MATERIAŁY
KARMAZYNOWEGO KRĘGU
Seria ALT
SHOUD 8 –
prezentowany przez ADAMUSA SAINT-GERMAINA za pośrednictwem
Geoffrey’a Hoppe
6 maja 2023 r.
www.crimsoncircle.com
Jestem tym, kim
Jestem, Adamusem z Suwerennej Krainy.
Witamy w Shoudzie 8
z serii ALT. Przeznaczę teraz chwilę na to, żeby połączyć się
z każdym z was. Ze wszystkimi oglądającymi nas teraz, z
wszystkimi, którzy będą oglądali nas później. Och, to może
nastąpić za wiele lat, ale wciąż wszyscy jesteśmy w tym samym
punkcie Obecności, w tym samym momencie.
Skupię się na tym,
żeby pooddychać wami, i proszę was, żebyście zrobili to samo –
oddychajcie mną – i tak połączymy się ze sobą. Ach, tak wiele
mamy do omówienia dzisiaj, ale wykorzystajmy ten piękny, święty
moment, żeby się połączyć.
(pauza)
Witajcie w
domu, Międzywymiarowi Pracownicy
Chcę porozmawiać
przez chwilę o Międzywymiarowych Pracownikach. O tych, którzy
pracowali w innych wymiarach, tworząc równowagę potrzebną dla
zaistnienia Niebiańskiego Krzyża, dla zaistnienia Apokalipsy.
Tak wielu z was
zanurkowało głęboko w zbiorową świadomość w innych wymiarach,
były też inne sprawy, ale zbiorowa świadomość była jednym z
tych miejsc, do których udaliście się, żeby świecić światłem.
Potrzebowała tego.
Otóż zbiorowa
świadomość nie znajduje się tylko tutaj, na tej fizycznej
planecie Ziemia. W gruncie rzeczy, tak naprawdę, myśli, które
pojawiają się w waszym umyśle, nie są tutaj, w waszym mózgu.
Wasz mózg, wasz umysł, nie przechowuje zbioru myśli. Nie mógłby.
One są w innym wymiarze, ale macie do nich dostęp. Wasz umysł
pozostaje z nimi w nieustannej łączności. To oczywiście bardzo
bliski wymiar, ale tam właśnie pojawia się zbiorowa świadomość.
Jest ona jak chmura, która otacza Ziemię, lecz nie znajduje się
dokładnie na niej. A zatem wielu z was udało się tam wchodząc w
tę zbiorową świadomość, głęboko wchodząc, ponieważ tak samo
jak ci, którzy znajdowali się tutaj na Ziemi i świecili swoim
światłem dla tej planety, tak samo Międzywymiarowi Pracownicy
pojawili się tam, żeby świecić swoim światłem.
I co typowe dla
Shaumbry – chcąc robić to w pełni, chcąc robić to z całkowitą
pasją – nie tylko weszliście w zbiorową świadomość, ale
przyjęliście zawarte w niej myśli za swoje. Za swoje własne
myśli. To była być może jedna z najtrudniejszych rzeczy, ponieważ
wtedy wpuściliście je w siebie. Nawet jeśli nie były wasze,
przyjęliście je w siebie. Wierzyliście, że to wszystko jest
wasze. Żyliście tym, marzyliście o tym, spaliście z tym,
jedliście to, jakby było wasze, a wszystko po to, żebyście mogli
wpuszczać swoje światło w ten inny wymiar zbiorowej świadomości.
To było heroiczne,
to było pasjonujące, i to dało efekt. Dlatego Apokalipsa nastąpiła
– jej początek nastąpił – 22 marca, zaledwie, ile to? sześć
krótkich tygodni temu. I oto jesteśmy tu teraz, Międzywymiarowi
Pracownicy, którzy powracają, także po to, żeby wyrazić uznanie
tym, którzy pozostali na Ziemi, pozostali w pełni świadomi,
wykonując swoją pracę, ponieważ było tu wiele do zrobienia.
Każdemu, kto współpracuje, kto pomaga Karmazynowemu Kręgowi,
innym ludziom, wnoszącym świadomość na planetę w codziennym,
ziemskim życiu; to ogromna ilość pracy, a teraz ta praca dobiegła
końca. Międzywymiarowi Pracownicy wracają do domu. Nadszedł czas,
żeby docenić to, co zrobiliście.
Interesujące, że
wielu z was tak naprawdę nie wie lub nie pamięta, co robiliście.
Słyszycie ten termin „Międzywymiarowy Pracownik”, słyszycie o
cechach Międzywymiarowego Pracownika tutaj na planecie, a faktem
jest, że prowadziliście stosunkowo spokojne życie, życie
skierowane do wewnątrz, że tak często bywaliście zmęczeni, że
kiedy próbowaliście nadać sens sprawom, nie wydawały się one
mieć sensu, chociaż mieliście sprawne umysły. Międzywymiarowi
Pracownicy i Shaumbra ogólnie rzecz biorąc, mają zwykle bardzo
sprawne umysły. Tak więc, wróciliście tutaj zastanawiając się,
co też takiego, u licha, zrobiliście. To rezonuje z wami. Możecie
to poczuć, ale wciąż zastanawiacie się, co zrobiliście i
prawdopodobnie również, jaki jest tego efekt. Jaki jest rezultat
całej tej pracy, którą wykonaliście. Apokalipsa nastąpiła, ale
co się teraz zmienia na planecie?
To jest ten spokojny
czas, spokojny czas, kiedy powracacie, kiedy dosłownie i w przenośni
możecie zawiesić swoje skrzydła. Czas, kiedy skrzydła mogą być
zdjęte – symbolizując międzywymiarową pracę, którą
wykonaliście – kiedy możecie zdjąć skrzydła, powiesić je i
wziąć porządny, głęboki oddech i się zrelaksować.
Dużą część tego
życia spędziliście częściowo tutaj, w ludzkim ciele, z waszymi
ludzkimi myślami i codziennymi czynnościami. Ale wielu z was
przebywało w innych wymiarach, a teraz wracacie tutaj. Zawieszacie
swoje skrzydła i jest to spokojny czas. Jest to spokojny czas,
ponieważ dużo głębokiej, wewnętrznej pracy zostało wykonane.
Następuje rekalibracja wielu różnych kwestii wewnątrz was na
głębokim poziomie. Jest to spokojny czas, ponieważ teraz światło,
właśnie to światło, które pomagaliście uczynić bardziej
dostępnym, zaczyna napływać. Ale nie wchodzi i nie uderza was w
twarz. Nie. Wnika i zaczyna pracować na poziomie atomowym,
subatomowym. Zaczyna pracować z waszym DNA. Zaczyna pracować z tym,
co nazywacie swoim ciałem świetlistym na głębokich poziomach
właśnie teraz. Musi pracować. Musi się wchłonąć. Rzecz nie
polega na tym, że z chwilą nadejścia Apokalipsy 22 marca, uderzyła
was ona nagle w głowę, chociaż niektórzy z was pewnie by tego
chcieli. Nie, to jest głęboka praca, spokojna praca.
Właśnie teraz,
właśnie teraz jest pora na uszanowanie spokojnego czasu. Wasze
ciało i umysł przechodzą wiele dostosowań. Macie wiele pytań o
to, co robiliście, co powinniście robić teraz, i chcę się do
tego odnieść. Nie ma teraz nic, co powinniście robić. Praca
została wykonana, a dotyczy to wszystkich was, czy jesteście
Międzywymiarowymi Pracownikami, czy jesteście pracownikami Ziemi, z
wyjątkiem Cauldre'a i Lindy oraz personelu Karmazynowego Kręgu, oni
wciąż mają pracę do wykonania. Ale co do pozostałych, praca,
ciężka praca jest wykonana i zakończona, co wytwarza w was coś w
rodzaju dziwnego uczucia pewnej pustki: „Co mam teraz robić?”
Nic, oprócz tego, żeby pozwolić swojemu światłu świecić. Nic,
poza dbaniem o siebie i cieszeniem się życiem.
Ale, jak
powiedziałem, to światło, które teraz do was przenika w zupełnie
inny sposób, działa na głębokim poziomie, a Cauldre pyta mnie
codziennie, prawdopodobnie co godzinę każdego dnia, kiedy
zobaczycie tego efekty? Kiedy będzie to zauważalne? Nie chcę
podawać dokładnej daty, bo wiecie jacy są ludzie – zaznaczą ją
w kalendarzu – ale dam wam małą podpowiedź. To jest proces
trwający około trzech miesięcy. Po powrocie z międzywymiarowej
pracy, po powrocie na planetę, potrzeba około trzech miesięcy,
żeby rozpoczęło się przenikanie tego światła do waszego
własnego życia na naprawdę głębokim poziomie. W tym czasie
będziecie się czuli czasami senni. Będziecie odczuwać bóle
ciała, ponieważ wasze ciało podlega teraz przyspieszonemu
procesowi przejścia do ciała świetlistego.
Przede wszystkim
będziecie odczuwać przemożną potrzebę robienia czegoś, ponieważ
dotychczas byliście tak bardzo zajęci wykonywaniem jakiejś pracy,
a teraz pojawia się pytanie: „Co będzie kolejnym zadaniem?” Nie
będzie żadnego „kolejnego zadania” wymagającego ciężkiej
pracy i to powinno przynieść ulgę. Powinno wywołać uśmiech na
twarzy. Nie ma nowych zadań. Praca została już wykonana. Nie
twórzmy nowej pracy tam, gdzie tak naprawdę żadna praca nie jest
potrzebna. Wy i inni zrobiliście to, po co tu przyszliście. Teraz
zatem nadszedł czas, żeby po prostu zrelaksować się i wejść w
swoje Urzeczywistnienie.
To nie jest czas na
podejmowanie ważnych decyzji. Teraz jest to spokojny czas, czas
refleksji. Jeśli zamierzacie coś zrobić, wczujcie się w tę całą
międzywymiarową pracę, którą wykonywaliście po tamtej stronie.
Otóż wielu z was
będzie poszukiwało raczej mentalnej odpowiedzi. Chcecie zobaczyć
jakiś obraz. Jak to było unosić się w chmurach z innymi? I, no
wiecie, czy wykonując tę pracę, posługiwaliście się grabiami,
motyką i łopatą? Nie. To nie na tym polegało. Byliście tam, żeby
świecić światłem. To wszystko.
Teraz używamy
symbolu skrzydeł anioła, które, jak widzicie, są celowo
zawieszone – te skrzydła anioła tutaj – żeby przypomnieć wam,
że nadszedł czas, by je odstawić na bok. Nie ma więcej pracy do
wykonania. Już ją wykonaliście. Teraz jest po prostu czas, po raz
kolejny, żeby zaświecić – Cauldre to lubi; zaświecić, świecić
swoim światłem – i pozwolić, żeby to wszystko zaczęło działa i żeby naprawdę
ugruntowało się w was na bardzo głębokim poziomie.
Jest to również
czas, kiedy ta część waszego umysłu, która była tak długo
uśpiona, ta część, która może połączyć się z innymi
wymiarami, zaczyna się otwierać. W miarę jak to się będzie
działo, zaczniecie sobie przypominać coraz więcej o pracy, jaką
wykonaliście. Ale, powtarzam, niekoniecznie zobaczycie obraz siebie
unoszących się na skrzydłach pośród chmur. Będziecie odczuwać
zbiorową świadomość. Będziecie wyczuwać szorstkość.
Poczujecie, jak to było znajdować się w środku zbiorowej
świadomości, którą przyjęliście za swoją i jednocześnie
świecić swoim światłem. Jak to było uznać problemy cierpienia,
problemy ubóstwa, po prostu problemy związane z byciem w fizycznym
ciele za swoje własne.
Zaczniecie to czuć.
Zaczniecie widzieć, jak to było brać to wszystko na siebie. Wtedy
zacznie też do was docierać, że tak naprawdę to nie było wasze.
Nie przyszliście do tego wcielenia z mnóstwem śmieci.
Wysprzątaliście wiele z tego wcześniej. I wtedy, w czasach
Tobiasza, wielu z was dokonało prawie ostatecznego rodzaju
oczyszczenia, ale mimo to przyjęliście za swoje całą
rzeczywistość, wszystkie atrybuty zbiorowej świadomości.
Dlaczego? Żeby się przekonać, czy jeśli będziecie w samym środku
tego wszystkiego i naprawdę uwierzycie, że to jest wasze, to czy
światło, którym będziecie świecić, okaże się wystarczająco
mocne, żeby to przetransformować. Żeby odwrócić wszystkie te
energie, całą tę grawitację, żeby odwrócić wszystkie te
wyzwania, żeby do tego światła je wnieść. A także, w tym samym
czasie, sprowadzić ciemną energię. Będziemy o tym mówić za
chwilę.
Nowi niech się nie
obawiają. Ciemna energia nie dotyczy czegoś takiego jak diabeł czy
szatan. Ciemna energia jest po prostu antytezą, przeciwieństwem
regularnych energii grawitacji, czasu, przestrzeni. Jest nazywana
przez fizyków „ciemną energią”, ponieważ po prostu jej nie
rozumieją. Ale my ją rozumiemy – czym jest i co robi.
Nastaje teraz czas,
który przynosi wam spokój. Nie starajcie się tego pojąć.
Wszystko samo do was przyjdzie. Im bardziej staracie się to
zrozumieć, tym bardziej, w jakimś sensie, odpychacie to od siebie.
Ale to samo do was przyjdzie. Zaczniecie uświadamiać sobie, co
robiliście przez cały ten czas w zbiorowej świadomości, w innych
wymiarach. Niektórzy z was blisko pracowali z Kryonem nad siatkami
elektromagnetycznymi. Niektórzy z was blisko pracowali z
odpowiednimi energiami Gai w innych wymiarach, żeby pomóc w
dokonaniu tej całej zmiany. I to nie znaczyło, że skupialiście
się tylko na czymś jednym. Wielu z was robiło dużo różnych
rzeczy. Ale ważne było, żeby w całej tej pracy brała udział
ludzka świadomość, ludzki czynnik po to, żeby doszło do
Niebiańskiego Krzyża. I zrobiliście to. Teraz wróciliście do
domu.
