Idziemy naprzód
Jesteśmy
teraz w zabawnym momencie przejściowym. Polega on na tym, że mamy
całkiem sporo Shaumbry, którzy są prawdziwymi, wcielonymi Mistrzami na
planecie. Przyzwolili na to. Uznali to i urzeczywistnili, a czy wiecie,
ilu spośród tych wszystkich, którzy są naprawdę urzeczywistnieni,
doznało tego wielkiego, katartycznego, błyskawicznego rodzaju
Urzeczywistnienia? Jak myślisz, ilu ich było, Linda? Mamy prawie 1600
wcielonych Mistrzów wśród Shaumbry. Ilu z nich „obudziło się rano jako
zupełnie odmieniona osoba lub, no wiesz, doświadczyło uderzenia pioruna
albo po prostu miało doświadczenie jakby kosmicznej świadomości?
LINDA: Że było to takie potężne i dzikie?
ADAMUS: Taak, taak, taak.
LINDA: Prawdopodobnie nikt.
ADAMUS:
Zgadza się, nikt. Nikt. Nie potrzebujecie tego. Nie musicie się aż tak
katować. To się dzieje tylko wtedy, gdy tak cholernie długo się
powstrzymujecie. Dzieje się tak, bo jesteście jak zapora na tej rzece, o
której mówiłem, a powstrzymujecie się z takiego czy innego powodu. Nie
wierzycie w siebie. Wy – nie wiem – po prostu chcecie grać w tę grę
dłużej, blokujecie ją i zatrzymujecie. A potem ekscytujecie się
opowieściami o Urzeczywistnieniu – mówicie o nim mentalnie, ale go nie
realizujecie – i pewnego dnia ta zapora pęka, no i macie to swoje
cholerne Urzeczywistnienie. Przychodzi do was nagle, ale często jest
szokujące i nie jest to, powiedziałbym, najlepszy sposób dochodzenia do
niego. Ale jedni lubią fajerwerki, a inni kieliszek dobrego wina.
Mamy
zatem wielu Shaumbra, którzy przyzwolili na swoje Urzeczywistnienie.
Nikt z nich nie dokonał tego według wielkiego, dramatycznego,
melodramatycznego scenariusza. Urzeczywistnienie łagodnie się w nich
przejawiło. Po prostu uświadomili sobie, że są urzeczywistnieni.
Ponadto
mamy wielu tych, których nazwałbym Soonersami.* Soonersi. I nie mam tu
na myśli... Cauldre mówi, że w Oklahomie jest drużyna piłkarska, która
tak się nazywa, nie mówię o czymś takim. Mówię o Soonersach. To ci,
którzy są na granicy – Soonersi, ci, którzy wkrótce się urzeczywistnią –
są jakby w trybie oczekiwania. Wiecie, kiedy samoloty wysoko na niebie
czekają na możliwość wylądowania, są w trybie oczekiwania i piloci
zastanawiają się, kiedy otrzymają zezwolenie na lądowanie. Wy też
jesteście w trybie oczekiwania i zastanawiacie się, kiedy dacie sobie
zezwolenie. Czekacie na jakiś zewnętrzny mechanizm uruchamiający, a
czegoś takiego nie ma. Wszystko zależy od was.
Mówię to dlatego,
że jesteśmy niejako w tym momencie przejściowym. Mamy już sporo
urzeczywistnionych Mistrzów Shaumbry, a ich życie właściwie niewiele się
zmieniło. Prawdę mówiąc nic się nie zmieniło, a jednak zmieniło się
wszystko. I wiem, że to wygląda na pewną sprzeczność, ale zrozumiecie
to. Nic tak naprawdę się nie zmieniło. Nadal wstają rano. Nadal wypijają
kawę, a potem muszą biec do toalety i nic się właściwie nie zmieniło, a
jednak wszystko się zmieniło i jest w tym piękno. Innymi słowy, to nie
jest tak, że nagle wyprowadzicie się ze swojego podmiejskiego domu i
przenieście się do jakiejś komuny. Nie w tym rzecz.
Ale mamy
całą grupę Soonersów – „Wcześniej czy później to się stanie”. To
naprawdę zależy od was. Staram się teraz dostosować nasze rozmowy
zarówno do tych urzeczywistnionych, jak i do Soonersów. Jest to trochę
trudne, ponieważ kiedy chcę się przygotować, staram się dostroić do
każdego, kto będzie kiedyś tego słuchał. Na tym polega moje
przygotowanie, wczuwam się w nie i w to, gdzie mam skierować energię,
gdzie jest adresat. Nie pracuję nad słowami i w tej sprawie tak naprawdę
wiele zależy od Cauldre'a. Pracuję nad tym, aby się skupić na energii, a
mam nie tylko główny obszar docelowy, ale również inne obszary – na
czym powinienem się skupić? – i jest to trochę trudne w dzisiejszych
czasach, ponieważ mamy do czynienia z istotami urzeczywistnionymi i
tymi, które wkrótce nimi się staną, z Soonersami. Na czym się więc
skupimy?
Oto co teraz zrobimy. Biorę na początek czołówkę. Zajmę
się tymi, którzy w końcu przyznali się przed sobą i uznali, że są
urzeczywistnieni. Zaczynam od awangardy i, tak, wielu z nich to
Kihakersi. Wiele z tego, o czym rozmawiamy tutaj na Shoudach pochodzi z
zajęć Kihaku. Kihakersi o tym wiedzą i myślę, że większość z nich
naprawdę to uwielbia i docenia. My – „testujemy” nie jest do końca
właściwym słowem, ech, „eksperymentujemy” nie jest właściwym słowem –
rozpracowujemy to najpierw na Kihaku. Widzimy – „my”, czyli ja i inni,
którzy mi pomagają – widzimy, jak Shaumbra na to reaguje. Widzimy zmianę
zachodzącą w świadomości.
Rozpracowujemy to zatem na Kihaku. Z
pewnością wchodzimy w to głębiej niż robimy to na Shoudach, ale
rozgryzamy to na Kihaku, a następnie prezentujemy to Shaumbrze. Pracuję z
czołówką, której większość stanowią Kihakersi. Ciągnę od frontu, co
jest całkiem dobrą pozycją.
Od tyłu – tył wcale nie jest złym
miejscem – a więc od tyłu, niejako popychając, utrzymując sprawy w
ruchu, robi to wasz drogi przyjaciel Kuthumi. Kuthumi.
Myślę, że
Kuthumiemu zawsze dostaje się tył słonia. W tym przypadku to tył
Shaumbry, ale on zawsze musi posprzątać bałagan, jeśli domyślacie się o
co mi chodzi. Nie ma nic przeciwko temu. Znajduje w tym radość i
przyjemność, stwierdzając: „Hej, ktoś to musi robić. Równie dobrze mogę
to być ja”.
W środku tego wszystkiego krzątają się ci spośród
Shaumbry, którzy przeszli na tamtą stronę, tacy jak FM. Jest tam również
Sart. Biegają wzdłuż szeregów Shaumbry i wołają: „Dalej! Dalej! Możesz
to zrobić! Spójrz na mnie, zrobiłem to!” Mamy więc tę zachętę ze strony
Shaumbry. Ale moja uwaga skupia się głównie na tych, którzy po prostu
przyzwalają, którzy zezwalają, żeby to się stało, słowem na tych, którzy
przyzwalają. Jeśli zatem czasem macie wrażenie, że moje przekazy nie są
skoncentrowane na jednym tylko obszarze, to prawdopodobnie macie rację,
ponieważ muszę również wziąć pod uwagę wszystkie pozostałe.
Ale
głównie to, czym się mamy zająć tutaj, zwłaszcza w tej serii Shoudów,
jest odpowiedź na pytanie: jak to jest być Mistrzem na planecie? Co
musicie znosić? Przez co przechodzić?
Nikt nigdy wcześniej tego
nie robił w takiej grupie. Bardzo niewielu w dzisiejszych czasach, w
grupie lub pojedynczo, bardzo niewielu kiedykolwiek to zrobiło. A więc
przypatrujemy się temu dla tych, którzy przyjdą później: „Jak to jest
przyzwolić na Urzeczywistnienie i pozostać na planecie?” Nie każdy dzień
będzie beztroski. Będą wyzwania, ponieważ wciąż będziecie w zbiorowej
świadomości. Będą wyzwania. Ale kiedy je przedyskutujemy zrozumiecie, że
nie chodzi o was, że są też inni, i że nie ma nic takiego, co
koniecznie chcielibyście zrobić, inaczej mówiąc, nie będziecie próbowali
naprawiać zbiorowej świadomości tylko po to, żeby uczynić siebie trochę
szczęśliwszym. Ale dowiecie się, że możecie przebywać w zbiorowej
świadomości i być tego bardzo świadomi, a jednocześnie to was nie
przytłoczy i nie pozbawi możliwości czerpania radości z każdego dnia.
Weźmy
więc z tym porządny, głęboki oddech – za Soonersów, tych, którzy
wkrótce się urzeczywistnią, i za tych, którzy już na to przyzwolili.
(Jestem Merlinem SHOUD 3 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT–GERMAINA za pośrednictwem Geoffrey’a Hoppe)
Tł. Marta Figura
*Soonersi (czyt. sunersi) od słowa „soon” czyli „wkrótce” – przyp. tłum
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz