MATERIAŁY
KARMAZYNOWEGO KRĘGU
Seria ALT
SHOUD 10 –
prezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA za pośrednictwem
Geoffrey’a Hoppe
1 lipca 2023 r.
www.crimsoncircle.com
Jestem tym, kim
Jestem, Adamusem z Suwerennej Krainy.
Witam wszystkich.
Witam na Shoudzie 10 z serii ALT. Witam.
Zwykle nie jestem
wielkim fanem współczesnej muzyki na tej planecie. Pochodzę z
bardziej klasycznego środowiska. Napisałem sporo kompozycji i
mógłbym wykonywać je na poziomie eksperckim na pięciu do sześciu
różnych instrumentach. (kilka chichotów)
LINDA: Co najmniej.
ADAMUS: To na
poziomie eksperckim – a na wielu, wielu innych na poziomie prawie
eksperckim.
LINDA: Oczywiście.
ADAMUS: Kiedy
zacząłem pracować z Shaumbrą i słyszałem, jak zaczyna płynąć
muzyka i słuchałem jej, nie przepadałem za nią. Poinformowałem o
tym Cauldre'a. Ale to on ostatecznie ją wybiera wraz z resztą ekipy
Karmazynowego Kręgu. Powiedziałem tylko: „Co powiesz na muzykę
klasyczną? Czy to nie byłoby miłe? Na początek trochę muzyki
klasycznej”. Starsze osoby tutaj powiedziały „tak”. (kilka
chichotów) Ale tak naprawdę uczę się bardziej doceniać tę
muzykę, jak ta piosenka, którą właśnie puszczono. Miała tytuł
Diamenty,
świeć jasno jak diament.
Cóż, gdy
usłyszałem ją niedawno, kiedy przygotowywano muzykę na moje
wielkie wejście, pomyślałem: „To mi się podoba”. I nagle
stwierdziłem – a siedziałem w Klubie Wzniesionych Mistrzów na
moim dużym fotelu przed kominkiem – stwierdziłem, że stukam
stopą w rytm tej muzyki. (kilka chichotów) Byłem zdumiony. Tak,
mamy stopy... no wiecie, my, Wzniesieni Mistrzowie, byliśmy ludźmi.
I wsłuchałem się trochę w tekst i usłyszałem: „Świeć jasno
jak diament”. To właśnie robicie! I w miarę jak słuchałem
dalszego ciągu – w niektórych momentach jest to nieco hałaśliwe,
myślę, że trochę inaczej bym to zaaranżował – ale tyle w tym
pasji. Oczami Cauldre'a oglądałem wideo, które widzieliście na
początku, oglądałem je i widziałem taką pasję u tej wokalistki.
Zapomniałem, jak się nazywa, zdaje się – Rihanna, tak – tyle
pasji.
Słucham coraz
więcej ludzkiej muzyki tym okiem i uchem. Nie chodzi tylko o
wykwintną, klasyczną kompozycję, ale o ludzi wyrażających swoją
podróż. Wciąż są rzeczy, których nie rozumiem. Hip hop. Jak
ktoś mógłby nazwać tak swoją muzykę? Zostałbym wyrzucony z
Europy, gdybym to zrobił. (kilka chichotów) Hip hop. Country
western. Cóż, niektóre z nich mi się podobają, ale jest w nich
za dużo przyczep i za dużo tornad jak dla mnie. (więcej chichotów)
Tak więc to sobie odpuszczę. Ale niektóre z nich naprawdę uczę
się doceniać.
Prawdę
powiedziawszy, to mieliśmy spotkanie kilka dni temu w Klubie
Wzniesionych Mistrzów. Zwołałem moich kolegów, którzy we
wrześniu będą uczestniczyć w konferencji Światło
Merlina.
Wezwałem Merlina. Wezwałem, oczywiście, Kuthumiego. Wezwałem
Saint-Germaina, który tak naprawdę jest mną, więc było to
właściwie zbyteczne. Ale zadziałało. Wezwałem drogiego
Kuthumiego, a potem Gaję. Gaja. Jest tu dzisiaj. Zaprosiłem ją na
konferencję, a ona powróciła później i powiedziała: „Powiedz
mi trochę więcej o tych Shaumbra’”. A ja na to: „Powiem ci
coś, po prostu przyjdź na dzisiejsze spotkanie. Usiądź na
krześle, albo na pniu drzewa” (kilka chichotów) – bo ona zwykła
siadać na drzewach – „usiądź, nie wiem, na kwiatku. Wejdź i
poczuj Shaumbrę”.
Opowiedziałem jej
trochę o was. Powiedziałem: „To jest tak naprawdę grupa
buntowników. To nie jest twoja typowa grupa Gai, jeśli wiesz, co
mam na myśli. Nie zbieramy orzechów i nie wąchamy róż. Ta grupa
lubi pić”. I dodałem: „Choć jednak są trochę w typie Gai, bo
wino wszakże pochodzi z winogron. To część twojego nadzoru nad
winnicami. No więc tak, mają w sobie trochę z Gai. Ale nie są
twoją typową grupą”.
A zatem jest tu
dzisiaj. Proszę, weźcie głęboki oddech. Poczujcie i powitajcie na
naszym spotkaniu energie Gai. Miejmy nadzieję, że pod koniec tego
dnia nadal będzie chciała być częścią konferencji Merlina
(Linda się śmieje), ale nigdy, nigdy nie wiadomo.
Rozmawialiśmy o
muzyce i Gaja była tą, która jako pierwsza powiedziała: „Och,
nie. Ludzka muzyka jest zakotwiczona w ziemi. Jest bardzo prawdziwa.
Ludzie śpiewają teraz z głębi serca”. To nie jest tylko granie
dla ucha, jak to robiliśmy w naszych kompozycjach setki lat temu.
Kiedyś graliśmy dla ucha, dla, jak można by to nazwać,
wibracyjnego wpływu. „Ale teraz ludzie – mówiła Gaja – grają
z głębi serca i ich muzyka płynie z duszy”. Tak więc zacząłem
słuchać innym uchem i nieco stonowałem swoją arogancję.
LINDA: Naprawdę?
ADAMUS: Powiedziałem
nieco. (publiczność chichocze) Nie powiedziałem, że całkiem się
jej wyzbyłem. Stonowałem ją i zaczynam naprawdę znajdować
przyjemność w słuchaniu niektórych utworów. Tak więc jestem
ciekaw, co wszyscy wymyślimy na naszą tegoroczną konferencję
Merlina.
LINDA: O rany.
ADAMUS: Taak. Ale
kiedy słuchałem słów tej piosenki, pomyślałem o was: „Świeć
jasno jak diament”. To właśnie robicie – świecicie jasno – i
będziemy dziś rozmawiać o świetle, o wpływie światła. To
rodzaj naszej dalszej dyskusji o metafizyce, ale chcę, byście przez
chwilę poczuli, że ta piosenka jest o was. Nie piosenka miłosna o
kimś innym, ale piosenka o was, świecących jasno jak diament –
tak przy okazji, uwielbiam diamenty, kryształy – o was świecących
jasno.
(pauza)
Kiedy jej słuchałem
i poczułem pasję wokalistki, zdałem sobie sprawę, że właśnie
po to tu przyszliście, żeby świecić jasno jak diamenty, jak
kryształy; żeby świecić swoim światłem. Dokładnie po to tu
jesteście i dlatego zgodziłem się z Cauldrem, żeby zagrać tę
piosenkę. Nie jest to mój standard, ale czułem, że jest bardzo
odpowiednia dla tej grupy. Świeć jasno jak diament.
Sprawa świecenia
jasno jak diament, cóż, to jest to, po co tu przyszliście i to
jest to, w czym jesteście całkiem dobrzy. Ale wciąż są pewne
nakładki. Niepozwalanie światłu świecić, powstrzymywanie go.
Macie świadomość tego, że możecie zaświecić, ale wciąż
jesteście trochę niepewni, ostrożni w tym świeceniu. A co, jeśli
przepalicie obwody na całej planecie tym swoim światłem? Co, jeśli
zostaniecie zauważeni przez innych? Trudna sprawa, czyż nie? Nagle
was zobaczą. Nagle zostaniecie zdemaskowani i okaże się, kim
naprawdę jesteście, anielskimi istotami chodzącymi po tej
planecie, istotami, które – wielu z was – wykonały mnóstwo
pracy w innych wymiarach, istotami, które powróciły tu w tym
konkretnym czasie. Co będzie, jeśli was zobaczą? Co, jeśli was
przytłoczą? Co, jeśli nie zostawią was w spokoju? Co, jeśli
zrobią z wami to, co zrobili z Jezusem? (kilka chichotów; ktoś
mówi: „Jezu!”) Jezu, tak.
A więc wciąż
istnieje pewien rodzaj tej niepewności i jest to bardzo zrozumiałe.
Ale chcę rzucić wam wyzwanie w tym miesiącu, tak jak rzuciłem wam
wyzwanie w zeszłym miesiącu. Co, jeśli pozwolicie swojemu światłu
świecić teraz, otwarcie? Co, jeśli po prostu pozwolicie mu
wypłynąć, promieniować?
Czy naprawdę je
zobaczą, czy zobaczą was? Niektórzy z nich tak. Wielu z nich nie.
Innymi słowy, nie wszyscy będą nagle padać do waszych stóp. Nie
wszyscy będą chcieli natychmiastowych uzdrowień. Angażowanie się
w to nie jest dobre. Nie wszyscy będą chcieli twierdzić, że
światło jest tak naprawdę demonem, diabłem.
Świecenie swoim
światłem jest o wiele łatwiejsze niż to, przez co ostatnio
przechodziliście, doświadczając fizycznych dolegliwości. Tak
wiele z tego, co wydarzyło się od czasu Niebiańskiego Krzyża,
wywiera wpływ na wasze ciało. To wprawdzie inne poziomy, ale to, co
naprawdę teraz zauważacie, zwłaszcza jeśli się powstrzymujecie,
to dolegliwości ciała, nieprawdaż? Taak. To i kilka innych
objawów, których możecie doświadczać. Wielu z was odczuwa
niepokój na niespotykanym od dawna poziomie. Wielu z was, którzy
nigdy wcześniej go nie odczuwali, nagle go poczuło. Częściowo
wynika to z zablokowania. Częściowo z uświadomienia sobie, że
sprawy naprawdę nabiorą tempa i nastąpią zmiany. Powtarzam,
porozmawiamy o tym dzisiaj. Ale ten niepokój, to prawie tak,
jakbyście nie mogli złapać oddechu. To prawie tak, jakby wiedzieć,
że coś się wydarzy, ale obawiać się tego, co może się
wydarzyć.
Powiem wam to teraz,
a wiem, że łatwo to powiedzieć, ale nie ma się czego obawiać.
Naprawdę nie ma. Wiem, że niektórzy z was zamartwiają się:
„Umrę” lub „Planeta wybuchnie” lub „Muszę zachować swoje
ograniczenia, żeby nie stracić równowagi”. Nie musicie się tym
martwić. Teraz, jak nigdy dotąd, jesteście wy i wasza dusza. Wy i
wasza mądrość.
Mądrość nie
pozwoli, by przydarzyło wam się coś, co będzie dla was szkodliwe.
Wręcz nie pozwoli wam zrobić czegoś złego, nawet jeśli byście
tego chcieli. W ostatecznym rozrachunku chodzi teraz o nową relację
między człowiekiem a duszą. O poziom zaufania ze strony was,
człowieka; o poziom zaufania do waszej Jaźni – ale nie do waszej
małej ludzkiej jaźni, lecz do Jaźni waszej duszy – i pozwolenie
jej na wejście.
A więc tak,
jesteście jak diamenty, które jaśnieją i naprawdę nadszedł
czas, żeby to teraz ujawnić. To uczyni wszystko łatwiejszym w
sferze fizycznej, zwłaszcza teraz.
Wpływ światła
na biologię
W tej chwili to, co
się dzieje, i powód, dla którego odczuwacie fizyczne reakcje
związane z Niebiańskim Krzyżem, jest taki, że wasze świetliste
ciało jest już obecne. Chcę powiedzieć, że ono już jest.
Pracuje teraz w harmonii z waszą biologią. Wasza biologia wie, że
jej czas przeminął. Czas starej biologii na planecie naprawdę
dobiega końca.
Ludzka biologia
istnieje od dawna i nie zniknie jutro. Ale szybko się zmienia na
wielu, wielu, wielu, wielu różnych poziomach. Niektórzy pójdą
drogą poszerzania jej, implantów, a w końcu całkowicie, jak można
by to nazwać, sztucznego – ale jest to również w pewnym sensie
realne – całkowicie sztucznego ciała. Prawie nie będzie w nim
biologii. I tak, świadomość może przeniknąć do robotycznej
istoty. Do diabła, zrobiliście to z węglem. Dlaczego nie zrobić
tego z robotyką? To absolutnie wykonalne. Nie twierdzę, że to
właściwa droga, ale tak właśnie dzieje się na tej planecie.
Czas starej
biologii, zwłaszcza biologii, której tak naprawdę nie
rozumieliście – była bardzo, bardzo złożona – odchodzi w
niepamięć. W waszym przypadku to nie kwestia poszerzenia jej,
robotyki, implantów czy czegokolwiek podobnego. Chodzi o ciało
świetliste. Świetliste ciało już tu jest. To dlatego odczuwacie
tak wiele rzeczy w swoim ciele. To dlatego przechodzicie przez pewne
reakcje, niezależnie od tego, czy łapiecie bardzo ciężkie
zapalenie płuc, czy – niektórzy z was mieli niefortunne
doświadczenia z sepsą i kilkoma innymi sytuacjami – dzieje się
tak dlatego, że stare ludzkie ciało jest teraz opłukiwane i
przechodzi przez ogromne zmiany, wprowadzając ciało świetliste.
Dzieje się to na głębokich poziomach, ale zaczynacie odczuwać to
również na poziomach powierzchniowych. To wszystko dzieje się
właśnie teraz.
To wspaniała rzecz.
Powinniście się uśmiechać. Wszyscy tutaj siedzący na widowni
mówią: „Oooch!”
(ktoś woła „Taak!”) „Chcę wrócić do starych, dobrych
czasów!” (Adamus chichocze) Nie, sami się o to prosiliście,
przepraszam. Ten pociąg odjechał ze stacji.
Ale skupcie się
przez chwilę. Skupcie się, by poczuć to świetliste ciało. Nie
jest ono gdzieś tam, jest dokładnie tutaj. Jest to uczenie się,
jak naprawdę odnosić się do swojej biologii. Wasza biologia z
początku nie dba o to szczególnie. Wasza biologia jest rodzajem
zamkniętego systemu, nie lubi obcych rzeczy w sobie, poza seksem.
(kilka chichotów) Wiecie, to naprawdę zamknięta pętla. Nie lubi
niczego w sobie i atakuje wszystko, co się pojawi. A wy właśnie
teraz integrujecie się z tym ciałem świetlistym czy też
nawiązujecie z nim kontakt. Ono jest bardzo proste. Nie jest czymś
skomplikowanym. Stanowi jedność samo w sobie. Nie potrzebuje
wielkiej sieci.
Poczujcie przez
chwilę swoje ciało fizyczne. To ogromna sieć. Naprawdę ogromna
i nadszedł jej kres. Jej czas naprawdę dobiega końca. I słyszę
teraz pytania, więc zrobimy zupełnie nową sesję na ten temat
całkiem niedługo, jak tylko będziecie mieli czas w swoim grafiku,
droga Lindo i Cauldre.
LINDA: Tak, tak!
Dziękuję. Jasne, już się robi!
ADAMUS: Co się
stanie z twoją biologią w trakcie całej tej transformacji? Co się
z nią stanie? Cóż, dam ci podpowiedź: ona umrze. Tak, to prawda
(Adamus się śmieje). Słychać śmiech! Tak, biologia umrze, ale wy
wciąż będziecie mogli być obecni. Powiedzmy, że gdybyście mieli
powrócić na kolejne życie - nie sądzę, żeby wielu z was to
zrobiło, ale gdybyście to zrobili - moglibyście zacząć od
biologicznej istoty, biologicznego ciała, ale potem całkowicie
przekształciłoby się ono w ciało świetliste. I miałoby wiele
cech fizycznych, ale tak naprawdę nie byłoby nim. Lub, mówiąc
inaczej, po opuszczeniu planety, po opuszczeniu tego ciała fizycznej
biologii i pozostawieniu go za sobą, ciało świetliste będzie tym,
ku czemu podążycie. Będziecie ciałem świetlistym, już nie
siecią. Będzie jednością samą w sobie. Ale będziecie w stanie
przywołać dowolne cechy fizyczne, kiedy zechcecie, jeśli
zechcecie. A więc wszystko to stanowi ogromną zmianę.
Kiedy rozmawialiśmy
tamtego dnia, było to coś w rodzaju spotkania przygotowawczego do
Światła
Merlina
i uzgadnialiśmy, kto będzie o czym mówił i w pewnym sensie
nakierowywaliśmy ich na tematy do poruszenia, szczególnie o mnie.
(kilka chichotów) Rozmawialiśmy o szybkich zmianach, które
zachodzą na planecie, a Gaja powiedziała: „Czy myślisz, że
twoja grupa, ta grupa Shaumbry, rozumie, jak szybko rzeczy się
zmieniają?”
Odpowiedziałem:
„Nie, właściwie to nie. Do pewnego stopnia o tym rozmawiamy. Ale
– powiedziałem – Gaja, rzecz w tym, że oni chcą, żeby to się
działo szybciej. Na tym polega problem”. (więcej chichotów)
„Dobry Boże” – zadziwiła się. I stwierdziła: „To dzieje
się teraz tak szybko, że ja nie mogę za tym nadążyć – za
zmianami na planecie, gatunkami, które wymierają i nowymi, które
się pojawiają. To wcale nie jest złe. To ewolucja planety”. I
zapytała: „Co powinni zrobić?”
Odpowiedziałem:
„Cóż, to paradoks, ponieważ w jednej chwili Shaumbra mówi:
‘Chcę, żeby było szybciej. To idzie za wolno', a w następnej
chwili, gdy trochę przyspieszymy, to oni płaczą. Padają na
ziemię. Mówią: 'Oooch! Co się ze mną dzieje?!'”
Będzie więc miała
kilka interesujących rzeczy do powiedzenia na temat swojego
odejścia. Nie będą to jej ostatnie, pożegnalne słowa, ale
opowie, dlaczego odchodzi, jak odchodzi i jak ludzie to odbierają.
Czekam na to z niecierpliwością. Ale wracając do rzeczy.
Weźcie głęboki
oddech. Naprawdę świecicie teraz jak diamenty. Ale dajcie temu
wyraz. Poczujecie się znacznie lepiej, gdy będziecie oddychać i po
prostu to światło z siebie wypuścicie. Niech się ujawni.
Widzialne
oddziaływanie światła
Mówiąc o niebie,
mam zamiar coś przepowiedzieć. Ja – he!
– nigdy nie powinienem robić przepowiedni w tej grupie, ale zrobię
jedną. Opiera się ona na wybiegnięciu nieco w przyszłość,
powiedziałbym, że chodzi może o wczesną jesień, koniec jesieni,
a może nieco później i opiera się na tym, że nie wiadomo
dokładnie, co się wydarzy. Nikt tego nie wie. Nikt tego nie wie.
Żaden jasnowidz ani medium, żadna anielska istota nie wie
dokładnie, co się wydarzy, ponieważ to nic innego jak potencjały.
Niektóre z nich są bardziej oczywiste niż inne, więc przewiduję
to na podstawie kilku oczywistych faktów.
Kilka rzeczy. Na
planecie jest teraz znacznie więcej światła niż trzy miesiące
temu. To dość oczywisty fakt. Na planecie jest o wiele więcej
światła, o wiele więcej świadomości. Obecnie zachodzi ogromnie
dużo zmian, szczególnie jeśli idzie o planetę, o Gaję, o
przyrodę. Wszystko zmienia się teraz bardzo, bardzo, bardzo szybko
i nie
jest to coś złego.
Ludzie są uwikłani w grę w obwinianie i tym podobne. Tak, są
pewne rzeczy, które należy poprawić, ale zasadniczo ludzie nad tym
pracują.
Gaja się zmienia.
Sposób, w jaki światło dociera do tej planety, zmienił się od
czasu Niebiańskiego Krzyża. Sposób, w jaki dociera światło, jest
inny. Do tego dochodzą kolejne czynniki, takie jak środowiskowe,
które mają związek z tymi wszystkimi pożarami, jakie wybuchają,
wysyłając dym do atmosfery. Wszystkie te czynniki w połączeniu ze
sobą, a zwłaszcza ze światłem pochodzącym z tej planety,
sprawią, że w nadchodzących miesiącach będziecie świadkami
niesamowitych zjawisk atmosferycznych. Szczególnie w tym czasie na
półkuli północnej, kiedy robi się chłodniej, kiedy robi się na
przemian zimno i gorąco, zmienia się poziom wilgoci, występują
naturalne zanieczyszczenia w powietrzu i zanieczyszczenia spowodowane
przez człowieka i w to wlewa się wasze światło. Będzie kilka
niesamowitych atmosferycznych efektów świetlnych, spory potencjał.
I oczywiście wiadomo, co się wydarzy. Każdy będzie miał swoje
teorie i opinie, i będą tacy, którzy powiedzą, że to kosmici.
Wcale nie. To wy.
Wasze światło
świeci, załamując się w odmienny sposób. A wy jesteście tutaj
na planecie i to światło rozprzestrzenia się i uderza w atmosferę,
która jest teraz inna z wielu powodów, od dymu w Kanadzie –
dziękuję, Kanadyjczycy – do... (kilka chichotów) Żartuję, czyż
nie? (więcej chichotów) – po zmieniające się poziomy
temperatury na planecie. Wszystkie te czynniki łączą się ze sobą,
wilgotność, wszystko inne i nagle powstają te niesamowite efekty
świetlne.
Co powiedzą ludzie?
Typowy człowiek? Na jednym krańcu znajdą się ludzie, którzy
powiedzą, że to obce istoty, które przybywają tu w swoich
statkach kosmicznych. Na drugim będą tacy, którzy powiedzą:
„Dzieje się tak dlatego, że rujnujemy naszą planetę wszystkimi
swoimi złymi zachowaniami wobec niej i to sygnalizuje koniec”.
Usłyszycie wszystko, co tylko się da. Ale chcę, żebyście
wiedzieli, gdy to nastąpi, że to po prostu wasze światło
odbijające się od atmosfery.
To coś w rodzaju
odwróconego kręgu zbożowego. (kilka chichotów) Naprawdę. Kręgi
zbożowe pochodzą z Zakonu Arc. Niekoniecznie były zamierzone. To
nie jest tak, że siedzieli tam na górze w Zakonie Arc z wielkim
laserem: „W porządku, weź pole farmera Jonesa tam i ciach! zrób
wielki krąg zbożowy”. Było to po prostu odbicie energii, światła
z Zakonu Arc skierowanego na planetę, które trafiło w określone
miejsca – w zależności od składu gleby, pogody, temperatury i
wszystkiego innego – i utworzyło kręgi zbożowe.
Można zauważyć,
że obecnie nie ma tak wielu kręgów zbożowych jak kiedyś.
Istnieje wiele fałszywych kręgów zbożowych, ale kręgi zbożowe
są czymś rzeczywistym. Były po prostu rodzajem wzorów
pochodzących z Zakonu Arc, pięknych, symbolicznych wzorów. A potem
ludzie zaczęli je kopiować i wszystko zepsuli. Ale nie będzie tak
wielu autentycznych, prawdziwych kręgów zbożowych jak wcześniej,
ponieważ Zakon Arc został właściwie rozwiązany. Widzimy coś w
rodzaju efektu ubocznego. Kilka kręgów zbożowych tu i tam, ale
zaczniecie widzieć diamenty na niebie, światła na niebie, bardzo
piękne, niezwykłe wzory świetlne na niebie. Nie będzie to zorza
polarna, ale coś zupełnie innego. A jeśli do tego dojdzie, czego
jestem całkiem pewien – Cauldre każe mi się zamknąć (kilka
chichotów), jestem całkiem pewien, że tak się stanie –
jesteście pierwszymi, którzy się o tym dowiadują. To wy. To
pochodzi ze światła, nowego poziomu światła na planecie w tej
chwili.
Weźmy więc z tym
głęboki oddech i jeszcze raz wczujcie się w swoje świetliste
ciało. Wasze świetliste ciało. Ono zmienia biologię. Całkowicie
zmienia.
Przyjmowanie
OK. Zaczynajmy.
(Linda chichocze) No co? Jestem tu dopiero 15 minut. (Linda nadal się
śmieje) Za 30 minut też możemy zacząć. Porozmawiajmy o
przyjmowaniu. Poproszę Lindę, by wzięła mikrofon i ruszyła do
tej publiczności ochotników.
To wielka
sprawa. To nie jest tylko miłe, niezobowiązujące: „Och, wszyscy
teraz przyjmujmy”. To metafizyka w swoim najlepszym wydaniu, w
całej swojej wspaniałości. Przyjmowanie. Właśnie zrobiliśmy
Pauzę Mistrza – która, nawiasem mówiąc, była genialna –
Pauzę Mistrza na temat przyjmowania (tutaj).
To okazja, by usiąść, posłuchać muzyki i posłuchać, jak mówię
o przyjmowaniu. Nie jesteście zbyt dobrzy w przyjmowaniu. Nie
byliście aż do teraz. Nie, nie jesteście. Nie chodzi o to, że
rzucam tu ocenami, ale w przyjmowaniu dostajecie jakieś 4–. Nie,
3, 3+. Nie jesteście dobrzy w przyjmowaniu. Jesteście dobrzy w
rozdawaniu swojej energii. Jesteście dobrzy w wykańczaniu siebie i,
no wiecie, bla, bla, bla. Ale przyjmowanie? Nie.
To wielka sprawa i
nie chodzi tylko o próbę znalezienia równowagi: jesteście mili
dla innych ludzi, a oni są mili dla was. To jest fizyka, metafizyka,
dotycząca przyjmowania.
Czy faktycznie
możecie przyjąć własną energię? O to właśnie chodzi. Istniało
błędne przekonanie, że przyjmowanie polega na braniu jej od tej
wielkiej zbiorowej świadomości, i że bierzecie więcej niż na to
zasługujecie i tym podobnie. Czy jesteście gotowi przyjąć własną
energię, przyjąć ją do swojej istoty? O to właśnie chodzi. Jest
to sprzeczne z naturą wielu z was. Jesteście dawcami. Zawsze
dajecie. Tak wielu z was troszczy się o innych przez całe
wcielenia, a o sobie myślicie dopiero w ostatniej chwili, kiedy jest
już za późno, kiedy jesteście chorzy, wariujecie lub jesteście
spłukani. Mieszkacie w swoim samochodzie. Nie, samochód zabrali.
Mieszkacie na ulicy.
To ogromna zmiana.
To ogromna zmiana w fizyce planety, wiążąca się ze wszystkimi
innymi zachodzącymi zmianami. Zmianami w biologii, zmianami w
świadomości, we władzy i całej reszcie. Jesteście teraz proszeni
o przyjmowanie. O przyjmowanie.
Zacząłem o tym
mówić na ostatnim Shoudzie. Rozmawialiśmy o tym na kilku innych
spotkaniach. Ale chodzi po prostu o akceptowanie własnej energii i
przyjmowanie jej. I nie kwestionowanie. Nie myślenie o tym. Nie
zastanawianie się, ile jej przyjąć. Po prostu przyjmujcie, do
cholery. To wszystko. To wasza energia! Jest to również, gdy
zagłębimy się w prawdziwą fizykę tego, jest to również uznanie
raz na zawsze, że jest to wasza
energia. To nie jest coś zewnętrznego. To przyjmowanie.
Przyjmowanie jest w rzeczywistości piękne i bardzo sensualne.
Bardzo sensualne.
Ale zanim przejdę
dalej, Linda ruszy z mikrofonem. Pytanie brzmi: jak wyglądało wasze
przyjmowanie w ostatnim miesiącu, wasze osobiste przyjmowanie?
Linda, proszę. Czy byliście dobrymi przyjmującymi? Czy
przyzwoliliście na przyjmowanie?
Witaj, Vince.
VINCE: Nie.
ADAMUS: Nie. Nie.
OK. Dziękuję. (Adamus chichocze) Wyjaśnij co nieco. Dlaczego nie,
Vince?
VINCE: Jestem zbyt
zajęty działaniem.
ADAMUS: Jesteś zbyt
zajęty działaniem. OK. Nie, to dobra odpowiedź Shaumbry. Zbyt
zajęty działaniem. Czy myślałeś może o przeznaczeniu odrobiny
czasu na przyjmowanie?
VINCE: Ciągle o tym
mówię.
ADAMUS: Jasne.
Jasne. (Adamus chichocze) Ale nie robisz tego.
VINCE: Wprowadzanie
tego w czyn jest...
ADAMUS: Jak trudne
to jest?
VINCE: (milczy
chwilę) Najwyraźniej jest trudne, skoro tego nie robię.
(chichoczą)
ADAMUS: Czego by to
wymagało? Co mogłoby sprawić, że przyjąłbyś choć trochę? Co
powiesz na merabę na koniec dzisiejszego dnia, czy to by zadziałało?
Czy mógłbym osobiście podarować ci prezentację wideo Przyjmuję
i poprosić, żebyś tego posłuchał?
VINCE: To byłoby
piękne.
ADAMUS: Dobrze.
Zrobię to osobiście. Proszę, zanotuj to. (do Lindy) Jedno
Przyjmuję
idzie do Vince'a. Taak. Czy to by cię trochę skłoniło do
przyjmowania?
VINCE: Mam taką
nadzieję.
ADAMUS: Ja też.
Tak. Dobrze. OK. A więc, czy zgłosisz się w przyszłym miesiącu?
VINCE: Z
przyjemnością.
ADAMUS: Dobrze.
Dziękuję. Przyjmowanie. Idź do Kerri. Siedzi tuż obok niego.
Linda, idź do Kerri. Kerri.
LINDA: Nie.
ADAMUS: Tak.
LINDA: Nie!
KERRI: Tak.
ADAMUS: Tak.
LINDA: Och!
KERRI: Dlaczego,
Linda?
LINDA: On wykonuje
teraz moją pracę.
KERRI: Czasami ona
mnie kocha.
ADAMUS:
Przyjmowanie.
KERRI: Tak, Adamus?
ADAMUS: Czy mógłbym
coś na wstępie ustalić?
KERRI: Proszę.
ADAMUS: Przechodzisz
teraz przez burzliwy okres, prawda?
KERRI: Cholercia! Po
cóż wywlekać teraz moje brudy?
ADAMUS: No cóż,
przewietrzasz je...
KERRI: OK, tak!
ADAMUS: Robisz to i
tak przez cały czas, więc równie dobrze mogę to zrobić ja tutaj!
(Kerri wystawia środkowy palec i słychać kilka chichotów) A więc
przyjmowanie.
KERRI: Taak.
ADAMUS: Jesteś
gotowa...
KERRI: To był mój
złamany palec.
ADAMUS: Jesteś na
to gotowa?
KERRI: Nie
zamierzałam tego robić.
ADAMUS: Jesteś
gotowa?
KERRI: OK, jestem
gotowa.
ADAMUS: OK.
KERRI: Zróbmy to.
ADAMUS: Nie, to
trudne dla ciebie i dlatego właśnie chciałem dać ci mikrofon.
KERRI: Ale przez
cały czas rozmawiam o tym w głowie.
ADAMUS: Wiem, że
rozmawiasz. Ale to trudne, Kerri. Co stanowi przeszkodę?
KERRI: Myślę, że
nie uprawiałam wystarczająco dużo seksu. Doszłam do takiego
wniosku.
ADAMUS: Jasne. A
więc nie
przyjmujesz.
To jest pewne.
KERRI: Nie
przyjmuję.
ADAMUS: OK. (śmiech)
KERRI: Zero, nul,
nic!
ADAMUS: Och, nie,
częścią tej...
KERRI: Choć z
wyjątkiem przyjmowania od siebie samej. Przyjmowałam pewne rzeczy
od siebie.
ADAMUS: Częścią
tej mieszanki jest to, że tego przyjmowania, no wiesz, nie robi się
na poziomie fizycznym, zmysłowym, seksualnym. Traktujesz
przyjmowanie tak, jakbyś nie była tego godna. (wzdycha) Musisz
wyprostować te wszystkie inne rzeczy w swoim życiu, zanim będziesz
mogła przyjmować. Dlaczego? Jesteś teraz trochę jak w potrzasku,
prawda?
KERRI: Tak.
ADAMUS: OK. Jesteś
gotowa na jakąś wielką odpowiedź, błyskawicę, która by się
pojawiła?
KERRI: Spróbujmy
się z tym zmierzyć.
ADAMUS: O to właśnie
chodzi.
KERRI: OK.
ADAMUS:
Przyjmowanie.
KERRI: OK, będę
teraz przyjmować.
ADAMUS: Dlaczego
nie, Kerri? Dlaczego tego nie robisz? Widzę, obserwuję cię. Jesteś
na mojej specjalnej liście. Obserwuję cię przez cały czas. (kilka
chichotów)
KERRI: To
przerażające. (więcej śmiechu) Naprawdę przerażające!
ADAMUS: Wszystko, co
musisz zrobić, to przyjąć, ale ty z tym walczysz. Dlaczego z tym
walczysz?
KERRI: Ponieważ
jestem wojowniczką, Adamus.
ADAMUS: OK, ale
odpuść to sobie, dobrze?
KERRI: Staram się!
To znaczy, odrzucam ten miecz. Wrzucam go do, jakby, ognia – OK? –
na moim Szczycie Anioła.
ADAMUS: Kerri, ty
bierzesz ten miecz, wrzucasz go do ognia albo do kosza, albo
gdziekolwiek i idziesz do szafy, a tam jest ich jeszcze 800 sztuk.
(śmiech)
KERRI: Nie włożyłam
go... to znaczy... pomóż mi, OK? Czepiasz się mnie, a rozwiązania
nie ma. Nie powiem „przyjmuję!”, jadąc samochodem.
ADAMUS: Kerri,
zrobimy dzisiaj merabę.
KERRI: Och, to
będzie odpowiedź.
ADAMUS: I chcę,
żebyś usiadła tutaj. Nie wracaj tam. Chcę, żebyś tu siedziała
i żebyś to zrobiła. A następnie...
KERRI: Zdać raport?
ADAMUS: ...nauczyć
się przyjmować.
KERRI: OK.
ADAMUS: Naucz się
przyjmować, OK?
KERRI: Tak, zrobię
to.
ADAMUS: A potem zdaj
relację. Ty i Vince, w przyszłym miesiącu siedzicie z przodu.
KERRI: OK, tak
zrobię.
ADAMUS: OK.
KERRI: Dziękuję
ci.
ADAMUS: Linda, z
powrotem ty przejmujesz.
KERRI: Widzisz,
byłam dobra.
ADAMUS: Zapłaciła
mi dziesięć dolarów, żebym ją wywołał. (więcej chichotów)
KERRI: Potrzebujesz
kawy? Chyba do niej nie naplułam. (Adamus chichocze, a publiczność
woła: „Ooch!!!”)
ADAMUS: Proszę
bardzo, ktokolwiek.
LINDA: Ktokolwiek?
ADAMUS: Ktokolwiek.
Jak wygląda wasze przyjmowanie?
LINDA: OK, a może...
ADAMUS: Jak tam
wasze przyjmowanie? Cześć, Nancy. (Linda chichocze) Jak się masz?
NANCY: Lepiej.
ADAMUS: Lepiej
niż...?
NANCY: Kilka
miesięcy temu.
ADAMUS: OK.
Świetnie. Fizycznie? Psychicznie?
NANCY: Fizycznie.
ADAMUS: OK. Dobrze.
Jak twoje przyjmowanie?
NANCY: Tak sobie.
ADAMUS: Dlaczego?!
Co jest nie tak? To znaczy, czy przyjmowanie jest...
NANCY: Nie wiem.
ADAMUS: ...aż tak
trudne?
NANCY: Nie wiem.
ADAMUS: Co
chciałabyś teraz przyjąć?
NANCY: Wszystko.
ADAMUS: Och, dobrze.
(Adamus chichocze) Cóż, to zawęża sprawę. Ale dlaczego się
powstrzymujesz przed przyjęciem? Słyszałaś te słowa.
Rozmawialiśmy o tym w zeszłym miesiącu. Rozmawialiśmy o tym na
Kihaku. Robię to dla dobra wszystkich oglądających. Wszyscy
jesteście w tej samej łodzi, a ta łódź ma wielką dziurę.
(Adamus znów chichocze) I gdybyście przyjmowali, pojawiłaby się
nowa łódź, wiecie? Tak to właśnie działa. Dlaczego się
powstrzymujecie przed przyjęciem? Na tym naszym małym spotkaniu
dotyczącym konferencji pytaliśmy: „Skąd to powstrzymywanie się?
Wszystko już tu jest. Nadchodzi Nowe Światło. Jest wspaniała
fizyka. Dlaczego?”
(Nancy milczy)
Nie wypowiadaj tych
słów.
NANCY: Nie wypowiem.
(chichocze)
ADAMUS: Pójdziesz
na zaplecze. (chichoczą) Czekasz, aż zrobi to ktoś inny?
NANCY: (wzdycha)
Chyba tak.
ADAMUS: Nie
wypowiadaj tych słów.
NANCY: Nie wypowiem
tych słów.
ADAMUS: Wszystko już
tu jest. Powiedz: „Adamus, jeszcze nie zdałam sobie z tego
sprawy”. OK. Tak więc, powtarzam, ty też będziesz tu w przyszłym
miesiącu (chichocze) i będziesz raportować po tym jak zrobimy
merabę. A czy ty również będziesz potrzebowała darmowego
prezentu w postaci Przyjmuję?
NANCY: Cóż, ja...
ADAMUS: Tak, wpisz
ją na listę.
NANCY: ...nie muszę
tego mieć za darmo. Ale...
ADAMUS: Ech, damy za
darmo. (Adamus chichocze) Chodzi tylko o to, żebyś się naprawdę w
to zanurzyła. Przyjmowanie, to takie proste, jak: „Ach! OK!” W
ten sposób. Ale wy ciągle analizujecie: „Co oznacza przyjmowanie?
Ile mogę przyjąć? I od kogo to przyjmuję? Czy dostanę tylko
trochę, a potem już nie? I czy będę musiał za to zapłacić? Czy
dostanę fakturę za wszystko, co przyjmowałem?” (trochę śmiechu)
Powiedziałem Gai: „OK, kocham tę grupę, ale są uparci, a ten
ich upór jest twardy jak dąb”. Roześmiała się: „Jak dąb”.
(więcej śmiechu) Ale po prostu przyjmuj, OK?
NANCY: OK.
ADAMUS: OK. OK, mamy
dla ciebie darmowe Przyjmuję.
Zamierzamy rozdać ich wiele. OK, jak tam twoje przyjmowanie?
LINDA: Ona przyjęła
mikrofon i nie była zachwycona. (kilka chichotów)
ADAMUS: Od razu to
zauważyłem.
TAMERA: Mm. Już
dobrze.
ADAMUS: Dobrze. Co
przyjęłaś?
TAMERA: Siebie.
ADAMUS: Dobrze. Jak
siebie odczuwasz?
TAMERA: Wspaniale.
ADAMUS: Wspaniale.
OK.
TAMERA: Tak.
ADAMUS: Czy to było
„Ja”? Takie rozszerzone ja? Czy to było...
TAMERA: Nie wiem.
(Linda i publiczność gwałtownie łapią oddech). Och!
ADAMUS: (chwyta się
za serce, udając, że upada) To coś jak kryptonit! Ufff!
Odpuścimy to sobie.
TAMERA: OK. Dobrze.
ADAMUS: W
przyszłości będziemy... proszę o wywieszkę dla publiczności w
sali: „Po pierwsze, wyłączcie telefony komórkowe. Po drugie, nie
mówcie 'nie wiem'”. I po prostu umieścimy ją tam. OK. Taak, a
więc twoje przyjmowanie jest w porządku?
TAMERA: Tak.
ADAMUS: Pod względem
czego? Dostatku? Szczęścia? Radości? Wglądu?
TAMERA: Miłości.
ADAMUS: Miłości.
Od ciebie?
TAMERA: Tak.
ADAMUS: Dobrze.
Wyczuwam to.
TAMERA: Ale
potrzebuję trochę dostatku.
ADAMUS: Potrzebujesz
trochę dostatku.
TAMERA: Tak.
ADAMUS: A więc
przyjmij go.
TAMERA: OK.
ADAMUS: To znaczy,
zbytnio upraszczam, ale właściwie to nie. Po prostu go przyjmij.
TAMERA: (szeptem)
OK.
ADAMUS: A więc w
czym tkwi problem? Co się z tobą dzieje?
TAMERA: No cóż,
przed Niebiańskim Krzyżem... och!
LINDA: (szepcze)
Trzymaj wyżej mikrofon.
TAMERA: Och,
przepraszam.
LINDA: (szeptem) OK.
TAMERA: Coś
przyjęłam.
ADAMUS: Wcześniej?
TAMERA: Taak.
ADAMUS: OK. Coś
materialnego?
TAMERA: Nie.
ADAMUS:
Emocjonalnego?
TAMERA: Nie.
ADAMUS:
Energetycznego?
TAMERA: Tak.
ADAMUS: OK. No więc,
skąd problem?
TAMERA: Nie ma
żadnego problemu. Po prostu nie wiem, co przyjęłam.
ADAMUS: Och, OK.
TAMERA: Tak.
ADAMUS: OK. To...
TAMERA: Jestem
świadoma, że coś przyjęłam.
ADAMUS: OK. Dobrze
jest o tym powiedzieć, ponieważ czasami przyjmuje się coś i nie
wiadomo, co to jest. Właściwie to jest całkiem przyjemne. To jak
dostać paczuszkę słodyczy z niespodzianką w środku. Ale jest.
TAMERA: Tak.
ADAMUS: OK. I
wszystko, co musisz zrobić, to przyzwolić.
TAMERA: Wiem jak to
zrobić.
ADAMUS: OK. Dobrze.
Dobrze sobie radzisz. Dziękuję ci.
TAMERA: Dziękuję.
ADAMUS: Kerri,
wracaj tu! Kerri! (Adamus chichocze) OK. Jeszcze kilka. Jak wygląda
wasze przyjmowanie?
TANIA: Jestem
wdzięczna, że mogłam przyjąć ostatnio wiele rzeczy w moim życiu.
ADAMUS: OK.
TANIA: Uściskałeś
mnie ostatnio, kiedy tutaj byłam, dziękuję ci za to. Wnosisz wiele
dobrego do mojego życia.
ADAMUS: A więc co
przyjmowałaś?
TANIA: Miłość.
Miłość do samej siebie.
ADAMUS: Dobrze.
TANIA: Uświadomienie
sobie mojego smoka dzięki przyjściu tutaj.
ADAMUS: Dobrze.
TANIA: I
uświadomienie sobie, że muszę odpuścić wiele rzeczy, takich jak
zadowalanie innych, a nie siebie.
ADAMUS: A więc
jakie istotne zmiany zaszły w twoim życiu w ciągu ostatnich trzech
miesięcy?
TANIA: Zaczęłam
kochać siebie. Dałam swobodę moim dzieciom.
ADAMUS: Tak.
TANIA: To było
trudne.
ADAMUS: Danie
swobody dzieciom?
TANIA: Tak.
ADAMUS: Jak je
wyswobodziłaś? Zdjęłaś im smycz?
TANIA: Słuchałam
ciebie.
ADAMUS: Dobrze.
Dobrze. (chichoczą) A jak one na to zareagowały?
TANIA: Nie było
żadnej reakcji. Właściwie to pomogły mi w uwolnieniu ich.
ADAMUS: Och, dobrze,
dobrze.
TANIA: Zbliżam się
teraz do mojego ducha. Wpłynął na to epizod z pewną panią, która
tu była, a ja miałam z nią wiele wspólnego.
ADAMUS: Mhm.
TANIA: I to jest...
to było dla mnie jak otwarcie drzwi, żeby nabrać odwagi i odpuścić
sobie.
ADAMUS: Dobrze.
TANIA: Sytuacja była
dramatyczna i wyczerpująca.
ADAMUS: Bardzo
dramatyczna. Taak.
TANIA: Taak.
ADAMUS: Taak. Dla
ciebie czy dla nich, czy dla wszystkich?
TANIA: Sądzę, że
bardziej dla mnie, a nawet dla dzieci, żeby być bardziej
precyzyjnym, syn powiedział: „Kocham cię, ale chcę zwyczajnie
być z moim tatą. Po prostu idź. Nie chcę być z tobą”.
(chichocze) To było bolesne z ludzkiego punktu widzenia. Myślę, że
jestem kochającą mamą. Kocham dzieci.
ADAMUS: Mhm. Ile lat
miały twoje dzieci, kiedy pozwoliłaś im odejść?
TANIA: On miał...
fizycznie miał sześć lat.
ADAMUS: Ach tak.
TANIA: Pięć,
sześć. Ale on przyszedł z tą osobowością, bardzo silną
osobowością, niezależną ode mnie. Byłam do niego bardziej
przywiązana. Muszę mu wszystko zapewnić. Muszę zapewnić,
cierpieć dla niego, być przy nim, poświęcać się dla niego.
ADAMUS: OK.
TANIA: A on
powiedział: „Chcę po prostu być z moim ojcem”. Był bardzo
zapatrzony w swojego ojca, a ja myślałam: „Ale jak może kochać
swojego ojca, jeśli on jest przestępcą?” (chichocze)
ADAMUS: No właśnie.
TANIA: Jak można
kochać kogoś takiego? A potem zaczęłam zdawać sobie sprawę, że
muszę odpuścić i uwolnić go, bo on jest OK.
ADAMUS: Tak przy
okazji, powiązania rodowe są bardzo, bardzo silne. Nie ma
znaczenia, co ty
myślisz
o ich ojcu; to sprawy rodowe trzymają ich w więzach.
TANIA: To bardzo
interesujące. To bardzo interesujące, ta dynamika, którą
odczuwam.
ADAMUS: Czy czujesz
się lżejsza, szczęśliwsza?
TANIA: Czuję się
lżejsza. Czuję, że coś płonie. Czuję się wolna. Mój Boże,
właśnie to słowo, to uczucie. Czuję się wolna.
ADAMUS: Dobrze.
TANIA: To przychodzi
raz za razem, jeśli idzie o poziom duchowy, poziom duszy, próbuję
połączyć się z nim mentalnie lub telepatycznie. Myślę, że on
ma takie umiejętności.
ADAMUS: Słusznie.
TANIA: Jest bardzo
kreatywny... dzieci. Tak więc czuję się w pewnym stopniu połączona
energią.
ADAMUS: Tak więc w
zasadzie przyjęłaś trochę wolności dla siebie.
TANIA: To wspaniałe.
ADAMUS: Taak.
TANIA: Wspaniałe
dla wszystkich. Dla wszystkich. Miałam wielkiego wirusa. (chichocze)
ADAMUS: Taak.
TANIA: Tak naprawdę
to dziękuję ci za twój dar.
ADAMUS: Tak naprawdę
to przyjmij wolność i...
TANIA: Tak.
ADAMUS: No wiesz,
kosztem pewnego dramatu.
TANIA: O mój Boże,
tak.
ADAMUS: Ale udało
ci się przez to przejść, prawda?
TANIA: Jak
najbardziej.
ADAMUS: Taak.
Dobrze. Dziękuję ci. Jeszcze jedna lub dwie osoby.
LINDA: OK.
ADAMUS: Co
przyjęliście? Albo jak dobrzy jesteście w przyjmowaniu w tej
chwili? Cześć, Pablo.
PABLO: Cześć, tak,
przyjmowałem szczęście dla siebie.
ADAMUS: Dobrze.
PABLO: A także
blokowałem inne rzeczy. Stawiam innych ludzi na pierwszym miejscu.
ADAMUS: Taak.
PABLO: I to
uniemożliwiło mi lub utrudniło uczenie się od samego siebie. I
chciałbym to od teraz zmienić.
ADAMUS: Taak. I
wiesz, jest taka stara koncepcja zbiorowej świadomości, że trzeba
stawiać innych na pierwszym miejscu, a to błąd. Naprawdę błąd.
I to jest – nie chcę wracać do początków tego, jak to się
stało; tak, kochaj, szanuj innych, czyń im, wiesz, to wszystko –
ale jeśli nie postawisz siebie na pierwszym miejscu, nikt nie
pójdzie do przodu. Chodzi mi o to, że cała planeta nie ewoluuje,
jeśli nie stawiasz siebie na pierwszym miejscu. I to nie jest bycie
samolubnym. To dbanie o siebie. Wtedy możesz naprawdę pomóc innym.
PABLO: Tak.
ADAMUS: Absolutnie.
PABLO: Dużo mnie to
kosztowało.
ADAMUS: Taak, dużo
cię to kosztowało?
PABLO: Tak.
ADAMUS: A więc jak
ci idzie przyjmowanie w skali od jednego do dziesięciu?
PABLO: W niektórych
sprawach myślę, że około pięciu lub sześciu, a w niektórych
zero.
ADAMUS: OK.
(chichoczą) Co cię powstrzymuje?
PABLO: Słucham?
ADAMUS: Co cię
powstrzymuje?
PABLO: Przede
wszystkim myślę, że boję się odpuścić niektóre rzeczy. Nie
wiem, czy później nie wrócą.
ADAMUS: Racja.
PABLO: Raczej staram
się do nich przywiązać, zamiast pozwolić im odejść. Ale myślę,
że puszczenie ich uczyni mnie lepszym i szczęśliwszym.
ADAMUS: Jak tam u
ciebie z dostatkiem?
PABLO: Ech, tak
sobie.
ADAMUS: Jakieś
cztery czy pięć. OK.
PABLO: Tak.
ADAMUS: Taak. OK.
Dziękuję.
PABLO: Dziękuję.
ADAMUS: Ostatnia
osoba. Szukam kogoś, kto dostał... zanim wybierzesz, jest tu ktoś,
kto dostał naprawdę miły prezent. Niekoniecznie fizyczny,
materialny, ale prawdziwą zmianę. Ale nie podnosi ręki lub nie
chce powiedzieć. Komuś przydarzyło się coś naprawdę miłego.
Śmiało, Tad.
TAD (kobieta): Po
pierwsze, powiem, że kiedy idę spać – zapominam o przyjmowaniu –
i tak, włączam merabę lub muzykę i mogę coś wizualizować
głównie w moich komórkach. Ale potem, kiedy prowadzę samochód,
jeżdżę po mieście... To, co przyjęłam – po prostu przejdę do
sedna...
ADAMUS:
Dziękuję.
TAD: ...to... (kilka
chichotów) to, że sobie odpuściłam. To ma związek z Tad’s
Dad’s Chili* i nie przejmuję się tym!
*biznes
prowadzony przez Tad i Gary’ego – patrz:
https://www.tadsdadschili.com/
ADAMUS: Right.
ADAMUS: Właśnie.
TAD: Po prostu, nie
zamierzam tego odrzucać, ale ze spokojem czekam na to, co się
wydarzy.
ADAMUS: O czym był
cały ten program? Mam na myśli Tad’s Dad’s Chili. Pracowałaś
nad tym przez jakieś pięć, sześć lat?
TAD: Trochę dłużej.
ADAMUS: Trochę
dłużej, OK.
TAD: Taak.
ADAMUS: O co w nim
chodziło?
TAD: (wzdycha)
Świetne pytanie.
ADAMUS: Dobrze,
dobrze. (Adamus chichocze)
TAD: To była –
nie, nie mówię tego – masja*. To był mój powód, żeby oddychać
i żyć, i...
*masja = misja +
pasja – przyp. tłum.
ADAMUS: Ale teraz
jesteś gotowa to porzucić.
TAD: Taak.
ADAMUS: Taak.
TAD: To może
nastąpić, ale nie... tak, odpuściłam to.
ADAMUS: Czy mógłbym
przejść z tobą do rzeczy?
TAD: Tak, proszę.
ADAMUS: A więc
chodziło o to, żeby zobaczyć, jak dobrym jesteś twórcą.
TAD: OK.
ADAMUS: Sprawdzałaś
siebie: „Czy mogę choć raz być twórcą?” Miałaś w
przeszłości kilka nieudanych kreacji, jak każdy. Wszyscy wielcy je
mieli. Wielu z nich się nie udało. Ale ty testowałeś siebie: „Czy
mogę to zrobić?” Próbowałaś zastosować kombinację
metafizyki, o której tu mówimy i kombinację własnego uporu i
wytrwałości. I to zadziałało do pewnego stopnia, a potem
przestało działać. I stwierdziłaś, że idziesz do przodu, a
potem zostajesz w tyle. Idziesz do przodu, zostajesz w tyle. I
nauczyłaś się – mam nadzieję, że się nauczyłaś – że
tworzenie nie polega na sile. W tworzeniu nie chodzi o siłę i
mięśnie. Tworzenie polega na przyzwalaniu, a teraz na przyjmowaniu.
Próbujesz więc
wykorzystać niektóre ze swoich starych umiejętności, starych
sztuczek, starych składników, że tak powiem, wraz z niektórymi
nowymi i jak one razem działają. Do pewnego stopnia się to udaje,
ale po drodze pojawia się też sporo frustracji. Co teraz z tym
zrobisz?
TAD: Pozwalam na to.
Zamierzam... Nie jestem... (wzdycha) Czuję potencjał. Po prostu nie
jestem...
ADAMUS: Mentalnie
marzysz, moja droga. Marzysz mentalnie.
TAD: OK.
ADAMUS: OK. To
prowadzi donikąd. Za chwilę to wyjaśnię. Prowadzi do wyczerpania,
ponieważ wciąż stosujesz stare mentalne pozytywne myślenie,
afirmacje, techniki „Wiem, że możemy to zrobić”. To ty i twój
miecz. To ty i twoja zbroja bojowa: „Cholera! Zrobię to. Udowodnię
światu, ale przede wszystkim sobie, że jestem dobrym twórcą”.
Ale robisz to w sposób... próbujesz zrobić to na sposób Nowej
Energii, ale używasz sztuczek starej energii. Bierzesz te sztuczki
starej energii i w pewnym sensie przemalowujesz je i naprawiasz, żeby
wyglądały jak Nowa Energia.
TAD: Jakbym je
powlekała.
ADAMUS: Taak.
TAD: Pod spodem
wciąż jest to stare, ale jest też...
ADAMUS: Otóż nie.
To wszystko jest naprawdę bardzo proste, a ty to utrudniasz! Wiesz
dlaczego?
(krótka pauza)
TAD: Powiedz mi!
(chichocze)
ADAMUS: Bo taki
sposób ci się podoba. (Adamus chichocze) Dziękuję. Ty tak lubisz.
Lubisz siłować się z problemami i wychodzić z nich siłowo. Tak
więc przyjmowanie dla ciebie jest naprawdę trudne. Słyszysz słowa
i mówisz: „Przyjmuję. Wyjdę tam, skopię im tyłki i sprawię,
że kupią moje chili”. (śmiech) No więc powiem ci: „Nie! Nie,
nie, nie, Tad. To nie jest przyjmowanie”. To te same stare
sztuczki, tylko w nowej sukience, nowej szmince czy czymkolwiek
innym.
Proszę teraz ciebie
i całą Shaumbrę o prawdziwe przyjmowanie. To nie jest takie trudne
do zrobienia. To jest bardzo łatwe do zrobienia. To przyznanie, że
to jest twoja energia i przyzwalasz na nią. I nie będziesz już z
niczym walczyć. Nie będziesz walczyć z kupującymi jedzenie, z
Garym, z przyjaciółmi czy z kimkolwiek.
TAD: (do kamery)
Cześć, Gary.
ADAMUS: Taak. Cześć,
Gary. Gary mówi: „Dzięki Bogu! Adamus, mów dalej!” (Adamus
chichocze) I wtedy zobaczysz prawdziwą naturę stworzenia, jaka
jest. I może to nie być dokładnie to, co myśli człowiek. Może
przekształcić się w coś znacznie większego. Ale nie będziesz
już walczyła. To właśnie powiedziałem w zeszłym miesiącu.
Przestań się starać. Przestań walczyć. Zużywasz się. Wypalasz
się.
TAD: Czułam to. Po
prostu leżę w łóżku i mówię: „OK! Tad’s Dad’s,
zaczynamy! Nie będę wstawać z łóżka. Nie będę nic robić...
Napiję się kawy...”
ADAMUS:
Prawdopodobnie co innego byłoby lepsze, tak niż to, co robisz
teraz. (Adamus chichocze)
TAD: OK.
ADAMUS: Ale w miarę
jak będziesz przyzwalała i przyjmowała, nagle znajdziesz się w
innym przepływie. A będąc w przepływie, gdzieś się
przemieszczasz. Nie leżysz w łóżku. Coś się dzieje. Ale
reagujesz na to z radością, a nie z wysiłkiem. Nie mięśniami.
TAD: OK.
ADAMUS: Ty – a
jesteś reprezentatywna dla wielu Shaumbra – masz takie podejście:
„Wymarzę sobie drogę do tego. Będę marzyć o mocy. To się
wydarzy, a ja nigdy nie powiem 'nie'”. Nigdy nie opuszczę gardy.
Zawsze będę pozytywnie nastawiona. Muszę
być pozytywnie nastawiona”. To nie działa. Jestem tu, żeby ci
teraz powiedzieć: pieprzyć pozytywne myślenie. (śmiech)
TAD: A więc
pieprzyć Tad’s Dad’s Chili?
ADAMUS: Nie...
(chichocze) Muszę się pozbierać – Cauldre upadł tu teraz na
podłogę. (więcej śmiechu) Wstawaj, chłopie! (Adamus chichocze)
Mamy tu czaneling do zrobienia.
LINDA: Zapamiętam,
co powiedziałeś, i kiedyś to wykorzystam.
ADAMUS: Właśnie to
opatentowałem i opatrzyłem prawami autorskimi. Nie możesz tego
wykorzystać. (więcej chichotów)
LINDA: Zobaczymy!
ADAMUS: To Cauldre
mówił, nie ja. (Linda się śmieje) Pozytywne myślenie nie działa.
(Linda nadal się śmieje) Nie działa. To myślenie siłowe. To
udawane marzenia. Jest tylko jedna rzecz, która działa i za chwilę
o niej porozmawiamy. A to po prostu nie działa.
Używasz pewnych,
powiedziałbym, technik, które zebrałaś 20, 30, 40 lat temu i
myślałaś, że wpleciesz je w ładny gobelin, zastosujesz do chili
swojego taty i życie będzie wspaniałe. I w pewnym sensie masz
szczęście, że tak się nie stało, bo życie nie byłoby takie
wspaniałe. Byłabyś tak uwikłana w sos chili, że nie miałabyś
czasu na zajęcie się sobą, swoją prawdziwą misją na tej
planecie. Mogłabyś robić chili, ale zostałabyś w nie wplątana.
Ugotowałabyś się we własnym chili (kilka chichotów) i nie
robiłabyś tego, po co naprawdę tu przyszłaś. A więc w pewnym
sensie dokonałaś autokorekty.
Z jednej strony nie
pozwoliłaś na to, ponieważ wiedziałaś, że sposób, w jaki
podchodziłaś do tworzenia, sprawiłby, że weszłabyś w to bardzo
głęboko, a potem, ponieważ weszłaś w tworzenie z walką,
nieustannie walczyłabyś z każdą fasolą i każdą przyprawą,
którą byś stosowała. Doprowadziłoby cię to do choroby. I
ostatecznie nie zaprowadziłoby cię tam, gdzie chcesz być w tym
życiu. Było to więc swego rodzaju błogosławieństwo, ale jest na
to łatwiejszy sposób. Jeśli chcesz, by chili kręciło się dalej,
to w porządku. Ale można to zrobić na zasadzie przyjmowania, a nie
wysiłku.
Jesteś nieomal żywą
reklamą wysiłku, siły, muskulatury, sprawiania, że coś się
dzieje. (Tad zaczyna się napinać i skakać w górę i w dół, a
Adamus chichocze) Taak! A w przyszłym miesiącu załóż rękawice
bokserskie i...
TAD: OK, mogę.
ADAMUS: ...szorty.
Naprawdę chciałbym to zobaczyć. (chichoczą) Ponieważ byłaś
żywą reklamą tego i to była istotna część twojego życia:
„Muszę sprawić, żeby to się stało”. Już nie. Przyzwalasz,
żeby to się stało. Koniec z tymi sztuczkami. (jej zegarek brzęczy)
Tak. Gary właśnie dzwoni. (Adamus chichocze) Tak więc, dziękuję.
To z tobą właśnie chciałem porozmawiać.
TAD: Och, dziękuję.
ADAMUS: Nie ma
sprawy.
Weźmy z tym głęboki
oddech.
Jak dobrzy jesteście
w przyjmowaniu? 3+, może 4–. Może cztery w dziesięciostopniowej
skali, a ja jestem bardzo szczodry. To nie jest wasza natura. To nie
jest wasze uwarunkowanie. Byliście wojownikami. Byliście liderami.
Używaliście mocy, by tworzyć. Ale to się teraz kończy, OK?
Zmiana
Chcę porozmawiać o
zmianie. O zmianie. Rzeczy zwykle nie zmieniają się aż tak bardzo,
ale teraz się zmieniają. Normalnie jednak aż w takim stopniu się
nie zmieniają. Gdyby się cofnąć do przeszłych wcieleń, do
przeszłej historii, jakieś czterysta czy pięćset lat wstecz, do
wcielenia z tego okresu – niewiele się wydarzyło. Pojawiła się
maszyna parowa, a jakieś 80 lat później maszyna do szycia. (Adamus
udaje, że ziewa; niektórzy chichoczą) Niewiele się zmieniło.
Wioski się nie zmieniły. Ludzie się nie zmienili, zwłaszcza gdy
reinkarnowali w tych samych rodzinach, w tych samych wioskach.
Polityka niewiele się zmieniła.
Nic się tak
naprawdę nie zmieniało poza pogodą. Najbardziej ekscytujące
wydarzenia stanowiły zmiany w pogodzie, a nie działo się to tak
wiele wcieleń temu. Najważniejszą wiadomością było: „Och,
dzisiaj pada deszcz” i tego wypatrywano z niecierpliwością.
Naprawdę, życie raczej krążyło wokół pogody.
Teraz zmiany
zachodzą dość szybko. Zmiany zachodzą z naprawdę dużą
prędkością. Ale chcę porozmawiać o jednym bardzo ważnym
elemencie zmian. Cofnę się na chwilę do przyjmowania. Nie,
poczekam. Poruszę ten temat pod koniec. (kilka chichotów)
Tak więc zmiana
naprawdę nie zdarza się zbyt często. Jest tylko jedna rzecz, tylko
jedna rzecz, która powoduje zmianę. Nie
jest to pozytywne myślenie. Naprawdę chciałbym, żebyście wszyscy
się tego teraz pozbyli. Większość z was stosowała je w swoim
życiu. A jeśli nie stosowaliście go w celach biznesowych, jak Tad,
to używaliście go, by trzymać diabła z daleka: „Muszę myśleć
pozytywnie. Muszę myśleć w jasnych barwach”. Musieliście
kontrolować swoje myśli: „Muszę myśleć pozytywnie, a wtedy
przydarzą mi się pozytywne rzeczy”. Nie zadziałało, prawda?
(ktoś mówi: „Nie”) Nie. (Adamus chichocze)
Daliście więcej
wiary waszym mrocznym myślom niż waszym jasnym myślom. Innymi
słowy, wasze mroczne myśli miały dużą moc, prawda? Nie
musieliście nawet ich wytwarzać. One po prostu już były w
gotowości i miały przynieść mroczne rzeczy do waszego życia. Tak
więc, szybko! Uciekaj od nich! Myśl szybko o pozytywnych rzeczach!
Myśl pozytywnie: „Jestem dobry! Jestem wspaniały! Właściwie to
jestem bucem, ale wypowiem te słowa (śmiech) i mam nadzieję, że
ciemne rzeczy odejdą”. Oddaliście władzę ciemności, ale nigdy
tak naprawdę nie oddaliście jej światłu, waszej pozytywnej
stronie.
Ale tak wielu z was,
szczególnie w tym życiu, na początku swoich studiów, na początku
swojej podróży do Urzeczywistnienia zetknęło się z tą koncepcją
pozytywnego myślenia, dobrych myśli, afirmacji. „Jestem piękny.
Jestem piękny”, dopóki nie otworzycie oczu i nie spojrzycie w
lustro: „O cholera! Co się stało?” (więcej chichotów) I wtedy
pojawia się myśl: „Jeśli będę to powtarzać, to pewnego dnia
będę naprawdę dobrze wyglądać”. Nie! Wszystko, co robicie, to
siedzenie ze swoimi afirmacjami i myślenie: „Tak naprawdę jestem
brzydki. Chcę być piękny. Tak naprawdę jestem złym człowiekiem.
Chcę być dobry”. Pogrążacie się bardziej niż kiedykolwiek,
okopujecie się. Te afirmacje, te pozytywne myśli, pozbądźcie się
ich. Nie bójcie się też złych myśli, bo one tak naprawdę nie są
wasze. Przestańcie próbować kształtować siebie i używać tych
sposobów.
Przyjmowanie polega
na odpuszczeniu sobie tego wszystkiego. Nie musicie myśleć dobrych
myśli, żeby coś się wydarzyło. To nie zadziałało! Naprawdę
nie zadziałało. A wy na to: „No nie, raz zadziałało”. (trochę
śmiechu) Wiem, ale pozostałe 10 milionów razy nie zadziałało,
nieprawdaż? Nie wieszajcie kapelusza na tym jednym małym razie,
kiedy zadziałało. Tak naprawdę nie dostaliście tego, czego
chcieliście. Myśli o mocy, afirmacje, cała reszta. Ilu z was
zrobiło te plansze i umieściło tam zdjęcia. Czy kiedykolwiek
dostaliście cokolwiek z tych śmieci, które umieściliście na tej
planszy? Samochody, romanse, zdrowie czy cokolwiek innego? Nie.
KERRI: Tablica
marzeń.
ADAMUS: Tablica
marzeń. Dziękuję. A jak tam twoja?
KERRI: Nie, to
śmieci. Nigdy tego nie robiłam.
ADAMUS: Nigdy tego
nie robiłaś.
KERRI: Może dlatego
nie dostałam tych wszystkich rzeczy. (Adamus chichocze) Nigdy tego
nie robiłam.
ADAMUS: Jest jedna
rzecz, która naprawdę powoduje zmianę. Co by to mogło być?
Jakieś przypuszczenia? Jedna rzecz, która powoduje zmianę.
Dlaczego nie weźmiesz mikrofonu? (do Lindy; ktoś mówi: „Śmierć”)
Śmierć. (więcej chichotów) No dobrze, dwie rzeczy.
DAVID: Przyzwalanie
na przyjmowanie zmian.
ADAMUS: Przyzwalanie
na przyjmowanie. Cóż, to już blisko. Całkiem nieźle. Dziękuję.
Przyzwalanie na zmianę. To jest dobre. Ale jest jedna rzecz, która
wpływa na zmianę. Jedna rzecz. Proszę.
VANESSA: Och, to do
mnie? (chichocze)
ADAMUS: Tak.
VANESSA: (milczy)
Cóż, przyjmowanie.
ADAMUS: OK. To część
tego, ale nie wszystko.
VANESSA: Och.
ADAMUS: Jedna rzecz,
która powoduje zmianę. Proszę bardzo. Linda weźmie od ciebie
mikrofon. Szczęśliwego Dnia Kanady.
PILAR: Wybór.
Świadomy wybór.
ADAMUS: Nie. (Linda
chichocze)
PILAR: Naprawdę? Bo
u mnie to zadziałało.
ADAMUS: Nie.
PILAR: Niesamowicie.
ADAMUS: Nie. Coś
innego działa u ciebie. Nazywasz to wyborem, ale tak naprawdę
chodzi o coś innego.
PILAR: No cóż,
sensualność. Wzywam energie... czuję energie. Jestem w tym dobra.
ADAMUS: Mhm.
PILAR: I tak jakby
płynę z nimi, i od razu dostaję wiele informacji.
ADAMUS: Jasne.
PILAR: To po prostu
mądrość. To działa w moim przypadku.
ADAMUS: OK.
PILAR: Ale...
ADAMUS: Jak dobrze
ci to wychodzi?
PILAR: Właściwie
to całkiem dobrze.
ADAMUS: To znaczy, w
skali od jednego do dziesięciu.
PILAR: Chcę
powiedzieć dziesięć.
ADAMUS: Dziesięć,
OK.
PILAR:
Taak. (chichocze)
ADAMUS:
Taak.
PILAR: Taak, czasami
różne rzeczy się zdarzają.
ADAMUS: Racja.
PILAR: Mówiąc o
przyjmowaniu... łapię się na tym, że przebijam się przez opór.
To moje nowe hobby.
ADAMUS: Przyłapujesz
się na przełamywaniu oporu.
PILAR: Tak, przez
cały dzień. Przyglądam się swojemu oporowi...
ADAMUS: Czyż to nie
fascynujące?
PILAR: ...a potem
mówię: „OK, nawet jeśli to byle co, w porządku, przyjmuję”.
I nagle prowadzi to do czegoś wspaniałego. Tak więc jestem pełna
niespodzianek każdego dnia.
ADAMUS: Dobrze.
PILAR: Nie mówię:
„No cóż, zdarza się. Różne gówna się zdarzają”.
ADAMUS: Taak.
PILAR: Człowiek się
złości i tak dalej, ale uwalniam trochę kontroli i tego przymusu
rozwiązywania wszystkich problemów, bo jestem mamą i muszę
rozwiązywać wszystkie te sprawy. Przyzwalam na to, żeby po prostu
pozwolić innym być tym, kim są.
ADAMUS: Dobrze.
PILAR: Ale zawsze
myślałam, że wybór jest, no wiesz, tą jedyną rzeczą...
ADAMUS: Cóż, wybór
jest miły, ale ...
PILAR: ... jedyną
rzeczą, która naprawdę zmienia, ponieważ mówię: „Hej, już mi
się to nie podoba. Wystarczy. Decyduję się to sobie odpuścić”.
Nie to, co się stanie, ale to, co mi wystarcza do życia.
ADAMUS: Wybór jest
ważny, ale to nie
on powoduje zmianę.
PILAR: A więc nie
tego szukasz. OK.
ADAMUS: Nie tego
szukam.
PILAR: OK.
ADAMUS: Przekonasz
się za chwilę.
PILAR: A ja właśnie
przyjmuję szansę powiedzenia: „Cześć, przyjacielu”.
ADAMUS: Tak,
dziękuję.
PILAR: Miło mi.
ADAMUS: Miło było
cię widzieć, Mistrzu. Taak. OK, jeszcze jedna wypowiedź. Co
powoduje zmianę? Ja wiem, dokąd zmierzacie. OK.
LULU: Jestem
szczęściarą. Postrzeganie? To, jak postrzegam rzeczy.
ADAMUS: To jest
trochę jak wybór. Postrzeganie jest ważne, ale samo w sobie nie
powoduje zmian. OK. Mary Sue. Mikrofon, proszę.
MARY SUE:
Powiedziałabym, że perspektywa.
ADAMUS: To samo, co
percepcja, tylko trochę inaczej się pisze.
MARY SUE: Taak, to
przyczyna i skutek.
ADAMUS: Taak. Tak,
to część tego, ale chodzi o wielkie objawienie, chyba że
chcesz...
MARY SUE: Taak.
Myślę, że dla odmiany... (chichocze, gdy Adamus kładzie rękę na
ramieniu Dave'a,alias Crasha, fotografa)
ADAMUS: Musimy to
sfotografować. Taak. (Adamus chichocze)
CRASH (fotograf):
Tutaj. Po prostu naciśnij ten przycisk.
ADAMUS: Tylko nie
zrób jednego z tych i... (śmiech, kiedy naśladuje robienie selfie)
CRASH: Nie zrobię
(Adamus chichocze), jesteśmy zbyt blisko.
ADAMUS: Jesteś zbyt
blisko. OK. Wielki uśmiech (ktoś robi im zdjęcie i więcej
chichotów na widok komicznej miny Adamusa). OK. Dobrze. Dziękuję,
Crash.
CRASH: Dziękuję.
ADAMUS: Och, Mary
Sue? Tak.
MARY SUE: OK. Myślę,
że największą zmianą dla mnie było uświadomienie sobie, że to
wszystko jest moje.
ADAMUS: To wszystko
jest twoje. Tak, OK.
MARY SUE: Tak. Jest
w moim wnętrzu.
ADAMUS: To dobrze.
Tak.
MARY SUE: Jest
wewnątrz.
ADAMUS: Jak ci idzie
przyjmowanie?
MARY SUE: Oceniłabym
siebie całkiem dobrze. Mam...
ADAMUS: To takie
nieprecyzyjne. Czy słyszysz te słowa? W jednej chwili: „Och, tak,
zamierzam sobie wystawić dobrą ocenę. Ale tak naprawdę nie idzie
mi zbyt dobrze”. (Adamus chichocze)
MARY SUE: OK. Nie.
Czuję, że przez całe życie rozumiałam dawanie prezentów na
innym poziomie niż ktokolwiek inny. Zasadniczo nienawidziłam
fizycznego dawania i przyjmowania prezentów.
ADAMUS: Ja jestem w
tym dobry. W przyjmowaniu. Taak.
MARY SUE: Nie lubię
tego, ponieważ nikt mnie nie zna – ludzie mnie nie znają, a ja
czuję, że jestem inna. A prezenty, które są dla mnie ważne, nie
są tym, czego chcą inni ludzie. Tak więc myślę, że powrót do
siebie...
ADAMUS: Tak.
MARY SUE: ... jest o
wiele ...
ADAMUS: Twoje
przyjmowanie.
MARY SUE: Moje
przyjmowanie.
AAMUS: OK.
ARY SUE: I na tym
się teraz skupiam.
ADAMUS: OK. Dobrze.
Dziękuję.
Oto wielkie
objawienie ma tutaj miejsce. Jest jedna, jedyna rzecz, która
powoduje zmianę, w rezultacie której wszystko trafia na swoje
miejsce. Tą jedyną rzeczą, która naprawdę powoduje zmiany na tej
planecie jest światło.
LINDA: Oooch.
ADAMUS: To było...
to takie proste. To światło. Nie można mieć zmiany bez zmiany
światła, w większym lub mniejszym stopniu. Albo można by
powiedzieć więcej jasności lub mniej jasności. W przeciwnym razie
wszystko zawsze pozostanie takie samo. Mamy pewną ilość, można
powiedzieć, światła na planecie. I powiedzmy, 300, 400 lat temu
była ona prawie taka sama, całkiem stała. Nie zmieniała się
zbytnio. Raz na jakiś czas, trochę więcej, a potem raz na jakiś
czas trochę mniej. Ale nic się nie zmieniało. Aby dokonać
prawdziwej zmiany w życiu, musi być więcej światła lub mniej
światła. Ale przyjrzyjmy się sytuacji, gdy jest go więcej.
Pozytywne myślenie
nie załatwia sprawy. Pozytywne myślenie może doprowadzić was do
załamania się. Afirmacje nie przynoszą zmian. Natomiast światło
tak. A więc, kiedy bierzecie trochę więcej światła, powiedzmy, w
swoim życiu – przyzwalacie na więcej światła, przyjmujecie
swoją energię, swoją świadomość; przestajecie uważać, że
jest ono gdzieś w innych wymiarach, a przyzwalacie na nie tutaj –
nastąpi zmiana. A ponieważ opiera się ona na świetle, waszym
świetle, a wy je przyjmujecie, zmiana ta będzie wam ostatecznie
służyć.
Ludzkie ja może na
początku powiedzieć: „Tak, ale coś jednak się stało. Stało
się coś złego. Utraciłem poważnego klienta”. Lub, jak w
przypadku Tad, czasami następuje reorganizacja. Po prostu nie
panikujcie. Musicie nauczyć się ufać swojemu wewnętrznemu
światłu, ponieważ wtedy pojawia się coś innego. Często stare
rzeczy muszą zniknąć z drogi, zanim pojawią się nowe. Jest to
szczególnie prawdziwe w przypadku związków. Myślicie, że jeśli
wpuścicie więcej światła, to związek się zmieni. Jest to trudne
do przeprowadzenia, ale ostatecznie jest to lepsze dla was obojga.
Aby nastąpiła
jakakolwiek zmiana – w górę lub w dół, w lewo lub w prawo,
dobra lub zła – musi nastąpić zmiana poziomu światła. Możecie
to absolutnie określić na podstawie waszego poziomu przyjmowania.
Nie przyjmujecie prezentów pocztą. Nie przyjmujecie więcej
zdrowia. Nie przyjmujecie więcej pieniędzy lub więcej
inteligencji. Po prostu – kiedy przyjmujecie, przyjmujecie światło.
To wszystko.
Światło jest
świadomością. Rzeczywistość nie mogłaby istnieć bez
świadomości, bez światła. To, co macie zrobić, to powiedzieć:
„Jestem gotowy na zmianę. Jestem gotowy na przyjmowanie mojego
światła, mojej świadomości”. A potem, drogi człowieku, nie
próbuj główkować po swojemu, wymuszać czegokolwiek ani po
swojemu pozytywnie myśleć. Przyzwól na to, co stanie się dalej. I
właśnie wtedy pewne atrybuty, takie jak... światło pomoże ci
zmienić własną perspektywę. Pomoże ci dokonać mądrzejszego
wyboru. Ale to właśnie światło wywołuje wszelkie zmiany.
To, co dzieje się
teraz, gdy przyjmujecie – a ja jestem dla was surowy w kwestii
przyjmowania, gdy stwierdzam, że tak naprawdę nie radzicie sobie
zbyt dobrze, ponieważ w istocie chodzi o to, by wpuścić więcej
światła, które spowoduje zmiany w waszym życiu. Pieprzyć
pozytywne myślenie. Ono nie działa, podobnie jak wszystkie te stare
techniki i sztuczki. Skończcie z walką, siłą, zdeterminowanym
wojownikiem, całym tym popisywaniem się. Nauczcie się dopuszczać
światło. Światło jest jedyną rzeczą w fizycznej rzeczywistości,
która spowoduje zmianę – na poziomie osobistym, na głębokim
poziomie osobistym – i jest to bardzo łatwe do zrobienia. Zrobimy
to w naszej dzisiejszej merabie, jeśli w ogóle dojdziemy do tego
punktu. (Adamus chichocze)
Tak więc chcę,
żeby to zostało w was wyryte. Jedyną
rzeczą, która powoduje zmianę jest światło.
I można zmniejszyć ilość światła. Można się bardziej na nie
zamknąć i to zmieni stan spraw w waszym życiu. Albo można je
przyjąć. Wasze światło, wasza energia, wasza świadomość
wszystko zmieni. Absolutnie zmieni. Tak więc, kiedy kręcicie się w
kółko, powtarzając: „Och, nie wiem, co robić”, kiedy
kładziecie się wieczorem do łóżka, stresujecie się i
rozmyślacie: „Jak wydostać się z tego kłopotu, w którym
jestem?”, zatrzymajcie się i przyjmijcie swoje światło. To
wszystko. Bez stawiania warunków. Bez prób zastosowania go:
„Zastosuję to światło do poprawienia zdrowia lub do problemów w
związku” czy do czego innego. Przyjmujecie tylko światło.
W głębi siebie,
wy, jako człowiek, wy, jako istota z duszą, już wiecie, czego
naprawdę chcecie. Nie musicie tego mówić! Co wy sobie myślicie,
że wasza dusza jest głupia? Nie musicie jej nic mówić. Nie
musicie mówić swojej własnej energii. Czasami uważacie, że
musicie powiedzieć – o tym, czego chcecie – musicie powiedzieć
Bogu, czego chcecie, albo swojej duszy, albo swojemu Ja Jestem. Ono
już wie. Już wie. Zazwyczaj nawet wówczas, gdy wy tego nie wiecie.
Tak więc teraz
wpuście światło. Przyjmijcie je. Nie próbujcie mówić mu, co ma
robić. Nie mówcie: „Muszę dziś sprzedać 200 skrzynek chili”.
A następnie całkowicie przyzwalacie na to, co się z tym światłem
zadzieje. Nie musicie go kontrolować. Trzymajcie ręce z dala od
niego. Trzymajcie swój mózg z dala od niego. Tylko to spieprzycie.
Pozwólcie mu teraz wejść do waszego życia. Odkryjecie, że zbyt
długo używaliście tego, co ja nazywam prawdziwą sztuczną
inteligencją, waszego mózgu. (Linda chichocze) To on jest sztuczny.
Nie wie. Nie rozumie światła. Rozumie tylko logikę.
Przyjmijcie to
światło i pozwólcie mu wejść, obserwujcie, co się dzieje, a
następnie tańczcie z tym, co się dzieje. Ale przestańcie próbować
je kontrolować. Przestańcie mówić: „Potrzebuję tego.
Potrzebuję tamtego”. Ono już wie. Pojmujecie to? Ono już wie. I
to wy to psujecie, myśląc, że światło, wasza dusza i wasze Ja
Jestem są tak głupie, że musicie im mówić, czego chcecie.
Weźcie głęboki
oddech i przyzwólcie.
Jedyną rzeczą,
która powoduje zmianę, wpływa na zmianę, jest światło, poziom
światła. To wszystko. I to jest świadomość, i to jest takie
proste. Takie proste.
Weźmy z tym głęboki
oddech. Porządny, bardzo głęboki oddech.
Zmiana zachodzi
tylko wtedy, gdy poziom światła staje się większy lub mniejszy.
Światło jest jedyną rzeczą, która naprawdę wpływa na zmianę.
Wszystko inne to tylko gra. To tylko gra.
Oddychajcie,
przyzwalajcie, przyjmujcie i płyńcie – meraba
Weźmy teraz głęboki
oddech i rozpoczniemy merabę.
Wy, jako człowiek,
możecie wpuścić więcej światła. To jest ta jedyna rzecz, którą
możecie zrobić.
(zaczyna płynąć
muzyka)
Ale powiem wam, że
ono i tak przybędzie, czy na to przyzwolicie, czy nie. Możecie mu
się opierać. Możecie je odpychać. Ale prędzej czy później ono
utoruje sobie do was drogę.
Rozmawialiśmy o
przyjmowaniu, a chodzi o przyjmowanie swojego własnego światła,
swojej własnej świadomości.
(pauza)
Pojawia się
pragnienie, by spróbować nim zarządzać i je kontrolować. Ale
wtedy bierzecie głęboki oddech i po prostu odpuszczacie sobie to
wszystko i przyjmujecie.
(pauza)
Zaczyna się od
oddechu. Zaczyna się od oddechu.
Oddech, głęboki
oddech uziemia i ześrodkowuje was, wprowadza w waszą Obecność i
wyciąga was z umysłu. Zróbmy to teraz. Porządny, głęboki
oddech.
(pauza)
Takie: Aaaach!
Kiedy wdychacie,
przyjmujecie. Przyjmujecie oczywiście powietrze, tlen. Ale
przyjmujecie również swoją Jaźń, swoją Obecność.
Weźcie głęboki
oddech i przyjmijcie.
Przyjmowanie nie
jest czymś mentalnym. Jeśli zauważycie, że stajecie się
mentalni, po prostu weźcie głęboki oddech. To taki piękny symbol
przyjmowania. Wdychacie je, a następnie pozwalacie mu płynąć.
Przepływa przez
wasze ciało, a potem wypływa.
(pauza)
Wdychacie teraz
światło. Tak, możecie wdychać światło, absolutnie.
Weźcie głęboki
oddech i po prostu przyjmijcie swoje własne światło.
(pauza)
To wasza energia,
którą wdychacie.
(pauza)
To naprawdę dobry
sposób, by zacząć przyzwalać na własną energię, wdychając ją.
A kiedy ją
wdychacie, to nie jest to zwykłe powietrze. Wdychacie nie tylko
wspólne powietrze. Teraz świadomie wdychacie i przyjmujecie swoje
światło.
Zaczyna się od
oddechu. Bardzo proste.
(pauza)
A potem
przyzwolenie.
Wiecie, że jestem
wielkim zwolennikiem przyzwalania.
Prawda jest taka, że
wszystko już jest. Czy potraficie przyzwolić? Czy potraficie wyjść
poza brak poczucia własnej wartości, poza stare przekonanie, że
wystarczy wam tylko to, co macie i naprawdę przyzwolić?
Kiedy przyzwalacie,
wykraczacie poza postrzeganie siebie jako człowieka. Przyzwalacie na
swoją wyższą Jaźń, swoją duszę, swoje Ja Jestem. Naprawdę
przyzwalacie na świadomość i światło.
Tak często widzę
Shaumbrę szukającą dostatku, zdrowia lub odpowiedzi. To tak proste
jak przyzwolenie. Już jest tutaj. Już jest. Przestańcie szukać
tego poza sobą.
Przy okazji, mówiłem
o tym wcześniej w Podróżach
w czasie, naszym
nowym wydaniu, naszej nowej Klasie w Chmurze, że cała sprawa z
podróżami w czasie polega na tym, iż nigdzie się nie wybieracie.
Nie wskakujecie do małego pojazdu, nie dokonujecie nawet astralnej
projekcji 300 lat wstecz czy 20 lat w przyszłość. Nigdzie
się nie wybieracie. Przyzwalacie, żeby to do was przyszło. Kropka.
Tak właśnie podróżuje się w czasie.
Nie odlatuje się w
krainy astralne. Tam jest cholernie niebezpiecznie. Bylibyście jak
harcerz w niebezpiecznej dzielnicy. Szybko by was dopadli! To takie
naiwne. Nie! Podróżując w czasie, pozwalacie przeszłości lub
przyszłości przyjść do was. Tak samo jest z przyzwalaniem.
Bierzecie głęboki
oddech – zacznijmy od tego, głęboki oddech – i po prostu
przyzwalacie. Na co przyzwalacie? Na siebie, na swoje światło.
Bierzecie głęboki
oddech i po prostu przyzwalacie. To oznacza otwarcie się. Otwarcie
się. Otwarcie drzwi i okna swojej ludzkiej jaźni. Otwarcie bram i
otwarcie umysłu. Po prostu otwórzcie się i przyzwólcie.
(pauza)
A następnie,
oddychając i przyzwalając, przyjmijcie.
Wiem, że
przyzwalanie i przyjmowanie są bardzo blisko siebie. Ale są też
trochę inne. Widziałem wielu Shaumbra, którzy teraz przyzwalają.
Otwierają drzwi i okna swojego ludzkiego ja, wpuszczają światło,
ale go nie przyjmują.
To tak, jakby
zgadzali się, że OK, światło już jest, ale oni go nie przyjmują.
Nie przyswajają go.
Przyjmijcie to
światło teraz.
Przyzwoliliście, by
się zbliżyło, teraz je przyjmijcie.
(pauza)
To wszystko jest
całkiem proste. Gdyby nie te miliony nakładek i oporów, to
wszystko byłoby całkiem proste. Oddychacie. Przyzwalacie, a
następnie przyjmujecie. Wprowadzacie je w siebie.
Nie. Niektórzy z
was próbują... nie, nie. Pff!
Sprawiacie, że za chwilę będę musiał zatrzymać muzykę.
Próbujecie to ująć w ścisłe ramy. Mówicie: „OK, przyzwalam na
zmianę mojego zdrowia. Przyjmuję energię, żeby moje dzieci
wyprowadziły się z domu. Przyzwalam na nowy samochód”.
Przestańcie! Przestańcie mentalnie kontrolować ten proces.
Przestańcie być tak cholernie ludzcy.
To jest niekończące
się przyzwalanie. To wszystko, czym jest. To po prostu światło. To
wasza świadomość i energia. Bierzecie głęboki oddech,
przyzwalacie na nie i przyjmujecie je.
Nieodłącznym
elementem całego tego procesu jest to, że wraz z większą
jasnością, większą ilością światła, następuje zmiana.
Wy, człowiek i
wasza dusza, już wiecie, dokąd iść z tym wszystkim. Nie musicie
tym kierować. Musicie po prostu się tym bawić. Doświadczać
tego.
W tym momencie
niektórzy z was pomyśleli: „OK, przyzwalam sobie na nowy
samochód”. Zamknijcie się! Po prostu przyzwólcie, dobrze?
OK, wróćmy do
podstaw. Zróbmy teraz oddychanie.
(pauza)
Zróbmy porządne
oddychanie. Przyzwólmy teraz na obecność tego światła i energii.
Wdychajmy je i
przyzwólmy na to światło.
Ono już tu siedzi.
Jest gotowe wejść. Siedzi właśnie tutaj. Jest na jałowym biegu,
po prostu czeka. Więc przyzwólcie na nie.
Teraz, gdy jest tuż
obok, przyjmujecie je. Wnosicie je w siebie. Wnosicie je w siebie.
Widzicie? Całkiem
proste.
To jest tak proste,
że przypomina oświecenie w stylu Ulicy Sezamkowej. Po prostu
bierzecie głęboki oddech i przyzwalacie.
Bierzecie głęboki
oddech, przyzwalacie na swoje światło, na swoją energię, a
następnie je przyjmujecie. Integrujecie je. Wprowadzacie je w
siebie.
(pauza)
Bierzecie głęboki
oddech.
Przyzwalacie na
obecność swojego światła.
I w tym momencie je
przyjmujecie.
(pauza)
Bierzecie głęboki
oddech.
Przyzwalacie na
swoją boskość, na swoje światło.
Następnie
przyjmujecie je. Wnosicie je do tej rzeczywistości, do tego waszego
życia.
I kiedy to robicie,
a jest to takie proste, nie musicie myśleć po swojemu. Nie musicie
zastanawiać się, ile tego światła lub co z nim zrobicie. Wasza
wewnętrzna mądrość już to rozumie.
Wy, człowiek,
jesteście teraz uwolnieni od tej całej gry w „Ile?” i „Co
powinienem zrobić?” i „Jak ciężko powinienem nad tym
pracować?” i „Gdzie powinienem to umieścić?” i „Co, jeśli
zrobię to źle?”
Oświecenie w stylu
Ulicy Sezamkowej. To naprawdę proste. Weźcie głęboki oddech, by
się skupić. Następnie przyzwalacie temu światłu, waszemu
światłu, waszej energii, by znalazło się w waszej Obecności. A
potem je przyjmujecie. Wpływa do waszego ciała. Płynie do waszego
umysłu.
(pauza)
Płynie do waszej
przeszłości, płynie do waszej przyszłości i teraz macie
przepływ.
Oddychacie.
Przyzwalacie na
swoje światło.
Przyjmujecie je do
swojej rzeczywistości, do swojego życia.
I teraz następuje
przepływ.
(pauza)
Bierzecie głęboki
oddech.
Przyzwalacie na
swoje światło.
Przyjmujecie je do
tej rzeczywistości i teraz wszystko płynie.
I kiedy to robicie,
kiedy przez to przechodzicie, uświadamiacie sobie, że naprawdę
ciężko pracowaliście nad różnymi sprawami. Usiłowaliście być
kimś w rodzaju policjanta drogowego, strażnika więziennego,
wszystkiego, co wiąże się z energiami, i tak bardzo staliście się
mentalni i tak bardzo ugrzęźliście w swoim mózgu, że nie
mogliście znaleźć wyjścia. Wiem, jak to jest. Mam taką historię,
którą kiedyś wam opowiem. Byłem w kryształowym więzieniu przez
100 000 lat. (Adamus chichocze) Tym, którzy są nowi i nie słyszeli
tej historii, opowiem ją wkrótce. Ale zatrzymajcie się, weźcie
głęboki oddech, otwórzcie się i przyzwólcie.
To naprawdę proste.
A potem przyjmujecie to światło i przez cały czas, gdy to się
dzieje – to światło teraz napływa – tylko światło może
powodować zmiany. To wszystko. Nie pozytywne myślenie, co do
którego możecie przez chwilę udawać, że działa. Nie afirmacje.
Nie chodzenie do kościoła. Nie modlenie się codziennie. Nie bycie
kimś, kto troszczy się o innych.
Tylko światło może
przynieść zmianę. Tylko światło.
Tak więc bierzecie
głęboki oddech.
Przyzwalacie na to
światło.
Przyjmujecie je do
tej rzeczywistości.
I wtedy wszystko
zaczyna płynąć.
Po prostu zaczyna
płynąć, a wy uświadamiacie sobie, że nie musicie mieć ogromnego
planu, co zrobić z tymi sprawami lub jak zmienić swoje życie.
Zmienia się ono na waszych oczach w boski sposób. Zmienia się na
przekór wam w boski sposób.
Bierzecie głęboki
oddech. Zróbmy to. Głęboki oddech. No dalej! Weźcie głęboki
oddech.
I pozwalacie swojemu
światłu napłynąć.
I przyjmujecie je do
tej rzeczywistości, do tego ciała.
I wszystko zaczyna
znów płynąć.
(pauza)
To całkiem proste.
I powinniście zapomnieć o pytaniach: „Co on powiedział? Czy mam
przyjąć, a potem nad tym myśleć, a następnie ćwiczyć? Co on
takiego powiedział?” To takie proste.
To jest Oddychanie.
To Przyzwalanie. To Przyjmowanie. I to jest Przepływ. B.A.R.F.*
(kilka chichotów; „barf” jest synonimem słowa „wymiotować”).
Barf. Wiecie, to
jest OK, bo teraz zapamiętacie. Zapamiętacie. „Co on powiedział?
Och, mam zwymiotować”. Tak. (wydaje odgłos wymiotowania)
Wyrzućcie wszystkie stare rzeczy i wpuście światło. Wyrzućcie z
siebie wszystkie te stare, mentalne, żmudne, uciążliwe, zmagające
się, walczące sposoby. Po prostu to zwymiotujcie. A potem bierzecie
głęboki oddech i przyzwalacie, przyjmujecie i płyniecie.
*B.A.R.F.
Skrótowiec składający się z pierwszych liter wyrazów: Breathe
(oddychanie), Allow (przyzwalanie), Receive (przyjmowanie), Flow
(przepływ) – przyp. tłum.
Zapamiętacie to,
prawda? Tak. Dobrze.
Zróbmy to teraz
razem.
Bleee!
(wydaje odgłos wymiotowania; dużo śmiechu)
ADAMUS: (chichocze)
Podejdź tu, Linda. Chodź tutaj. Podejdź tutaj. Podejdź tu. (Linda
wchodzi na scenę wyglądając na speszoną) Linda była kiedyś
nauczycielką. Tak więc teraz, droga klaso, zwymiotujmy razem z
Lindą. (więcej śmiechu) No dalej.
LINDA: Bleee!
ADAMUS: Bleee!
Jeszcze raz.
LINDA: Bleee!
ADAMUS: Bleee!
I jeszcze raz.
LINDA I PUBLICZNOŚĆ:
Bleee!
ADAMUS: Bleee!
Dlaczego Shaumbra
jest w tym taka dobra, a nie potrafi przyjmować? (śmiech) Dlaczego
tak jest – zróbmy to wszyscy. Przyłączmy się online,
gdziekolwiek jesteście, z Lindą, która zwykle prowadzi ddychanie,
ale teraz, z Lindą, na trzy. Raz, dwa, trzy ...
WSZYSCY: Bleee!
(Adamus chichocze)
ADAMUS: OK. Gaja
właśnie wyszła. (dużo śmiechu) Cholera! Kuthumi, mógłbyś z
nią porozmawiać? Czy mógłbyś wyjaśnić, co my tu robimy?
(więcej chichotów) Mógłbyś?
A to się porobiło.
Cóż, pamiętajcie
tylko, że wszystko jest dobrze w całym stworzeniu.
ADAMUS I
PUBLICZNOŚĆ: Bleee!
(oklaski publiczności)
Przekład: Marta
Figura
emef11@wp.pl