Będą chwile, kiedy
możecie czuć się podekscytowani, kiedy możecie czuć wręcz
euforię z powodu tego, czego dokonaliście. Innym razem możecie się
poczuć przygnębieni, smutni, odczuwając pustkę i to wszystko jest
częścią tego procesu. A przy okazji – Cauldre pyta o to raz po
raz – dlaczego nie powiedzieliśmy wam tego wszystkiego wcześniej?
Z wielu powodów.
Jednym z nich jest
to, że prosiliście, żebyśmy tego nie robili, żebyśmy o tym nie
mówili, żebyście mogli wykonywać pracę bez przeszkód, bez
zakłóceń, bez rozproszenia, bez wstawania rano rok temu i
mówienia, „Och! Kolejny dzień pracy w wymiarach. Muszę
założyć skrzydła, wyruszyć tam i siedzieć w tej paskudnej
zbiorowej świadomości, starając się świecić swoim światłem”.
Myślę, że to by przeszkadzało. Chcieliście zanurkować i poczuć
to wszystko głęboko i prawdziwie. Nigdy za wiele podkreślania
tego, że to było jak zanurzenie się w smole i nie tylko
uświadomienie sobie, że jest się w smole, ale stanie się tą
smołą. I będąc w tym zanurzonym, próbować jednocześnie
utrzymać światło wewnątrz tego wszystkiego – mam na myśli, że
być zanurzonym po czubek głowy, kiedy to czuliście się jak smoła,
myśleliście jak smoła, zachowywaliście się jak smoła – i na
tym właśnie polegało bycie Międzywymiarowym Pracownikiem.
Gdybyście wiedzieli
dokładnie, co robicie i pamiętali o tym codziennie, być może nie
zrobilibyście tego lub utracilibyście równowagę. Było duże
ryzyko, że wasza równowaga uległaby zachwianiu, gdybyście to
wiedzieli. A zatem, to jest to, co robiliście. Co więcej, nie tylko
wchodziliście w zbiorową świadomość, ale także zajmowaliście
się energetyczną dynamiką planety, pomagając dokonać różnorakich
adaptacji przed pojawieniem się Niebiańskiego Krzyża, tak że
kiedy Niebiański Krzyż się pojawił, jego równowaga nie była
zakłócona. Nie wywołał też zachwiania równowagi fizycznej
Ziemi. Nie naruszył równowagi w ludzkich umysłach.
Ludzki umysł jest
teraz generalnie bardzo niezrównoważony. Stoi na chwiejnym gruncie,
a gdyby w wyniku Niebiańskiego Krzyża stało się coś nadmiernie
przytłaczającego, mogłoby to wytrącić z równowagi połowę
świata lub więcej.
Proces związany z
Niebiańskim Krzyżem był łagodny. Był spokojny, przebiegał
gładko. W nocy na niebie pojawiło się kilka pięknych świateł,
ale poza tym niewiele się działo. A to dlatego, że teraz wszystko
wcześniej się ustala i to na głębokich poziomach. Powiedziałbym,
że to proces trwający około trzech miesięcy. Czyli potrwa gdzieś
do trzeciego tygodnia czerwca. Ale nie zaznaczajcie tego w swoim
kalendarzu. U każdego to przebiega inaczej. Jednakże ogólnie rzecz
biorąc, zaczniecie to wtedy zauważać.
Wiele elementów, o
których teraz mówimy, to sprawy, które były w planach od
dłuższego już czasu. To nie stało się tak po prostu niedawno.
Międzywymiarowa praca nie zaczęła się rok temu. Zaczęła się
50, 60 lat temu, prawdziwa, poważna praca w wymiarach. A potem
nasiliła się, oczywiście, w ciągu ostatnich pięciu, dziesięciu
lat. Była ona bardzo ważna dla planety i, powtarzam, Cauldre czasem
mi zarzuca, że przesadzam w określaniu tej pracy jako coś
wspaniałego, ale ja po prostu mówię wam, czym ona jest.
Po pierwsze, my, z
Karmazynowej Rady i dawnego Zakonu Arc nie wiedzieliśmy, co się
stanie. Mieliśmy nasze pomiary czy nasze obliczenia, ale nie
oznaczało to, że wiedzieliśmy dokładnie, co się stanie, gdyż
ludzie mogą coś zmienić w każdej chwili. A tego nigdy wcześniej
nie robiono. Dlatego też mogliśmy wprawdzie obserwować w jakim
kierunku sprawy się posuwają, ale nie mogliśmy powiedzieć na
pewno, że „dokładnie wydarzy się to i to”. Wiemy teraz, że
wszystko odbyło się bardzo sprawnie. Wiemy teraz, że kiedy
Międzywymiarowi Pracownicy wracają, wracają do domu, pojawia się
wiele różnych odczuć: ulga i smutek, uczucie zniecierpliwienia i
irytacji, ale przy tym jednak poczucie wielkiego osiągnięcia: „Coś
zrobiłem”. Lecz chociaż tak wielu z was czuje – czujecie, że
coś zrobiliście – jednak potem próbujecie to rozgryźć w swoim
umyśle, pytając: „Co to takiego było?”, a potem denerwujecie
się na siebie, bo nie pamiętacie wyraźnie, co to było.
Po prostu weźcie
głęboki oddech i wyciszcie się na jakiś czas. Niekoniecznie
otrzymacie te obrazy, ale zaczniecie czuć, jak to było i
przypominać sobie, co znaczyło tkwić w samym środku zbiorowej
świadomości. Im dalej będziecie teraz od tego, co było w innych
wymiarach, im dalej będziecie od tkwienia pośród zbiorowej
świadomości, tym wyraźniej to odczujecie i zrozumiecie, co to
znaczy uwolnić się od niej. Nie musicie już tam wracać. Światło
zostało posłane. Potencjały są oświetlane dla ludzi. Teraz inni
przejmą część pracy, ale nie dokładnie tak, jak wy robiliście
to wcześniej, będą to ci, którzy są strażnikami energii. To już
nie jesteście wy. Nie chcecie, żebyście to byli wy. Macie teraz w
swoim życiu inne rzeczy do zrobienia, o czym wkrótce porozmawiamy.
Teraz jest czas
spokoju. Nie będziecie się skupiać na tym, co się dzieje na
planecie. Przez jakiś czas wszystko będzie się toczyć jak każdego
dnia. W waszym własnym życiu nie będziecie mieli codziennie
wielkich wglądów. Będziecie dostawać małe oświecenia,
napływające jedno po drugim. I wtedy w pewnym momencie to światło,
kiedy się naprawdę w was ugruntuje, zacznie przenikać do waszego
życia, do waszego ciała, do waszego umysłu. I wtedy dojdziecie do
tego punktu, w którym zdacie sobie sprawę, że wszystko wygląda
zupełnie inaczej.
Czasami śmieję się
z Cauldre'a, ponieważ prawdopodobnie jest z was najbardziej
niecierpliwy. Pyta: „Co się teraz dzieje, Adamus? Co się dzieje?”
A ja chichoczę, bo patrząc na trajektorię, patrząc na to, dokąd
sprawy zmierzają, widzę, jak będziecie się wstydzić, kiedy
spojrzycie wstecz i przypomnicie sobie, że wątpiliście, iż
cokolwiek się wydarzy, a wydarzy się po ugruntowaniu się światła,
po tym spokojnym czasie.
Weźmy z tym razem
głęboki oddech. Porządny, głęboki oddech wszyscy razem.
Witamy w domu,
Międzywymiarowi Pracownicy. Dostosowanie nie zawsze jest łatwe.
Występuje to poczucie, powtarzam, że powinniście coś robić,
poczucie, że powinniście czuć się dumni i radośni. W tej chwili
jesteście w okresie przejściowym po całej tej ciężkiej pracy,
więc odwieście swoje skrzydła. Odwieście je. Mamy tu dzisiaj mały
temat skrzydeł. Odwieście skrzydła, weźcie głęboki oddech i
zacznijcie naprawdę cieszyć się życiem.
Trzy atrybuty
Shaumbry
Chciałbym teraz
porozmawiać o kilku wspólnych atrybutach Shaumbry, które odgrywają
tak dużą rolę w tym, co się teraz dzieje. Trzy atrybuty w
szczególności. Pierwszym z nich jest atrybut służby.
~ Atrybut 1:
służba
Jedną ze wspólnych
cech Shaumbry jest to, że macie skłonność do służenia innym.
Jeśli naprawdę przyjrzycie się energiom Shaumbry na całym
świecie, to bardzo, bardzo często zdarza się, że opiekujecie się
innymi – członkami rodziny, przyjaciółmi; wykonujecie określony
rodzaj zawodu, zajmując się uzdrawianiem, terapią, gdzie
opiekujecie się innymi ludźmi. Nawet jeśli nie jesteście
bezpośrednio zaangażowani w tego typu dziedzinę, w jakiś sposób
zawsze zajmujecie się innymi. To bardzo, bardzo powszechna cecha.
Jako
Międzywymiarowi Pracownicy zajmowaliście się innymi i to był wasz
sposób działania, wasz modus operandi przez sporą część tego
wcielenia. Jest w tym coś dziwnego. Rozmawiałem ostatnio, jakieś
trzy miesiące temu, z pewną Shaumbrą, której umarła matka;
opiekowała się swoją matką przez dłuższy czas i matka odeszła.
To było piękne uwolnienie i nie było wiele smutku z powodu
odejścia matki, ponieważ nadszedł na to czas. Ciało i umysł
starzały się, a jednak Shaumbra odczuwała pewien smutek i
przygnębienie. Nie z powodu utraty matki, ponieważ ta Shaumbra
nadal rozmawiała z matką, nawet po DreamWalku*, ale po prostu
pojawiły się pytania: „Co ja mam robić? Co mam teraz robić?
Spędziłam tak wiele lat opiekując się mamą”. A potem uczucie
pretensji: „Zmarnowałam całe swoje życie zajmując się innymi.
Opieka nad moją schorowaną matką zabrała mi 10, 12 lat życia”.
Pojawia się pretensja i kolejne pytania: „Ale co ze mną? Czy
zmarnowałam całe swoje życie opiekując się innymi?” A tak
wielu z was to robi. Troszczycie się o swoje dzieci. Troszczycie się
o społeczność. Troszczycie się o planetę. Troszczycie się
również o inne wymiary.
*Przemierzanie
Snów – przyp. tłum.
Tak więc, istnieje
to bardzo zakorzenione poczucie służby. Jest to również jedna z
rzeczy, która daje wam największą radość, nawet jeśli czasami
powoduje frustrację. Daje wam największą radość, ponieważ, jak
wiecie, jedno z moich powiedzeń brzmi: „Tylko Mistrz może być w
służbie. Wszyscy inni są jedynie sługami”.
To oznacza, że jako
Mistrz wiecie, iż służycie innym, ale nie pozwalacie im kraść
waszej energii. Nie pozwalacie im niczego wam zabierać. Jesteście w
służbie, ponieważ macie coś do zaoferowania. Macie do
zaoferowania światło. Macie do zaoferowania mądrość.
Bywa, że wielu
Shaumbra uważa, iż ma więcej od innych. To nie jest kwestia
egoizmu. Po prostu wiecie, że macie w sobie więcej równowagi,
macie więcej światła, macie więcej wglądu i mądrości. Dlatego
też jesteście gotowi być w służbie dla innych. Otóż łatwo
jest wpaść w pułapkę, w której pozwalacie innym na
wykorzystywanie was, i zdarzało się, że musieliśmy przeprowadzić
kilka rozmów, bądź Tobiasz musiał coś wyjaśniać, mówiąc:
„Nie rób tego. Możesz być w służbie, ale nie pozwalaj, żeby
cię wykorzystywano”. To jest stara historia o nauczeniu jak łowić
ryby. Nie dawajcie im ryb, ale uczcie ich jak je łowić.
A zatem jest to ten
bardzo powszechny atrybut bycia w służbie, co okazuje się teraz
trochę trudne, ponieważ kończy się pracowanie zawsze dla innych.
Wykonaliście swoją pracę. Nie może być szlachetniejszego
zadania, niż to, które wszyscy wykonaliście. Wejście do tej
gęstej, mętnej, zbiorowej świadomości w innych wymiarach i
zanurzenie się w niej, cóż można zrobić więcej, czy może być
wspanialsza służba? Nawet gdy ja i niektórzy inni Wzniesieni
Mistrzowie ostrzegaliśmy przed robieniem tego, mówiąc: „Idźcie
świecić swoim światłem w zbiorową świadomość z zewnątrz. Nie
wchodźcie w nią, ponieważ możecie się zagubić, choćby i na
chwilę. Możecie się tak bardzo w niej zanurzyć, że okaże się
to dla was bolesne na wiele sposobów, ponieważ będziecie mieli
tendencję do wierzenia, że to jest wasze, że to wasza sprawa, a
tak nie jest”.
Chcę was prosić,
żebyście przez chwilę wczuli się w to. To nie są wasze
problemy. Byliście w Szkołach Nauk Tajemnych. Wielu z was żyło w
czasach Jeszuy. Studiowaliście mistyków. Byliście obecni w czasach
Atlantydy, tak wielu z was. Wznieśliście się ponad takie sprawy.
Mogliście dojść do oświecenia wcielenie lub dwa temu, ale jednak
powiedzieliście: „Będę tutaj, by prawdziwie służyć tej
planecie. Prawdziwie służyć, zanurzę się w to”.
Czy możecie
zatrzymać się na chwilę, wczuć się w to i uświadomić sobie, że
te problemy nie były wasze? Nawet jeśli wzięliście je na siebie
jako swoje, one nie są wasze.
Niekoniecznie
dostajecie dodatkowe punkty za to, że wzięliście je na siebie, ale
wywarło to ogromny wpływ. Myślę, że dodatkowych punktów
dostarcza wam poczucie satysfakcji, że to zrobiliście, że to było
– nie chcę powiedzieć, że to było poświęcenie – to była
wielka służba. I, tak, były poświęcenia. Cierpienia przysparzało
wam ostatecznie nieustanne poczucie, że musicie nad czymś pracować.
Czy kiedykolwiek
zastanawialiście się nad tym? Większość ludzi nie zawsze myśli,
że musi coś w sobie przepracować. Oni jakby po prostu przechodzą
przez dzień, ale nie mają obsesji na punkcie tego, żeby ciągle
nad czymś w sobie pracować. Wy mieliście, bo zawsze było nad czym
pracować, zawsze znalazło się coś w zbiorowej świadomości,
jakieś problemy, które braliście za swoje własne. A potem, choć
czasami było to trudne, staraliście się wnieść w to swoje
światło, udając jednocześnie, że to wszystko jest wasze, ale
ostatecznie będąc w służbie dla innych.
Wasz czas w tej
służbie, wasz czas jako Międzywymiarowych Pracowników, jako nawet
Ziemskich Pracowników, już może się teraz skończyć. Odwieście
swoje skrzydła, proszę. Odwieście swoje skrzydła. To, co
zrobiliście, było bardzo skuteczne. Będziecie widzieć tego
rezultaty. Ale teraz zdejmijcie skrzydła i przestańcie się
zastanawiać, czy nie zrobiliście czegoś źle. Przestańcie się
zastanawiać, czy wasza praca przyniosła owoce. To jest coś, nad
czym pracowaliśmy całe wieki i oto wreszcie stało się.
Cieszcie się tym
spokojnym czasem. Kiedy wszystko się wzmocni, nie będzie już
więcej pracy do wykonania. Chodzi po prostu o to, czy ludzkość lub
jednostki przyjmą to światło, którym świeciliście, te
dostosowania, które robiliście z innych wymiarów, pracę, którą
wykonaliście tutaj na planecie. Teraz wszystko zależy od nich.
To zależy od tych,
którzy pracują teraz z technologią, czy to będzie sztuczna
inteligencja, czy to będzie środowisko medyczne. Czy zechcą
dostrzec to światło, które zostało tam wniesione? To światło
Chrystusa, które jest teraz dostępne w obrębie zbiorowej
świadomości, czy użyją go do swoich wynalazków, do dokonywania
swoich przełomów, do nowych sposobów na planecie, które przyniosą
dużo więcej równości, dużo więcej sprawiedliwości? To zależy
od nich. Nie ma właściwie nic więcej, co moglibyście zrobić.
Ech, możecie napisać kilka książek ewentualnie. Możecie dokonać
szczerych wyznań Międzywymiarowego Pracownika o tym, co robiliście
w innych wymiarach. Ale jeśli chodzi o realną pracę teraz, jeśli
chodzi o ciągłą konieczność bycia czujnym w kwestii wnoszenia
swojej świadomości, swojego światła do tych wymiarów, to z tym
już koniec. I dobrze, a wy jesteście ogromnie szanowani za waszą
służbę.
Tak więc to jest
punkt numer jeden, jeśli idzie o Shaumbrę, rodzaj jednego z tych
bardzo powszechnych atrybutów: stale w służbie innym. Teraz jest
czas, żeby to sobie odpuścić. Tak naprawdę, jeśli nadal
będziecie próbowali nad tym pracować, to już nie zaprowadzi was
dalej, ani nie zaprowadzi planety dalej, ani ludzkości. Oczywiście
nadal pozwólcie swojemu światłu świecić – ale teraz cieszcie
się życiem.
~ Atrybut 2:
niewidziani i niesłyszani
Drugi atrybut, który
jest naprawdę istotny teraz. Tak wielu z was chciało być
widzianymi i słyszanymi w pewien sposób, ale nie byliście.
Czuliście się tak bardzo niewidziani i niesłyszani. Weźmy tylko
praktyczne przykłady: wchodzicie do restauracji i – jak ich
nazywacie w dzisiejszych czasach, kelnerzy; ja nazywam ich garçon,
kelnerzy, personel, jakkolwiek ich nazywacie – „obsługa”,
Cauldre mi podpowiada – nie nadążam za tymi wszystkimi zmianami –
nawet obsługa was nie widzi. Wszyscy inni dostają swoje zamówienie,
przynosi się im potrawy, ich czeki są przyjmowane, a was nikt nie
widzi.
Minęło sporo
czasu, odkąd was widziano lub słyszano, i to sprawia, że jest to
bardzo trudne, bo macie tę wrodzoną mądrość, macie tak wiele
do przekazania – choćby historie do opowiedzenia, macie wielką
mądrość, zdolność niesienia pociechy – ale to prawie tak,
jakby was nie widzieli ani nie słyszeli. Jest trochę inaczej na
spotkaniach Shaumbry, kiedy jesteście razem, ponieważ macie do
czynienia z pokrewnymi duszami i możecie mówić otwarcie. Ale
będąc pośród innych, macie poczucie frustracji: „Czy oni mnie
nie widzą, nie słyszą?”
I nawet jeśli
myśleliście o tym, żeby naprawdę się odezwać i spróbować
zwrócić na siebie ich uwagę, pojawiało się to odczucie: „Nie
wychylaj się. Nie wychylaj się”. Częściowo działo się tak
dlatego, że w poprzednich wcieleniach prześladowano was, gdyż
rzucaliście się w oczy – czy to z powodu poglądów religijnych
czy duchowych, poglądów na temat nauki czy magii – więc
nauczyliście się być powściągliwi. Ale było to również
częściowo spowodowane tym, że wiedzieliście energetycznie, iż
jeśli nagle zaczniecie się wypowiadać, dzielić się swoimi
głębokimi wewnętrznymi prawdami, to będzie to wymagało dużo
energii – czy to napisanie książki, zrobienie strony
internetowej, publiczne przemawianie czy cokolwiek innego, czaneling,
cokolwiek, to by wymagało od was wkładu ogromnej ilości energii –
a przecież wasze pierwsze powołanie do służby polegało na byciu
Międzywymiarowymi Pracownikami w innych wymiarach.
Stąd też
unikaliście bycia widzianym i słyszanym, co było smutne. Było
trudne. Zwłaszcza, kiedy mieliście to wewnętrzne przekonanie, że
jest w was tyle dobra, że wasza miłość do siebie i innych jest
absolutna, że macie tyle dobra, którym możecie się podzielić.
Często nawet wasi partnerzy, wasi koledzy, wasi kochankowie widzieli
was jako ludzi, ale nie widzieli was takimi, jakimi naprawdę
jesteście – tą anielską istotą ze skrzydłami – i to było
smutne. To było trudne. Albo wasze dzieci. I często, kiedy
próbowaliście rozmawiać z przyjaciółmi o tym, co wiecie i co
czujecie, nie widzieli was. Nie chcieli was widzieć w tym
kontekście. Nie chcieli was widzieć w ten sposób. Szydzili z tego,
uciekali, odcinali się od was, ale nie chcieli tego widzieć.
Chcieli widzieć tylko człowieka i nawet tego nie za wiele. Tak więc
wszystko to, przez co Shaumbra przechodziła przez tak bardzo długi
okres czasu – nie będąc widzianą i słyszaną – to dobra i
zarazem przykra wiadomość.
Teraz nadchodzi
czas, kiedy możecie być widoczni, jeśli zechcecie. Wielu z was nie
zechce. Wybierzecie względnie spokojne życie. Wielu z was znalazło
wielkie ukojenie w obcowaniu z naturą. Wielu z was przeniosło się
teraz na łono natury lub w jej pobliże, gdzie macie do niej otwarty
dostęp, odkrywając, że miasta, w których mieszkacie, nieustannie
przypominają o gęstości zbiorowej świadomości, którą
znosiliście w innych wymiarach przez tak długi czas. Zbiorowa
świadomość w istocie jest w innych wymiarach, ale manifestuje się
tutaj – budynki, całe kilometry budynków i ulic, smog, hałas i
inni ludzie – i odkrywacie teraz potrzebę odejścia od tego
wszystkiego, od tego nieustannego przytłoczenia gęstością
zbiorowej świadomości, obecnej w miastach.
Teraz jest właściwy
czas. Teraz jest właściwy czas, jeśli myślicie o przeniesieniu
się tam, gdzie będziecie mieli trochę więcej otwartej
przestrzeni, czystsze powietrze, mniej ludzi – powiedziałbym, że
mniej ludzi jest prawdopodobnie najważniejszym czynnikiem – teraz
jest właściwy czas, żeby to zrobić, po prostu uwolnić się od
tych starych połączeń, gdy tkwiliście w samym środku zbiorowej
świadomości.
Jest to trudne, gdy
na jakimś poziomie wewnątrz was dostrzegacie swoje talenty i
zdolności. Wiecie, że przeżyliście wiele wcieleń rozwijając
metafizykę dla planety, a potem przychodzicie do tego wcielenia i
nie jesteście widziani ani słyszani. Ale tak się stało tylko
dlatego, że reszta planety nie była na to gotowa. I nie próbuję
pogłaskać niczyjego ego, poza moim własnym. (chichocze) Nie
próbuję sprawić, żebyście się dobrze czuli. Mówię wam to, co
wiem, że jest prawdą. Reszta planety nie była gotowa na to, co
macie do zaoferowania. Naprawdę nie była. Nawet teraz jest wielu…
są tacy, którzy są bardziej lub mniej gotowi, ale nadal jest
wielu, wielu ludzi, którzy nie są na to gotowi i to jest w
porządku. Nie próbujemy niczego wymuszać. Nie próbujemy niczego
sprzedawać. Nie ma nic, na co należałoby się zapisać.
Ale teraz jest
wielu, którzy są gotowi. Cierpią. Szukają prawdziwych
odpowiedzi. Ale nie chcą odpowiedzi od jakiejś organizacji
kościelnej, ani od psychiatrów czy psychologów. Chcą prawdziwych
odpowiedzi i chcą ich od prawdziwych ludzi. Niekoniecznie chcą ich
nawet od Wzniesionych Mistrzów, włączając w to nawet prezesa
Klubu Wzniesionych Mistrzów. Chcą usłyszeć to od was, od
prawdziwych ludzi, którzy doświadczyli tego, którzy nie
powtarzają banałów, którzy mówią z serca.
Są teraz ludzie
gotowi was zobaczyć. Pytanie brzmi: czy wy jesteście gotowi, żeby
was zobaczono? Nie ma takiej konieczności. Wykonaliście swoją
pracę. Nie musicie. Ale może, może teraz będziecie chcieli coś
przekazać, czy to w książce, czy to – muszę się tu odwołać
do Cauldre'a – w blogach internetowych, czy w filmach, czy w
piosenkach, czy w pismach, czy w czymkolwiek innym. Może będziecie
chcieli po prostu siedzieć i rozmawiać z ludźmi, których
spotkacie w restauracji czy kawiarni, albo na plaży czy na szlakach
turystycznych. Ale teraz możecie się ujawnić.
Teraz możecie
wyjść, ponieważ to już nie uszczupli waszej energii, gdyż ta
inna praca została wykonana. Teraz możecie wyjść, ponieważ
planeta jest o wiele bardziej gotowa, żeby usłyszeć, co macie do
powiedzenia. I nie musicie przypisywać tego Karmazynowemu Kręgowi,
mnie, komukolwiek. Mówcie z serca, bo chociaż wiele z tego, o czym
mówiliśmy przez lata, można powiedzieć, że pochodzi ode mnie,
Tobiasza czy Kuthumiego, to tak naprawdę to wszystko pochodzi od
was, od całej Shaumbry. Jesteście tymi, którzy złożyli to
wszystko razem. My po prostu jakby pomagamy to zrównoważyć, a
potem dostarczamy to z powrotem wam. Mówcie do nich z serca.
Prawdziwe pytanie
brzmi teraz, czy chcecie być widziani? Macie o wiele więcej
mądrości niż kiedykolwiek wcześniej i zdajecie sobie sprawę z
pułapek w byciu, powiedzmy, typem celebryty. Wielu z was właśnie
już kręci głową: „Nie. To nie dla mnie. Chcę prowadzić miłe,
spokojne życie. Chcę się zastanowić nad pracą, którą
wykonałem. Chcę zastanowić się nad tym, jak stworzyliśmy
początek Apokalipsy. Chcę przebywać na łonie natury, może mieć
kilka psów lub kotów albo żółwi”. Ale nie, wejście w blask
fleszy dla wielu z was nie będzie tym, czego chcecie.
W tym wszystkim chcę
powiedzieć bardzo, bardzo jasno: jesteście widziani i
słyszani, i zawsze byliście widziani i słyszani przez nas po
tamtej stronie, przez nas w Karmazynowej Radzie; przez Wzniesionych
Mistrzów. Żartuję sobie, kiedy mówię, że Wzniesieni Mistrzowie
są zazdrośni o moją grupę, Shaumbrę, że dają mi popalić –
część z tego to anegdota. Jednakże część tego jest w gruncie
rzeczy bardzo prawdziwa, ponieważ patrzą na pracę, którą
wykonaliście i są pod wrażeniem. Są również pod wrażeniem
pracy, którą ja wykonuję, ale są pod wielkim wrażeniem tego, co
wy zrobiliście.
Widzą was. Słyszą
was. Niektórzy z wielkich, wielkich Wzniesionych Mistrzów wiedzą,
kim jesteście. Wiedzą, kim jesteście jako człowiek. Wiedzą, kim
jesteście jako wielowymiarowa istota. Znają pracę, którą
wykonaliście. A wielu z nich, gdy zobaczyło, że w tym wcieleniu
staliście się Międzywymiarowymi Pracownikami, że weszliście w
gęstą, zbiorową świadomość i przyjęliście ją jako swoją,
nie mogli w to uwierzyć.
Oni mają dla was
ogromnie dużo szacunku. Jesteście widziani i pewnego dnia, gdy
nadejdzie pora waszego wzniesienia z tej planety i odejdziecie do
swojej własnej, suwerennej krainy – nadal pozostając w przyjaźni
z innymi Wzniesionymi Mistrzami – będziecie zaskoczeni, gdy
wejdziecie do pokoju, metaforycznego pokoju w Klubie Wzniesionych
Mistrzów i ponad 11 000 Wzniesionych Mistrzów wstanie i
uhonoruje was. Będą znali wasze imię. Będą wiedzieli, co
zrobiliście. Uhonorują was za pracę, ponieważ widzieli i słyszeli
was. Nie jesteście niewidzialni, przynajmniej w innych wymiarach.
Tak więc to jest
druga wspólna cecha Shaumbry, brak poczucia, że jesteście widziani
i słyszani, a to jest bardzo trudne, kiedy macie tak wiele do
zaoferowania. Bardzo, bardzo trudne. Czasami chce się krzyczeć. I
wtedy myślicie o byciu widzianym i słyszanym, a inna część was
nie chce tego, przynajmniej nie w tej chwili. Ale chcę was uspokoić,
jesteście widziani i słyszani. I teraz, jeśli chcecie napisać
książkę, chcecie się ujawnić, ludzie są na to gotowi.
~ Atrybut 3:
wiedza
Trzeci atrybut,
który chcę dzisiaj omówić, trzeci atrybut. Jest trudny. To ten,
który doprowadził wielu inteligentnych i utalentowanych ludzi do
szaleństwa lub do pijaństwa, albo do obu. Jest to wiedza, że
wiecie, ale nie wiecie skąd wiecie. Wewnętrzna wiedza, którą
posiadacie od tak dawna o tym, że istnieje coś więcej niż to, co
postrzegacie swoimi ludzkimi zmysłami i myślicie swoim ludzkim
umysłem. Wewnętrzna wiedza, że istnieje coś więcej, ale nie
wiecie skąd to wiecie. To jest chyba najtrudniejszy z tych
wszystkich atrybutów.
Od najmłodszych lat
wiedzieliście, że istnieje coś więcej. Wiedzieliście. To było
dla was tak oczywiste: „W życiu chodzi o coś więcej”. I nie
chodziło tylko o to, co się dzieje po śmierci, o to, że – jak
uczyły kościoły – idziecie do nieba. Stwierdzaliście: „To
nawet nie brzmi dobrze: odchodzi się stąd i jest się osądzanym
tak czy inaczej, i idzie się do nieba lub piekła, gdzie spędza się
resztę wieczności? Nie”. Wiedzieliście o tym, ale jak to
udowodnić? Jaki namacalny dowód na to mielibyście? A kiedy
otworzylibyście usta i zaczęli rozmawiać o tym z innymi,
powiedzieliby: „Cóż, udowodnij to. To nie jest naukowy fakt. To
nie może być prawda”.
Nauka jest piękna,
ale nauka jest tylko sposobem wyjaśniania rzeczywistości zgodnie z
tym, w co się obecnie wierzy. Nauka jest tylko sposobem badania
tego, co wasza kreacja stworzyła, ale nie jest to ostateczna prawda.
Jest coś poza nauką. Jest następna rzecz, która zostanie
stworzona. Nauka nie mogłaby tego zrozumieć, ponieważ to nie
zostało stworzone. Jeszcze tego nie zbadano.
Mieliście
wewnętrzną wiedzę, że jest coś jeszcze i to mogło doprowadzić
kogoś takiego jak wy do szaleństwa, bo nie potrafiliście tego
zdefiniować. Szukaliście w książkach, szukaliście w Internecie,
próbując znaleźć, czym jest to coś. Rozmawialiście z innymi
ludźmi. Większość z nich nie miała pojęcia, o czym mówicie,
nie miała tej wewnętrznej wiedzy, że istnieje o wiele więcej.
Jednakże umysł zamknął was w pułapce. Zbiorowa świadomość
zamknęła was w pułapce. Powiedziała: „Nie, to, co jest tutaj,
to jedyne, co istnieje, poza tym, że kiedy umrzecie, będzie niebo
lub piekło. Ale to wszystko”. A wy wiedzieliście, że istniała
fizyka, która wykraczała daleko poza wszystko, o czym mówiono na
planecie.
Ale wtedy – wtedy,
i to jest to, w czym Shaumbra jest tak dobra – stwierdziliście:
„Kim jestem, żeby zakładać, że taka fizyka rzeczywiście
istnieje? Ktoś by to już ogłosił. Byłoby to gdzieś opisane w
książce. Ktoś dawałby wykłady na ten temat. No więc pewnie ja
to wszystko zmyślam. Pewnie mam urojenia, śnię na jawie. Jestem
widocznie niezadowolony z mojego zwykłego, ludzkiego życia i
dlatego wymyślam te rzeczy”. Nie wymyślacie.
Wiedzieliście to,
ale nie wiedzieliście jak to objaśnić. Nie wiedzieliście jak
przebić się przez barierę, tę siłę grawitacyjną, która trzyma
wszystko na tej planecie. Ta siła grawitacyjna, która chwyta takich
jak wy, próbujących wyjść w inne wymiary i ściąga ich z
powrotem tutaj z notatką przypiętą do koszuli: „Nie próbuj tego
więcej. Dostosuj się. Żyj jak inni. Bądź z tego zadowolony. Nie
próbuj wychodzić na zewnątrz. Tam nic nie ma”. To trudne, gdy
się wie, że coś tam jest, gdy się wie, że to, co tam jest, nie
stanowi być może jedynie przedłużenia tego, co znajduje się
tutaj, tego, co znajduje się na tej planecie, ale jest całkiem inne
pod każdym względem – inna fizyka, inna dynamika. Trudne, gdy się
wie, że wy prawdziwi, wasza dusza, była tam, ale nie znacie numeru
telefonu, nie znacie kierunku, nie wiecie jak się tam dostać. To
być może była jedna z najtrudniejszych rzeczy ze wszystkich.
Teraz, kiedy wymiary
się otwierają, będziecie mogli być na tyle zuchwali i śmiali,
żeby się do nich wybrać. To, co tam dostrzeżecie, niekoniecznie
przyjdzie do was za pomocą wyłącznie ludzkich zmysłów i poprzez
ludzki umysł. To, co dostrzeżecie, przyjdzie w inny sposób. W
sposób czuciowy. Nie intelektualny, ale sensualny. Możecie nie być
w stanie zdefiniować tego od razu, ale w końcu wam się uda.
Będziecie mogli teraz śmiało stwierdzić, że jest coś więcej.
Nie martwcie się o to, żeby koniecznie to opisać. Wszystko polega
na doświadczaniu tego. Rzecz w tym, żeby to poczuć.
To właśnie to, o
czym tu teraz mówimy, coś wykraczające poza ograniczenia ludzkiej
świadomości, ludzkiej edukacji i ludzkiej myśli, jest tym samym,
co z czasem doprowadzało niektórych wielkich do szaleństwa.
Pitagoras – Kuthumi – wiedział, że jest coś więcej. Bawił
się tym matematycznie, ale wiedział, że istnieje matematyka także
poza tym wymiarem. I to doprowadziło go do szaleństwa po pewnym
czasie, bo ani nie mógł się tam dostać po nią, ani nie mógł
jej przynieść ze sobą. Ta zasłona, ten mur, ta bariera była
zdecydowanie zbyt silna i zaczęła go doprowadzać do szału, bo
wiedział, że coś tam jest.
Wiedział o
tym. Ale kiedy robił swoje zwykłe obliczenia i kiedy rozmawiał z
innymi, wszyscy mówili mu, że jest szalony, że jest marzycielem,
że nie ma tam niczego więcej. Życie to tylko matematyka, nauka czy
cokolwiek innego. Wiedział przez cały ten czas, że jest o wiele
więcej, wiedział, że jest tam coś innego. To jak bycie uwięzionym
wewnątrz budynku bez okien i drzwi, z zachowaniem jednak głębokiej,
wewnętrznej pamięci, że jest tam coś jeszcze. Nieważne co mówią
wszyscy w budynku: „Nie, tam nic nie ma. Dlaczego miałoby tam coś
być? Wszystko jest tutaj. Wszystko jest w tym budynku, na zewnątrz
nie ma nic”, a wy wiedzieliście. Wiedzieliście, że budynek nie
mógłby istnieć, gdyby nie było czegoś jeszcze na zewnątrz, że
ta rzeczywistość nie mogłaby istnieć, gdyby nie było czegoś
więcej.
