piątek, 19 lutego 2021

Podróżowałem tam i z powrotem.

 Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu i tekst

 Przystąpiłem do pisania Czasu Maszyn, a tak przy okazji, książka jest całkiem realna, ale równocześnie jest też rodzajem żartu. Jest realna, ponieważ naprawdę ją napisałem, lecz nie zachowywałem kolejności rozdziałów – pierwszy, drugi, trzeci. W jakimś momencie napisałem może rozdział dwudziesty, a potem wróciłem i napisałem rozdział drugi. Naskakałem się, bo podróżowałam w czasie i musiałam to robić.

W sumie książka liczyła około 32 rozdziałów, planowanych rozdziałów, bo napisanych rozdziałów było tylko około 19. Jest dużo niedokończonych rozdziałów, które uzupełniamy. Robimy to i dlatego żart niejako dotyczy Cauldre'a, ponieważ byłoby mu bardzo trudno usiąść teraz i pisać książkę. I wiem, że wielu z was już to zrozumiało – my ją piszemy. Uzupełniamy ją sukcesywnie. Ostatni rozdział nie jest napisany i nie będzie ostatniego rozdziału w tej książce. Jak może być, gdy jest to wciąż trwająca opowieść o Shaumbrze, o ludzkości, o tej planecie i o wszystkim, co się dzieje?

To jest praca w toku, więc nie ciosajcie Cauldre'owi kołków na głowie, że nie pisze książki. Zostawcie to mnie.

LINDA: Słucham?

ADAMUS: Zostawcie to mnie. Ja mu dam popalić za to, że nie pisze książki.

LINDA: OK.

ADAMUS: Zabrałem się do pisania. Bardzo zainspirował mnie mój własny smok; zostałem mocno zmobilizowany, żeby pisać, bo byłem bardzo, bardzo, bardzo chory. To było tuż przed moim urzeczywistnieniem w czasie ostatniego mojego pobytu na planecie. Spotkałem mojego smoka i w wyniku tego spotkania rozpocząłem moje podróże w czasie.

Zwykle myśli się o podróżach w czasie jako o czymś liniowym; wędruje się tam i z powrotem. W rzeczy samej wcale tak nie jest. Udzieliłem kilku porad mojemu przyjacielowi, H.G. Wellsowi, gdzieś koło roku 1893, kiedy zaczął on rozważać napisanie swojej książki, Wehikuł czasu, o podróżach w czasie i próbowałem mu wytłumaczyć, że taka podróż w czasie, o której chciał pisać, jest bardzo liniowa, no wiecie: wskoczyć do tego wehikułu, wcisnąć guzik i cofnąć się o 30 lat, albo przenieść do przodu o 100 lat lub coś w tym rodzaju. To nie jest tak. Nie mógł tego pojąć na tyle, by to właściwie opisać, więc pozostał w tej kwestii raczej liniowy.

Kiedy usiadłem do napisania Czasu Maszyn, miałem to ogromne doświadczenie bycia... to było jak sen na jawie. Niektórzy z was mają takie świadome sny. To się zdarza, ale nie jest to coś, co można by nazwać waszą codzienną rzeczywistością. Miałem świadomy sen i znalazłem się mniej więcej w roku 2020 z grupą Shaumbry i to było na-prawdę dziwne, ponieważ prowadziłem wykład. He! To było bardzo dziwne uczucie obserwować siebie, jakby, powiedzmy, z tyłu sali. Prowadziłem oto wykład przed tą grupą i kiedy tak patrzyłem na siebie byłem zdumiony, jak dobrze sobie radzę, jaki jestem elokwentny i jak potrafię wziąć na warsztat bardzo trudne koncepcje i objaśniać je ludziom. Byłem z siebie dumny.

To wszystko żart, Linda.

Znalazłem się więc wśród tej grupy Shaumbry w tym naj-ważniejszym czasie, w tym kluczowym dla planety czasie, w czasie, który był przepowiedziany, ale nie w szczegółach, w czasie, o którym wiedziałem, że jest wyjątkowy. Ale nawet ludzie, którzy siedzieli tam ze mną słuchając mojego wykładu, nie zdawali sobie sprawy z doniosłości tego momentu.

Wobec tego w swojej podróży cofnąłem się o kilka lat do waszych czasów z Tobiaszem. Musiałem zobaczyć jak ta grupa ewoluowała. Skąd się wzięła. I zobaczyłem, jak Tobiasz pracował z wami wszystkimi nad waszymi problemami – chusteczki na wasze smuteczki – i na początku mnie to irytowało. Dlaczego pracowaliście nad problemami? I wtedy uświadomiłem sobie, jak głębokie rany wielu z was miało. Tobiasz musiał coś z tym zrobić. Nie mogliśmy rozpocząć tego, co robimy teraz, bez zaaplikowania kojącego balsamu – ech – z energii na niektóre z tych problemów. Nagromadziliście ich tak wie-le w ciągu wielu, wielu wcieleń, jak zatem byłoby w ogóle możliwe zrobienie tego, co, jak widziałem, robiliśmy w 2020 roku, z bagażem tych wszystkich problemów? W tym momencie zdałem sobie również sprawę, że Tobiasz wszystkich skrzyknął. Rozesłał wezwanie. Zarzucił sieć, że tak powiem, by wyłowić tych, którzy byli gotowi, tych, którzy chcieli tu być.

Cofnąłem się w czasie do epoki Świątyń Tien. Och, pamiętam, że nawet kiedy pod koniec XVIII wieku kończyłem swój pobyt na Ziemi w lasach północnych Niemiec i czułem, że przechodzę przez wir czy coś w tym rodzaju z powrotem do Świątyń Tien, wiedziałem, że nie jest to miejsce, do którego szczególnie chciałem wrócić. To wtedy byłem małym chłopcem-niewolnikiem. Wtedy właśnie utknąłem w moim kryształowym więzieniu. Ale wróciłem tam. Musiałem poznać genezę Shaumbry.

Przeniosłem się w czasie do roku 2030, zaglądając do Shaumbry, sprawdzając co porabia. To było interesujące, bo kiedy wpadłem do tej grupy w 2030 roku, okazało się, że mnie tam nie ma. Nie ma. To była grupa pracująca samodzielnie, ale była to ta sama grupa Shaumbry. Ja byłem na emeryturze. Wpadałem raz na jakiś czas na wizyty, dla rozrywki, odpowiadałem od czasu do czasu na kilka pytań, ale ta grupa – Karmazynowy Krąg, Shaumbra – pracowała sama.

Co robili? Podróżowali w czasie. Wędrowałem ku nim z XVIII wieku, a oni, w roku 2030, również podróżowali w czasie i tak to spotkaliśmy się po drodze, i było to jedno wielkie, wspaniałe Oh-Be-Ahn (czyt. o-bi-an). To pozdrowienie podróżnika w czasie. Jedno wielkie, wspaniałe Oh-Be-Ahn. To była prawdziwa przyjemność widzieć, czego Shaumbra się nauczyła i co teraz robi, a odbywała, jak ja to nazywam, postępowe podróże w czasie.

Wróciłem do czasów Jeszuy i zobaczyłem tę grupę. Praw-dopodobnie był to – (Adamus wzdycha) próbuję znaleźć odpowiednie słowo – nie najsmutniejszy, ale najbardziej przejmujący czas, ten czas, do którego wróciłem i kiedy odwiedziłem tę grupę Shaumbry w czasach Jeszuy. Pasja sięgała wyżyn, ale smutek, smutek był bardzo głęboki. Wróciłem i stwierdziłem, że było tam naprawdę – jak to się mówi – wiele pasji, ale brak ukierunkowania, brak przywództwa. Lubili się spotykać, ale to przypominało wędrówkę Żydów prowadzonych przez Mojżesza po pustyni przez 40 lat; szli i pytali: „Dokąd idziemy?” Shaumbra była taka w tym okresie.

To było interesujące, ponieważ ta grupa Shaumbry wie-działa, że ma coś – coś bardzo, bardzo cennego – co nie-którzy nazwaliby sekretami, tajemnicami życia, odpowiedziami, które rzucały wyzwanie wiekom, ponieważ były ponadczasowe. Nie były związane z jakimś konkretnym rokiem. To było coś cennego dla całej ludzkości, dla wszystkich czasów. Ale oni nie wiedzieli, co z tym zrobić. Nie wiedzieli, czy schować to na później, czy ujawnić teraz. Wiedzieli, że jeśli ujawniliby to teraz, naraziliby swoje życie, a co więcej, być może straciliby to na zawsze. Byli zagubieni, próbując zdecydować, co zrobić.

To było ciekawe doświadczenie z podróży w czasie i być może jeden z najdłuższych rozdziałów w książce, a możliwe też, że jeden z najsmutniejszych dla mnie i wiem, że i dla was. „Co my z tym zrobimy?”

Podróżowałem w czasie aż do okresu, który można by określić jako rok mniej więcej 2050, a kiedy dotarłem do tego momentu – nie wyruszyłem z myślą o tym konkretnym roku, po prostu się w nim znalazłem – było to bardzo, bardzo interesujące, ponieważ dotarłem tam, po-wiedzmy, że był to rok 2050, kilka lat w jedną czy drugą stronę nie robi różnicy, i – niczego tam nie było. Dosłownie niczego. Moja pierwsza myśl była taka, że być może pomyliłem się w trakcie tej mojej podróży. Coś źle w niej zrobiłem. No i skończyło się jakąś dystrakcją. Moją drugą myślą było to, że Ziemia już nie istnieje: „Ludzie ją unicestwili. Zniszczyli planetę. Niczego tu nie ma”. To było trochę zaskakujące, bo to nie była ścieżka, którą przewidywałem dla ludzkości.

I wtedy zdałem sobie sprawę z czegoś, co, według mnie, wszyscy powinniście sobie uświadomić: nie starajcie się znaleźć rzeczy zawsze w tym samym miejscu, łącznie z wami samymi.

Czasami chcecie odnaleźć siebie i nie ma was tam, gdzie szukaliście, albo nie jesteście tacy, jacy byliście dzień wcześniej. Nie musicie być tacy sami, bo się zmieniacie. Rozwijacie się. Idziecie dalej, a jeśli wracacie – gdy pojawia się jakieś wspomnienie, bądź sięgacie myślą w przyszłość lub przeszłość, odbywacie jakąś formę podróży w czasie – podążacie w przyszłość i nie ma was tam; próbujecie znaleźć siebie takiego, jakim byliście wczoraj, połączyć się ze sobą, połączyć się ze swoją energią, a jej nie ma, a to tylko dlatego, że się przemieściła. Jest inna. Jest teraz w innym miejscu.

Kiedy trafiłem do roku 2050 i niczego tam nie było, to nie dlatego, że Ziemia uległa zniszczeniu. Nie chodziło o to, że pomyliłem kierunki w moich podróżach w czasie. Powodem był fakt, że wszystko się zmieniło. Ja używałem tej samej perspektywy, tych samych, można powiedzieć, okularów podróżnych, jakich używałem wcześniej, a one po prostu nie pasowały tutaj. Potrzebowałem nowych okularów. Musiałem patrzeć na rzeczy inaczej. Musiałem je znaleźć w innym miejscu i tak właśnie było w roku 2050. Planeta nie była taka, jak przedtem. Planeta przeszła wiele wyzwań i wiele zmian, wyewoluowała poza wibracje i poziom świadomości, jakie miała jeszcze podczas mojej pierwszej wizyty w 2020 roku.

Sporo czasu spędziłem podróżując w przeszłość i przyszłość. Wpadałem na wiele spotkań Shaumbry. Wpadałem na niektóre z waszych spotkań w miejscu, które teraz nazywacie Kona. Wpadłem nawet na siebie jako Samuela Clemensa, Marka Twaina, i byłem zachwycony jego humorem, poziomem świadomości i umiejętnością komunikowania się. Jedna rzecz, jaką mogę powiedzieć o wszystkich moich współczesnych, przeszłych wcieleniach, tożsamościach, to to, że wszystkie charakteryzowały się łatwością nawiązywania kontaktów. To było ważne, ponieważ... och, Szekspir, proszę bardzo. Mark Twain i inni byli świetnymi rozmówcami. Przyglądając się teraz temu można by zapytać: „A dlaczego tak się dzieje?” Bo energia to po prostu komunikowanie się. Oni byli ekspertami w używaniu energii. Energia się komunikuje. Hm.

Podróżowałem tam i z powrotem. To były fascynujące chwile, a mówię o tym, bo i wy będziecie to robić. Będzie-cie w tym roku w sensualnym trybie, co otworzy drzwi do podróży w czasie rzeczywistym, ale co nie oznacza tylko podróżowania tam i z powrotem w liniowy sposób. To coś o wiele więcej. Będziecie w stanie postrzegać rzeczy zupełnie inaczej. Ale kiedy to będziecie robić, kiedy będzie-cie podróżować w czasie, szczególnie ku temu, co nazywacie swoją przyszłością, musicie zmienić perspektywę, sposób patrzenia i interpretowania rzeczy, ponieważ to wszystko będzie zupełnie inne. Wy będziecie zupełnie inni.

Gdybyście mieli spotkać swoją przyszłą jaźń, powiedzmy za jakieś 10 lat i gdybyście oczekiwali podróży w czasie stąd do tamtego momentu, przeoczylibyście siebie; to tak, jak byście szli zatłoczoną ulicą przekonani, że za rogiem spotkacie siebie i nic takiego by się nie zdarzyło. Zdarzyłoby się wiele różnych innych rzeczy. Właściwie, wasza przyszła jaźń byłaby tam, po prostu użylibyście ograniczonej perspektywy próbując stać się świadomym obecności swojej przyszłej jaźni. Wasza przyszła jaźń będzie tak odmienna, że nie będzie pasowała do innych ludzi, do budynków, do wibracji tego momentu. Można powiedzieć, że wasza przyszła jaźń będzie tak urzeczywistniona i – nie za bardzo lubię używać tych słów, ale wypowiem je – że będzie na wyższym poziomie wibracyjnym. Nie, to też mi się nie podoba. Wasza przy-szła jaźń będzie śpiewała zupełnie inną pieśń niż pozostali dookoła, a nawet inną od tej, którą wy śpiewacie teraz.

Dużo sobie popodróżowałem w czasie i bardzo mi się to podobało. To nas sprowadza na powrót do roku 2020, roku kluczowego, roku zmian, które pozwoliły nam przejść do tego, co teraz nazywamy rokiem 2021. I oto w nim jesteśmy.
(Jestem Merlinem SHOUD 4 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT–GERMAINA za pośrednictwem Geoffrey’a Hoppe)
Tł. Marta Figura

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz