Przystąpiłem
do pisania Czasu Maszyn, a tak przy okazji, książka jest całkiem
realna, ale równocześnie jest też rodzajem żartu. Jest realna, ponieważ
naprawdę ją napisałem, lecz nie zachowywałem kolejności rozdziałów –
pierwszy, drugi, trzeci. W jakimś momencie napisałem może rozdział
dwudziesty, a potem wróciłem i napisałem rozdział drugi. Naskakałem się,
bo podróżowałam w czasie i musiałam to robić.
W sumie książka
liczyła około 32 rozdziałów, planowanych rozdziałów, bo napisanych
rozdziałów było tylko około 19. Jest dużo niedokończonych rozdziałów,
które uzupełniamy. Robimy to i dlatego żart niejako dotyczy Cauldre'a,
ponieważ byłoby mu bardzo trudno usiąść teraz i pisać książkę. I wiem,
że wielu z was już to zrozumiało – my ją piszemy. Uzupełniamy ją
sukcesywnie. Ostatni rozdział nie jest napisany i nie będzie ostatniego
rozdziału w tej książce. Jak może być, gdy jest to wciąż trwająca
opowieść o Shaumbrze, o ludzkości, o tej planecie i o wszystkim, co się
dzieje?
To jest praca w toku, więc nie ciosajcie Cauldre'owi kołków na głowie, że nie pisze książki. Zostawcie to mnie.
LINDA: Słucham?
ADAMUS: Zostawcie to mnie. Ja mu dam popalić za to, że nie pisze książki.
LINDA: OK.
ADAMUS:
Zabrałem się do pisania. Bardzo zainspirował mnie mój własny smok;
zostałem mocno zmobilizowany, żeby pisać, bo byłem bardzo, bardzo,
bardzo chory. To było tuż przed moim urzeczywistnieniem w czasie
ostatniego mojego pobytu na planecie. Spotkałem mojego smoka i w wyniku
tego spotkania rozpocząłem moje podróże w czasie.
Zwykle myśli
się o podróżach w czasie jako o czymś liniowym; wędruje się tam i z
powrotem. W rzeczy samej wcale tak nie jest. Udzieliłem kilku porad
mojemu przyjacielowi, H.G. Wellsowi, gdzieś koło roku 1893, kiedy zaczął
on rozważać napisanie swojej książki, Wehikuł czasu, o podróżach w
czasie i próbowałem mu wytłumaczyć, że taka podróż w czasie, o której
chciał pisać, jest bardzo liniowa, no wiecie: wskoczyć do tego wehikułu,
wcisnąć guzik i cofnąć się o 30 lat, albo przenieść do przodu o 100 lat
lub coś w tym rodzaju. To nie jest tak. Nie mógł tego pojąć na tyle, by
to właściwie opisać, więc pozostał w tej kwestii raczej liniowy.
Kiedy
usiadłem do napisania Czasu Maszyn, miałem to ogromne doświadczenie
bycia... to było jak sen na jawie. Niektórzy z was mają takie świadome
sny. To się zdarza, ale nie jest to coś, co można by nazwać waszą
codzienną rzeczywistością. Miałem świadomy sen i znalazłem się mniej
więcej w roku 2020 z grupą Shaumbry i to było na-prawdę dziwne, ponieważ
prowadziłem wykład. He! To było bardzo dziwne uczucie obserwować
siebie, jakby, powiedzmy, z tyłu sali. Prowadziłem oto wykład przed tą
grupą i kiedy tak patrzyłem na siebie byłem zdumiony, jak dobrze sobie
radzę, jaki jestem elokwentny i jak potrafię wziąć na warsztat bardzo
trudne koncepcje i objaśniać je ludziom. Byłem z siebie dumny.
To wszystko żart, Linda.
Znalazłem
się więc wśród tej grupy Shaumbry w tym naj-ważniejszym czasie, w tym
kluczowym dla planety czasie, w czasie, który był przepowiedziany, ale
nie w szczegółach, w czasie, o którym wiedziałem, że jest wyjątkowy. Ale
nawet ludzie, którzy siedzieli tam ze mną słuchając mojego wykładu, nie
zdawali sobie sprawy z doniosłości tego momentu.
Wobec tego w
swojej podróży cofnąłem się o kilka lat do waszych czasów z Tobiaszem.
Musiałem zobaczyć jak ta grupa ewoluowała. Skąd się wzięła. I
zobaczyłem, jak Tobiasz pracował z wami wszystkimi nad waszymi
problemami – chusteczki na wasze smuteczki – i na początku mnie to
irytowało. Dlaczego pracowaliście nad problemami? I wtedy uświadomiłem
sobie, jak głębokie rany wielu z was miało. Tobiasz musiał coś z tym
zrobić. Nie mogliśmy rozpocząć tego, co robimy teraz, bez zaaplikowania
kojącego balsamu – ech – z energii na niektóre z tych problemów.
Nagromadziliście ich tak wie-le w ciągu wielu, wielu wcieleń, jak zatem
byłoby w ogóle możliwe zrobienie tego, co, jak widziałem, robiliśmy w
2020 roku, z bagażem tych wszystkich problemów? W tym momencie zdałem
sobie również sprawę, że Tobiasz wszystkich skrzyknął. Rozesłał
wezwanie. Zarzucił sieć, że tak powiem, by wyłowić tych, którzy byli
gotowi, tych, którzy chcieli tu być.
Cofnąłem się w czasie do
epoki Świątyń Tien. Och, pamiętam, że nawet kiedy pod koniec XVIII wieku
kończyłem swój pobyt na Ziemi w lasach północnych Niemiec i czułem, że
przechodzę przez wir czy coś w tym rodzaju z powrotem do Świątyń Tien,
wiedziałem, że nie jest to miejsce, do którego szczególnie chciałem
wrócić. To wtedy byłem małym chłopcem-niewolnikiem. Wtedy właśnie
utknąłem w moim kryształowym więzieniu. Ale wróciłem tam. Musiałem
poznać genezę Shaumbry.
Przeniosłem się w czasie do roku 2030,
zaglądając do Shaumbry, sprawdzając co porabia. To było interesujące, bo
kiedy wpadłem do tej grupy w 2030 roku, okazało się, że mnie tam nie
ma. Nie ma. To była grupa pracująca samodzielnie, ale była to ta sama
grupa Shaumbry. Ja byłem na emeryturze. Wpadałem raz na jakiś czas na
wizyty, dla rozrywki, odpowiadałem od czasu do czasu na kilka pytań, ale
ta grupa – Karmazynowy Krąg, Shaumbra – pracowała sama.
Co
robili? Podróżowali w czasie. Wędrowałem ku nim z XVIII wieku, a oni, w
roku 2030, również podróżowali w czasie i tak to spotkaliśmy się po
drodze, i było to jedno wielkie, wspaniałe Oh-Be-Ahn (czyt. o-bi-an). To
pozdrowienie podróżnika w czasie. Jedno wielkie, wspaniałe Oh-Be-Ahn.
To była prawdziwa przyjemność widzieć, czego Shaumbra się nauczyła i co
teraz robi, a odbywała, jak ja to nazywam, postępowe podróże w czasie.
Wróciłem
do czasów Jeszuy i zobaczyłem tę grupę. Praw-dopodobnie był to –
(Adamus wzdycha) próbuję znaleźć odpowiednie słowo – nie najsmutniejszy,
ale najbardziej przejmujący czas, ten czas, do którego wróciłem i kiedy
odwiedziłem tę grupę Shaumbry w czasach Jeszuy. Pasja sięgała wyżyn,
ale smutek, smutek był bardzo głęboki. Wróciłem i stwierdziłem, że było
tam naprawdę – jak to się mówi – wiele pasji, ale brak ukierunkowania,
brak przywództwa. Lubili się spotykać, ale to przypominało wędrówkę
Żydów prowadzonych przez Mojżesza po pustyni przez 40 lat; szli i
pytali: „Dokąd idziemy?” Shaumbra była taka w tym okresie.
To
było interesujące, ponieważ ta grupa Shaumbry wie-działa, że ma coś –
coś bardzo, bardzo cennego – co nie-którzy nazwaliby sekretami,
tajemnicami życia, odpowiedziami, które rzucały wyzwanie wiekom,
ponieważ były ponadczasowe. Nie były związane z jakimś konkretnym
rokiem. To było coś cennego dla całej ludzkości, dla wszystkich czasów.
Ale oni nie wiedzieli, co z tym zrobić. Nie wiedzieli, czy schować to na
później, czy ujawnić teraz. Wiedzieli, że jeśli ujawniliby to teraz,
naraziliby swoje życie, a co więcej, być może straciliby to na zawsze.
Byli zagubieni, próbując zdecydować, co zrobić.
To było ciekawe
doświadczenie z podróży w czasie i być może jeden z najdłuższych
rozdziałów w książce, a możliwe też, że jeden z najsmutniejszych dla
mnie i wiem, że i dla was. „Co my z tym zrobimy?”
Podróżowałem w
czasie aż do okresu, który można by określić jako rok mniej więcej 2050,
a kiedy dotarłem do tego momentu – nie wyruszyłem z myślą o tym
konkretnym roku, po prostu się w nim znalazłem – było to bardzo, bardzo
interesujące, ponieważ dotarłem tam, po-wiedzmy, że był to rok 2050,
kilka lat w jedną czy drugą stronę nie robi różnicy, i – niczego tam nie
było. Dosłownie niczego. Moja pierwsza myśl była taka, że być może
pomyliłem się w trakcie tej mojej podróży. Coś źle w niej zrobiłem. No i
skończyło się jakąś dystrakcją. Moją drugą myślą było to, że Ziemia już
nie istnieje: „Ludzie ją unicestwili. Zniszczyli planetę. Niczego tu
nie ma”. To było trochę zaskakujące, bo to nie była ścieżka, którą
przewidywałem dla ludzkości.
I wtedy zdałem sobie sprawę z
czegoś, co, według mnie, wszyscy powinniście sobie uświadomić: nie
starajcie się znaleźć rzeczy zawsze w tym samym miejscu, łącznie z wami
samymi.
Czasami chcecie odnaleźć siebie i nie ma was tam, gdzie
szukaliście, albo nie jesteście tacy, jacy byliście dzień wcześniej. Nie
musicie być tacy sami, bo się zmieniacie. Rozwijacie się. Idziecie
dalej, a jeśli wracacie – gdy pojawia się jakieś wspomnienie, bądź
sięgacie myślą w przyszłość lub przeszłość, odbywacie jakąś formę
podróży w czasie – podążacie w przyszłość i nie ma was tam; próbujecie
znaleźć siebie takiego, jakim byliście wczoraj, połączyć się ze sobą,
połączyć się ze swoją energią, a jej nie ma, a to tylko dlatego, że się
przemieściła. Jest inna. Jest teraz w innym miejscu.
Kiedy
trafiłem do roku 2050 i niczego tam nie było, to nie dlatego, że Ziemia
uległa zniszczeniu. Nie chodziło o to, że pomyliłem kierunki w moich
podróżach w czasie. Powodem był fakt, że wszystko się zmieniło. Ja
używałem tej samej perspektywy, tych samych, można powiedzieć, okularów
podróżnych, jakich używałem wcześniej, a one po prostu nie pasowały
tutaj. Potrzebowałem nowych okularów. Musiałem patrzeć na rzeczy
inaczej. Musiałem je znaleźć w innym miejscu i tak właśnie było w roku
2050. Planeta nie była taka, jak przedtem. Planeta przeszła wiele wyzwań
i wiele zmian, wyewoluowała poza wibracje i poziom świadomości, jakie
miała jeszcze podczas mojej pierwszej wizyty w 2020 roku.
Sporo
czasu spędziłem podróżując w przeszłość i przyszłość. Wpadałem na wiele
spotkań Shaumbry. Wpadałem na niektóre z waszych spotkań w miejscu,
które teraz nazywacie Kona. Wpadłem nawet na siebie jako Samuela
Clemensa, Marka Twaina, i byłem zachwycony jego humorem, poziomem
świadomości i umiejętnością komunikowania się. Jedna rzecz, jaką mogę
powiedzieć o wszystkich moich współczesnych, przeszłych wcieleniach,
tożsamościach, to to, że wszystkie charakteryzowały się łatwością
nawiązywania kontaktów. To było ważne, ponieważ... och, Szekspir, proszę
bardzo. Mark Twain i inni byli świetnymi rozmówcami. Przyglądając się
teraz temu można by zapytać: „A dlaczego tak się dzieje?” Bo energia to
po prostu komunikowanie się. Oni byli ekspertami w używaniu energii.
Energia się komunikuje. Hm.
Podróżowałem tam i z powrotem. To
były fascynujące chwile, a mówię o tym, bo i wy będziecie to robić.
Będzie-cie w tym roku w sensualnym trybie, co otworzy drzwi do podróży w
czasie rzeczywistym, ale co nie oznacza tylko podróżowania tam i z
powrotem w liniowy sposób. To coś o wiele więcej. Będziecie w stanie
postrzegać rzeczy zupełnie inaczej. Ale kiedy to będziecie robić, kiedy
będzie-cie podróżować w czasie, szczególnie ku temu, co nazywacie swoją
przyszłością, musicie zmienić perspektywę, sposób patrzenia i
interpretowania rzeczy, ponieważ to wszystko będzie zupełnie inne. Wy
będziecie zupełnie inni.
Gdybyście mieli spotkać swoją przyszłą
jaźń, powiedzmy za jakieś 10 lat i gdybyście oczekiwali podróży w czasie
stąd do tamtego momentu, przeoczylibyście siebie; to tak, jak byście
szli zatłoczoną ulicą przekonani, że za rogiem spotkacie siebie i nic
takiego by się nie zdarzyło. Zdarzyłoby się wiele różnych innych rzeczy.
Właściwie, wasza przyszła jaźń byłaby tam, po prostu użylibyście
ograniczonej perspektywy próbując stać się świadomym obecności swojej
przyszłej jaźni. Wasza przyszła jaźń będzie tak odmienna, że nie będzie
pasowała do innych ludzi, do budynków, do wibracji tego momentu. Można
powiedzieć, że wasza przyszła jaźń będzie tak urzeczywistniona i – nie
za bardzo lubię używać tych słów, ale wypowiem je – że będzie na wyższym
poziomie wibracyjnym. Nie, to też mi się nie podoba. Wasza przy-szła
jaźń będzie śpiewała zupełnie inną pieśń niż pozostali dookoła, a nawet
inną od tej, którą wy śpiewacie teraz.
Dużo sobie popodróżowałem w
czasie i bardzo mi się to podobało. To nas sprowadza na powrót do roku
2020, roku kluczowego, roku zmian, które pozwoliły nam przejść do tego,
co teraz nazywamy rokiem 2021. I oto w nim jesteśmy.
(Jestem Merlinem SHOUD 4 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT–GERMAINA za pośrednictwem Geoffrey’a Hoppe)
Tł. Marta Figura
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz