SHOUD 10 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA za pośrednictwem Geoffreya Hoppe
2
czerwca 2018 r.
Jestem Tym, Kim
Jestem, Adamus Saint-Germain.
Weźmy
porządny, głęboki oddech, drodzy przyjaciele, rozpoczynając nasze spotkanie.
Tak naprawdę jest
to tylko zapis waszej podróży. To wszystko, czym jest, po prostu zapis waszej
podróży, podróży przez tysiąc albo więcej wcieleń, podróży wielkich radości,
podróży wielu ciężkich doświadczeń, wielu poszukiwań, wielu pytań, wielu
ciemnych nocy.
Ale wszystko to
jest zaledwie zapisem historii, a najwspanialsza część tego zapisu, którego
dokonujemy – tej prawdziwie historycznej podróży grupy ludzi z całego świata,
która zbliża się do wcielonego oświecenia, samego jej sedna, kiedy to
dochodzimy do naprawdę ważnego rozdziału – zawarta jest w Życiu Mistrza. W Życiu
Mistrza. Jeśli ktoś naprawdę chce zrozumieć, co robimy, kiedy docieramy do
tego punktu podróży, pomoże mu w tym Życie
Mistrza, bo ono właśnie jest o tym.
Nagraliśmy jak
dotąd siedem części. To wasza historia. Tego się uczycie. Tego, co jest w
waszym sercu. Po latach przyjdą inni. Nie natychmiast, ale po wielu latach przyjdą
inni i zobaczą, przez co przechodziliście. Usłyszą historie wielu, wielu ludzi,
którzy wydostali się z prawdziwych otchłani, z bezmiaru irytacji i frustracji,
obaw i niepokojów całych wcieleń na Ziemi i zobaczą, jak się z tego wynurzyliście.
To piękna historia i my ją utrwalamy, oczywiście, na każdym Shoudzie. Ile razem
odbyliśmy Shoudów od czasów Tobiasza, od 1999 roku, setki? Ile spotkań mieliśmy,
warsztatów?
Mam wrażenie, że
minęła zaledwie chwila od naszego spotkania w Danii i Norwegii. Ledwo znalazłem
czas, żeby wrócić do Klubu Wzniesionych Mistrzów, napić się kawy, skorzystać z
toalety. Wiem, że tak naprawdę nie potrzebuję korzystać z toalety, ale lubię z
niej korzystać. (kilka chichotów) Wiecie, jest dużo takich rzeczy, które
robicie jako ludzie i które traktujecie jako coś oczywistego. Korzystanie z
toalety to miła chwila spokoju. To czas odprężenia i ulgi. (kilka więcej
chichotów) A więc, taak, wciąż chodzę do toalety. Nie muszę, ale chcę.
Zaledwie moment
temu byłem w Klubie Wzniesionych Mistrzów, a teraz jestem tutaj. Och, a cóż za
spotkanie mieliśmy w Skandynawii! Piękne. Piękna Shaumbra, piękne informacje.
I, powtarzam, informacje nie pochodzą ode mnie. Z pomocą Cauldre’a i Lindy
wyrażam je w słowach, ale to jest wasza podróż. To wasza historia. Ekscytujące
jest obserwować, jak się odsłania.
Zdarzały się takie
chwile kilka lat temu, kiedy bywało frustrująco. Mieliśmy trochę problemów i
nie bardzo sobie z nimi radziliśmy. Muszę powiedzieć, że Shaumbra doprowadzała
mnie do lekkiej irytacji. Jestem pewien, że tego nie okazywałem, ale po prostu…
(nieco śmiechu) byłem zirytowany. Mieliśmy wspólnie taki czas makyo. Wy
byliście zanurzeni w makyo, a ja próbowałem was z niego wyciągnąć. Makyo to te
wszystkie wasze duchowe bzdury, wasze dystrakcje, wasz duchowy hałas. Każdemu
się przydarza. Każdemu, kto idzie tą ścieżką w swojej duchowej podróży, to jest
jego śmietnik. Jednakże w ciągu tych ostatnich kilku spotkań, a nawet w trakcie
ostatnich kilku Shoudów, a zwłaszcza podczas zajęć Kihaku, robimy coś innego.
Idziemy w nowe miejsce.
Te spotkania,
ostatnie dwa jakie mieliśmy, jak choćby Treshold (U progu) – tak odmienne od
wszystkich innych. Jak również nowy Przewodnik Mistrza, tak to się chyba
nazywa. To prawda, były to spotkania Mistrzów. Prawdziwych Mistrzów z jak wielu
krajów, Linda?
LINDA: Dwudziestu
czterech.
ADAMUS: Dwadzieścia
cztery różne kraje zgromadziły się w jednym miejscu i wtedy naprawdę
zmieniliśmy parę rzeczy. Tak naprawdę poprosiliśmy człowieka, żeby nas opuścił.
Żeby sobie poszedł już pierwszego dnia, dzięki czemu pozostał już tylko Mistrz.
Sprowadziliśmy człowieka z powrotem na trzeci dzień, choć niektórzy z Mistrzów
nie byli z tego powodu szczególnie zadowoleni. Sprowadziliśmy człowieka z
powrotem i naprawdę przyzwoliliśmy, żeby zaistniał proces integracji.
To przekroczyło
wszelkie moje oczekiwania, jak powiedziałem na poprzednim naszym Shoudzie.
Dotarliśmy do tego punktu dzięki Przyzwoleniu. Nie dzięki ciężkiej pracy, nie
dzięki natężonemu myśleniu, ale dzięki Przyzwoleniu.
Troistość
Dochodzimy do sedna
sprawy – czy zechciałabyś zapisywać na tym urządzeniu?
LINDA: Spróbujmy.
ADAMUS: Dochodzimy
teraz do sedna sprawy, gdzie łączymy człowieka – zapisz, proszę, „człowiek”, i
dalej na liście – „człowiek, Mistrz, Ja Jestem”. Integrujemy, świadomie
integrujemy człowieka… (milknie, słychać kilka chichotów) Widzę, że Linda
pisze, ale nie widzę, żeby cokolwiek się pokazywało. (urządzenie do pisania nie
działa poprawnie) Ach, technologia. Czyż to nie wkurzające? (kilka chichotów)
Dochodzimy do sedna
w momencie, gdy łączymy człowieka, a człowiek… ech, jestem tutaj. (na scenę
wchodzi Peter, żeby naprawić urządzenie) Wszyscy obserwują to zamieszanie!
(śmiech) To jest makyo. To jest dystrakcja. Widzicie, że uwaga wszystkich
przesuwa się tutaj (na Lindę i Petera), jakby tu działo się najważniejsze
(podchodzi do nich) . Myślę, że stanę tu obok was, kiedy będę mówił. (więcej
śmiechu)
LINDA: To
dystrakcja. Jesteś w niej mistrzem!
ADAMUS: Taak, ale
wszyscy patrzyli na was.
LINDA: Och, tak.
(śmiech)
ADAMUS: Czy to nie
jest typowe, ot, mały dramat, coś powszedniego. A tu ja przekazujący
najwspanialszą duchową mądrość wszechczasów – waszą mądrość.
LINDA: A więc co
byś chciał? Chcesz żeby napisać „człowiek” i…
ADAMUS: Już zapomniałem.
LINDA: Człowiek, Mistrz,
coś w tym rodzaju.
ADAMUS: Ech, taak,
taak, taak. Wymyśl coś. Wymyśl coś. (ktoś podpowiada: „Człowiek, Mistrz, Ja
Jestem”) Człowiek, Mistrz i Ja Jestem. To, co robimy teraz, polega na głębokim
integrowaniu człowieka, który jest… nie,
nie, nie, nie, nie. Człowiek, Mistrz…
LINDA: Och.
ADAMUS: W ten
sposób.
LINDA: Bądź
dokładny, jeśli chcesz dokładności!
ADAMUS: Podoba mi
się tak. Nie tak…
LINDA: Boże! Jakiś
ty upierdliwy!
ADAMUS: …ponieważ w
ten sposób wprowadzasz zamieszanie. (kilka chichotów) Właściwie to podoba mi
się to urządzenie.
LINDA: Wreszcie je
naprawiłam. (wymazuje wszystko z ekranu, więcej chichotów)
ADAMUS: Człowiek –
to doświadczenie. To jest powód istnienia człowieka. Zastanawiacie się:
„Dlaczego jestem tutaj? Jakie znaczenie ma życie?” Znaczenie życia zawiera się
w doświadczeniu. To wszystko. Jak mówiłem ostatnio, gdyby to zależało od
człowieka, wrócilibyście na następne wcielenie, na dziesięć wcieleń, sto
wcieleń, ponieważ jesteście motywowani, nieomal obsesyjnie motywowani przez
doświadczenie. Człowiek uwielbia doświadczenie. Człowiek uwielbia zanurzyć się
w doświadczeniu i naprawdę, wierzcie lub nie, naprawdę nie dba o to, czy jest ono
dobre czy złe.
LINDA: Hm.
ADAMUS: Powiecie: „Chcę
tylko radosnego doświadczenia. Chcę jednorożców i cukrowej waty, i tak dalej.”
Nie, nie chcecie. W przeciwnym wypadku nie patrzylibyście tam, podczas gdy ja
mówię do was tutaj. Chcecie dramatu, podniecenia: „Co się zepsuło?”
LINDA: Ja nie
jestem dramatem!
ADAMUS: (chichocze) Dla mnie to nie wyglądało na dramat.
Chcecie dramatu i ludzie go uwielbiają i doprawdy, niech będzie człowiekowi
chwała za to. Podziękujcie swojemu ludzkiemu ja. Tak często jesteście surowi
dla swojego ludzkiego ja. Kochacie doświadczenie i choć mówicie, że nie lubicie
trudnych przeżyć, to tak naprawdę je lubicie. To rodzaj zabawy. To rodzaj doświadczalnego
poznania i dostarcza świetnego materiału na historie.
Człowiek jest
doświadczającą częścią Ja Jestem. Ja Jestem jest Obecnością, jest świadomością,
ale bez pewnych wspaniałych doświadczeń – wspaniałych czyli naprawdę dobrych,
naprawdę złych, każdych, byle nie szarych i nudnych – wtedy to człowiek robi
to, po co tu przyszedł. I na tym polega zabawa, a więc podziękujcie człowiekowi
za wszystkie jego doświadczenia.
Interesujące jest
to, że nie ma w tym żadnego testu. W ludzkim doświadczeniu nie ma miejsca na
żadne testowanie. Nikt go nie osądza. Nikt nie mówi: „To jest dobre albo złe.”
Nic takiego się nie działo dopóki ludzie nie zaczęli tego osądzać, a wtedy
dołączać zaczęli do tego mnóstwo energii, mnóstwo siły przyciągającej;
stwierdzili: „O, to był grzech. To była zła karma. Muszę znów tam iść i zrobić
to wszystko jeszcze raz.” Wiecie, a ja widzę jak chichoczą: „Och, mam naprawdę
złą karmę. Muszę powrócić na kilka następnych wcieleń. Muszę trochę więcej
podoświadczać i nazbierać więcej karmy, która mnie sprowadzi po więcej
doświadczeń.” To takie samonapędzające się doświadczalne zoo. Ale to jest właśnie
to, co człowiek robi naprawdę dobrze.
Teraz człowiek
przechodzi przez całkiem nowe doświadczenie: jak to jest być urzeczywistnionym,
jak to jest zintegrować się z Mistrzem. To na początku budzi strach, ponieważ
człowiek argumentuje: „Chwila, zaczekaj, kto tutaj rządzi? Ja tu jestem
człowiekiem i to jest moje doświadczenie. Wszystko to dotyczy mnie i mojego
ego. Ja mam imię. Ja mam ego. Ja mam tożsamość. Co to znaczy, że Mistrz
wchodzi? Och, taak, Mistrz, człowiek stanie się Mistrzem.” Nie, nie, nie.
Człowiek nie stanie się Mistrzem. Człowiek robi miejsce dla Mistrza, a Mistrz stanowi
tutaj komponent jako mądrość. (wskazuje na ekran z zapisanymi słowami) Człowiek
– doświadczenie, Mistrz – mądrość.
I chociaż człowiek…
człowiek uwielbia powtarzać: „Och, doświadczę bycia Mistrzem” – niezupełnie. Wasze
doświadczenia nabierają teraz mądrości Mistrza, ale to nie oznacza, że umistrzamy
człowieka.
LINDA: Umistrzamy?
ADAMUS: Wolno mi
tworzyć nowe słowa. (nieco śmiechu) A
wiecie dlaczego?
LINDA: Bo możesz.
ADAMUS: Ponieważ
każde słowo, jakie istnieje zostało wymyślone. (publiczność mówi: „Ooch”)
LINDA: Mmm. Słuszna uwaga.
ADAMUS: To truizm.
(Adamus chichocze)
LINDA: Słuszna uwaga. Słuszna uwaga.
ADAMUS: A teraz ja wymyślam
słowa.
Tak więc nie chodzi
o umistrzanie człowieka. I tak naprawdę wcale tego nie chcecie. Chodzi o
włączenie mądrości, a to dostarczy wam zupełnie innego doświadczenia. Ci z was,
którzy na to naprawdę przyzwolą, zaczną zauważać, że doświadczenia bywają różne.
Są naprawdę różne. Są połączone teraz z mądrością, a człowiek już nie tak znów
bardzo próbuje kontrolować czy też przejmować mądrość – zresztą nie moglibyście
tego zrobić; możecie udawać, że to robicie, ale nie możecie zawładnąć mądrością
– i nagle doświadczenia się zmieniają.
Tak czy inaczej
człowiek nie potrafiłby sobie nawet wyobrazić jak to by wyglądało. Nie
potrafilibyście. To jeden z powodów, dla których musiałem wprowadzać tak wiele
dystrakcji przez wszystkie te lata. Tak wiele: „Popatrz tam, podczas gdy my
robimy coś tutaj”, ponieważ człowiek ma swoje wyobrażenie o tym, jak to wszystko
wygląda. A niektórzy z was zaczynają sobie zdawać sprawę z tego, że nie
przypomina to niczego, co człowiek sobie wyobrażał. Nie potrafiłby sobie tego wyobrazić.
Nie potrafiłby.
Wiecie, rozmawiamy
o technologicznej osobliwości*. Technologiczna osobliwość jest terminem, który,
jak przypuszczam, wymyślili filozofowie i futuryści. Osobliwość ta jest słowem,
które związane jest z sytuacją, gdy ludzkie doświadczenie – ludzkość – osiąga
punkt przełomowy, jakiego nikt sobie wcześniej nie wyobrażał, a dotyczy to
technologii. Nie potrafilibyście przewidzieć, nie moglibyście wyjść – jako
typowy człowiek – i spojrzeć 50 lat do przodu i powiedzieć: „Tak będzie
wyglądała planeta.” Wiecie, są grupy i organizacje, które to robią; ale daleko
chybiają, ponieważ z perspektywy obecnej po prostu tego się nie da zrobić. Nie
można sobie tego wyobrazić. Nie ma tego w obrębie umysłu, w jego bazie podstawowych danych, w jego punkcie
odniesienia, więc nie dałby rady.
*technologiczna osobliwość – pojęcie
opisujące stan, kiedy sztuczne inteligencje przewyższają intelektualnie ludzi.
Przechodzicie przez
to samodzielnie. Nie moglibyście sobie wyobrazić całej tej sytuacji bycia
Mistrzem. Gdybyście sobie to próbowali wyobrazić, załóżmy, 10, 20 lat temu –
„Jestem Mistrzem” – ucieklibyście się do obrazów chodzenia po wodzie,
materializowania przedmiotów wprost z powietrza, tego typu rzeczy, a to
wszystko to makyo. Nie ma nic wspólnego z Urzeczywistnieniem.
Tak więc jest teraz
pośród was wystarczająco wielu tych, którzy naprawdę zaczynają przyzwalać na
mądrość Mistrza, na mądrość wszystkich wcieleń, żeby wkroczyła i połączyła się
z doświadczeniem człowieka. Teraz mamy mądre doświadczenie. Mamy doświadczenie
z nową formą głębi w sobie.
W pewnym sensie człowiek
tego chciał, tej nowej głębi. Miał dość nudnego życia, dość powracania do
kolejnej inkarnacji, która była podobna do poprzedniej. Pragnął tego nowego
doświadczenia, ale nie potrafił go sobie wyobrazić. Próbował. Człowiek próbował
sobie wyobrazić nowy świat, nowe życie, nowe wszystko, ale tak naprawdę nie
potrafił. Było to wciąż coś w rodzaju powtórki starego. Było to, jak często
powtarzam, trochę bogatsze, trochę młodsze i trochę szczęśliwsze, ale nie było
nowe.
Teraz człowiek
wchodzi w nowe doświadczenie z mądrością Mistrza i Ja Jestem – świadomością Ja Jestem, jego Obecnością. Wolę
określenie Ja Jestem, aniżeli „boskość”. Zbyt wiele Jezusowych skojarzeń ma słowo
„boskość” i skojarzeń z New Age. Ja Jestem oznacza Obecność, samoświadomość. To
wszystko, czym jest. A my tutaj integrujemy te trzy elementy w jedną całość i
to zachodzi właśnie teraz.
Właściwie to Mistrz
zainicjował cały ten proces. To Mistrz chce Urzeczywistnienia. Człowiek chce
nowego doświadczenia, ale Mistrz zorientowany jest na Urzeczywistnienie. Tak
więc teraz przechodzimy ekscytujący etap tej integracji. Będziemy o tym mówić
za chwilę, ale teraz po prostu weźcie porządny,
głęboki oddech i poczujcie, gdzie jesteście.
Poczujcie,
gdzie jesteście i poczujcie to z perspektywy zarówno człowieka, jak i Mistrza.
Jakie zachodzą zmiany, jakie powstają wyzwania po drodze.
Urzeczywistnienie
tak naprawdę jest jedną z najprostszych rzeczy. Jest bardzo proste. Jednak z
powodu swojej prostoty jest czasami skomplikowane i utrudnione. Jest czymś
bardzo prostym, ale przykryte zostaje makyo i trudnościami, mnóstwem samokontroli
połączonej z nienawiścią do samego siebie. Jest naprawdę całkiem proste i tego
właśnie będzie się dowiadywać z waszego doświadczenia następna grupa, która
przyjdzie po was. Jak… patrzcie tutaj, patrzcie tutaj. Patrzcie tutaj. (kilka chichotów) Dla tych, którzy oglądają nas online
– mamy tu małe zamieszanie poza kadrem, problemy techniczne. Zdaje się, że
wiele razy mówiłem, iż będziecie mieć mnóstwo problemów z technologią.
LINDA: To twoja
wina.
ADAMUS: Taak, to
moja wina, jak zawsze. Ale… mnóstwo
problemów. Na szczęście mamy w gotowości starą tradycyjną tablicę do pisania,
do której się za chwilę uciekniemy, mam nadzieję. (kilka chichotów)
Powiedziałem już
wcześniej, formułując śmiałe oświadczenie, że jest to pierwsza grupa ludzi
wchodząca w Urzeczywistnienie. Czasami to moje oświadczenie kwestionowano i
dawano przykład innych grup – tymczasem daleko im było do was. Innych grup z
ich guru, ich systemami, dyscypliną i pomysłami – bardzo daleko im do was. Byli
na ścieżce, ale daleko w tyle. To jest, w rzeczy samej – a sprawdziłem to w
Klubie Wzniesionych Mistrzów – to jest naprawdę pierwsza grupa ludzi wchodzących w Urzeczywistnienie. I nie jest to sprawa
religijna czy duchowa. Nie wiem doprawdy jak by to określić, to po prostu
stawanie się. To wszystko. To jest pierwsza grupa. Wszyscy inni Wzniesieni
Mistrzowie dokonali tego indywidualnie. To jest pierwszy raz w historii z
powodu terminu i takich elementów, jak technologia, która czasami działa, a
czasami nie, z powodu tego, co nazywam Atlantydzkim Marzeniem, jest to pierwsza
grupa w historii wchodząca w
Urzeczywistnienie.
Wiele innych grup
studiowało duchowe i święte teksty. Wiele innych grup weszło razem na ścieżkę,
szło razem świętą ścieżką, ale nie doszło tak daleko z wielu powodów i to
właśnie stanowi dobre przejście do mojego pytania w dniu dzisiejszym…
LINDA: Ooch.
ADAMUS: …do tego,
co nazywamy Mądrością Shaumbry.
Mądrość Shaumbry
Wiecie, mogliśmy
zacząć to nazywać mądrością dopiero od niedawna, bo wcześniej było to coś w
rodzaju – mmm – nie zaliczyłbym tego do kategorii mądrości. Były to po prostu
odpowiedzi na pytania. Ale teraz nazywamy to…
[włączone zostaje wideo]
A teraz pora na Mądrość Shaumbry!
Dobrze.
Zupełnie jak w kiepskim teleturnieju, czym to czasami bywa. (kilka chichotów) OK,
zapalmy wszystkie światła. Linda, proszę z mikrofonem.
Pytanie brzmi… jak
powiedziałem, jest to naprawdę pierwsza grupa w historii, która wchodzi w
Urzeczywistnienie pozostając w swoich ciałach, pozostając na planecie. Dlaczego
tak wiele systemów i programów rozwoju osobistego… dlaczego nie są one
efektywne, jeśli idzie o oświecenie czy Urzeczywistnienie?
Jest wiele programów
rozwoju osobistego i wy wszyscy wydaliście na nie wiele pieniędzy. Jest wiele
duchowych, jak nazywam je, kursów prowadzonych przez guru i niektórzy z was na
nie uczęszczali. Niektórzy przez długi czas przebywali w aszramach. Niektórzy z
was podjęli… zapłaciliście mnóstwo pieniędzy za to, żeby poddać się
dyscyplinie, żeby cierpieć i żeby wam mówiono, jakim idiotą jesteście. Nie
tutaj, oczywiście, ale gdzie indziej. Co sprawia, że nie są one na tyle
skuteczne, żeby doprowadzić do Urzeczywistnienia? Linda, proszę.
LINDA: Ty błagałaś.
(do Mary Sue)
MARY SUE: (chichocze) Tak.
ADAMUS: Tak, moja droga.
MARY SUE: Myślę, że
podchodzą do tego z zewnątrz zamiast od wewnątrz, co stanowi nowość.
ADAMUS: OK. Podchodzą do tego z zewnątrz. OK, dobrze. Dobra odpowiedź. Widzicie? Widzicie tę
mądrość? Och! Po prostu promieniuje. OK. Dlaczego kursy rozwoju
osobistego i duchowe kursy nie są efektywne, jeśli idzie o Urzeczywistnienie?
Tak, proszę pana.
VINCE: Zasadniczo,
zasadniczo… czy mikrofon jest włączony?
ADAMUS: Włączony.
VINCE: Narzucają ci
swój program, zamiast pozwolić, żebyś miał swój program dla siebie.
ADAMUS: Taak. Znakomicie. Znakomicie. Dobrze. Jeszcze kilkoro.
Co sprawia, że te programy rozwoju osobistego i kursy ostatecznie nie są skuteczne?
LINDA: Twoja ręka
była w górze.
JOE: Była? Coś
takiego!
ADAMUS: Myślę, że
on dłubał w nosie (śmiech), ale…
JOE: Nie ma z tego
żadnych pieniędzy.
ADAMUS: Nie da się
na tym zarobić.
JOE: Nie da się
zarobić na kimś, kto staje się samoświadomy.
ADAMUS: Och! OK.
Chodzi o to, że zainwestowali w te kursy.
JOE: Coś w tym
stylu, taak.
ADAMUS: Dlatego też
nigdy tak do końca nie zrealizujesz swojego celu.
JOE: No właśnie, taak.
ADAMUS: Łał.
JOE: Dlatego też
twoja książeczka czekowa wciąż jest w użyciu.
ADAMUS: Acha! I…
JOE: Czy też karta
kredytowa.
ADAMUS:
Interesujące. A więc inwestycja. Inaczej mówiąc, uzdrowiciel nigdy w pełni nie
uzdrawia ludzi. Wciąż powtarza: „Och, masz nowy problem!”
JOE: Otóż to!
ADAMUS: Dobrze, dobrze. OK. Byłeś kiedyś w takiej sytuacji?
JOE: No cóż, taak! (śmiech) Czyż wszyscy nie byliśmy?
ADAMUS: Co
sprawiło, że się z tego wypisałeś? Dlaczego odszedłeś?
JOE: Samoświadomość.
ADAMUS: Dobrze. Och! Jesteście zbyt dobrzy! Już nie mogę się
was czepiać. (kilka chichotów) To naprawdę irytujące. Wiecie, nie mam się wam jak
odciąć.
LINDA: A więc,
Adamus, czy chcesz, żebym…
JOE: Cóż, taak!
LINDA: Czy chcesz,
żebym kogoś wybrała? Czy chcesz, żebym może wybrała inny rodzaj energii?
ADAMUS: No cóż, to
by było teraz nieco zbyt oczywiste! (śmieją się) „OK, żadnej więcej mądrości. A
co byście powiedzieli na przykład głupoty Shaumbry?” Bum! (śmiech) Nie
chciałbym, żeby ktoś taki dostał mikrofon. Nie, pozostańmy przy mądrości. Te
wybory są naprawdę dobre i pokazują jedną rzecz: że przyzwalacie na mądrość. I
obserwujcie sytuację, kiedy pada odpowiedź. Zwykle tak było, że gdy padała
odpowiedź, zawierała w sobie mentalną reakcję na pytanie z dużą ilością jąkania
się i dużą… mogliście zaobserwować, jak dana osoba wchodzi na poziom mentalny
formułując odpowiedź. A pan, proszę pana, prosto z serca, bez żadnego makyo,
daje klarowną odpowiedź. To jest mądrość.
JOE: No właśnie,
taak! (więcej śmiechu)
ADAMUS: I nie zajęło
mu nawet 15 minut, żeby dojść do sedna. Chcę powiedzieć, że odpowiedź jest
gotowa. To jest mądrość. Przypomnijcie sobie, kiedy to gromadziliśmy się,
padały pytania, a ktoś w odpowiedzi mówił i mówił, mówił i mówił, aż musiałem
mu brutalnie przerwać i upomnieć: „Wracaj do pytania, zreasumuj to. Jak brzmi
odpowiedź?” Teraz to już nie jest zabawnie (więcej chichotów), ponieważ nie
robicie tego. No, ale kontynuujmy. Zobaczymy.
LINDA: OK.
ADAMUS: Kontynuuj,
proszę. Programy rozwoju osobistego, te tak zwane kursy duchowe. A przy okazji,
zatrzymam się tu na chwilę zanim odpowiecie. A więc Cauldre skarży mi się co
jakiś czas – codziennie – że czasami tak on, jak i Linda otrzymują nieprzyjemne
emaile, również Bonnie otrzymuje nieprzyjemne emaile – że robię obraźliwe uwagi
pod adresem tych kursów, stwierdzając, że wiele z nich to zwykłe...
LINDA: Hm!
ADAMUS: … zdzierstwo.
(Adamus chichocze) Albo makyo. Bo jest.
Bo jest. Ale niekoniecznie należy obwiniać tych, którzy te kursy organizują. Należy
obwiniać ludzi, którzy z nich korzystają. Taak, oni na nie uczęszczają.
Dlaczego? No cóż, kontynuujmy. Tak.
ALAYA: Z mojego doświadczenia świeżo upieczonej absolwentki wyższej
uczelni mogę powiedzieć, że kiedy
uczęszczałam na zajęcia, wciąż powtarzałam: „Ależ ja to wiem, ależ ja to wiem”,
przysłuchując się wykładom. Ale bywało, że pewne rzeczy nie do końca rozumiałam
i chciałam nad nimi nieco więcej popracować. Ale ogólnie rzecz biorąc, było mi
to naprawdę znane. Naprawdę znane, tak jak znam moją własną mądrość i nie
potrzebuję już więcej szukać pomocy u nikogo czy kontynuować nauki. Ukończyłam
studia. Uzyskałam dyplom. (brawa publiczności)
ADAMUS: Wspaniale.
ALAYA: Uzyskałam,
uzyskałam, uzyskałam, uzyskałam.
ADAMUS: Wspaniale.
Jakie studia ukończyłaś?
ALAYA: Z Ja Jestem.
ADAMUS: Z Ja Jestem.
Dobrze. A więc ukończyłaś…
ALAYA: Ukończyłam
studia z Ja Jestem.
ADAMUS: Dobrze. I otrzymałaś
jakiś stopień?
ALAYA: Tak.
ADAMUS: Dyplom i
wszystko inne?
ALAYA: Certyfikaty.
ADAMUS: Jaka jest
twoja specjalizacja?
ALAYA: Mam
certyfikat z dziedziny biznesu, certyfikat z zakresu komputerowych systemów
informatycznych.
ADAMUS: Och,
myślałem, że chodziło ci o uzyskanie dyplomu potwierdzającego, że przestałaś
być po prostu człowiekiem, ponurym człowiekiem i teraz jesteś… ach! Myślałem…
ALAYA: Ja Jestem!
ADAMUS: Myślałem,
że litera „W” (na jej bluzce) oznacza „Mądry”. „Mądry Mistrz”.
LINDA: Łał!
ALAYA: Taak, „Mądry
Mistrz”. Czasami to znaczy: „Zastanawiam się dlaczego?”* (śmiech) Dlaczego?!
*po angielsku “Wonder Why” – przyp. tłum.
ADAMUS: Dlaczego,
dlaczego, dlaczego, dlaczego?
ALAYA: Zastanawiam
się, zastanawiam się, zastanawiam się dlaczego.
ADAMUS: Och,
uzyskałaś ludzki stopień.
ALAYA: Ludzki
stopień. Zaspokoiłam ludzkie pragnienie i dokonałam tego bez zaciągania długu.
Co o tym myślisz?
ADAMUS: Łał. Łał.
ALAYA: Tak więc
czuję się naprawdę…
ADAMUS: Gratuluję.
ALAYA: Dziękuję ci.
Dziękuję.
ADAMUS: Ale muszę
zadać pytanie.
ALAYA: Tak.
ADAMUS: Kiedy
zamierzasz uzyskać dyplom z Urzeczywistnienia?
ALAYA: Natychmiast.
ADAMUS: Nie sądzę.
ALAYA: OK.
ADAMUS: Nie sądzę.
I to jest właśnie główny punkt dzisiejszej dyskusji – wy i wasze ukończenie
studiów. (Adamus chichocze) Wszyscy dziś
będziemy o tym rozmawiać.
ALAYA: Dlatego
właśnie poruszyłam ten temat. Powiedziałeś…
ADAMUS: Nie, my
dziś będziemy mówili o owym „dlaczego”, „dlaczego nie”. Taak. Słyszę, jak mówicie, jak wszyscy mówicie:
„Jestem gotowy”, ale…
ALAYA: Udaję, aż
naprawdę to osiągnę.
ADAMUS: …nie jestem
pewien. Udajesz to…
ALAYA: Udaję, aż naprawdę
to osiągnę.
ADAMUS: …to mi się
podoba. Udawaj, aż naprawdę to osiągniesz.
ALAYA: Powtarzam to
sobie, aż to naprawdę się stanie.
ADAMUS: To jest w
porządku, bo my w jakimś sensie wyzbywamy się pewnych rzeczy po trochu i
docieramy do celu. Dlatego jestem tak zadowolony i dlatego jestem takim dumnym
tatą w Klubie Wzniesionych Mistrzów ostatnimi czasy, jak paw. Och! Naprawdę
denerwuję co poniektórych. Taak.
LINDA: To całkiem
prawdopodobne.
ADAMUS: Nie wszystkich.
Jest kilku takich, którzy mnie lubią. (Adamus
chichocze)
ALAYA: Po prostu
będziemy kontynuować to, co robimy, żebyś ty…
ADAMUS: Właśnie.
ALAYA: No wiesz,
żebyś ty mógł się czuć z nas dumny.
ADAMUS: Tak też się
czuję!
ALAYA: No właśnie.
ADAMUS: Tak się
czuję! Dobrze.
ALAYA: I
przyniosłam ze sobą dyplomowy tort – z pizzą. (ktoś mówi: „Jej”) Tak więc tu
jest dyplomowy tort dla wszystkich.
ADAMUS: To dyplomowy
tort jest z pizzą? (kilka chichotów)
ALAYA: Nie. Pizza
będzie później.
ADAMUS: Czyli są to
dwie oddzielne rzeczy.
ALAYA: Taak.
ADAMUS: Ludzie tak
naprawdę…
ALAYA: Pizza.
ADAMUS: Minęło już
trochę czasu od mojego pobytu na planecie, ale czy ludzie teraz łączą pizzę z tortem
w jedno danie?
ALAYA: Mhm. Tak.
ADAMUS: Uff! A może by tak dodać do tego trochę
świeżej flądry, żeby już całkiem to udziwnić? (kilka
chichotów) Ja, ja… ech! Wiecie, w moim ostatnim wcieleniu na moje menu składały
się płatki owsiane, miód i orzechy.
ALAYA: Podoba mi
się to. Taak.
ADAMUS: Tak więc,
kiedy słyszę jak ludzie mówią, że… zamierzacie zjeść pizzę i to prawdopodobnie
niezbyt dobrą pizzę – przepraszam, Sandra… To nie jest zbyt dobra pizza.
Poczułem jak pachnie. Uuuch!
LINDA: Czy ty
mówisz o pizzy?
ADAMUS: Taak, taak.
LINDA: Och, OK. (kilka chichotów)
ADAMUS: Nie jem
jej, ale czuję jej zapach. No więc zamierzasz połączyć ją z jakiego rodzaju tortem?
ALAYA: To znaczy,
wiem, że wszyscy tutaj lubią czekoladę.
ADAMUS: Naprawdę?
ALAYA: Ja nie jem
czekolady.
ADAMUS: Och.
ALAYA: Tak więc w
połowie składa się on z ciasta czekoladowego, druga połowa to ciasto cytrynowe
z malinowym nadzieniem i białym lukrem.
ADAMUS: Łączysz
czekoladę z cytryną. (śmiech)
ALAYA: Czekoladę,
cytrynę i maliny.
ADAMUS: Co się
stało z tą planetą od mojego ostatniego wcielenia?
ALAYA: Maliny i cukier.
ADAMUS: Owszem,
maliny i czekolada pasują do siebie.
ALAYA: Także maliny
i cytryna do siebie pasują.
ADAMUS: Właściwie
to nie. Energetycznie nie pasują do siebie.
ALAYA: Ależ pasują.
ADAMUS: Nie
współgrają ze sobą.
ALAYA: No cóż,
będziesz musiał spróbować.
ADAMUS: Nie
próbowałem tego jeszcze, ale jak już mówiłem, jestem Panem Owsianką. A więc, nie.
ALAYA: Ja też lubię
płatki owsiane.
ADAMUS: Są dobre!
ALAYA: Są
wspaniałe.
ADAMUS: Powinniśmy zjeść
razem kolację. Z płatkami owsianymi.
ALAYA: Taak! Z płatkami
owsianymi.
ADAMUS: Taak, taak.
ALAYA: Dodam do
nich śliwek, no wiesz, żeby były bardziej…
ADAMUS: Nie sądzę,
żebym zjadł śliwki, ale… (Alaya się
śmieje)
ALAYA: Suszonych
śliwek!
ADAMUS: Nie, nie
jestem wielbicielem suszonych śliwek. Nie jestem wielbicielem suszonych śliwek.
ALAYA: Wychowałam
się w krainie suszonych śliwek. Cóż mogę powiedzieć?
ADAMUS: Właściwie przyznajesz…
LINDA:
Powiedziałeś, że lubisz chodzić do toalety!
ALAYA: Taak! (więcej chichotów)
ADAMUS: Właściwie przyznajesz,
że wychowałaś się w krainie suszonych śliwek?
ALAYA: Tak. Właśnie
tak.
ADAMUS: Gdzie
uprawiają suszone śliwki?
ALAYA: Prawdę
mówiąc, uprawiają świeże śliwki, a potem je suszą.
ADAMUS: Ach! A
zatem mamy tutaj oszustkę. Oszustkę!
ALAYA: W San Jose,
w Kalifornii, my tu w trójkę (wskazuje na osoby w głębi sali) odbyliśmy ciekawą
rozmowę o San Jose. Urodziłam się i dorastałam w trzecim pokoleniu w San Jose,
w Kalifornii. Uprawialiśmy śliwki, które następnie były suszone.
ADAMUS: Jak coś przechodzi
ze stanu świeżej śliwki w stan śliwki suszonej?
ALAYA: Poprzez suszenie.
(śmiech) Suszysz te frajerki…
ADAMUS: Jesteś dla
mnie za szybka!
ALAYA: Ty mnie tego
nauczyłeś!
ADAMUS: Czy
podobnie jest z człowiekiem?
ALAYA: Wyssać go do
sucha!
ADAMUS: No cóż,
może troszkę to przedefiniuję. A więc mamy śliwkę.
ALAYA: Śliwkę,
piękną śliwkę, śliwkę.
ADAMUS: Oto mamy
piękną śliwkę, ale pewnego dnia spada ona z drzewa, no wiesz, na ziemię, uderza
się w głowę i leży. Co może zrobić? Coś w stylu: „Eeech, chcę być znowu
śliwką.” Ale zaraz mówi: „Nie da rady. Nigdy nie będziesz śliwką.” Co więc
robicie? Co robi śliwka? Bierze głęboki oddech i przyzwala: „Dam sobie
przyzwolenie, żeby stać się śliwką suszoną.”
ALAYA: Taak.
ADAMUS: Dzięki
Przyzwoleniu.
ALAYA: Tak naprawdę
to są zbieranie i układane na suszarce w słońcu aż wyschną.
ADAMUS: Czyli nie
są z wolnego wybiegu.
ALAYA: W rzeczy
samej. (śmiech) Nie są z wolnego wybiegu. (obydwoje
chichoczą) Nie są z wolnego wybiegu. Nie. (Alaya chichocze) Są tam umieszczone przez ludzi, więc nie
są z wolnego wybiegu.
ADAMUS: Żeby
cierpiały w słońcu. Jakie to typowe dla ludzi! (Alaya się śmieje)
LINDA: Do czego to
wszystko zmierza?
ADAMUS: Prosto do
zwrócenia ci mikrofonu.
ALAYA: Cóż za
konwersację prowadzimy!
ADAMUS: To z pewnością będzie musiało być potraktowane, jak
sądzę, jako wpadka filmowa. (więcej chichotów) Inaczej mówiąc, zostanie
wycięte.
ALAYA: Nie
wycinajcie tego. To po prostu zbyt dobre.
ADAMUS: Mm. Tak czy
inaczej, gratulacje z okazji uzyskania dyplomu. Ale teraz kiedy uzyskałaś już
ludzki dyplom, naprawdę weźmiemy się za ukończenie studiów. Dobrze. Dobrze.
ALAYA: Całkowicie
się z tobą zgadzam.
ADAMUS: Taak. Ale twoja energia bardzo się zmieniła w ciągu
tych ostatnich czterech, pięciu lat. Nie do wiary. To wyjaśnia wszystko. Taak,
taak. Dobrze. Czy mógłbym mieć twoje zdjęcie, to zabrałbym je dziś wieczorem do
Klubu Wzniesionych Mistrzów?
ALAYA: Absolutnie.
ADAMUS: OK, czy ktoś mógłby… och, Dave! Taak. Crash! Że też nie pomyślałem. Chodź tutaj. Muszę je zabrać ze sobą.
ALAYA: Dziękuję ci.
ADAMUS: Muszę je
zabrać ze sobą do klubu. (publiczność woła: „Łał”, bo ich wspólne zdjęcie
zapowiada się pięknie) A czy mogę założyć twoją absolwencką czapkę?
ALAYA: Absolutnie. (kilka chichotów)
ADAMUS: OK.
LINDA: Masz za dużą
głowę.
ALAYA: Ukończyłam
moje studia z wyróżnieniem.
ADAMUS: Adamus na
sterydach. (więcej śmiechu, kiedy
przymierza czapkę) Dziękuję ci, jak to
Linda zauważyła, mam dużą głowę, ale, he…
ALAYA: Widzisz na
czapce ozdobne wykończenie?
ADAMUS: Och, bardzo
mi się podoba!
ALAYA: Moja córka
to zaprojektowała. (ktoś woła: „Ooch!”)
ADAMUS: Och! Łał. Dobrze. Dziękuję. Dziękuję ci za dystrakcję.
ALAYA: Proszę
bardzo.
ADAMUS: Wracamy do
pytania. Dlaczego to wszystko nie działa? Te programy rozwoju osobistego, te duchowe
kursy, dyscyplina są skuteczne do pewnego momentu. Dlaczego nie działają dla Urzeczywistnienia,
w dochodzeniu do Urzeczywistnienia? Tak, proszę pana.
DAVID: Bip, bip,
bip! Chwileczkę. Bip, bip, bip! Och, przepraszam. Tak. To było…
ADAMUS: Śmieciarka
się wycofuje.
DAVID: To była
śmieciarka.
ADAMUS: Oni nie
załapali.
DAVID: Taak, wiem.
ADAMUS: Robią minę:
„Co u licha?!”
DAVID: Ha!
ADAMUS: Śmieciarka.
Kuthumi, poprzedni miesiąc. OK, świetnie. Jaki był dla ciebie ten ostatni
miesiąc? Czy dużo śmieci wyrzuciłeś?
DAVID: Taak!
ADAMUS: Taak, taak. Dobrze. Po prostu sprawdzam twoją energię.
Taak. Jest jeszcze coś, czego musimy się pozbyć.
DAVID: Taak. Dlatego właśnie jesteśmy tutaj.
ADAMUS: Ale to jest
w porządku. Nie tak znów dużo tych śmieci. Tak więc, dlaczego… David, ty
uczestniczyłeś w kilku takich kursach… trochę dolarów na nie wydałeś.
DAVID: Absolutnie.
ADAMUS: Trochę
czasu na nich spędziłeś.
DAVID: Tak.
ADAMUS: Dlaczego
nie są skuteczne w osiąganiu Urzeczywistnienia?
DAVID: Większość z
nich jest mentalna.
ADAMUS: Tak.
DAVID: Dużo tam
wysiłku, próbowania…
ADAMUS: Tak.
DAVID: …discypliny
…
ADAMUS: Tak.
DAVID: …no i nie
uwzględniają najistotniejszego składnika – Przyzwolenia.
ADAMUS: Sam bym
tego lepiej nie ujął. David zwyczajnie dokonał podsumowania. Miałem zamiar
trochę to pociągnąć, ale nie mogę. David podsumował to, o czym wszyscy mówili.
Po pierwsze, te
nauki nie są wasze. Nie są wasze i to jest dobra wiadomość dla was, jeśli
jesteście jakiegoś rodzaju uzdrowicielem. Przede wszystkim, jeśli uważacie się
za pracownika energii, uzdrowiciela, lepiej, żebyście najpierw zrozumieli czym
jest energia, zanim będziecie kontynuować swoją praktykę. Musicie być w stanie
pojąć, zdefiniować dla siebie samych, czym jest energia. W przeciwnym wypadku
igracie z czymś, co jest potężne i ostatecznie może doprowadzić do pokusy władzy.
Tak więc, jeśli jesteście pracownikiem energii, jeśli uważacie siebie za
takowego – w czym nie ma nic złego – to musicie zrozumieć, czym jest energia.
Powód, dla którego
te kursy nie są tak naprawdę skuteczne, jest taki, że one nie są wasze. Są
czyjeś. Czyjeś reiki, czyjeś równoważenie energii, czyjeś przywracanie
fizycznej lub psychicznej równowagi.
Nauki, które
przyswoiliście sobie na tych kursach, przyprowadziły was do tego punktu, w
którym jesteście, ale nie poprowadzą was do Urzeczywistnienia. Musicie sami do
niego dojść, co bardzo ważne. To jeden z kluczowych punktów w dniu dzisiejszym.
Kiedy docieracie do tego punktu nie możecie już polegać na kimkolwiek innym –
na czyimś systemie, czyjejś dyscyplinie, czyichś śpiewach, OM-ach, indiańskich szałasach
potów czy jeszcze czymś innym – ponieważ dana osoba nie dotarła do tego punktu,
do którego wy doszliście. Osoba, która opracowała ten kurs nie doprowadziła was
do tego punktu. A więc po co studiując na wyższej uczelni, biegać na kursy do kogoś,
kto jest na poziomie szóstej klasy? Ta energia, świadomość, nie jest wasza i
już nie będzie działać.
Nie ma już wspólnego
mianownika z ich programem. I, jak powiedział David oraz pozostali, ten program
jest bardzo mentalny. Jest bardzo, bardzo mentalny. Posługuje się dyscypliną.
Schwyta was w pułapkę. Na początku działa bardzo dobrze, powoduje, że pewne
sprawy ruszają do przodu. Lecz następnie wciąga was, zmusza do pozostania – i
to nie tylko z powodu pieniędzy, choć czasami owszem – sprawia, że zaczynacie
na nim polegać. Tymczasem wy doszliście do tego punktu w podróży, kiedy z tych
rzeczy rezygnujecie. Szanujecie je, błogosławicie za to, że są w waszym życiu,
ale uświadamiacie sobie, że one nie wprowadzą was w Urzeczywistnienie.
Przyzwolenie
Jest tylko jeden
sposób na tym etapie, tylko jeden sposób – to jest Przyzwolenie. To wszystko.
Przyzwolenie może napędzić strachu, ponieważ nie polegacie już na nikim i na
niczym innym.
Kiedy jestem tutaj
podczas Shoudu czy na warsztatach bądź innych spotkaniach, opowiadam jakąś historię.
Nie mówię wam, co robić. Nie opracowujemy nowego systemu. Czasami wam pokazuję,
jak skonstruowane są rzeczy, pomagam opisać coś, co już znacie, ale nie
jesteście pewni, jak wyrazić to słowami. Nie ma niczego w naszej wspólnej pracy
– pracy Karmazynowego Kręgu, pracy Shaumbry – co stanowiłoby system, któremu
należałoby się podporządkować. Nie musicie zaczynać w określonym punkcie oraz
kończyć w określonym punkcie, przechodzić różne poziomy czy jeszcze coś innego.
Na tym etapie to nie działa, a tak naprawdę może działać przeciwko wam.
Przyzwolenie jest –
a ja wiem, że niektórzy z was przewracają oczami, kiedy to słyszą, widziałem
was, i wzdychają: „Och, znowu będziemy mówić o Przyzwoleniu.” Tak, ponieważ
jest to jedyna rzecz do zrobienia przez was teraz i najważniejsza. Wcześniej
podążaliście za innymi. Uczęszczaliście na ich kursy, na ich zajęcia.
Kupowaliście ich program samorozwoju. Teraz jesteście tylko wy. Wy, Mistrz i Ja
Jestem, przyzwalający na tę integrację. I rzecz nie w słowach, które
wypowiadam. Nie wytyczam wam konkretnego kierunku. Ja tylko powtarzam,
powracając tu na nasze Shoudy i mówiąc wam, co już wiecie – gdzie jesteście na
ścieżce.
Ostatecznie od tej
chwili wszystko wiąże się tylko z Przyzwoleniem. I jest to naprawdę
zadziwiające, ponieważ, można powiedzieć, Przyzwolenie jest teraz w trybie automatycznym,
w naturalnym trybie autopilota. Przyzwolenie nie polega na tym, że udajecie się
gdzieś, żeby wykonywać codzienne ćwiczenia. Przyzwalając nie przechodzicie na
jakąś dziwną dietę. Nie musicie podążać za guru, nic z tych rzeczy. Jesteście
tylko wy, Wy i Wy – człowiek w doświadczeniu, Mistrz mądrości, Obecność Ja
Jestem – uff! – po prostu
przyzwalający na to wszystko. Żadnego więcej studiowania, żadnej więcej pracy,
żadnego więcej stresu, żadnego więcej makyo. Wszystko opiera się na Przyzwoleniu.
Skupmy się na tym
przez chwilę i zróbmy to. Wiele jest nieporozumień wokół Przyzwolenia. Uważa
się, że polega ono na przyzwalaniu na wszystko, co na zewnątrz. Nie, nie.
Chodzi o przyzwalanie na Mistrza, na człowieka, na Ja Jestem. I choć brzmi to
całkiem prosto, wielu ludzi boi się tego, ponieważ boją się siebie. Boją się, że
kiedy się otworzą, nagle wkroczy Szatan albo inne ciemne siły, jacyś obcy czy
jeszcze coś innego. To stary strach. To religijny strach. To strach przed sobą.
Kiedy boją się
Przyzwolenia, otwarcia się, usunięcia wszelkich murów, całej ochrony, kiedy
boją się wkroczenia ciemnych sił, tak naprawdę boją się siebie. Chcę
powiedzieć, że powodu tego strachu
szukają na zewnątrz, ostatecznie obwiniając jakąś zewnętrzną, złą istotę.
Wciąż są tacy
Shaumbra – nieliczni, ale są – którzy się zarzekają, że jacyś obcy robią im
sondę analną, przyczepiają się do ich ciał i że krążą wokół nich ciemne siły. Nie. Nie,
nie, nie. To prawie nigdy się nie zdarza. Wiecie, jest coś takiego –
zapomniałem jak to nazywacie, Linda, ty znasz to słowo. Coś jak polt… nie poltergeist.
LINDA: Egzorcyzm.
ADAMUS: Egzorcyzm,
demoniczne opętanie – 99,999 procent przypadków nie jest spowodowane przez siły
zewnętrzne. Pochodzą z wnętrza. To wewnętrzna ciemność. O wiele łatwiej jest z
nimi sobie poradzić, kiedy umieści się je na zewnątrz, kiedy się mówi: „Atakują
mnie ciemne energie obcych.” O wiele łatwiej, bo wtedy to wy jesteście ofiarą,
przez co możecie dalej grać w tym ludzkim doświadczeniu, a cóż to jest za
doświadczenie! Jednak ostatecznie rozpoznajecie, że jest to wasza własna
ciemność. To wasze własne ja, te demony, te ciemne istoty.
Tak więc, kiedy
ktoś wchodzi w Przyzwolenie, oznacza to ogromne zaufanie do Ja Jestem. Ogromne
zaufanie. Ale jest to również rodzaj automatycznego trybu, coś jak wzięcie
głębokiego oddechu. Wykonaliście całą tę ciężką robotę, jesteśmy tutaj i teraz
wystarczy Przyzwolenie.
Weźmy
porządny, głęboki oddech i zróbmy to. Po prostu Przyzwólmy.
Widziałem, jak
znowu przewracacie oczami. Wiem, że wiele mówimy o przyzwalaniu, ale jest to
najcenniejszy dar, jaki możecie sobie dać w tej chwili. Przyzwalając na Siebie,
przyzwalając na integrację Mistrza i Obecność Ja Jestem. Przyzwalając, żeby ta
gąsienica, która owinęła się w kokon, teraz się wyłoniła. To wszystko. Na tym
etapie nie przychodzi to poprzez jakąś ciężką pracę, ćwiczenia mentalne, mantry
czy cokolwiek takiego. Wszystko to przychodzi
poprzez Przyzwolenie na bardzo naturalny proces. O to chodzi.
Wielu z was będzie
nauczać, niekoniecznie stając przed jakąś grupą, ale będziecie dzielić się swoją
mądrością z innymi. Może w cztery oczy, może poprzez książkę albo lekcje czy
coś w tym rodzaju. Nie nauczajcie dyscypliny, systemów. Nie nauczajcie według
sztywnych hierarchicznych zasad: poziom pierwszy, poziom drugi, poziom trzeci
itd. Ostatecznie to nie posłuży człowiekowi i – to jedno z wyzwań – jest w tym
ogromna pokusa władzy.
Teraz już wiemy, wy
wiecie, że władza jest iluzją, ale władza stanowi wielką pokusę, większą niż
seks, pieniądze, czy inne tego typu rzeczy. Władza. Ostatecznie władza jest
iluzją, bo sprowadza się do stwierdzenia: „Energia jest na zewnątrz mnie. Muszę
jej zaczerpnąć z tych innych źródeł.” Tym władza jest naprawdę i czy przejawiać
się będzie w formie pieniędzy czy też kontroli nad innymi ludźmi, bierze się
ona z przekonania: „To wszystko jest na zewnątrz mnie, dlatego potrzebuję
władzy.”
Jest niepotrzebna,
bo wszystko macie w swoim wnętrzu. Wszystko tam jest. Nie potrzebujecie żadnej
władzy i uczycie się być prawdziwymi Mistrzami energii. Nie potrzebujecie
pobierać jej z innych źródeł, ponieważ energia, powtarzam jeszcze raz, bierze się z Przyzwolenia, a to ogromna ulga.
To ogromna ulga nie musieć jej brać od kogoś innego, nie musieć jej czerpać z
opętania, kontroli czy ciężkiej pracy. Po prostu jest. Ale stanowi także
wielkie wyzwanie.
Weźmy
porządny, głęboki oddech.
(pauza)
Przyzwolenie na
dostatek
Ach! Zanim przejdę
dalej. Właśnie coś sobie przypomniałem, pewną małą, starą sprawę z naszego
ostatniego spotkania. (Adamus chichocze,
a ktoś mówi: „Ocho!”)
LINDA: O, nie!
ADAMUS: „Ocho” jest
w sam raz. Pani Ocho, która tu siedzi. Edith! Edith! Prosiłem cię, żebyś coś
dla mnie przyniosła, mały prezent dla mnie.
EDITH: Tak,
rzeczywiście, prosiłeś.
ADAMUS: Czy można
przekazać tutaj mikrofon, proszę? Edith, czy wolałabyś zostać na swoim krześle,
na którym zawsze siedzisz? (kilka chichotów) Czy zrobisz coś dla mnie? Czy
zrobisz coś dla mnie?
EDITH: Tak.
ADAMUS: W przyszłym
miesiącu zajmiesz inne krzesło, przy czym nie to obok. Inne krzesło.
EDITH: Nie. (kilka chichotów)
ADAMUS: OK. W naszej rozmowie zamierzam ci coś udowodnić, a
mianowicie, dlaczego nic się u ciebie nie zmieni. OK. Tak więc gdzie są moje…
(Edith podaje mu pieniądze) OK. Ale zanim je wezmę…
EDITH: Oto twój
studolarowy banknot.
ADAMUS: Zanim go
wezmę, czy on jest twój?
EDITH: Tak, jest
mój.
ADAMUS: Mów,
proszę, do mikrofonu.
EDITH: Tak, jest
mój!
ADAMUS: Chodź na
scenę. Weź ze sobą tę stówkę. Mogę jej potrzebować. Przygotowałem tutaj
siedzenie dla ciebie.
EDITH: Jasny gwint.
ADAMUS: Jasny
gwint. (kilka chichotów) Och, Edith, sama się o to prosiłaś.
EDITH: Ja się
prosiłam?
ADAMUS: A żebyś
wiedziała.
EDITH: Nie sądzę,
że się wespnę na to krzesło. (krzesło na scenie jest dość wysokie)
ADAMUS: Edith, weź
głęboki oddech i wzleć. (więcej
chichotów) Po pierwsze, udało mi się ją posadzić na innym krześle. (publiczność
się śmieje i bije brawo) Boże!
Tak więc
poprosiłem, żebyś mi przyniosła sto dolarów.
EDITH: Tak.
ADAMUS: I
przyniosłaś.
EDITH: Tak.
ADAMUS: One są twoje?
Poproszę mikrofon.
EDITH: Tak, są
moje.
ADAMUS: Nikt ci ich
nie dał.
EDITH: Nie.
ADAMUS: Pochodzą z
twojego konta bankowego.
EDITH: Jak
najbardziej.
ADAMUS: OK. A właściwie to ja potrzebuję 102 dolary. Masz
jeszcze dwa?
EDITH: (milczy
przez chwilę, a następnie odpowiada zrzędliwie) Tak.
(śmiech)
ADAMUS: Są tam?
(wskazuje na jej torebkę pozostawioną na krześle) Wierzę, że dasz mi je w ciągu
pięciu minut. Tak więc, sto dolarów jest twoje.
EDITH: Tak.
ADAMUS: To moja
prowizja.
EDITH: Tak.
ADAMUS: Taak. (ktoś pyta: „Dlaczego?”) Otóż ja byłem jej
agentem i pobieram prowizję za moje usługi, tak przy okazji. Dziesięć procent.
Dlatego właśnie jesteś mi winna 102 dolary.
EDITH: Masz bez
wątpienia bujną wyobraźnię. (Adamus się
śmieje)
ADAMUS: Trzymam się
faktów, moja droga. Ile pieniędzy
zebrałaś dzięki twojemu programowi Partii Współczucia i Ubóstwa?
EDITH: Tysiąc
dwadzieścia dolarów.
ADAMUS: A więc
jesteś mi winna jeszcze dwa dolary. Biorę dziesięć procent. Niewiele się
pomyliłem. Wiedziałem, że ona ma zamiar to zrobić, niewiele się pomyliłem.
Pomyliłem się o dwa dolary. Powiedziałem, żeby przyniosła sto dolarów, ponieważ
wiedziałem, że będzie zbierała… ile zebrałaś, tysiąc dwadzieścia?
EDITH: Tak.
ADAMUS: Bądź
uprzejma mikrofon bliżej ust. (Edith trzymając w ręku torbę i mikrofon ma
kłopot z wydostaniem dwóch dolarów z portfela). Po prostu daj mi cały portfel. (Adamus chichocze)
EDITH: Nie.
ADAMUS: Nie. Czy
masz tam prawo jazdy?
EDITH: Tak. (Adamus chichocze)
ADAMUS: (Edith daje
mu dwa dolary) Dziękuję ci. To moja
prowizja. Biorę prowizję za to, że jestem jej agentem i wiedziałem, że
zbierzesz około tysiąca dolarów zanim jeszcze zaczęłaś całą akcję. Czy jesteś
zadowolona z tego tysiąca dolarów?
EDITH: Nie.
ADAMUS: Dlaczego
nie?
EDITH: Bo chciałam
więcej.
ADAMUS: Musisz
trzymać mikrofon bliżej ust. Skończymy już z tym portfelem. W porządku. Niech
ktoś to zabierze. (jedna z kobiet zabiera torebkę Edith)
EDITH: (szepcze) Dziękuję ci.
ADAMUS: Wiesz,
Edith, mogłabyś łatwo zebrać dziesięć tysięcy dolarów, łatwo, i adresuję to do
każdego. Wszystko samo do ciebie przyjdzie. Ale na co przyzwalasz? Czy chcesz,
Edith, wszystkim opowiedzieć o twojej
kampanii z ubiegłego miesiąca, która, jak wiesz, nie podobała mi się? No, ale
zarobiłem 102 dolary. Czego dotyczyła twoja kampania? Wyjaśnij to.
EDITH: Ja tylko
próbowałam zebrać pieniądze… Poprzednim razem zebrałam sporą sumkę, prawie
siedem tysięcy dolarów. To było wspaniałe.
ADAMUS: Taak, ale musiałaś się zdać na…
EDITH: Ale tam
chodziło o coś innego…
ADAMUS: …o śmierć
jednego z twoich dzieci.
EDITH: Tak. O
utratę moich…
ADAMUS: Taak.
EDITH: Taak. Straciłam tak naprawdę dwoje dzieci z powodu
cukrzycy.
ADAMUS: Tak. A w tym ostatnim programie zdecydowałaś się zarzucić
wędkę* w mediach społecznościowych.
*Adamus
używa słowa „trolling”, będącego skrótem od zwrotu „trolling for fish” oznaczającego
„łowić ryby na haczyk” – przyp. tłum.
EDITH: Nie wiem, o
czym mówisz…
ADAMUS: Ależ
oczywiście. Zamieszczałaś posty.
EDITH: Ja bym tak
tego nie ujęła.
ADAMUS: O czym
powiadamiały twoje posty? „Starsza…”
EDITH: Nieważne.
ADAMUS: Cóż, nie,
nie. To tam zostało. Jest ogólnie dostępne. „Starsza pani potrzebuje
pieniędzy”, żeby zapłacić za co? Zapłacić za dom?
(chwila milczenia)
Wiedziałaś, że tak
będzie. Kiedy to publikowałaś, wiedziałaś. Próbowałaś się przede mną ukryć, a
ja ci mówię, Edith, nie rób tego.
EDITH: Próbowałam
się przed tobą ukryć?
ADAMUS: Tak. Nie rób tego. Ogłoszenia po
wszystkich mediach społecznościowych: „Zrozpaczona…” nie cytuję dokładnie
(Edith wzdycha), ale „Zrozpaczona ofiara potrzebuje waszej energii.” Po
pierwsze, sięgnęłaś na zewnątrz siebie. Po drugie, byłaś rozczarowana uznając,
że mogłaś była uzbierać o wiele więcej. Uzbierałabyś o wiele więcej, gdybyś
słuchała swojego agenta, czyli mnie. (kilka
chichotów) Zrobiłaś to opierając się na „starszej pani”. Starszej pani. Chcesz
być dojrzałą czy starszą?
EDITH: Prawdę
mówiąc, wolę określenie “dojrzała”.
ADAMUS: OK, wobec tego zaczniemy go używać. Następnie
napisałaś, że potrzebujesz pieniędzy, ponieważ… dlaczego?
EDITH: Czy musimy o
tym mówić?
ADAMUS: Absolutnie.
EDITH: Dlaczego?
ADAMUS: Ponieważ to
opublikowałaś.
EDITH: No cóż…
ADAMUS: I ponieważ
wiedziałem, że zamierzasz to zrobić. (Edith wzdycha)
Edith, my tutaj
rozmawiamy o pozwoleniu na to, żeby energia do ciebie przyszła i ty to zrobiłaś,
ale na sposób ofiary, na sposób, który nie jest piękny, na taki sposób, że chce
mi się nieomal oddać ci te pieniądze z powrotem, ponieważ wiem, że bierzesz je
od innych ludzi w ramach tego całego programu „Jestem ofiarą”, a nie jesteś.
Ty nie zamierzasz
się zmienić. Będziesz siedzieć w tym samym krześle i będziesz prowadzić te same
gierki ofiary do czasu, kiedy albo umrzesz, albo wkurzę cię dostatecznie mocno (kilka chichotów) i wkurzę dostatecznie mocno tych
spośród was, którzy teraz sobie myślą: „Och, biedna Edith. Nie czepiaj się
Edith.” Ona to wie. Ona wie, co my tutaj robimy. Ja wiem, co my tutaj robimy.
Tobie (zwraca się do Edith) to się nie podoba, ja się bawię, ale to nie w ten
sposób energia ma dla ciebie pracować. Nie tak zachodzi tworzenie. Mogłaś była uzyskać
dziesięć tysięcy, dwadzieścia tysięcy.
Edith, jesteś znana
na całym świecie. Jesteś ikoną. Jesteś. Ilu masz przyjaciół na facebooku? Ponad
dwa tysiące, prawda? (Edith potakuje głową) OK. To dużo. Edith jest znana jako
ikona Karmazynowego Kręgu, ikona Shoudów. Mogłaś umieścić coś o treści: „Udzielam
autografów, sto dolarów za każdy” i miałabyś (ktoś wybucha głośnym śmiechem) –
mówię poważnie – miałabyś zamówień co najmniej sto, może dwieście albo trzysta.
Mogłaś była zaoferować coś takiego: „Pięć minut na Skype’ie z Edith” i ludzie
płaciliby mnóstwo pieniędzy. Mogłaś była stworzyć bardzo, bardzo prostą
książeczkę, którą nie jest trudno w dzisiejszych czasach wydać – „Edith-izmy”
(śmiech) – cudowne, małe cytaty z Edith, a są tutaj ludzie, którzy na ochotnika
– nie z litości, ale dla samego aktu twórczego – zrobiliby niewielkie
ilustracje czy obrazki i w ten sposób by ci pomogli. Mogłaś była zarobić
wielkie pieniądze, dzięki czemu nie siedzielibyśmy tutaj i nie rozmawiali w ten
sposób. Nie złościłabyś się tak na mnie. Ale sama się prosiłaś, żebym to
zrobił, więc…
Tak więc, Edith,
wiesz, że to nie jest pozwalanie energii, żeby ci służyła. To cię cofa w
świadomość ofiary, a ja nie chcę patrzeć, jak przez to przechodzisz.
EDITH: A ja też bym
nie chciała przez to przechodzić.
ADAMUS: To po co to
robisz?
EDITH: Dobre
pytanie.
ADAMUS: Czego się
nauczyłaś z Życia Mistrza 7, Jestem
Kreacją? Czego się z tego nauczyłaś?
EDITH: Jeszcze tego
nie obejrzałam.
ADAMUS: Wiedziałem.
(kilka chichotów) OK. W porządku. No cóż, czego wobec tego nauczyłaś się z Życia Mistrza 6, Nigdy więcej?
EDITH: (wzdycha)
Tego też jeszcze nie obejrzałam.
ADAMUS: Dlaczego,
Edith? Dlaczego?
EDITH: Nie
widziałam takiej potrzeby.
ADAMUS: Ty raczej
wolisz polować w mediach społecznościowych na fundusze dawane z litości,
podczas gdy mogłabyś… Edith mogłabyś się tarzać w pieniądzach, ale ty nie ruszysz
się z krzesła. Nie zmienisz się i nadal będziesz robić to samo. I niektórych
spośród Shaumbry zacznie to irytować, ponieważ oni uświadamiają sobie, że
twórczość jest czymś otwartym. Że ona płynie. Energia pracuje dla ciebie. Nie
musisz się udawać po datki z litości do niej (wskazuje kogoś na sali), czy do
niej po pięć dolarów, czy do niej po dziesięć i sprawiać, że ludzie w mediach
społecznościowych będą mówić: „Och, biedna Edith”. Chcesz być taką Edith?
EDITH: Nie. Nie, dziękuję.
ADAMUS: Czy chcesz
może być szefową Międzynarodowej Korporacji Edith. (ktoś mówi: „Łał!”)
EDITH: Tak, wolę
być szefową Międzynarodowej Korporacji Edith.
ADAMUS: Tak więc,
jesteś doskonałym przykładem – i dziękuję ci, że robisz to dla nas wszystkich –
jesteś doskonałym przykładem kogoś, kto nie pozwala, by energia mu służyła, kogoś
szukającego na zewnątrz siebie czy to mądrości, czy czegokolwiek innego, choćby
pieniędzy. Liczysz na innych ludzi, i dostają ci się nędzne grosze.
EDITH: Mhm.
ADAMUS: To są
nędzne grosze, uzbierałaś siedem tysięcy dolarów wsparcia płynącego ze
współczucia z powodu utraty dzieci.
EDITH: Jednego.
Tylko za Lona.
ADAMUS: Tylko za
jednego. OK. A następnie otrzymałaś
tysiąc dwadzieścia dolarów. Przewidywałem tysiąc, ale tysiąc dwadzieścia
dolarów tylko za „Starsza pani jest w rozpaczy. Potrzebuje opłacić mieszkanie,
potrzebuje jeść.” I, Edith, czy kimś takim chciałabyś być? I – patrz w tamtą
kamerę – Shaumbra na całym świecie patrzy na ciebie z nadzieją i bije ci brawo –
„Edith! Edith! Edith!” – chcąc, żeby ci się udało. Ale
nie osiągniesz tego otrzymując pięć dolarów stąd i dziesięć dolarów stamtąd. Jak
zamierzasz je zebrać?
EDITH:
Przyzwalając.
ADAMUS: OK, jak również siadając na innym, cholernym krześle. (kilka
chichotów) Zmieniając wzorce, wydostając się ze starych schematów, przyzwalając
na to, żeby energia ci służyła. Ale nie wiem, czy jesteś gotowa.
EDITH: No dobrze,
to na którym krześle według ciebie powinnam usiąść? (kilka chichotów)
ADAMUS: Na jakimś
innym! (śmiech) Jest 59 innych krzeseł. Wybierz
jakieś w przyszłym miesiącu, oprócz tego, na którym siedzi Joanne, bo jest zbyt
blisko tego, na którym dotąd siedziałaś. Jakiekolwiek inne krzesło.
Mówię do was
wszystkich: pozbądźcie się tych starych nawyków. Jeśli coś nie wychodzi, jeśli
ugrzęźliście, jeśli musicie udać się na zewnątrz, żeby poprosić o pieniądze, bo
(zwraca się do Edith) jesteś w podeszłym wieku… nie jesteś w podeszłym wieku! (Edith
chichocze)
Edith, siedzimy
sobie tutaj i widzę dwa scenariusze, potencjały. Albo zejdziesz z tego świata
za około dwa lata i siedem miesięcy, jeśli nie zmienisz krzesła – to metafora. (ktoś chichocze) Albo, Edith, spokojnie
możesz z łatwością zostać na tej planecie na kolejne 30, 35 lat (Edith robi
nieszczęśliwą minę) w radości. (śmiech) W radości i dost… (Adamus się śmieje) W porządku, właśnie ten okres uległ skróceniu
do dwóch lat i czterech miesięcy. Szybko się skraca! W radości, Edith, w
radości i zmysłowości, i… (Edith znowu robi minę, więcej śmiechu) W porządku, w porządku, i z pieniędzmi, dużymi
pieniędzmi. Dużymi pieniędzmi. (Edith kiwa głową) OK, to jej bardziej pasuje.
Problem w tym, że
właściwie nie chcesz żyć w ten sposób, ale nie wiesz, jak się wydostać z tej
pułapki. Nie wiesz, jak się wydostać z tej... nie wiesz jak zbadać potencjały. Nie
odbyłaś kursu Jestem Kreacją. Nie
zaliczyłaś Życia Mistrza. Nigdy więcej,
ponieważ nie masz pieniędzy. Nie chcesz za nie płacić i używasz tego jako
wymówki, podczas gdy mogłaś zwyczajnie poprosić: „Drogi Karmazynowy Kręgu, czy
mogłabym wziąć u was pożyczkę i spłacić ją, kiedy zostanę wielkim twórcą?” Ale
ty nie chcesz wyjść poza to małe pudełko czy swoje krzesło.
Mogłabyś mieć
dostatnie życie i udane życie, a kiedy mówię: „Edith”, zwracam się do wielu z
was. I rozmawiamy tutaj o pozwoleniu energii, żeby ci służyła, o oświeceniu
i Urzeczywistnieniu, ale czasami się
zastanawiam, czy to nie jest dla ciebie jakieś hobby albo gra?
EDITH: Ani jedno,
ani drugie.
ADAMUS: Ani jedno,
ani drugie. Co to jest zatem?
EDITH: Jest
szczerym pragnieniem mojego serca być twórcą – kocham Karmazynowy Krąg.
Przychodzę tutaj od…
ADAMUS: Oczywiście.
EDITH: …1999 roku
i…
ADAMUS: Lubisz
pizzę.
EDITH: Może być. (śmiech)
ADAMUS: Wiesz, że w
słowo „tworzyć” – Linda, czy mogłabyś napisać to słowo na twojej magicznej
tablicy – w słowo „tworzyć” wbudowane jest słowo „jeść”.
EDITH: Co jest
wbudowane?
ADAMUS: Jeść.
EDITH: Jeść?
ADAMUS: Linda, czy
zechciałabyś napisać to słowo? Patrz na monitor, kiedy ona pisze.
LINDA: Och, chcesz…
przepraszam. Chcesz słowo „tworzyć”?
ADAMUS: Mhm.
LINDA: OK.
ADAMUS: Być może
powinniśmy wrócić do białej tablicy.
LINDA: Nie, nie, nie. Nie, nie.
ADAMUS: Tak więc
pomyślcie o tym. Słowo „tworzyć”… wielu ludzi mówi: „Nie mogę tego robić,
ponieważ cały czas spędzam w pracy, żeby mieć co jeść.” Ale, no wiecie, kiedy
już stajecie się twórcą, wtedy jecie. Jest to dokładnie w słowie „tworzyć”. C-r,
e-a-t – eat (Edith chichocze) -e.* Nie musicie się martwić o jedzenie, ono jest
wbudowane w tworzenie. (zwraca się do Edith) Nie musisz się martwić o sprawy podstawowe.
Wiem, że kochasz Karmazynowy Krąg i wiem też, że w tej chwili jesteś na mnie
naprawdę zła, a mnie w to graj.
*po angielsku „tworzyć” jest „create”, a „jeść” – „eat”.
(przyp. tłum.)
EDITH: Nie jestem
na ciebie zła.
ADAMUS: Wobec tego
oni są? (wskazuje na kamerę) Ponieważ ktoś jest na mnie w tej chwili wkurzony.
EDITH: Na nikogo nie
jestem zła.
ADAMUS: OK.
EDITH: Dlaczego
miałabym się na ciebie wkurzyć?
ADAMUS: Ponieważ
daję ci do wiwatu.
EDITH: Wszystko mi
jedno. (śmiech)
ADAMUS: Edith, czy
to jest gra, hobby, czy to jest naprawdę?
EDITH: Naprawdę.
ADAMUS: Usiądź na
innym krześle. I żadnego więcej błagania online. Żadnego więcej błagania. Chcę,
żebyś tworzyła. Jesteś teraz moim dzieckiem z plakatu. Pamiętasz, mieliśmy już
takie jedno – Kathleen. Już nie przychodzi (kilka chichotów), tak więc
straciłem to dziecko z plakatu! Sorry, Kathleen. Wiem, że tam jesteś, ale…
EDITH: Tak.
Widziałam ją jakiś czas temu, piękne zdjęcie.
ADAMUS: Jest
bardzo, bardzo miła. Ale ty jesteś moim nowym dzieckiem z plakatu, a wszystko
to dotyczy przejścia od błagania do tworzenia, odejścia od wzbudzania
współczucia i pozyskiwania energii od innych ludzi. Te pieniądze, które zdobyłaś,
są gówniane. Przepraszam tych, którzy przekazali datki. Zrobiliście to z
niewłaściwych pobudek. Nie żeby uczynić z Edith twórcę, ale żeby umożliwić jej
dalsze podążanie starą ścieżką, a to powinno się skończyć, Edith. Taak. OK. Tak
więc następnego miesiąca raczej nie przychodź, jeśli miałabyś nie zmienić
krzesła. OK?
EDITH: A czemuż to,
do licha, tak cię obchodzi na jakim krześle siedzę?
ADAMUS: To jest
metafora. To przykład. Jeśli nie zechcesz dokonać kilku zmian, zmiany nie
zajdą. Nie zajdą. Dlaczego upierasz się przy tym samym krześle?
EDITH: Bo je lubię.
ADAMUS: Dlaczego?
(publiczność woła: „Oooch!”, kiedy Linda chwyta krzesło Edith i zanosi je na
koniec sali) Dlaczego je lubisz? Dlaczego je lubisz?
EDITH: Bo z niego wszystko
widzę i słyszę jasno i wyraźnie.
ADAMUS: Tutaj jest
dobre miejsce z przodu.
EDITH: Ale ono jest
zajęte.
ADAMUS: Nie wtedy,
kiedy ty je zajmiesz. (śmiech, bo ktoś zrywa się z krzesła i ustępuje miejsca)
Edith, przychodzisz tutaj na dwie godziny przed rozpoczęciem spotkania, żeby zająć
miejsce.
EDITH: Nie, nie
dlatego przychodzę wcześniej. Joanne musi tu być, żeby przygotować kawę, a więc
zawsze jedziemy razem i cieszymy się swoim towarzystwem, zabieram ją po drodze,
żeby mogła przyjechać i przygotować kawę dla ciebie!
ADAMUS: Teraz zaczyna
się wkurzać! (Adamus chichocze) Do licha!
EDITH: Ale taka
jest prawda.
ADAMUS: Wiem. Ale
nie o to chodzi, Edith. Edith, zmieńmy coś. Czy chciałabyś przestać być
żebrakiem i stać się twórcą?
EDITH: Tak, bez
wątpienia.
ADAMUS: Czy jesteś
gotowa znieść to, że będę na ciebie naciskał?
EDITH: Tak myślę.
ADAMUS: Czy chcesz
być na tej planecie przez kolejne, powiedzmy, 20 lat (Edith wzdycha i milczy)
…w dostatku. Pozbędziemy się tego starego ludzkiego kostiumu.
Wiesz, mój problem
polega na tym, że twój Mistrz tak bardzo chce przyjść, dzielić się tą mądrością,
a ty nie chcesz się ruszyć. Nie chcesz się zmienić – „Chcę być Edith i nie
zamierzam się zmienić, ale chcę, żeby wszystko się zmieniło” – no i jesteśmy w
kropce. Twój Mistrz wierci mi dziurę w brzuchu, bym zezłościł cię na tyle,
żebyś coś zrobiła.
EDITH: Ja chcę się
zmienić.
ADAMUS: Nie widzę
tego, Edith. Zmień wobec tego krzesło. Zacznijmy od tego.
EDITH: Niech
będzie!
ADAMUS: OK. W
porządku. Porządny, głęboki oddech, Edith.
EDITH: Myślę, że
jesteś tyranem! (śmiech)
ADAMUS: Jestem
strasznym, strasznym tyranem! Dlatego mnie wynajęłaś. Dlatego dałaś mi 102
dolary, żebym był tyranem.
A więc, Edith,
jesteś ikoną i wielu ludzi widzi w sobie Edith, która tak kocha to, co robimy,
ale wciąż obawia się zmian. W której tyle jest współodczuwania z Shaumbrą… ale
my w końcu zbliżamy się do momentu Urzeczywistnienia, pora na… żadnego więcej
proszenia o cokolwiek – pora tworzyć. Pora przyzwalać. Nie chcę widzieć, jak prosisz
o coś w mediach społecznościowych. Nie chcę widzieć, żeby ktokolwiek z was dał
jej bodaj dziesięć centów, ponieważ ona będzie teraz manifestować swoje kreacje
samodzielnie.
EDITH: OK.
ADAMUS: Mogłabyś
zarobić o wiele więcej pieniędzy. Następnym razem skonsultuj się ze mną, albo z
Mistrzem. To takie proste. Twoim atutem jest Edith, imię Edith. Powinnaś je
uczynić znakiem towarowym – Edith – ponieważ wiele znaczy ono dla Shaumbry.
Gdybyś poprowadziła pięciominutowe sesje przez Skype’a, oferując ludziom czystą przyjemność
rozmawiania z Edith, która siedzi tu z Adamusem, zapłaciliby, nie wiem – ile
byście zapłacili… (ktoś woła: „Pięćset dolarów”) Pięćset dolarów za sesję.
Widzisz? Popatrz tylko, Edith! Widzisz? (kilka
chichotów)
EDITH: (chichocze) Kto to powiedział?! (więcej śmiechu)
ADAMUS: Tak więc,
Edith, jeśli zamierzasz cokolwiek zrobić, weź pod uwagę twoje atuty. Weź pod
uwagę: „Energia teraz pracuje dla mnie.” Przyzwalaj z poziomu, który daleko
wykracza poza poziom krzesła Edith, że tak go nazwiemy, jakby poza ograniczenia
Edith. Otwórz się, przyzwalaj. Wszystko już jest. Pięćset dolarów, czyli tylko
w tej sali mogłabyś zarobić, no nie wiem, jakieś pięć tysięcy, a wtedy moja
prowizja wyniosłaby pięćset dolarów. Obydwojgu nam dobrze by się wiodło. Dziękuję ci, Edith.
EDITH: Dziękuję.
ADAMUS: Chcesz
przekazać ostatnie słowo dla Shaumbry, która cię teraz ogląda na całym świecie?
Niektórzy cię oklaskują, dopingują, niektórzy mówią: „O, mój Boże.”
EDITH: Kocham was
wszystkich i życzę wszystkiego najlepszego. Błogosławię wszystkich z miłością.
ADAMUS: Dobrze. Dziękuję ci, Edith.
EDITH: Nie ma za
co.
ADAMUS: Dziękuję ci. (brawa publiczności) I, Edith, w nagrodę za to, że byłaś tu na scenie, zrzekam się swojej prowizji.
Zwrócę ci ją. A więc, ile tego było, sto dwa dolary.
EDITH: Och, dziękuję ci.
ADAMUS: A potem
obserwuj, jak energia po prostu dla ciebie pracuje, gdy przyzwalasz. (daje jej
więcej pieniędzy) Niemal podwoiłaś swoje pieniądze. Cauldre jest ci dłużny
cztery dolce, ale ty zwyczajnie podwoiłaś swoje pieniądze! Widzisz, jakie to
jest łatwe. Samo do ciebie przychodzi. Zarobiłaś tutaj więcej niż… jak długo
trwała ta ponura rozmowa, dziesięć minut, piętnaście? (kilka chichotów) Zarobiłaś więcej niż z całej tej
pracy, jaką wykonałaś w mediach społecznościowych. Weź głęboki oddech i
przyzwól, by energia ci służyła. Nie pracuj na nią więcej. Przyzwól, by to ona
ci służyła.
EDITH: OK.
ADAMUS: I usiądź w
przyszłym miesiącu na innym cholernym krześle. (śmiech i brawa)
EDITH: Myślę, że
zrobię to teraz, bo ktoś zabrał moje krzesło.
ADAMUS: Ja nie
zabrałem. Nie dotknąłem krzesła Edith. Widziałaś przecież. Jest to na filmie.
Ja tego nie zrobiłem. Tak więc, dziękuję ci, Edith. Gdzie ona teraz
usiądzie ? Och! Cóż za dżentelmen. (ktoś oddał jej własne krzesło) Nie,
ona chce wrócić! (Adamus chichocze, ale
Edith jednak zajmuje miejsce z tyłu sali) Dobrze.
Weźmy
głęboki oddech. Musieliśmy to zrobić. I, Edith, dziękuję ci, że odegrałaś swoją
rolę, nawet jeśli cię zezłościłem.
Mamy kilka spraw i
to nas prowadzi do ważnego punktu, co, mam nadzieję, wyjaśnię za chwilę. Proszę
o tablicę. Opowiem o czterech etapach. Nie są ściśle zdefiniowane, ale to wam
pomoże coś zrozumieć.
Najpierw
przechodzicie… (śmiech, kiedy młody mężczyzna przynosi krzesło i siada na
dawnym miejscu Edith) Och! Nowa Edith! Nowa Edith! Wiesz, nawet twoja koszula
jest podobna. (więcej śmiechu) Nie wiem,
może tam wpisany jest jakiś określony wzorzec. Nie wiem. Zadam ci więc pytanie.
Jak jest u ciebie z dostatkiem?
LINDA: Zaraz,
zaraz! (więcej śmiechu, kiedy Linda biegnie z mikrofonem i potyka się na
schodku wpadając na Adamusa) Spadłam ze schodka!
SHAUMBRA 1: U mnie
pełna obfitość.
ADAMUS: To nie jest
Edith. Dobrze. (więcej śmiechu)
SHAUMBRA 1: Jest w
porządku.
ADAMUS: Dobrze. Dzięki Bogu. Zastanawiałem się po prostu, czy
przypadkiem to krzesło nie posiada jakichś magnetycznych, grawitacyjnych
właściwości i… OK. Uff! Dobrze wiedzieć.
Wezwanie
Tak więc, cztery
etapy. Pierwszy – wezwanie. Wezwanie – gdybyś zechciała zapisać to na tablicy.
Wszyscy przez to przeszliście. Wiecie, czym jest wezwanie. Jesteście zwyczajnie
zmęczeni życiem. Wiecie, że coś musi się zmienić. W swoim wnętrzu słyszycie coś
jak dręczący, naprzykrzający się głos, który próbujecie zignorować, a ten głos
mówi: „Już czas. Już czas. Już czas.” Próbujecie przed nim uciec.
Próbujecie skupić się na swoim życiu albo palicie dużo trawki, pijecie dużo
wina, ale to „Już czas” ciągle daje się słyszeć. To faza przed przebudzeniem i
czasami może ciągnąć się przez całe wcielenia, jednak zwykle trwa może trzy,
cztery, pięć lat, zależnie od tego, w jakim miejscu jesteście w swoim życiu.
Ale to jest wezwanie.
Przebudzenie
Po tym etapie
przechodzicie do przebudzenia. Przebudzenie, etap numer dwa. A przebudzenie, och! Będę cię
potrzebował z mikrofonem, kiedy to już napiszesz. Przebudzenie. Pamiętacie swoje przebudzenie?
U niektórych z was było to – bum! – i
gotowe. Do niektórych z was jakby się niepostrzeżenie wśliznęło. Ale pamiętacie
tę euforię, tę niewinność przebudzenia? Nagle uświadamiacie sobie: „Jest coś więcej. W
życiu chodzi o coś więcej.”
Zapalcie światła.
Linda z mikrofonem. Opowiedzcie mi szybciutko o waszym przebudzeniu. To znaczy,
czy było radosne? Czy czuliście się szczęśliwi? Jak to wyglądało? Czy to była
oślepiająca błyskawica? Czy…
MOSHE: Taak, powiedziałbym, że to się stało… potoczyło się bardzo
szybko, kiedy już się zaczęło.
ADAMUS: Jak to
wyglądało na początku?
MOSHE: Ekscytująco.
ADAMUS: Taak.
MOSHE: Ekscytująco.
To starczy za wszystkie odpowiedzi.
ADAMUS: A czy
miałeś ochotę pobiec i opowiedzieć o tym wszystkim?
MOSHE: Tak.
ADAMUS: Taak, taak.
MOSHE: Tak. Znalazłem nowy program. Znalazłem nową dyscyplinę,
nowy sposób udoskonalenia wszystkiego – lepszy sen, lepsze wszystko.
ADAMUS: Lepszy
seks, lepszy sen, lepszy… taak. I wszyscy byli pod wielkim wrażeniem. (Moshe
wzrusza ramionami i kręci głową) Nieszczególnie. Nie. Raczej reagowali: „Hu,
hu, hu”. (Adamus znacząco kręci palcem przy skroni) A jak długo trwał ten stan początkowej
euforii, ten rodzaj niewinności przebudzenia?
MOSHE: Dwa lata,
może rok.
ADAMUS: Dwa lata.
Całkiem nieźle.
MOSHE: Coś koło
tego. Dwa lata.
ADAMUS: Przez dwa
lata jakbyś chodził z głową w chmurach.
MOSHE: Taak, i
przyzwoliłem w tym czasie na pewne zmiany w moim życiu.
ADAMUS: Jasne.
MOSHE: Wiesz, to
nie była tylko moja wyobraźnia. Ale, taak, to trwało parę lat, a potem sprawy
zaczęły się sypać.
ADAMUS: Dobrze, dobrze. Taak. Och, jest to bardzo typowy
schemat – sprawy zaczynają się sypać. Ale dobrze, dziękuję ci. Dobra odpowiedź.
Następny. Przebudzenie, jakie ono było? Pamiętacie to? Tak. Wasze przebudzenie.
SHAUMBRA 2
(kobieta): (chichocze) Próbowałam sobie
przypomnieć moje przebudzenie.
ADAMUS: Czy to się
stało nagle czy…
SHAUMBRA 2: Myślę,
że w pewnym sensie tak było. Miałam starego przyjaciela, który był cały we
łzach, bo nie wiedział jaką obrać drogę.
ADAMUS: Och.
SHAUMBRA 2: I ja mu
powiedziałam: „Jest wiele dróg. Nie ma jednej słusznej drogi.” I sądzę – nie
wiem, skąd mi się to wzięło – pomyślałam wtedy, że przemówiła przeze mnie moja
mądrość. (chichocze)
ADAMUS: Może to
byli twoi duchowi przewodnicy albo coś takiego, no wiesz.
SHAUMBRA 2: Coś
takiego, taak.
ADAMUS: Taak, łał! Łał.
SHAUMBRA 2: Wiesz,
teraz to brzmi trochę głupio. Ale zdaje się, że właśnie wtedy pomyślałam: „Och,
taak, mogę… wiem coś, o czym nie wiedziałam, że wiem.”
ADAMUS: I jak długo
trwała ta niewinność przebudzenia? Miesiąc, rok czy ile?
SHAUMBRA 2: Mm...
(wzdycha) Prawdopodobnie... prawdopodobnie nadal trwa.
ADAMUS: Ach.
SHAUMBRA 2: Tak
myślę.
ADAMUS: Nie miałaś
wrażenia, że coś tracisz, że przechodzisz przez piekło?
SHAUMBRA 2: Taak, och, och! No cóż, taak. Nie, myślę, że…
ADAMUS: Bo jeśli
nie, to znaczy, że to jeszcze przed tobą. (śmiech)
SHAUMBRA 2: Nie,
ja… nie, OK. Przechodziłam wiele wzlotów i upadków. Chcę powiedzieć, że my
wszyscy…
ADAMUS: Jasne.
SHAUMBRA 2:
Docieram do punktu, gdzie myślę sobie: „Och, to o to chodzi. Już rozumiem.”
ADAMUS: Słusznie.
SHAUMBRA 2: A wtedy
dzieje się tak, jak powiedział…
ADAMUS: Bum!
SHAUMBRA 2: …tamten
młody człowiek.
ADAMUS: Dlaczego
tak się dzieje? Dlaczego tak się dzieje?
SHAUMBRA 2: No cóż,
to następny…
ADAMUS: Wzloty i
upadki, aż pewnego dnia nagle czujesz: „Och, osiągnęłam oświecenie”, a
następnego dnia przyjeżdża śmieciarka…
SHAUMBRA 2: Taak, albo sześć miesięcy później.
ADAMUS: Taak, taak. Taak.
SHAUMBRA 2: Taak.
ADAMUS: Dlaczego
tak się dzieje?
SHAUMBRA 2: Myślę…
mmm… miałam zamiar powiedzieć „poziom”. Myślę, że jest inny poziom, ale może to
jest makyo, więc… (obydwoje chichoczą)
ADAMUS: Kto teraz
mówi? Mistrz? Człowiek? Mistrz? Człowiek? Konflikt. Taak, chcę powiedzieć, weź głęboki oddech, Mistrzu, i - dlaczego tak się dzieje?
SHAUMBRA 2:
Dlaczego przeżywamy te wzloty i upadki?
ADAMUS: Taak, taak.
SHAUMBRA 2:
Ponieważ jesteśmy uzależnieni od upadków.
ADAMUS: Dobre.
Podoba mi się.
SHAUMBRA 2:
Ponieważ to jest coś, co znam. Taki schemat.
ADAMUS: Dramat,
doświadczenie i wszystko pozostałe.
SHAUMBRA 2: Mhm. No
cóż, wierzymy, że musimy przeżywać upadki, żeby móc się znowu podnieść.
ADAMUS: Czy ci,
którzy przyjdą po was, będą wciąż musieli przeżywać te wzloty i upadki?
SHAUMBRA 2: Nie,
mam nadzieję, że nie. Ale mogą, trochę.
ADAMUS: Być może w
cichości im tego życzymy. (kilka
chichotów) Nie za wiele, ale tak trochę, ponieważ w przeciwnym wypadku nie zasłużyliby
na skrzydła.
SHAUMBRA 2: To
prawda.
ADAMUS: Dobrze. Dziękuję ci. Jeszcze jedna osoba. To
przebudzenie, ten czas niewinności. Ten czas… tak.
SART: Cholera. (zaklął
z powodu wręczenia mu mikrofonu przez Lindę)
ADAMUS: Cholerny
czas. (śmiech) A więc, twoje przebudzenie, ten etap radosny, niewinny, jak on
wyglądał?
SART: W sali pełnej
ludzi i zdarzyło się to w jednej chwili w obecności wszystkich. To było
niesamowite. I trwało całe lata. A teraz śmieciarka pojawia się co drugi dzień.
(więcej śmiechu) No, powiedzmy, czasami.
ADAMUS: Czasami. Taak, taak.
SART: Taak. Czasami. Wzloty i
upadki.
ADAMUS: Wiecie,
chcę powiedzieć, że to prawdziwa historia Shaumbry na całym świecie. Przychodzi
przebudzenie – dziękuję ci (do Sarta) – przychodzi przebudzenie, które ja nazywam nowym dniem. Nowym dniem. Zapisz
to, proszę pod „przebudzeniem”. Ach! Nagle uświadamiacie sobie, że jest coś
więcej. To jest nowy dzień. Wszystko staje się cudowne. Chce się krzyczeć:
„Och! Cóż za radość!” I to trwa, nie wiem, czasami trzy albo cztery miesiące,
czasami kilka lat, dopóki nie nastanie ciemna noc.
Ciemna noc
Zapisz to jako
numer trzy: ciemna noc. Zaczynacie doświadczać ciemnej nocy i zaczynacie wątpić
w siebie, pytając: „Co się stało z przebudzeniem? Co się stało z tą
niewinnością, tą naiwnością, tą radością?”
Teraz doświadczacie
ciemnej nocy. Teraz macie do czynienia z wewnętrznymi demonami. I jak już
powiedziałem wcześniej, nie przychodzą one z zewnątrz. Te demony siedzą w
waszym wnętrzu i teraz macie z nimi do czynienia. „Po co, och, po co ta ciemna
noc?” na drodze do Urzeczywistnienia. I zastanawiacie się: „Czy to w ogóle jest
rzeczywiste? Czy może ja to sobie zmyślam?” Zaczynacie biec myślą wstecz: „Och,
gdyby chciały wrócić tamte dni przebudzenia.” Nie da rady. One minęły. Teraz
nastała ciemna noc.
Te demony pojawiają
się nieoczekiwanie, a wy pytacie: „Czy to rzeczywiste?” Czy może faktycznie
jesteście niespełna rozumu, jak wszyscy wokół o was mówią? (śmiech) Szalona
wiedźma, wściekły świr, a może po prostu macie jakieś cholerne zwidy. Może
popadacie w obłęd i powinniście porozmawiać z tym lekarzem (więcej chichotów), którego wam od pewnego już czasu
polecano. Po co ta ciemna noc? (kilka osób głośno wzdycha) Och! (Adamus chichocze) Po co ta
ciemna noc? Tymczasem przygasły światła na sali. (więcej śmiechu) Ja wciąż
jestem w świetle. Przykro mi, ale…
No cóż, wiele
nazbierało się u was śmieci, które zagrzebane były bardzo głęboko, a teraz
wydostają się na wierzch. Nie możecie ich zabrać ze sobą w Urzeczywistnienie.
Nie możecie zabrać w Urzeczywistnienie swojego chłamu. Dlatego właśnie Kuthumi
przyjeżdża śmieciarką, żeby pomóc go sprzątnąć. Po prostu nie możecie go zabrać
ze sobą. Istota, która nie jest tego godna, nie może wejść w Urzeczywistnienie.
Przed drzwiami stoi
smok, który pilnuje, żebyście nie weszli. O tym właśnie jest program U Progu
(Threshold). Przed drzwiami stoi smok, który pilnuje, żebyście nie wnieśli
swoich śmieci we wcielone Urzeczywistnienie. To błogosławieństwo. Nie
przekleństwo. Czasami odczuwa się je jako przekleństwo, ale tak naprawdę to
jest błogosławieństwo.
Zwariowalibyście,
gdybyście spróbowali, gdybyście weszli siłą – gdybyście spróbowali wejść siłą –
w oświecenie nie rozwiązawszy wcześniej problemów z poczuciem własnej wartości.
Zwariowalibyście. Byli tacy, co próbowali. Próbowali walczyć ze smokiem u
drzwi. Próbowali wedrzeć się siłą, niektórzy posiłkując się nienaturalnymi
środkami – narkotykami i tymi jakimiś ceremoniami, ekstremalnymi obrzędami.
Próbowali oszukać smoka stojącego przed drzwiami i kończyli bardzo, bardzo
rozstrojeni mentalnie, ponieważ kiedy ktoś nie jest godny – nie czuje
się godny – i próbuje wejść w stan oświecenia – bum! – wszystko się wali.
Ciemna noc jest po
to, by można było zrobić parę rzeczy: wejść w głąb siebie i znaleźć wszystkie te
śmieci, wszystkie te uczucia własnej bezwartościowości, które tkwią w wielu
różnych warstwach i na różnych poziomach.
Pochodzą z
minionych wcieleń. Pochodzą z tego wcielenia. I możecie cały dzień patrzeć w lustro
i mówić do siebie: „Jestem dobrym człowiekiem. Kocham siebie”, ale w to nie
wierzycie. To rodzaj makyo. To tak jakby próbować polukrować tort kupą.
Wizualnie całkiem ładne… Och, przepraszam. Och! Przepraszam, przecież ty
dzisiaj przyniosłaś tort. (nieco śmiechu)
Nie powinienem był o tym wspominać.
ALAYA: To prawdziwa
czekolada.
ADAMUS: To prawdziwa
czekolada! (Adamus się śmieje) OK.
Jest też inny
jeszcze składnik ciemnej nocy, który odgrywa ważną rolę we wszystkim, co teraz
robimy. Dużo mówimy o tym, jak obecnie energia wam służy. Energia. W tym
momencie właśnie teraz się znajdujemy – przyzwalamy, by energia wam służyła. Wtedy
życie jest łatwe. Edith, czy to ty tam z tyłu? Och, widzę cię! Taak. Życie jest
łatwe, kiedy przyzwala się na to, by energia wam służyła.
Jednak wielu z was nie
uważa się za godnych. Słyszę słowa. Mówicie: „Tak, jestem gotów na
Urzeczywistnienie. Tak, jestem gotów pozwolić, by energia mi służyła.” Ale ja
przyglądałem się temu w poprzednim miesiącu, ponieważ naprawdę teraz skupiamy
się na przyzwalaniu, żeby energia wam
służyła i okazuje się, że wciąż dużo jest zaniżonego poczucia własnej wartości.
Zanurzacie palec stopy do tego basenu z energią, ale nie pozwalacie sobie na
to, żeby weń skoczyć.
To potwór sam w
sobie. To wielki problem. Dlatego też powiadam, że fizyka – prawdziwa fizyka –
objaśnia: istnieje świadomość, Ja Jestem; jej pasja wytwarza energię; energia
jest tutaj, żeby wam służyć. To wszystko brzmi wspaniale, ale kiedy następuje
zderzenie z rzeczywistością, czy jesteście naprawdę gotowi pozwolić, żeby
energia wam służyła? Czy też będziecie polegać na świecie zewnętrznym? Czy określeniem
„pozwalam energii służyć mi” zamierzacie nazywać zamieszczanie próśb o wsparcie
w mediach społecznościowych? Edith?
Przepraszam, ale zapłaciłem ci za to, żebym mógł to powiedzieć. Czy zamierzacie
to nazywać określeniem „pozwalam energii służyć mi”. To nie jest tak. To nadal
oglądanie się na świat zewnętrzny.
Tak wiele wokół
energii gotowej wam służyć, ale jeśli nie czujecie się tego godni, zablokujecie ją. Zablokujecie ją. Zatrzymacie
ją, jeśli czujecie, że dacie się skusić władzy, pieniądzom, możności
kontrolowania innych. Macie to bogactwo energii, która jest tutaj, dokładnie
tutaj. Jednak tym, co obserwuję – a jest to zjawisko rozprzestrzenione w
krainie Shaumbry, z kilkoma wyjątkami, rzecz jasna – tym, co obserwuję, jest
zjawisko odwracania się plecami do niej, wyczekiwania, niestosowania jej,
powtarzania słów, ale na wzór mantry, bez wiary w to, że jesteście gotowi. I to
jeden z powodów, dla których to był dla mnie ciężki miesiąc, bo obserwowałem
jak to przebiega i widziałem jak się zastanawiacie: „Czy jestem godny? Czy ja
tego nie nadużyję? Czy przypadkiem nie zostanę wciągnięty na powrót przez
ludzkie zwyczaje?” Powstrzymujecie się, zamknęliście się na przepływ energii,
który tak naprawdę jest czymś bardzo naturalnym.
Duchowa dojrzałość
Wszystko już tu
jest, Edith i wy wszyscy. Wszystko już tu jest, ale to od was teraz zależy, czy
zrozumiecie, że posiadacie duchową dojrzałość. Z duchową dojrzałością mamy do czynienia
wówczas, gdy uświadamiacie sobie, że ludzkie doświadczenie, które nie podlega
osądowi, Mistrz będący mądrością oraz
Ja Jestem schodzą się i łączą ze sobą; z duchową dojrzałością mamy do czynienia
wówczas, gdy uświadamiacie sobie, czym tak naprawdę jest energia i skąd
pochodzi. Dokładnie stąd. (wskazuje na serce)
Duchowa dojrzałość
to Przyzwolenie.
Duchowa dojrzałość
to przede wszystkim bycie twórcą, chodzi też o to, żebyście słuchając Jestem Kreacją nie myśleli sobie, że już
przecież, do cholery, to wiecie; żebyście tego posłuchali i zrozumieli, że jest
to bardzo proste. Jeśli nie macie możliwości obejrzeć i posłuchać tego
nagrania, znajdźcie sposób, żeby jednak to zrobić. Prawdziwe tworzenie jest
radością i jest to teraz radość człowieka, Mistrza, Ja Jestem – wszystkiego
razem tu i teraz. To jest promieniowanie tej radości bez żadnego planu, bez definiowania,
bez ograniczeń. Po prostu otwarta ekspresja, promieniowanie radości. To
wszystko. To jest tworzenie. O to chodzi.
Niedojrzałość
powiada: „A cóż to ja takiego stworzyłam? Jakie ma to znaczenie? Gdzie to jest?
Co z tego będę miała?” To jest niedojrzałość. Prawdziwa duchowa dojrzałość
stwierdza: „Tworzę. Wszystko naraz. Wszystko razem. Tworzę. A następnie wchodzę
w doświadczenie. Wchodzę w tę kreację i przyzwalam, żeby była czym zechce, bo to jest moja kreacja. Niczyja inna. To
moja energia wchodzi, żeby mi służyć w obrębie mojej kreacji.” To jest właśnie
duchowa dojrzałość. Bez potrzeby definiowania jej. Bez wyznaczania daty, kiedy
ma nadejść, ani jej rozmiaru, ani ilości pieniędzy, jakich ma dostarczyć, ani
nic tego typu, jaki rodzaj auta się wam dostanie. To jest duchowa niedojrzałość.
To jest naiwność. Dlatego też wielu z was powstrzymywało się w ubiegłym
miesiącu od pozwolenia energii, żeby wam naprawdę służyła.
Zastanawialiście
się, czy przypadkiem nie zaczniecie znowu grać w starą grę. Obawialiście się, że okażecie się duchowo
niedojrzali i robić będziecie to, co kiedyś zrobiłby człowiek: „OK, jestem
twórcą. Będę tworzył nowe pieniądze, nowy samochód, nową pracę, lepsze fizyczne
ciało, lepszy umysł.” Dajcie sobie spokój. Weźcie głęboki oddech w swoją
duchową dojrzałość. Nie wrócicie do tych starych rzeczy.
Nie bójcie się
teraz siebie, nikt z was niech się nie boi. Macie mądrość Mistrza, obecność Ja
Jestem i piękno ludzkiego doświadczenia. Nie bójcie się pozwolić energii służyć
wam.
Wiem, że wielu z
was powstrzymywało się przed tym, prawie że stawiając wręcz opór.
Pozwoliliście, żeby to pozostawało tylko mentalną ideą, nie wprowadzając jej w
życie, ponieważ nie byliście pewni, czy jesteście tego godni. Nie
wiedzieliście, czy to nie będzie was hamowało albo czy was nie sprowadzi na
manowce. Przerwijmy to w tej chwili. W tej chwili.
Jesteście duchowo
dojrzali. Nie byłoby was tutaj, gdybyście nie osiągnęli duchowej dojrzałości i
naprawdę nie ma już czego się uczyć. Teraz pora tworzyć. Nie ma już czego się
uczyć.
Weźmy
głęboki oddech i włóżmy to wszystko w zmianę świadomości podczas meraby.
Meraba prawdziwego
Przyzwolenia
Trochę czasu nam dzisiaj
zajęło zanim doszliśmy do tego punktu, a pamiętajcie również, jeśli po prostu
się w to wczujecie, że tym, co tutaj robimy, jest poskładanie razem elementów
historii, historii Urzeczywistnienia. Pamiętajcie, że wiele z tego, czego się
uczycie i co robicie, będą uczyć się i robić inni. Będą to robić po swojemu,
ale będą mieć pewną mądrość, która pochodzi właśnie stąd, od was
wszystkich.
(zaczyna płynąć
muzyka)
Ten miesiąc, ten
poprzedni miesiąc był czasem wspaniałych zgromadzeń Shaumbry, ale stało się
również dla mnie oczywiste, że wielu z was powstrzymuje się przed tworzeniem,
przed przyzwoleniem na to, żeby energia wam służyła. I muszę zapytać, dlaczego?
Dlaczego?
Zachodzi, moi
drodzy przyjaciele, taka piękna transformacja, kiedy energia zaczyna wam
służyć, kiedy rozumiecie, że nie musicie niczym manipulować. Tak pięknie jest
uświadamiać sobie, gdy napawacie się widokiem przyrody w czasie spaceru, że
energia wam służy. Nie myślcie o tym w kategoriach dobrodziejstw wypływających
z tego dla waszej biologii, albo dla waszego portfela. Idźcie na spacer przed
naszym następnym spotkaniem i uświadomcie sobie, jak przyroda wam służy, jak
oto wędrujecie pośród swojej własnej kreacji i jak bardzo jesteście świadomi
siebie.
(pauza)
W
pewnym sensie osiągnęliśmy w ubiegłym miesiącu punkt krytyczny. Oto wszyscy byliśmy
podekscytowani i szczęśliwi, „Energia będzie mi służyć”, aż tu – bum!
Musiałem zapytać
dlaczego. Odbyłem kilka pięknych spotkań z Kuthumim, Metatronem. Taak,
angażowałem w to dość intensywnie również Metatrona. Tak więc zastanawialiśmy
się z Kuthumim, Metatronem, Tobiaszem i kilkoma innymi drogimi Wzniesionymi
Mistrzami: dlaczego tak się dzieje, że słyszą słowa „Przyzwólcie, by energia
wam służyła”, ale nie robią tego. Dlaczego?
Otóż okazuje się,
że to kwestia oceny własnej wartości. „Czy naprawdę jestem gotów?”
Wszystko związane
jest z ciemną nocą. Ciemna noc, która znajduje się tutaj na tablicy, ciemna noc
– wiecie czym jest naprawdę? To pytanie, jakie sobie zadajecie: „Czy naprawdę jestem
gotów?” Oto czym ona jest.
Dlatego właśnie
pojawiają się te męczące chwile, te okropne chwile, kiedy czujecie, jakbyście
byli rozrywani na strzępy. W ten sposób sami siebie testujecie: „Czy naprawdę
jestem gotów? Czy naprawdę jestem duchowo dojrzały? Czy muszę kontynuować
podążanie ścieżką i dalej się zmagać, czy też jestem naprawdę gotów? Czy jestem
duchowo dojrzały?”
Próbując dojść do
tego, czy naprawdę jesteście gotowi, oskarżacie siebie wciąż i wciąż,
pogrążając się coraz bardziej w ciemną noc.
Zastanawiacie się,
skąd ta ciemna noc przychodzi. Pytacie, dlaczego ona przychodzi. Zachodzicie w
głowę, dlaczego w jednej chwili jesteście na wyżynach, a w następnej na samym
dnie. To wy ciągle pytacie siebie: „Czy jestem gotów? Czy jestem godny?” To wy prześwietlacie
siebie na wylot. I to się musi skończyć.
Ciemna noc
przypomina inżyniera. Ciągle nad czymś pracuje, pracuje i pracuje. Aż
przychodzi moment, kiedy trzeba zamknąć inżyniera w szafie i iść dalej.
I o to właśnie
chodzi, drodzy przyjaciele. Przestańcie
siebie sprawdzać. Tylko tym się zajmujecie i dlatego w tym miesiącu energie
nie pracowały dla was zbyt efektywnie. Och, taak, wiele działo się u was w
sferze słów, ale nie działo się w życiu. Myśleliście o tym, ale nie żyliście
tym.
Przestańcie już siebie
sprawdzać. Sytuacja jest w rodzaju: „zrób to albo umrzyj”. Jak program „zostań,
albo idź do domu”. Nie będziemy już dłużej grać w tę grę.
Tym nieustannym
sprawdzaniem siebie doprowadziliście się do granic bólu i cierpienia, pytając
czy jesteście godni, czy jesteście gotowi. Skończmy z tym.
Skończmy z tym,
żeby można było wreszcie naprawdę Przyzwalać bez blokowania i zakłóceń. Idźmy
dalej, żeby energie mogły pracować dla was w waszych kreacjach.
Ruszajmy dalej, bo
jest wielu innych ludzi na tej planecie, którzy mają przybyć jako druga fala, a
wy ją hamujecie.
A jeśli nadal
będziecie siebie sprawdzać, nadal będziecie toczyć swoje gry, nadal będziecie mieli
problemy z energią, problemy z dostatkiem i całą resztą, to nie ma tu na to
miejsca.
Ciemna noc jest
niczym innym jak sprawdzaniem samego siebie. Chcecie się uwolnić od tych
wzlotów i upadków... Sprawdzanie przydaje się na początku, kiedy wchodzicie w
przebudzenie i temu podobne procesy, bo wtedy ma miejsce swego rodzaju
wewnętrzna samoocena, ale później przeistacza się w obsesję.
Weźmy
głęboki oddech.
Jest to tak proste,
jak podjęcie decyzji, drogi człowieku. Drogi człowieku, czy jesteś gotów
przestać siebie testować? Bo wszystko to jest tylko grą: „Czy jestem tego
godny? Czy ciągle jestem palantem? Czy ciągle mam zachwiania równowagi?”
Weźmy
głęboki oddech i przejdźmy do prawdziwego Przyzwolenia – na tablicy jest to numer
cztery. To następna faza. Mówię o tym od lat, a wy zrobiliście w tym względzie
kawał dobrej roboty. Jednak po ciemnej nocy, po burzach, szybujemy w prawdziwe
Przyzwolenie. Człowiek już nie kontroluje wszystkiego. Przykro mi, ale człowiek
już dłużej niczego nie kontroluje. Człowiek doświadcza, tak, ale wchodzimy w
Przyzwolenie na piękno człowieka, Mistrza i Ja Jestem.
W przyszłym
miesiącu chcę zobaczyć, że wielu z was zaprzestało tego testowania siebie i zaczyna naprawdę pozwalać, by energia wam
służyła. Nie mówię o mało znaczących historyjkach ze znalezieniem stu dolarów
na chodniku. To zawracanie głowy. Nie mówię o historyjkach, jak to akurat ktoś
zwolnił miejsce na parkingu właśnie wtedy, kiedy wy go szukaliście. To są
drobiazgi. Nic nie znaczą. To jak karmić konia rodzynkami. To jest niczym. (kilka chichotów)
Wejdźmy w
Przyzwolenie i pozwólmy, żeby energia wam służyła, żeby dla was pracowała.
Twoja energia, Edith. Twoja energia. Niczyja inna.
Weźmy
głęboki oddech.
Człowieku, przeżywający
doświadczenie, człowieku, czy jesteś gotów zaprzestać testów? Mistrz cię nie
testuje. Ja Jestem – nie testuje. Oni niecierpliwie czekają na ciebie. Czy
jesteś gotów być godnym? Kropka. Wtedy możemy ruszyć naprzód.
W przyszłym
miesiącu nie będę was odwiedzał. Będę na zajęciach Kihaku, rzecz jasna, ale nie
będę przychodził na pogawędki. Chcę, żebyście sami znaleźli własne odpowiedzi.
Taak, przez cały czas jestem z wami na każdym etapie waszej drogi, bla-bla-bla
(nieco śmiechu), ale w przyszłym miesiącu uznajcie, że jestem na wakacjach.
Chcę, żebyście
zagłębili się w siebie i chcę, żebyście porozmawiali z Mistrzem i z Ja Jestem.
Chcę, żebyście posłuchali, co mają do powiedzenia o waszym testowaniu siebie.
To wy jesteście
tymi, którzy stwarzają ciemną noc: „Czy jestem godny? Czy jestem gotów na
prawdziwe tworzenie? Czy jestem gotów na to, żeby być w swoich kreacjach?” To wszystko.
Weźmy
porządny, głęboki oddech.
I ze szczególnymi
wyrazami uszanowania zwracam się do Edith za to, że była dzisiaj takim dobrym
partnerem w dyskusji. Ale Edith, idziemy do przodu, OK? Nowe krzesło. Nowy
miesiąc.
Wszyscy bierzemy porządny, głęboki oddech.
Wystarczy już
sprawdzania, czy naprawdę poważnie to wszystko traktujecie? Czy jesteście
naprawdę gotowi na oświecenie? Czy macie wystarczająco dużo samozaparcia?
Jesteśmy gotowi, żeby iść naprzód. I to się przejawi najpierw poprzez pozwolenie,
żeby energia wam służyła. To wszystko.
Kończę na tym i z
należytym szacunkiem dla wszystkich was, spotkamy się za około 30 dni.
Jestem Tym, Kim
Jestem, Adamus suwerenny. Dziękuję wam.
(muzyka cichnie)
I wszystko jest
dobrze w całym Stworzeniu. Dziękuję. (brawa publiczności)
Przekład:
Marta Figura
emef11@wp.pl
KLIKNIJ aby wesprzeć pracę Tłumacza