym pionierem. Opuściliście tę strefę komfortu, w której
mówiono: „Istnieje Bóg, istnieje Jezus i wszyscy inni, do których musicie się modlić
i przed którymi musicie odpokutować za swoje grzechy.” Opuściliście tę strefę
komfortu i powiedzieliście: „Coś jest” – jakkolwiek zechcecie to nazwać, a ja
wiem, że nie lubicie słowa „Bóg”, tak jak ja – „Coś jest.”
A następnie
próbujemy zdefiniować to i wyrazić słowami, lecz szkopuł w tym, że brakuje
słów, którymi można by to nazwać. Każdy sposób, w jaki człowiek próbowałby
zdefiniować Boga, okaże się niewystarczający w opisaniu tego, co nazywacie
Bogiem, Duchem. Ja nazywam go Theo, Przedwieczny, i nie staram się go opisać.
Nie mówię, gdzie przebywa, jak jest wielki ani nic w tym rodzaju, po prostu
jest to Przedwieczna Jaźń.
Dociekanie, jak
można zdefiniować Boga, jest niewłaściwe. Nie da się tego zrobić. To chyba
Tobiasz powiedział już kiedyś, żeby nawet nie próbować. Duch, Bóg, Theo stanowi
doświadczenie i to wszystko. Nigdy nie da się go zdefiniować. Judaizm to
rozumiał. Utworzyli imię Jahwe, oznaczające tego, którego nigdy nie da się
opisać, nigdy. Jahwe. I odtąd wszyscy używali tego imienia, zamiast nazwy Bóg, co
przeczyło celowi.
Ale to tylko
doświadczenie i możecie go doznawać w różnym stopniu. Niektórzy nazywają je
Kosmiczną Świadomością, Przełomem. Każdy ma inne doświadczenie, a wszystkie
doświadczenia ewoluują. Wszystkie one ewoluują, dopóki pewnego dnia nie
uświadomicie sobie, z braku lepszych słów, że jesteście Bogiem także –
zastąpcie słowo „Bóg” słowem Duch, Theo czy innym – dopóki nie uświadomicie
sobie w danym momencie, że ta niewiarygodna świadomość, samoświadomość, jest
czymś, czego nikt nigdy wam nie dał. Tak naprawdę nigdy nie zostaliście
stworzeni i nigdy nie będziecie niestworzeni. Umysł doznaje szoku na wieść, że
nigdy nie byliście stworzeni.
Mówimy o tym
dokładniej na zajęciach Kihaku – nigdy nie zostaliście stworzeni. No a wtedy,
rzecz jasna, człowiek pyta: „Wobec tego skąd ja się wziąłem?” Mimo że właśnie
powiedziałem, że nie zostaliście stworzeni. Jak wobec tego mielibyście się
skądś wziąć? „No tak, ale gdzie jest mój początek?” Nie macie początku,
byliście zawsze. „Jak to możliwe, że byłem zawsze? Co mnie stworzyło?” Nic.
Nastał czas, żeby
wyjść poza ramy liniowego myślenia, a to, czego w tym względzie dokonaliście w
przeciągu lat, naprawdę robi wrażenie. Zaraz przejdziemy do następnego kroku.
Więcej o tym powiem za chwilę, ale nastał czas, żeby wyjść poza ramy tego
bardzo liniowego myślenia.
Koncepcja Boga jest
bardzo stara, a jednak ludzki umysł w swoim liniowym myśleniu nadal nie potrafi
się od niej uwolnić. Usłyszeliście to teraz w mądrości Shaumbry – umysł
ciągle próbuje do czegoś się odnieść.
Shaumbra ma wciąż tendencję do stwierdzania: „Nie zamierzam dłużej wierzyć w
starego Boga na wzór Zeusa. Uwalniam się od niego”, a jednak wciąż próbujecie
kojarzyć go z czymś, co jest gdzieś tam na zewnątrz czy w górze; wciąż próbujecie
do czegoś się odnosić i właściwie to wręcz mieć nadzieję, że istnieje coś
wyższego, mieć nadzieję, że coś takiego jest, w przeciwnym wypadku co utrzymywałoby
to wszystko razem? Ku czemu mielibyście zdążać? Ku czemu mielibyście się
wznosić, gdyby nie miał to być Bóg, Duch czy Theo? Stąd też istnieje niemalże
mentalna, często podświadoma próba upewnienia się, że on jest wciąż na miejscu.
Nowa Myśl była
bardzo mocnym ruchem pod koniec XIX wieku. Rozprzestrzenił się on po całym
świecie, a był wówczas bardzo odpowiedni i na czasie. To wtedy właśnie pojawiła
się Bławacka.
LINDA: Uuch!
ADAMUS: I Kuthumi
oraz im podobni. Nowa Myśl była próbą wyzwolenia się. Jednakże ich Nowa Myśl
stała się w pewnym sensie starą, ponieważ… i Bławacka by się z tym zgodziła.
LINDA: Uuch!
ADAMUS: Następnym
razem, kiedy będzie jej channeling, dowiecie się, co ona ma na ten temat do
powiedzenia. Jednakże Nowa Myśl stała się po prostu starą myślą, ponieważ wielu
ludzi nie chciało się rozstać z koncepcją istnienia siły wyższej.
Zacznijcie się
przyglądać – może już zaczęliście – zacznijcie być świadomi tego, jak używane
jest pojęcie „władza”. Właściwie możecie wejść w internet, możecie poszukać w
książkach o religii czy duchowości i zobaczcie jak wiele z tych książek czy też
kursów zawiera w sobie słowo „władza”, ponieważ ludzie nie potrafią się uwolnić
od koncepcji władzy bądź też siły wyższej.
My to przerwiemy –
torujemy teraz nową drogę, a dla człowieka zakwestionowanie koncepcji Boga
stanowi prawdziwe wyzwanie. Stajecie się nieco nerwowi, kiedy pytam czy Bóg istnieje?
„No cóż… no więc… otóż…” i chcecie go jakoś uprawdopodobnić czy też objaśnić
bądź też zrobić jeszcze coś innego. Jednak to każe postawić pytanie: czy
jesteśmy gotowi iść dalej? Czy wy jesteście gotowi zrozumieć, że nie ma żadnej władzy?
Naprawdę, nie ma władzy? Czy jesteście gotowi zrozumieć, że nie ma żadnego
wyższego Źródła? I zrozumieć, że nigdy nie zostaliście stworzeni? Pozbądźcie
się wszystkich historii o tym, skąd się wzięliście. Istnieliście zawsze,
zawsze. To jest niemal przerażające.
A wtedy pytacie: „To
co, u licha, ja tu robię?” (śmiech) „Jak znalazłem się na tej zacofanej
planecie w tym zacofanym systemie słonecznym? Co poszło nie tak?”
Weźmy z tym
porządny, głęboki oddech (więcej chichotów) i przejdźmy do naszego następnego
tematu, ale obydwa się ze sobą łączą.
Akt stwórczy czy
ewolucja
Kreacjonizm czy
ewolucjonizm – co jest prawdziwe? Linda, proszę z mikrofonem. Będzie ciekawie.
Czy był to akt stwórczy?
Wiecie, są tacy,
którzy wierzą, że 3000 lat temu Bóg zstąpił z wysoka albo anioł Boży zstąpił z
wysoka i stworzył tę planetę. Trzy tysiące lat… chcę powiedzieć, że oni
naprawdę w to wierzą. Niektórzy uważają, że było to 6000 lat temu. Tak czy
inaczej oni w to wierzą. Inni wierzą, że było to po prostu jakieś kosmiczne
pierdnięcie, które…
LINDA: Co?!
ADAMUS: Wielki
Wybuch. (kilka chichotów) Kosmiczne pierdnięcie. To było właśnie to. Kosmiczne pierdnięcie, ponieważ, no cóż…
najpierw niech dowiem się, jakie jest wasze zdanie w tym względzie. Kreacjonizm czy ewolucjonizm?
LINDA: A więc, ażeby
do czegoś dojść potrzebne jest wielkie kosmiczne pierdnięcie.
ADAMUS: I o to chodzi.
LINDA: OK. Proszę
bardzo. Jeśli zdołasz to przebić. (przekazuje mikrofon Denise)
ADAMUS: Tym to
właśnie jest. Jestem w pewnym sensie naukowcem. Byłem nim w swoim ostatnim
wcieleniu. Kochałem naukę, ponieważ stała w opozycji do wszystkich tych bzdur,
jakie głosił kościół, przy czym nauce nie da się zaprzeczyć, ale można
przekraczać jej granice. Nauce nie da się zaprzeczyć, jednak absolutnie można
przekraczać jej granice. Proszę zatem, kreacjonizm czy ewolucjonizm?
DENISE: I jedno, i
drugie.
ADAMUS: I jedno, i
drugie? Jak to możliwe? Sprawisz, że ludzie dostaną szału. Taak, trzymaj bliżej
mikrofon. Jak może być i jedno, i drugie? Nie rozumiem. Zadaję proste pytanie,
a ty mi odpowiadasz, że jedno i drugie.
DENISE: Ponieważ
ewoluujemy.
ADAMUS: Tak. Taak.
DENISE: Nadal tego
nie chcę. (mikrofonu)
ADAMUS: Taak, taak.
DENISE: Ponieważ
ewoluujemy. Długo podlegaliśmy ewolucji, ale jednocześnie tworzyliśmy i myślę,
że są energie, z którymi pracujemy, a których nie widzimy.
ADAMUS: Pogubiłem
się.
DENISE: Wiem. Ja
też. (obydwoje się śmieją)
ADAMUS: Tak naprawdę
to wcale się nie pogubiłem. To jest ta zabawna strona. Ja w ogóle nie ulegam żadnej
konfuzji. A więc, czy wy ewoluujecie? Czy wy nadal ewoluujecie? Czy ludzie
nadal ewoluują?
DENISE:
Powiedziałabym, że Jaźń Mistrza ewoluuje.
ADAMUS: Jaźń Mistrza
ewoluuje. OK.
DENISE: W człowieku.
ADAMUS: Człowiek prawdopodobnie
nie.
DENISE: Człowiek
nie, ale Mistrz tak.
ADAMUS: OK. To
smutne. (Adamus chichocze) Choć może to i prawda. Ale powiedziałaś – i jedno, i drugie. OK. Co do ewolucji to
zrozumiałe – człowiek ewoluuje i Mistrz ewoluuje. Powiedziałaś jednak, że
kreacjonizm także wchodzi w rachubę. Gdzie on wkroczył? Przecież wiadomo, że
albo ewolucja, albo kreacjonizm. Jak mogą współistnieć?
DENISE: Nie uważam,
że powinno być albo, albo. Mam dość albo, albo. Myślę, że obie możliwości
wchodzą w grę.
ADAMUS: No dobrze.
Wyjaśnij zatem, kiedy wkroczyło tworzenie? Na początku?
DENISE: W dniu, w
którym się urodziliśmy.
ADAMUS: W tym życiu?
DENISE: Cóż,
przeżyliśmy tutaj wiele wcieleń, tak więc w kreacji rozwój trwał od dawna.
ADAMUS: Oto co
słyszę: na początku zaistniał akt stwórczy, a następnie kreacja ewoluowała.
DENISE: Bardzo dobry
plan, tak.
ADAMUS: OK. W
porządku. Dobrze. Co by się stało, gdyby kreacja przyjrzała się swojemu
dziełu i powiedziała: „Ech! Popatrz
tylko. Nie bardzo mi to wyszło.” I po prostu by się wycofała. Czy ewolucja
postępowałaby dalej?
(Denise milczy)
Wiem, chcesz
wypowiedzieć wiadome słowa, ale spójrz, co się ze mną stało, kiedy ja je
wypowiedziałem. (kilka chichotów) Wyrzucono mnie z sali.
DENISE: To czyni nas
super…
ADAMUS: Załóżmy, że
ewolucja trwa dalej, a kreacja, stwórca, wycofał się i powiedział: „Ech, dość
tego”, co wówczas się stanie? Czy wszystko się rozleci? Zdajecie sobie sprawę z
tego, że dziś po prostu się z wami droczę.
LINDA: Bo możesz.
ADAMUS: Bo chcę. (Adamus
chichocze)
DENISE: Możliwe, że
to nas czyni super zdumiewającymi, wspaniałymi istotami.
ADAMUS: Albo nie.
DENISE: A więc to
będzie trwało dalej.
ADAMUS: Taak, będzie
trwało, OK. A więc ewolucja będzie trwała, gdy tworzenie się wycofa.
DENISE: Coś nadal
będzie się zmieniało i ewoluowało, tak.
ADAMUS: OK. A przy
okazji, muszę powiedzieć, że patrzę na twoją energię i widzę, że bardzo dobrze
znasz odpowiedzi, ale człowiek w tobie je teraz blokuje.
DENISE: Tak, to
prawda.
ADAMUS: Taak, i
możliwe, że rozboli cię gardło…
DENISE: Człowiek
stoi na drodze.
ADAMUS: …i jeszcze
coś innego. A wtedy pomyślisz sobie: „Och, Adamus jest naprawdę…” Wszystko z
tobą w porządku i pomagasz wielu ludziom. Tak więc…
DENISE: Tak więc i
jedno, i drugie.
ADAMUS: To są trudne
sprawy. To wykracza poza ramy filozofii. To wykracza poza ramy wielu innych rzeczy
i dlatego tak dzisiaj naciskam. Dobrze. Ty jednak znasz już odpowiedź.
DENISE: Na mnie też
naciskasz, więc ci dziękuję.
ADAMUS: Dobrze,
dobrze, dobrze. Dobrze. Jeszcze kilka osób.
LINDA: OK.
ADAMUS: Kto tutaj
wyróżnia się filozoficznym intelektem? Jest taki?
LINDA: Och, znam
kogoś takiego z całą pewnością.
ADAMUS: Możecie
podnosić rękę. Wiecie, że będę się czepiać. Tak. (Linda śmieje się z reakcji
kobiety, do której podeszła i z którą po cichu wymieniły kilka słów) Chciałabyś
się czymś podzielić?
DIANE: Tak sobie
żartowałyśmy prywatnie.
LINDA: Ludzie mnie
pytają: „Co mogę zrobić, żeby nie dostać mikrofonu?” A ja odpowiadam:
„Wszystko, co musisz zrobić, to pogrzebać ręką w płynie ustrojowym lub w jakimś
nieprzyjemnym miejscu i ja wtedy nie wręczę ci mikrofonu.”
DIANE: Co
najwyraźniej nie zadziałało. (kilka chichotów)
ADAMUS: OK. Dziś
muszę wrócić do Klubu Wzniesionych Mistrzów i zdać im sprawozdanie, i co im
powiem? (ktoś podpowiada: „Płyny ustrojowe”) Płyny ustrojowe. OK.
DIANE: Zapomniałam
pytania. (obydwoje chichoczą) O czym my mówimy?!
ADAMUS: Ewolucja czy
kreacjonizm?
DIANE: Otóż
zamierzałam powiedzieć to samo, co moja poprzedniczka. I jedno, i drugie.
ADAMUS: I jedno, i
drugie. Pogubiłem się.
DIANE: Wiem.
ADAMUS: Jak może być
i jedno, i drugie?
DIANE: No cóż…
ADAMUS: Jak może być
i jedno, i drugie?
DIANE: Jesteśmy
twórcami. Dopiero co nam o tym powiedziałeś.
ADAMUS: Taak.
Wierzysz w to? Kamera, zróbcie ujęcie. (śmiech) Wierzysz w to?
DIANE: Tak.
ADAMUS: Chcesz w to
wierzyć.
DIANE: Tak.
ADAMUS: Ale wierzysz
nie za bardzo.
DIANE: Cóż, to nie
zawsze wydaje mi się oczywiste...
ADAMUS: Właśnie.
DIANE: …w codziennym
życiu.
ADAMUS: OK.
Wysadzimy w powietrze całą tę ideę aktu stwórczego, OK?
DIANE: Mhm.
ADAMUS: I wtedy
naprawdę zrozumiesz. Ale jak może być i jedno, i drugie? Chyba że… ach,
pojmuję. Pojmuję. Chcesz upiec chleb.
DIANE: Mhm.
ADAMUS: I to wtedy właśnie
stwórca wchodzi do kuchni, bierze mąkę, bierze sól, masło i inne rzeczy. To
jest stwarzanie. Potem wszystko to miesza i wkłada do pieca. To jest ewolucja.
Teraz rozumiem, jak może być i jedno, i drugie.
DIANE: OK. (obydwoje
się śmieją) Skoro tak mówisz. Z wyjątkiem tego, jak…
ADAMUS: Czy to
właśnie masz na myśli mówiąc i jedno, i drugie?
DIANE: To nie jest
prawdziwe stwarzanie. Stwarzanie nie polega na tym, żeby wziąć jakieś rzeczy –
opierając się na tym, co powiedziałeś – żeby wziąć jakieś rzeczy, które już istnieją
i połączyć ze sobą, żeby stworzyć coś nowego.
ADAMUS: OK.
LINDA: Ooch! Ona
słuchała.
ADAMUS: Dlatego też…
Taak, dobrze. Dobrze. W rezultacie wchodzisz do kuchni i uświadamiasz sobie, że
nie ma żadnej kuchni. (Adamus chichocze) Uruchamiasz więc wyobraźnię na chwilę
i oto jest kuchnia i wszystkie składniki, które łączysz w chleb i wsadzasz do
pieca, ale piec i tak reprezentuje ewolucję. Tak? Czy to próbujesz powiedzieć?
DIANE: Hmm.
(chichocze i milczy przez chwilę) Nie sądzę, żebym o tym właśnie mówiła.
ADAMUS: OK. Dobrze.
Widzę dezorientację, rozdrażnienie, frustrację i zastanawianie się, kiedy już
wreszcie dojdziemy do meraby… (śmiech) Meraba jest duchowym deserem, zdajecie
sobie z tego sprawę. „Jak to dobrze, że przestał gadać i teraz możemy złapać
małą drzemkę, tak bardzo potrzebujemy drzemki.” A co jeśli powiem, że nie
będzie dzisiaj meraby?
LINDA: Ooch!
DIANE: Och.
ADAMUS: (chichocze)
Dobrze. A wtedy udacie się do swoich samochodów i będziecie mieli swoją własną
merabę. Dobrze. Dobrze. Specjalnie tak dzisiaj cisnę.
DIANE: Mhm.
ADAMUS: OK. A więc…
DIANE: OK.
ADAMUS: Dobrze.
Dziękuję ci.
DIANE: Dziękuję.
LINDA: Równa babka.
Ateizm
ADAMUS: Zanim
przejdę do mojej wersji odpowiedzi, dodam kilka słów. Przede wszystkim, lubię
porządnych ateistów. Naprawdę. Mam ogromny szacunek dla ateistów. Są wierni
swoim przekonaniom. Ateiści są równie empatyczni, albo i bardziej, niż ich
przeciwnicy, religijni fanatycy. Szczerze wierzą w swoje poglądy i obstają przy
nich, potwierdzając z przekonaniem: „Boga nie ma.” Lubię dobrego ateistę,
ponieważ nie ma potrzeby wchodzić z nim w długie dyskusje, wyjaśnienia oraz
opisywanie i definiowanie Boga.
Zapytacie ateistę: „Kim jest Bóg?” „Bóg nie istnieje.” To wszystko. Nie musimy
wchodzić w długie dyskusje i filozoficzne gadki szmatki, żeby ostatecznie
stwierdzić, że i tak nie da się zdefiniować Boga, Ducha czy Theo, jakkolwiek
zechcecie go nazwać. To jest po prostu doświadczenie i to wszystko, czym
kiedykolwiek będzie, tak więc nawet nie próbujcie.
Gdybyście spotkali
Buddę na ulicy i Budda by zapytał: „Kim jest Bóg?”, a w odpowiedzi by usłyszał:
„To po prostu doświadczenie”, wówczas Budda by was mocno uściskał, ponieważ o
to właśnie chodzi. To po prostu doświadczenie. Nigdy go się nie da opisać. W
gruncie rzeczy, im więcej doświadczacie, tym mniej chcecie lub potraficie to
opisać, gdyż doświadczanie wykracza daleko poza ramy jakiegokolwiek ludzkiego
opisu, jakiegokolwiek ludzkiego opisu. W tym sensie Bóg nie istnieje, ponieważ
człowiek nie jest w stanie go pojąć. Nigdy go nie pojmie, ale może go doświadczać.
To dobra wiadomość.
Lubię ateistów,
ponieważ z nimi nie ma długich debat czy sporów. Stwierdzają: „Boga nie ma.” Z
drugiej strony współczuję ateistom, bardzo im współczuję, bo czy możecie sobie
wyobrazić, że u podstaw waszego życia, u podstaw wszystkiego jest przekonanie,
że pochodzicie od zielonych glonów, z których ewoluowaliście. Że wzięliście się
z wielkiego, kosmicznego pierdnięcia, Wielkiego Wybuchu, którego ja nadal nie
rozumiem. Jest to jedna z najdziwniejszych teorii, jakie kiedykolwiek
słyszałem. To takie ludzkie myślenie. Wielki Wybuch jest z gruntu ludzką
teorią, bo wciąż nie odpowiada na proste pytanie: „Co wywołało ten Wielki
Wybuch?” „No cóż, nie wiem, ale był Wielki Wybuch.” Dopóki nie wyjaśnicie bodaj
w przybliżeniu, co stało za tą wielką eksplozją, nie mówcie mi o azocie,
wodorze, siłach i cząsteczkach, i całej reszcie. Nie chcę tego słuchać,
ponieważ musicie wyjaśnić co za tym stało. Czy stał za tym Bóg? Przecież nie
może być tak, żeby nic za tym nie stało. Co za tym stało?
Lubię ateistów, ale
współczuję im, bo na co mają liczyć obudziwszy się rano? Że oto są dziś trochę
bardziej rozwiniętym, zielonym glonem. To wszystko. Zamyślą się nad
przeszłością: „Skąd się wziąłem?” A ja na to: „Zajrzyj do ścieków.” (kilka
chichotów) Stamtąd. Popatrzą na stojącą wodę jeziora ze wszystkimi jego algami:
„Oto skąd pochodzę. To są moi przodkowie.” Pobiegną myślą wstecz i wejdą na
stronę – Cauldre mi podpowiada, że macie coś takiego – przodkowie.com. Robicie
przegląd swoich przodków i widzicie, że trzy pokolenia wstecz wasi przodkowie
przybyli z Europy, żeby uciec od prześladowań religijnych. Z kolei ich
przodkowie pochodzili… może przebywali z królem Arturem, a ich przodkowie
pochodzili z Izraela; może znali Jezusa, a ich przodkowie z kolei pochodzili z
Egiptu i jeszcze wcześniejszych czasów, wiecie, idziecie wstecz, przyglądacie
się tym liniom rodowym, aż w końcu stwierdzacie: „Ha! Drzewo genealogiczne
wyrasta z zielonych glonów. I ja z tego się wziąłem?” Trochę to smutne mieć coś
takiego za swoich przodków, za swoją linię rodową. Wywodzić się od pojedynczej
komórki, małej pojedynczej komórki z jej inteligencją małej, pojedynczej
komórki. Po prostu takiej małej, pojedynczej komórki z jej świadomością małej
pojedynczej komórki. „Och, jestem taka samotna. Jestem pojedynczą komórką.
Ooch! Och.”
LINDA: Niezła
dystrakcja.
ADAMUS: To prawda,
taak. (śmiech) „Jestem małą, pojedynczą komórką” i nagle spotykacie… „Och!
Jeszcze jedna komórka. Chodź, będziemy uprawiać seks. Ooch!” (Adamus wciąga
jedną z kobiet na scenę, a ktoś woła: „Uuuu!”) „Och! Och! Och!!! Stańmy się
wielokrotnością komórek.” (Adamus wciąga kolejną kobietę na scenę i tańczą
razem) O, tak! A potem znowu: „Chodź tutaj. O, Boże. Mamy teraz komórkowy
trójkącik.” I dalej znowu: „Och! Och! Będziemy razem tańczyć. Teraz jesteśmy
wielokomórkowcem. Och!” Chodź tu, Andy.
ANDY: Taak! Taak!
Taak!
ADAMUS: Chodź tu!
Przyłącz się! Teraz będziemy wielo-wielokomórkowcem. Patrzcie, jak rośniemy i
rozwijamy się! Patrzcie! Elizabeth, przyłącz się do komórkowego klubu. No
dalej! (Elizabeth przyłącza się do tańca) Wielokomórkowiec. Wielokomórkowiec. I
będziemy tak dalej rosnąć i rozwijać się dotąd, aż wszystkie komórki się
połączą. Taak! Śpiewajcie komórkową Kumbaję! (wszyscy się śmieją) OK, dziękuję
wam.
LINDA: To będzie
długi rok!
ADAMUS: Długi rok.
Pojawia się pytanie, które powinniście zadać tym, którzy wierzą, że
rozwinęliście się, że my rozwinęliśmy się z pojedynczej komórki do postaci
wielokomórkowej, że te komórki się rozrastały. Innymi słowy, powiedziały one:
„O, kurczę, życie pojedynczej komórki jest trudne, jest samotne. Pojawiły się
więc inne komórki, połączyłyśmy się i stworzyłyśmy inteligencję, a następnie
wyewoluowałyśmy w ciało fizyczne.”
Powinniście jednak
zapytać – ja w każdym razie pytam – dlaczego pojedyncza komórka ostatecznie nie
powróciła do swojej pojedynczości? Dlaczego? Prawdę mówiąc byłby to bardziej
naturalny bieg życia, gdyby w którymś momencie powróciło ono do swoich źródeł.
Dlaczego zatem wasze pojedyncze komórki, połączywszy się z innymi komórkami,
połączywszy siły, zjednoczywszy się, nie powiedziały pewnego razu: „Wiecie co,
mam was dość. Wracam do jednokomórkowości. Przekonałam się doświadczalnie, jak
to jest. Wy brzydko pachniecie, jesteście upierdliwe. Zawsze próbujecie kraść
mi energię. Wynoszę się stąd. Wracam do pojedynczej komórki.” A to się nie
stało. To się nie stało.
Istnieje
przekonanie, że wszelka ewolucja zawsze oznacza wzrastanie, posuwanie się do
przodu, próbę nieustannego rozwijania się i doskonalenia, stawanie się czymś bardziej
samoświadomym i samodoskonalącym się. Do pewnego stopnia to jest prawda.
Nawiążę do tego za chwilę, ale na razie wracajmy do ateistów.
Nie sądzę, że gdyby
ktokolwiek z was był ateistą, to siedziałby tutaj. Ale gdyby ktoś był, gdybym
ja był ateistą, zostawiłbym sobie furtkę na inną opcję bodaj w jednym
procencie. Byłbym ateistą w 99 procentach. Dawałbym jeden procent szansy, że
istnieje Bóg, po pierwsze dla zabezpieczenia się. Gdybym, no wiecie, udał się
na drugą stronę i zakrzyknął: „O, kurczę! Bóg naprawdę istnieje!”, to mógłbym
dodać: „Widzicie? Ale troszkę wiary w to zachowałem.” Inną korzyścią wynikającą
z zachowania jednego procenta wiary w Boga jest to, że utrzymujecie otwarte
drzwi na potencjał. W przeciwnym wypadku nigdy nie zobaczylibyście gwiazd. Nie
zaistniałyby. Zachowując jeden procent otwartości na to, że coś jednak
istnieje, przynajmniej zobaczycie jeden procent gwiazd tam w górze, a to może
otworzyć drzwi do zobaczenia wszystkich gwiazd. To może zostawić otwarte drzwi
do zobaczenia innych wymiarów. To może otworzyć drzwi do zobaczenia tego
wszystkiego, co znajduje się wokół was już teraz. Wszystkiego.
Odpowiedź
Adamusa
Odpowiedź na moje
pytanie – kreacjonizm czy ewolucjonizm – brzmi: i jedno, i drugie. I jedno, i
drugie. I jedno, i drugie. Wszyscy macie rację. Próbuję się po prostu upewnić:
„Czy naprawdę w to wierzycie, czy to tylko słowa? Czy potraficie to poczuć?”
Ale… istnieje duże „ale” w tym wszystkim.
Istnieje przypuszczenie,
że wszystko przesuwa się od początku do końca, że rozwijamy się z form niższych
w wyższe, że tworzenie, jak uważa większość ludzi, oznacza stawanie się
większym, lepszym, doskonalszym i posiadającym większą samoświadomość. Bardzo
ciekawe jest zaobserwowanie całej dynamiki, jak to wszystko się pojawiło. Kiedy
się patrzy na to z liniowej perspektywy, poruszając się wstecz po łańcuchu
krewnych, poruszając się wstecz… są nawet tacy, którzy twierdzą, że w procesie
stwarzania planety był taki etap, kiedy to, na przykład, po dżungli uganiało
się stado małp i zszedł do nich anioł czy Bóg, czy ktoś tam jeszcze, i
powiedział: „OK, teraz musimy w to wprowadzić trochę inteligencji” i – (pstryk!) – w małpę został wprowadzony
boski gen, boska energia. I małpa ta stała się homo sapiens, aż ostatecznie
wyewoluowała w człowieka. Są tacy, którzy w to wierzą. I wiecie co? W pewnym
sensie wszyscy oni mają po trosze rację. Jednakże ja nadam temu nieco odmienny
rys, który ma związek z tym, co my wszyscy robimy, ma wpływ na nasze rozumienie
dlaczego jesteśmy tutaj, co się stało dalej i, no cóż, dokąd to wszystko
zmierza.
Prawdziwe stwarzanie
Poczujcie to przez
chwilę, przyjmując perspektywę, że prawdziwy stwórca nie ma programu, nie
próbuje stworzyć czegoś konkretnego. Prawdziwe stwarzanie polega na tym, że
daje się ujście pasji bez wysilania się, bez użycia jakiejkolwiek siły. To
dawanie ujścia – pomyślcie o tym jak o wybuchnięciu prawdziwym, radosnym śmiechem
– bez sterowania energią czy siłą, czy czymś innym.
Prawdziwy stwórca
nigdy nie powie czegoś w rodzaju: „Stworzę planetę. Stworzę ludzi, a oni będą
kochać, będą walczyć, będą pakować się w tarapaty, będą cierpieć i będą mieć
dobre momenty.” Prawdziwy stwórca nigdy nie zrobiłby czegoś takiego.
Prawdziwy stwórca po
prostu doznaje, można by to nazwać, przypływu twórczości, świadomości,
ekspresji, ot, tak po prostu. Bez planu. Bez żadnego planu. To promieniowanie
radości Ja Jestem, która się ujawnia – płynąc zarówno na zewnątrz, jak i do
wewnątrz – a wtedy dostrajają się energie, bez kontrolowania ich przez stwórcę.
Stwórca nigdy by tego nie zrobił. A energie wypływają i ostatecznie manifestują
się jako coś takiego jak to tutaj.
To manifestowanie.
Zachodzi ono w materialnej rzeczywistości, w materii, ale stwórca nigdy nie
powiedział: „Stworzę Ziemię, a będzie ona materialna”, ani niczego podobnego. Stwórca
zwyczajnie powiedział: „Niech się stanie. Niech tak się stanie” – i się stało.
I zamiast postrzegać życie jako coś, co powstało z zielonych glonów, albo twierdzić,
że w pewnym momencie stwórca tchnął w małpy swoją twórczą energię, a wtedy
stały się ludźmi, zacznijcie postrzegać życie z perspektywy Merlina. Cofnijcie
się w czasie. Zamiast ewolucji, kiedy to trwa rozwój komórek, nabywających
coraz większej inteligencji, i dzieją się wszystkie temu podobne rzeczy,
poruszamy się wstecz od momentu prawdziwego stworzenia, poruszamy się wstecz od
momentu, kiedy Ziemia rozdzieliła się na wiele Ziem, spośród których jedne
Ziemie wyłoniły się jako posiadające czystą świadomość, a inne jako te, gdzie
świadomości było mniej. I my tak naprawdę idziemy wstecz raczej, niż naprzód. Wszystko
już się wydarzyło. Wszystko już istnieje. Bez szczegółów dotyczących tego, jak
wygląda każdy dzień, jaka jest pogoda albo ile macie pieniędzy. Wszystkiego
tego macie doświadczyć idąc wstecz.
A naukowcy patrzą na
to wszystko w niewłaściwy sposób, zaczynając od tego, co nazywają początkiem,
od pojedynczej komórki, która ewoluuje. Naprawdę nie tędy droga. Raczej jest na
odwrót, to jest powracanie po to, żeby zrozumieć: „Jak to powstało? To już
istnieje. Jak zjednoczyły się wszystkie cząsteczki podczas tej eksplozji
twórczego śmiechu? Jak te cząsteczki się połączyły?”
A tym, co wy robicie
jako stwórca, tym co wy robicie, jest zanurzenie się w waszej kreacji. Powiedzieliście – nie mając żadnego planu,
nie wiedząc, że w ogóle będzie Ziemia – powiedzieliście: „Niech się wyłoni.” I
wyłoniło się, a wy na to: „To zdumiewające. Łał! Ciekaw jestem, jak to
powstało. Zanurkuję w tę kreację i popłynę aż do samego dna. Dowiem się, jak to
się skończyło”, a ludzie by powiedzieli „jak to się zaczęło”. Tymczasem chodzi
właśnie o to, jak to się skończyło.
I wiecie co? Gdy
mowa o poziomie atomowym i subatomowym, a obecnie o poziomie kwantowym, to
nauka po prostu wraca poprzez czas i nigdy nie osiągnie dna. Nigdy nie osiągnie
dna. Naukowcy uważają, że to początek. To jest koniec. Zmierzają w przeciwnym
kierunku. Jak to się wszystko zamanifestowało? Za poziomem atomowym i kwantowym
są zdumiewające poziomy wielowymiarowe. Podążają one wciąż dalej i dalej
wstecz, a w przeciągu najbliższych dziesięciu lat powstaną zupełnie nowe teorie
o tym, jak ewoluowało życie. Nie powstało tak po prostu na poziomie pojedynczej
komórki. Nie zaistniało z powodu przypadkowego połączenia się atomów czy
cząsteczek. Idziecie wstecz, żeby się dowiedzieć, jak to się skończyło, a nie
jak się zaczęło, rozumiecie? A w ostatecznym rozrachunku, tak naprawdę, nie
było żadnego punktu startowego.
Oto co chcę
powiedzieć: uwolnijcie się od wyobrażeń o tym, czym jest Bóg, o tym, czym jest
ewolucja bądź kreacjonizm, bo wciąż próbujecie to poukładać w ludzkim umyśle, a
tymczasem my wychodzimy poza granice takiego myślenia. Wszystko już się
dokonało; teraz po prostu się cofacie. Pływacie w swojej kreacji. To wszystko.
A Bóg jest ostatecznie czymś, czego się wyłącznie doświadcza, inaczej mówiąc:
„Wy jesteście Bogiem. Wy jesteście
Duchem. A teraz pozwólcie sobie tego doświadczyć.”
Chodzi o to, żeby
wyjaśnić, że liniowe myślenie już dłużej nie będzie działać i że są trzy główne
punkty, trzy imperatywy, które nie podlegają dyskusji, o których chcę dzisiaj
powiedzieć. To był pierwszy z nich.
LINDA: Łał!
ADAMUS: Ile mamy
jeszcze czasu?
Trzy imperatywy,
trzy warunki konieczne do spełnienia – nie chcę ich nazywać wymaganiami, bo nie
ma takowych – ale są trzy imperatywy, ażeby móc dotrzeć tam, dokąd zmierzamy.
Zmiany w
Karmazynowej Radzie
A przy okazji, zanim
przejdę do tych pozostałych, muszę wyznać, że ten tydzień był dla mnie ciężki.
To był ciężki tydzień, ponieważ, jak wiecie, w innych wymiarach mamy
Karmazynową Radę, a składa się ona z anielskich istot. Pierwotnie te anielskie
istoty zebrały się – jest ich około 4000 – zebrały się w celu nauczania i tak
powstał Zakon Karmazynowej Rady. A karmazynowy kolor – można powiedzieć, że to
spektrum, które w innych wymiarach można by postrzegać jako karmazynowe – ma
związek z nauczaniem. I Karmazynowa Rada, ten Zakon, prowadzi nauczanie w
wielu, wielu różnych wymiarach, w różnych częściach kreacji. Wiedzę, którą
zdobywają w jednej części przekazują w innej. Karmazynowy kolor jest bardzo
ważny i jest to rodzaj… otóż Karmazynowy Krąg to ziemskie przedstawicielstwo
Rady. A zatem wy przyszliście tu jako nauczyciele świadomości na planecie.
Był to ciężki
tydzień, bo, no cóż, w poprzednim tygodniu zrobiliśmy przegląd, mieliśmy
doroczne spotkanie zarządu – nudne* spotkanie (nieco śmiechu) – a obecni byli
na nim wszyscy przedstawiciele, wszyscy członkowie Karmazynowej Rady. Rozmawiałem
z nimi o Shaumbrze i powiedziałem: „Wiecie, robimy postępy bardzo szybko. Mamy
pewne problemy, ale radzimy sobie z nimi. Tak naprawdę bardzo szybko posuwamy
się do przodu.” I dodałem: „Na następnym Shoudzie, spotkaniu, które odbywamy
wspólnie, poruszymy temat pewnych imperatywów, konieczności, które trzeba
uwzględnić.” I wyjaśniłem im, mówiąc dokładnie to, co dzisiaj zamierzam powiedzieć
wam.
*chodzi o podobne brzmienie słów „zarząd” (board) i
„nudny” (bored) – przyp. tłum.
W Karmazynowej
Radzie wynikła pewna różnica zdań. Mogliście byli to poczuć zwłaszcza w
poprzedni wtorek lub w środę w nocy. Och, to było długie spotkanie.
Powiedziałem: „Oto dokąd zmierzamy.” Och, wiele było kwękania. Było tam wielu
aniołów, jakbym to nazwał, zorientowanych bardziej na New Age, pracujących i
pomagających tym, którzy właśnie są w trakcie przebudzenia lub tym, którzy
utknęli w ideologii New Age i całej reszcie, i nie podobało im się to, co
powiedziałem. No więc zwolniłem ich. (Linda gwałtownie chwyta powietrze)
Naprawdę to zrobiłem. Chcę powiedzieć, że naprawdę, naprawdę. Mogę to zrobić.
(kilka chichotów) Jestem szefem. Szef może robić takie rzeczy. Zwolniłem
ich.
To słowo używane
przez ludzi. Och, to słowo Trumpa. Och! (publiczność woła: „Ooch!”; nieco
śmiechu) O, Boże! OK, uwolniłem ich od obowiązków i odpowiedzialności.
Naprawdę.
W gruncie rzeczy
było to bardzo zabawne spotkanie, ale znalazło się na nim prawie tysiąc sto aniołów
– całkiem wysokiego stopnia – którzy powiedzieli: „Nie, nie pójdziemy z tobą
dalej. To nie jest nasze, rozumiesz, my też pracujemy z ludźmi, mamy swoje
grupy, Adamus, z którymi pracujemy, ale nasze grupy nie są na to gotowe,
dlatego też musimy zrezygnować z uczestnictwa w Karmazynowej Radzie.” I tak
naprawdę przekonacie się, że ten sposób odejścia okaże się pożyteczny dla nich,
dla was, dla wszystkich. Ale odeszło około tysiąc sto aniołów, przez co
Karmazynowa Rada jest teraz nieco mniejsza i bardziej efektywna, bo teraz
naprawdę możemy się skupić na naszym zadaniu.
A przy okazji – nie
myślcie jak ludzie. Nikt nie miał pretensji. Oni wiedzieli, że przyszła pora i
wiedzieli, że ludzie, z którymi pracowali – zarówno jednostki, jak i grupy – po
prostu nie są gotowi. Po prostu nie są gotowi. Po prostu nie są, co zaraz
wyjaśnię.
Imperatyw 1:
zaprzestańcie liniowego myślenia
A więc trzy
imperatywy. Pierwszy: pora, by zaprzestać liniowego myślenia, a to stanowić
będzie wyzwanie. Kiedy mówimy o Bogu albo mówimy o kreacji bądź ewolucjonizmie,
przestańcie myśleć liniowymi kategoriami. Innymi słowy, zacznijcie badać
wszelkie możliwe warianty. Nie stwierdzajcie, że droga, to zwyczajnie droga,
biegnąca z punktu A do punktu F i liczy sobie określoną liczbę kilometrów. Tak
nie jest. Tak nie jest. Owszem, jest, ale nie tylko. Kiedy mowa o ewolucji bądź
kreacjonizmie, nie myślcie o tym, gdzie to się zaczęło bądź jak to się zaczęło,
jak to zwykliście robić myśląc liniowo. Wszystko już istnieje.
Wiecie, nauka
naprawdę wierzy w metody naukowe i w to, że wszystko musi być udowodnione,
dlatego też naukowcy będą widzieli tylko to, w co wierzą, podobnie jak ateiści
będą widzieli tylko swoje przekonania. Nie zobaczą… Nauka ma rację, ale ma
rację tylko częściowo. Jest wiele innych wariantów. Na Shoudach będziemy bawić
się wariantami, żeby pokazać wam ich przykłady. Jednakże gdy mowa o ewolucji i
kreacjonizmie, to wszystko już zostało stworzone. Podczas tego stwarzania nie było
żadnego programu czy siły. Nie było wcześniejszych ustaleń czy założonego celu,
bo wszystko już było stworzone.
Stwórca stwarza bez
programu, bez scenariusza, po prostu mówiąc: „Bum! Energia twórcza, wziuuu!” i gotowe, skończone, kompletne,
i teraz stwórcy pozostaje już tylko poruszać się wstecz i pływać w swojej
kreacji, czuć ją, doświadczać jej, być w niej. I nie musicie wchodzić w każde
ze swoich doświadczeń – w niektóre wchodzicie, w inne nie. Ale uświadamiacie
sobie, że cała ta idea ewolucji, która rozpoczęła się 3,5 miliarda lat temu,
kiedy to pojawiła się pierwsza pojedyncza komórka… Jak się pojawiła? Na to
pytanie nie ma odpowiedzi. Trzy i pół miliarda lat temu. To długi okres czasu
dla rozwoju jednokomórkowego organizmu w to, czym jesteście dzisiaj. Chcę
powiedzieć, że wpadłbym w depresję, gdybym myślał, że tak było naprawdę… (nieco
śmiechu) Trzy i pół miliarda lat?! Wobec tego ile jeszcze milionów lat
przyszłoby nam tutaj czekać na prawdziwy postęp?
Chodzi o to, żeby
przestać myśleć liniowo, w związku z czym będę wystawiał was na próbę na każdym
kroku, na każdych warsztatach, na każdym Shoudzie, byście zaczęli mieć ogląd
spraw w całości. Nie liniowo. Wszystko już jest stworzone. Wciąż wam powtarzam,
że już jesteście oświeceni. Lubicie tego słuchać, ale nie dowierzacie. Mówicie:
„Taak, OK. To było… ooch… miłe, ale ja wciąż nad tym pracuję.” Nie. Natychmiast
przestańcie. To stek ludzkich, liniowych bzdur. Natychmiast przestańcie. A wy
na to: „OK, ale… OK, zastosuję się do tego. Przestanę, ale wobec tego muszę go
doświadczyć zanim w nie uwierzę.” No to pozwólcie sobie na doświadczenie go.
Zanurkujcie w oświecenie. Przestańcie je ustawiać gdzieś przed sobą.
Przestańcie nad nim pracować. Odprężcie się w nim. Bądźcie nim. No, a wtedy
jakaś cząstka was powie: „To kłamstwo, ja na to nie zasłużyłem i muszę się
rozwijać.” Nie, przestańcie. Przestańcie
myśleć w liniowych kategoriach o wszystkim, czy będzie to tworzenie, czy sposób,
w jaki rano słońce wstaje. Mówi się, że słońce wstaje na wschodzie? OK, to
tylko jeden z poziomów i warstw całości.
W tych nadchodzących
dniach, tygodniach, latach będziecie doświadczać, wszyscy będziemy doświadczać,
podziału pojedynczej Ziemi. Nie chodzi mi o to, że Ziemia miałaby rozlecieć się
na kawałki. Otworzą się w niej różne warstwy i poziomy. To zbije z tropu tych,
którzy zechcą się wcielić, bo będą zdezorientowani: „Gdzie jest Ziemia? Gdzie
jest ten tunel prowadzący z powrotem na Ziemię? Którędy…” Bo teraz będzie
mnóstwo tuneli prowadzących do różnych Ziem. Wszystko się teraz zmienia.
W związku z czym
następnym waszym pytaniem będzie: „OK, wobec tego który tunel mam wybrać? Po
zakończeniu tego życia, który wybiorę?” Nie myślcie liniowo. Przede wszystkim
wybierajcie jaki zechcecie. Jaki tylko zechcecie. Nie jesteście ograniczeni i
zrozumcie, że nie idziecie naprzód. Nie wzrastacie. Właściwie to cofacie się w
czasie. Jak Merlin. Doświadczacie na czym polegało stwarzanie takiej kreacji.
To wszystko.
To jest punkt numer
jeden, a ja chciałbym, żebyście go sobie zapisali i umieścili gdzieś tak, by
móc go widzieć i o nim pamiętać. Pora wyjść poza ramy liniowego myślenia, a ja
będę was do tego wzywał. Nie żeby to myślenie było czymś złym – jest po prostu
tylko jednym elementem.
Zwyczajnie weźcie głęboki
oddech i wyobraźcie sobie przez moment, że uwalniacie się od pojedynczości –
śmiać mi się chce z tego słowa – od liniowej pojedynczości, od liniowej
lokalności. Czasami będziecie mieć wrażenie, że wariujecie. Macie poziom
komfortu, pewien poziom samoświadomości, myślenia i percepcji, a poziom
komfortu u pewnych ludzi zaczyna się od wiary w Boga, który wszystko utrzymuje
w spójności, do słońca pojawiającego się na wschodzie. Dla nas wszystko się zmieni.
To dlatego niektórzy opuścili Karmazynową Radę, bo ludzie, z którymi pracowali
zwyczajnie nie byli na to gotowi. To by ich rozstroiło. To by zakłóciło ich
równowagę. Mogłoby doprowadzić do poważnych zaburzeń psychicznych, ale my
jesteśmy gotowi. To jest numer jeden.
Imperatyw 2: skończcie
z przetwarzaniem emocji
Imperatyw drugi,
niezbędny, żeby sprawy mogły ruszyć do przodu, był właśnie tym, który sprawił,
że wiele anielskich istot opuściło Karmazynową Radę. Utworzyli swoją własną
grupę, jakby mniejszą Karmazynową Radę, coś jak Różowa Rada (śmiech), no
wiecie, Bladoczerwona Rada.
Numer dwa – nie wiem czy zdołam wystarczająco mocno podkreślić,
jak ważny on jest dla was. W ostatecznym rozrachunku jednak ja o to
nie dbam, ale chodzi o was. A wy za chwilę będziecie kiwać głową, tymczasem
przez cały rok ja będę musiał dawać wam kopniaka w tyłek. (ktoś mówi: „O, nie”)
Właśnie że tak.
To trudna sprawa. Chodzi
o wyjście poza doskonalenie, poza emocjonalne uzdrawianie. W tym co będziemy
razem robić nie ma miejsca na przetwarzanie emocji. „Och, jako dziecko byłem
bity!” I dobrze! (kilka chichotów) Nie pozwoliliście mi skończyć. (Adamus
chichocze). „Po prostu pływałem w moim doświadczeniu.”
Skończcie z tym.
Dosyć tego. Musiałem na to poświęcić całe jedne zajęcia „Życia Mistrza”.
Zmuszony byłem przerwać znakomicie przebiegającą serię „Życie Mistrza”. Kolejną
częścią „Życia Mistrza” miało być „Tworzenie w Życiu Mistrza”. „Życie Mistrza 5
– Ahmyo, Dobre Życie”. „Życie Mistrza 6 – Tworzenie”. Musiałem się zatrzymać i
powiedzieć sobie: zaczekaj chwilę. Nie możemy iść dalej, ponieważ oni ciągle
trzymają się swoich emocjonalnych ran. Ciągle pojękują: „Och, biedne małe
dziecko. Wewnętrzne dziecko.” (Adamus odchrząkuje) Nie ma na to miejsca!
Ponieważ gdy tak mocno jesteście uzależnieni od swoich ran – właśnie
tak, podkreśl to, droga Gail – kiedy tak bardzo jesteście uzależnieni od
swoich ran, będziecie biegać w kółko. A ta rana będzie ciągle rosła. Będzie
się rozwijać.
Posłuchajcie. Rana rozwinie
swojego własnego ducha, swoje własne życie, swoją własną tożsamość, swoją
własną samoświadomość. Będzie się wam śniła. Będziecie ją przeżywać w innych
wymiarach i ciągnąć ją będziecie za sobą tutaj. Będzie miała swoją własną
samoświadomość. Taak, po prostu was… (robi gest zrzucania z siebie czegoś
paskudnego) Taak, czy ja na ciebie splunąłem? (zwraca się do kogoś w pierwszym
rzędzie, kilka chichotów)
Musicie to
przezwyciężyć. Jak to zrobicie? Po prostu z tym skończcie. Przestańcie to przeżywać.
Ktoś powiedział: „Trzeba iść do psychologa.” Nie! (więcej chichotów) „Trzeba się poddać terapii.” Nie! Żadnej
więcej terapii. Nie. Żadnej więcej terapii. To kompletna bzdura. (Linda
gwałtownie chwyta powietrze) Tak, tak jest. Służy ludziom na wpół przebudzonym,
czasami nieświadomym ludziom. Przynajmniej czują, że ktoś słucha, a to dla nich
naprawdę ważne, że ktoś wysłucha opowieści o ich traumie. Ale ostatecznie
nastaje chwila, kiedy wam to już nie służy. A co do autoterapii – przypuszczam,
że tak brzmi to słowo, autoterapia – zapomnijcie o niej. Sprawia, że biegacie w
kółko. To nadawanie wiarygodności czemuś, czego próbujecie się pozbyć. To
powołuje do życia ducha tej traumy, powołuje ją samą do życia. Podobnie jak ta
mównica posiada samoświadomość, tak i rana ją ma, a owa rana przede wszystkim
nie jest rzeczywista. Pamiętacie jedynie część doświadczenia, a nie całą
sytuację. Widzicie zaledwie jedną warstwę i poziom. Skończcie z przetwarzaniem,
wszyscy. Dorośnijcie! (kilka chichotów) Och! Uwielbiam to! (więcej chichotów) Ach!
Nie, chcę powiedzieć
– dorośnijcie duchowo. Stańcie się duchowo dojrzali. Zdajcie sobie sprawę z
tego, że to obsesja. To uzależnienie. Emocjonalne uzależnienie, z którym
prowadzicie grę. Zabawiacie się ze starą energią, a ona was wciąga. A wy w
kółko to samo: „Och, Adamus, jako dziecko byłem bity i cierpię niedostatek.” To
wynoś się stąd! Nie ma tu miejsca na coś takiego. Tak jak w przypadku tysiąca
stu aniołów - całkiem znane imiona! – musieliśmy się z nimi rozstać, ponieważ
ich grupy ciągle chciały sprawy przepracowywać. Próbowały negocjować. Próbowały
powiedzieć: „Popracujmy nad tym trochę, może nieco mniej niż zwykle. Może
zrezygnujemy z terapii kryształami i przejdziemy do wodnej terapii czy terapii
gorczycą.” (kilka chichotów) Nie ma tu na to miejsca! Mówię poważnie. Jeśli
ciągle coś przepracowujecie i nie możecie tego zaprzestać, to żegnam. Idźcie do
Różowego Kręgu.
LINDA: (wzdycha)
Och.
ADAMUS: Co?
LINDA: Różowy Krąg?
ADAMUS: No cóż, nie
jest tak wyrazisty jak Karmazynowy Krąg. Jest blady. Ewoluuje do stania się
Karmazynowym Kręgiem.
Przepracowywanie
traumy jest przydatne do pewnego momentu, do pewnego momentu. Ale z czasem
staje się jej samo-… nie samodoskonaleniem, ale samoutrwalaniem i będzie tak
rosnąć i rosnąć, aż przeistoczy się w raka. Kropka. Przeistoczy się w raka.
Umiejscowi się on albo w jelitach, albo w płucach, albo w głowie. A w przypadku
Shaumbry raczej w jelitach.
Zapomnijcie o tym!
Zdarzyło się. Było częścią doświadczenia. Tam, dokąd zmierzamy nie ma miejsca
na przerabianie tego wszystkiego. A wy pytacie: „Niby jak mam o tym zapomnieć?
Wciąż obecne są te upiory i wspomnienia, nie da się tak zwyczajnie…” Bierzecie
głęboki oddech i mówicie: „Ja Jestem Tutaj. Ja Jestem Tutaj, nie tam. Ja Jestem
Tutaj.” Nie myślicie o tym, ani nie walczycie z tym. Dłużej już nie zmagacie
się z tymi demonami. Już nie walczycie z postawą: „O, ja biedny” i „cierpię
niedostatek”. Z niczym takim już nie walczycie. Nie ma na to miejsca.
Przekonacie się, że tam, dokąd zmierzamy, coś takiego będzie bolało dziesięć
razy mocniej, niż to ma miejsce teraz. Kiedy zaczniecie wchodzić w wiele
różnych warstw, w nieliniowe warstwy rzeczywistości i zaczniemy iść poprzez
ewolucję wstecz, a nie naprzód, stosując efekt Merlina, będzie naprawdę bolało,
jeśli ciągnąć za sobą będziecie cały ten chłam. Te małe potwory wewnętrznego
dziecka przemienią się w wielkie demony, ponieważ zmierzacie tam, gdzie
zaczniecie rozumieć prawdziwe tworzenie i prawdziwą energię, a te demony będą
wysysać tę energię. Będą wykorzystywały tę energię.
Chcemy być czyści
wchodząc tam, dokąd idziemy. Nie chcemy taszczyć tam ze sobą małych kocyków.
(kilka chichotów) A więc to jest numer dwa pośród imperatywów. Wywołał on
wielki rozłam w Karmazynowej Radzie. Taki jest drugi punkt – skończyć z
przetwarzaniem. Skończcie z tym, naprawdę. A w ogóle to po co się tego tak
uczepiliście?
A przetwarzanie
obejmuje takie rzeczy, jak te związane z waszym fizycznym ciałem – martwienie
się o nie, wręcz obsesję na punkcie ciała. Wszystko,
co się dzieje z wami teraz – z ciałem, z umysłem, doświadczeniem, wszystkim –
dotyczy Urzeczywistnienia, wszystko wiąże się z oświeceniem. Tak więc
zaprzestańcie obsesyjnego zajmowania się waszym ciałem. Ono się zmienia. Musi
się zmienić. Zaprzestańcie obsesyjnego zajmowania się waszymi myślami, tym, czy
dobrze postępujecie, czy źle postępujecie. Musicie tego zaprzestać. I tylko wy
możecie to zrobić. Tylko wy możecie powiedzieć: „Dość. Nigdy więcej.”
Nagraliśmy ostatnio,
stworzyliśmy – my, my wszyscy – stworzyliśmy wideo „Życie Mistrza 6 – Nigdy
więcej.” Pamiętacie, że ta część miała się nazywać „Tworzenie”, ale musieliśmy
ją opóźnić, ponieważ znaleźli się tacy pośród was, którzy ciągle byli skupieni
na swoich obsesjach. Po prostu wytyczcie granicę! Dość! Koniec. Nie myślcie o
tym. Nie uzależniajcie się od tego. Nie czerpcie z tego energii. Nigdy więcej. OK?
Nie jesteście już tym zmęczeni? (ktoś mówi: „Tak”) Ja też. Dobrze.
A teraz następny.
Następny. Weźmy z nim porządny, głęboki oddech. O, kurczę. No to ruszamy. Będzie
meraba. Będziecie mieli teraz swoją merabę, wasz mały deser. Nie, naprawdę, to
będzie wspaniały deser.
Włączmy merabowe
światło i merabową muzykę. Chciałem zachować numer trzeci dla meraby, bo pasuje
do niej. A jak dotąd, dobrze się bawicie? (publiczność woła: „Tak!”) Dobrze.
Dobrze. Dobrze. (Adamus chichocze)
(zaczyna płynąć
muzyka)
Przegląd
imperatywów 1 i 2
Pamiętajcie, że dwa
imperatywy, o których dotąd mówiliśmy, to – po pierwsze – zaprzestanie
liniowego myślenia. To takie nudne próbować zrozumieć życie, Boga, ewolucję i
jak to wszystko działa. Nigdy nie znajdziecie odpowiedzi. To jak w przypadku
tych, co zagłębiają się w badanie struktur molekularnych i ciągle znajdują coś
nowego do zbadania. Nigdy nie znajdą tego, czego szukają – jak to powstało. Nie
dowiedzą się. Ale my mamy zupełnie inne podejście. Wychodzimy poza liniowe
myślenie.
Pamiętacie jak
powiedziałem: „Nie poruszacie się w czasie i przestrzeni. To czas i przestrzeń
przepływają przez was.” Spróbujcie to powiedzieć fizykowi, to zacznie się
spierać i nazwie was dziwakami. Jednakże naukowcy dojdą do tego, prawdopodobnie
jeszcze za waszego życia. Pojawi się pewien zadziwiający fizyk, który
przedstawi teorię, podobnie jak kiedyś zrobił to Einstein, a następnie całe
pokolenia będą próbowały tę teorię potwierdzić, albo obalić.
To był przykład
wyjścia poza liniowe myślenie. Czas i przestrzeń przepływają przez was. To samo
dotyczy kreacji. Ona już się dokonała. Nie powstała według jakiegoś planu. Nie
było żadnego scenariusza. Stwórca po prostu wziął głęboki oddech radości i
wypuścił go, a wtedy z pieca wyszedł chleb – gorący, ciepły, smaczny chleb – i
stwórca zapytał: „Jak to się stało?! Widzę chleb. Czuję woń chleba. Jem chleb.
Jak on się pojawił? Wniknę w to i dowiem się.” I stwórca dał nurka w bochenek
chleba i powrócił do składników, do przygotowań, do rozpalenia pieca; zanurzał
się coraz głębiej i głębiej, aż wreszcie wynurzył się z tego pływania po swojej
kreacji i powiedział: „Teraz już wiem. Nie tylko to stworzyłem, ale
doświadczyłem, na czym polegało zrobienie tego.” Ale najpierw z piekarnika
wyszedł chleb.
Moi drodzy
przyjaciele, coś w uzupełnieniu wątku odejścia od liniowego myślenia – o, to
dopiero będzie zabawa. Przekonacie się, jak dalece jest to fascynujące.
Momentami niezrozumiałe, ale fascynujące – jednakże już żadnego więcej
przetwarzania. To wręcz nie na miejscu. Męczące. Pochłaniające energię.
Drążenie i analizowanie sprawia, że to wewnętrzne małe dziecko czy też to
nieprzyjemne, małe, przeszłe życie, bądź ten aspekt – dosłownie kradnie waszą
energię. To uzależniający od siebie wampir.
Dość już tego. Nie
ma on nad wami kontroli, ale wy dajecie mu przyzwolenie na to, żeby z wami był,
ponieważ to sprawia wam pewną przyjemność i pozwala czuć się ofiarą. A stwórca
nie może być ofiarą. Stwórca jest stwórcą.
Imperatyw 3:
przestańcie się bać swojego ludzkiego ja
Punkt numer trzy, przy
delikatnym wtórze muzyki, ażeby nadać temu nieco teatralności. Punkt numer
trzy. Weźmy porządny, głęboki oddech i wczujmy się w to.
(pauza)
Przestańcie się bać
swojego ludzkiego ja.
Muzyka! Efekt! Pełne
głębi słowa, za którymi podąża symfoniczny efekt muzyczny. (kilka chichotów, a
muzyka staje się nieco głośniejsza) Spróbujmy jeszcze raz. Tamten kawałek
możecie wyciąć z wideo.
OK. Muzyka jest
lekka i cicha. Mówię o tym, że nasz następny krok – to przestać się bać
ludzkiego ja. (Adamus daje znak, żeby wzmocnić muzykę, co nie odnosi skutku;
nieco chichotów) Nie są gotowi na Hollywood, ale w sumie nieźle. Nieźle.
Przestańcie się bać
ludzkiego ja. Dużo strachu się z nim wiąże.
Wszystko to
poruszone zostało w poprzedni wtorek i środę na posiedzeniu Karmazynowej Rady.
Dyskusja była długa, a rozmawialiśmy o ludziach. …O, to brzmi jak muzyka
filmowa. Taak. Taak. Coś w tym stylu, taak.
Rozmowa o ludziach
trwała długo, a tym, co odnotowano przede wszystkim, była obserwacja, że ludzie
boją się samych siebie. Są tacy, którzy przez jakiś czas nadal będą się siebie
bali i z tego też powodu wiele anielskich istot opuściło Karmazynową Radę.
Pozostawać z ludźmi, którzy wciąż się boją i ciągle coś przepracowują, jak
również zaniżają swoją wartość, oznaczało dla tych anielskich istot uszanowanie
tych ludzi i uznanie tego, że po prostu znajdują oni w tym przyjemność. Że chcą
być w tym miejscu. Jednakże pozostali spośród nas pójdą naprzód i wstecz.
Ludzie bardzo się
boją swojego ludzkiego ja – a nastał czas, żeby skończyć z tym strachem – boją
się swojego ciała, chorób, śmierci, wszelkich dolegliwości. Już sam strach
wywoła to wszystko. Powiększy ból i przyśpieszy starzenie się.
Jest dużo strachu
związanego z waszymi myślami. Wielu z was kontroluje swoje myśli, nakładając
mentalne ograniczenia na własny umysł, nie pozwalając się pojawić pewnym
myślom.
Dziesięć lat temu
większość z was nie pomyślałaby nawet czy nie dopuściłaby myśli, że nie ma
różnicy między światłem a ciemnością. Musieliście je rozdzielać, stwierdzając:
„Światło jest dobre, ciemność jest zła.” Powstrzymywaliście, blokowaliście
ciemne myśli. To Szatan, zła energia. „Jeśli będę miał ciemne myśli, stwarzać będę
ciemność.” Hm. To tylko znaczy, że nie rozumiecie tak naprawdę, czym jest stwarzanie.
Całe to prawo
przyciągania jest interesujące, ale bardzo mentalne. Naucza ludzi, że co
myślisz, to dostajesz. To bzdura. Wcale tak nie jest. A wy wszyscy tego
próbowaliście. To nie działa. Na początku trochę działa, ale potem przestaje
działać, bo to nie jest prawdziwe stwarzanie. To zwykłe manipulowanie
energiami, a to wielka różnica.
My zmierzamy ku
prawdziwemu stwarzaniu, gdzie nie stosuje się siły. Nie ma żadnego przymusu.
Nie ma planu. Nie zakłada się określonego celu. To jest stwarzanie.
Jednakże jest duży
strach przed tym, jak postąpi człowiek. W każdym z was kryje się strach przed
władzą, jaką posiadacie. W przeszłości jej używaliście i nadużywaliście.
Odrąbywaliście głowy, stopy i ręce. Krzywdziliście ludzi. Okropnie boicie się
człowieka w sobie, a jednak wciąż się z nim utożsamiacie – z ciałem, myślami i
umysłem. Tak się nie da żyć.
Żyć w strachu przed
czymś, czym jesteście? Żyjąc w strachu – czy osiągniecie sukces? Czy będziecie
dobrym partnerem? Czy „dacie radę”, cokolwiek miałoby to być? Życie w strachu.
Niektórzy z was w nocy boją się swoich snów, zastanawiając się, skąd się biorą takie
myśli. Czasami wręcz boicie się iść spać.
Czas przestać bać
się człowieka.
Czas również
przestać się bać innych ludzi. Wiem, że istnieje poczucie, że przebywanie z
ludźmi nie jest bezpieczne, zresztą w ogóle ze światem takim, jakim jest. Ale,
widzicie, jedynie przestraszony człowiek – taki, który boi się siebie – będzie
bał się innych ludzi. Tylko ktoś, kto boi się swojego własnego ciała, będzie
się obawiał, że inny człowiek zrobi mu krzywdę, fizyczną krzywdę. Tylko ktoś,
kto boi się zranić kogoś emocjonalnie, boi się, że inni ludzie mogą go zranić
psychicznie, emocjonalnie.
Jakby pies uganiał
się za własnym ogonem. Nigdy go nie złapie, co znaczy, że ten powtarzający się
cykl strachu rodzi jeszcze więcej strachu. Strach przed sobą jako człowiekiem
prowadzi do odczuwania strachu przed innymi ludźmi.
To będzie najtrudniejszy
imperatyw. Zachowałem go na koniec, na merabę.
Wyjdziemy – musimy wyjść – poza strach przed
człowiekiem, a to będzie trudne, ponieważ robić to będziecie z poziomu
człowieka.
A człowiek, tak
naprawdę, w swoim strachu przed sobą samym i innymi ludźmi, w swoim poczuciu braku
bezpieczeństwa, nieomal nie jest w stanie tego zrobić. Znam tylko półtora, no
dobrze, dwa sposoby na to. Najważniejszym jest Przyzwolenie.
Przyzwolenie
oznacza, drogi człowieku, zejście sobie z drogi. Drogi człowieku, otwórz drzwi
i okna. Otwórz je szeroko i pozwól Mistrzowi wejść. Nie tak troszkę, nie tak,
żeby się trzeba było przeciskać przez drzwi, żeby przez okno wleciał zaledwie
podmuch wiatru, ale przyzwól w pełni. I to właśnie będzie trudne.
Wiele mówiliśmy o
Przyzwalaniu, ale nadal panuje ogromny opór. Dla niektórych z was Przyzwolenie
stało się pojęciem mentalnym, a nie otwieraniem drzwi i okien, ponieważ
człowiek się boi, boi się co z tego może wyniknąć. „Kim jest Mistrz? Czy Mistrz
jest po prostu nadczłowiekiem?”
Punkt numer trzy i
być może najważniejszy ze wszystkich: przestańcie się bać człowieka. Obejmuje
to również uwolnienie się od strachu przed śmiercią, strachu przed bólem i
wszystkim innym. Tak wiele zablokowane jest w strachu przed byciem człowiekiem,
że zwyczajnie nie da się z tym iść tam, dokąd się kierujemy. Opadniecie z sił
zanim wydostaniemy się z tego śmietnika.
Tak naprawdę to nie
ma się czego bać. W końcu zrozumiecie, że człowiek nigdy nie robił nic złego,
nigdy, nigdy, nigdy. I nie wychodźcie mi tu z filozofowaniem: „A co, jeśli pójdę
i kogoś zamorduję?” Nie zrobicie tego. Inaczej nie siedziałbym tutaj z wami,
mówiąc wam to wszystko.
Przestańcie się bać
przeszłości, bo ona nie jest tak naprawdę tym, czym według was jest.
Przestańcie się bać
swojej, nazwijmy to, władzy. To jest wasza samoświadomość.
Przestańcie się bać osiągnięcia
czegoś lub nieosiągnięcia. Na przykład dostatku i tym podobnych rzeczy.
Jak się z tego
wszystkiego wydostać? Nagromadziliście mnóstwo lęków, które was powstrzymują.
Wejdźcie w Przyzwolenie. Rozumiecie, przychodzi teraz Mistrz z całą swoją
mądrością i podaje ją wam na złotej tacy. Ale jeśli jesteście ogarnięci
strachem, nie przyjmiecie jej. A Mistrz przychodzi z mądrością wszystkich
ludzkich wcieleń.
Jeśli jednak obawiacie
się obudzić rano, jeśli obawiacie się, że chleb, który jecie, może być skażony
jakimiś chemikaliami czy chorobami, a woda, którą pijecie, roi się od
drobnoustrojów, jeśli obawiacie się wszystkiego, nie uświadomicie sobie tego
daru mądrości. Jego też się będziecie obawiać. Uznacie, że wyrósł z użyciem
jakichś środków chemicznych i jest dla was szkodliwy.
Och, te strachy, są
niemal śmieszne. Są obsesyjne. Obsesyjne.
Jedzcie kurczaka z
wolnego wybiegu, jeśli lepiej smakuje. Ale nie odmawiajcie sobie zjedzenia go
tylko dlatego, że boicie się chemikaliów. Mówię poważnie. To obsesja. To budzi
strach. Jeśli smak wam odpowiada, świetnie. Ale pozbądźcie się obsesji na ten
temat i strachu. Jesteście Mistrzem, nie mięczakiem.
Tak, powiedziałbym,
że z tych wszystkich imperatywów, o którychś dzisiaj mówiliśmy, imperatyw
uwolnienia się od strachu bycia człowiekiem będzie najtrudniejszy. Ten rodzaj
strachu będzie działać na was paraliżująco dokładnie w chwili, gdy zechcecie
się otworzyć i rozwinąć skrzydła. Wiecie, gdy się czuje tę twórczą energię,
następuje ów wybuch świadomości, śmiech duszy. Bez prób określania, jak to
będzie wyglądać.
Wiecie, na tym
właśnie polega prawdziwa radość stwarzania. Po prostu bierzecie głęboki oddech
i stwarzacie – „Nie mam pojęcia, co stwarzam, jak to się skończy. O, cholera!
Wszechświat! Z planetami, gwiazdami i ludźmi! No proszę. Świetna zabawa.” To
jest prawdziwa radość stwarzania – po prostu pozwolić, by było.
Ludzie, którzy mówią
o stwarzaniu, uważają, że coś powinno wyglądać albo zaistnieć w określony
sposób, a tymczasem to antyteza stwarzania. To by oznaczało wzięcie elementów
Starej Energii i przearanżowanie ich w przekonaniu, że oto coś zostało
stworzone. Bynajmniej.
Prawdziwe stwarzanie,
ha!, ot tak. „Nie wiem, co z tego
wyniknie, z tej pasji, której właśnie dałem upust, ale coś wyniknie. Coś
wyniknie, a wtedy ja się w to zanurzę i popływam sobie w tym, żeby zobaczyć,
jak to powstało.”
A wracając do
tematu. Pora, żebyśmy przestali bać się człowieka. Człowiek jest, że tak
powiem, czymś w rodzaju postaci z kreskówki, czymś tego rodzaju – postacią zabawną,
dziwną, ograniczoną, cudaczną.
Spójrzcie na to z
perspektywy Mistrza obserwującego człowieka. Mistrz nigdy nie osądza, nigdy nie
jest protekcjonalny, tylko mówi: „To naprawdę dziwaczne. Ludzie robią
najdziwniejsze rzeczy.”
Mistrz nie boi się
człowieka. Mistrz czeka, żeby człowiek wzniósł się ponad strach przed samym
sobą. Tam dokąd idziemy, strach przed człowiekiem po prostu, po prostu nie
przejdzie.
Weźmy przez chwilę
głęboki oddech i podsumujmy wszystko, o czym dzisiaj mówiliśmy.
Zaczęliśmy od Boga,
kreacji. Mówiliśmy o rozłamie w Karmazynowej Radzie. Ufff! A następnie o tym,
dokąd ruszymy w dalszej kolejności.
Zanim skończymy,
poproszę was, żebyście przez chwilę wczuli się w piękno prawdziwego stwarzania,
ale pamiętając o tym, że nigdy nie zostaliście stworzeni.
Weźcie porządny,
głęboki oddech do prawdziwego stwarzania. Ono nie jest mentalne. Nie stoi za
nim ani siła, ani władza.
(pauza)
Ono wzięło się z
was. Ono wzięło się z was.
(pauza)
Niczym nie jest
obarczone. Nic nie waży. Nie ciąży na nim żadna odpowiedzialność. W tym jest
właśnie piękno prawdziwego stwarzania.
(pauza)
Tak więc pora
przestać bać się człowieka, bać się tego, co człowiek zrobi, bać się ciała, bać
się myśli, bać się przyszłości, bać się innych ludzi. Pora się tego wyzbyć.
Weźmy porządny,
głęboki oddech na tym pierwszym Shoudzie w nowym, 2018 roku.
Weźmy porządny,
głęboki oddech z tym, co już się pojawiło, a teraz idziemy wstecz, dowiadując
się, jak wszystko zostało stworzone.
(muzyka cichnie)
Porządny, głęboki
oddech, droga Shaumbro, na zakończenie tego spotkania.
Ach. Niektórzy z was
już zbyt wiele myślą. Po prostu weźcie porządny, głęboki oddech i przyzwólcie,
pamiętając, że wszystko jest dobrze w całym Stworzeniu.
Dziękuję wam, droga
Shaumbro. Dziękuję wam za dzisiejszy dzień. (brawa publiczności)
emef11@wp.pl