Doprowadzało to
niektórych do szaleństwa, takich jak lord Byron, van Gogh, Michał
Anioł. Używali sztuki i ekspresji jako sposobu na zrozumienie tego.
Ale także, kiedy wychodzili na zewnątrz, byli ściągani z
powrotem. To doprowadzało wielu z nich do szaleństwa. Benjamin
Franklin, amerykański mąż stanu i genialny wynalazca, wiedział,
że tam gdzieś jest jeszcze coś. Musiał zachować pozory godności
jako mąż stanu. Musiał się dostosować, żeby nie zostać
osądzonym przez bardzo silną społeczność religijną, pośród
której żył, więc udawał, ale swoje wiedział, wiedział, że
jest coś więcej i w końcu naprawdę zaczęło to się odbijać na
jego umyśle, na jego równowadze psychicznej. Zaczął robić
bardzo, bardzo dziwne rzeczy, szczególnie w późniejszym okresie
życia, w co nie chcę się tutaj zagłębiać. Ale to odbiło się
na wielu wielkich w przeszłości, bo po prostu wiedzieli, że jest
coś więcej, dużo więcej i nie mieli do tego dostępu.
Czasami w nocy,
podczas snu, wychodzicie tam, ponieważ wykraczacie w zasadzie poza
mental i nie jesteście fizyczni – ale wracając niczego stamtąd
nie możecie sprowadzić tutaj. Umysł błędnie to interpretuje.
Tworzy te wszystkie dziwne symbole dla snów. Informacje stają się
zagmatwane i pomieszane, a to frustruje, ponieważ tak często
wiecie, że coś się tam zadziało, ale przeszkadzają wam w
zrozumieniu tego owe dziwne wspomnienia snów, które nie mają
sensu, i w końcu to po prostu wymazujecie: „To nonsens umysłu”.
Tłumaczycie go tym, że wczoraj przed kolacją zjedliście pizzę.
Po pierwsze, istnieje wiele, wiele poziomów stanów snu, nie tylko
jeden. Niektóre są bardziej związane z codziennym ludzkim życiem,
tak czy inaczej w nocy wchodzicie w stany śnienia. Pytanie,
czy potraficie cokolwiek sprowadzić tutaj. A gdy nie możecie,
wiedząc, że jest coś jeszcze – zaawansowana metafizyka – ale
nie możecie tego sprowadzić, to prowadzi do szaleństwa. I stało
się to z wieloma, wieloma, wieloma utalentowanymi, mądrymi,
genialnymi ludźmi na przestrzeni wieków.
Nikola Tesla, tak.
Ktoś właśnie przywołał to nazwisko. Absolutnie, Nikola Tesla był
mistrzem w zrozumieniu, że jest coś więcej. Istniały inne
wymiary, a on dążył do tego, żeby ich doświadczyć. Wychodził
tam po swoje wynalazki. Mógł poczuć, jak to jest pracować z
czystym światłem, a potem ostatecznie wprowadzić je do widma
elektrycznego. Wiedział, a jednak pracując nad tym tutaj, w tym
wymiarze, z tym sprzętem, jaki posiadał, nie był w stanie tego
robić. Doprowadzało go to do szału. Sprawiało, że ogarniała go
wściekłość.
Tak więc, droga
Shaumbro, to kolejny z atrybutów, które musieliście znosić tak
długo. Teraz to się kończy. Teraz możecie swobodnie wczuwać się
w te inne wymiary. Ale używam słowa „wczuwanie się” w sposób
bardzo szczególny. Ten kontakt jest czuciowy. Nie jest
intelektualny. Nie dostaniecie od razu jakiejś wysoce zaawansowanej,
powiedzmy, matematycznej koncepcji. Nie wejdziecie do tych wymiarów,
żeby tam chodzić pośród wynalazków, które tylko czekają, żeby
je tu przynieść. To doświadczenie czuciowe, które ostatecznie
przekłada się na myśli i ostatecznie przekłada się na 3D. Ale
skoro nie jest to rzecz materialna, skoro jest to po prostu
metafizyka, to macie teraz pełną swobodę, żeby ją zgłębiać
bez obawy, że jesteście szaleni, bez potrzeby powtarzania sobie:
„Jakoś nikt inny na to nie wpadł, a kimże ja jestem?” No
właśnie, kim jesteście? Jesteście niesamowitą istotą światła,
a teraz jest czas, żeby dać pracować wyobraźni bez ograniczającej
wszystko zasłony; żeby zacząć wchodzić w inne wymiary i mieć
dostęp do wszystkiego w tych wymiarach i móc to sprowadzać tutaj z
łatwością i wdziękiem jako doświadczenie czuciowe, a w końcu
być w stanie to zdefiniować i opisać.
Te trzy atrybuty są
bardzo silne właśnie teraz, odgrywając ważną rolę w waszym
powrocie na planetę, jeśli byliście Międzywymiarowymi
Pracownikami, jeśli byliście jednym z Pracowników Ziemi,
pozwalając wam zrozumieć, co może się teraz wydarzyć.
Służba. Już nie
ma miejsca na służbę. Zrobiliście swoje. Dostaliście swój
dyplom. Doczekaliście się uznania. Bycie niewidzianym – to może
się teraz zmienić, jeśli chcecie. Ale zawsze pamiętajcie, że
byliście widziani przez tych po tamtej stronie. A następnie
ta kwestia, że wiecie, iż jest coś więcej, ale nie umiecie
zrozumieć, skąd to wiecie. To się zmienia. Bądźcie odważni już
teraz. Żadnego powstrzymywania się, żadnych mentalnych ograniczeń,
bo rzeczywiście wiecie teraz więcej. Poczujcie to i doświadczajcie
tego. Poznajcie to jako prawdę, a nie jako koncepcję. Zrozumcie, że
nie jesteście szaleni; nie byliście szaleni, uważając, że coś
jeszcze istnieje gdzieś tam.
To są te trzy
wielkie atrybuty w tej chwili, a ja wiem, że wyjdziemy poza każde z
tych ograniczeń. Ale teraz jest czas spokoju. Właśnie teraz jest
czas, żeby wziąć głęboki oddech i wczuć się w to, co
robiliście. Wczujcie się w światło, które zostało teraz posiane
i kiełkuje na planecie, światło, które ma zdolność dokonania
niesamowitych zmian dla ludzkości. Ale to zależy od nich, nie od
was.
To już nie
zależy od was. Proszę. Światło już jest. Zrobiliście to, co
powiedzieliście, że zrobicie. Teraz wszystko zależy od nich.
Ciemne energie
Chcę też przez
chwilę porozmawiać o ciemnych energiach. Jest to określenie, które
obecni fizycy nadają drugiej stronie tego, co nazwalibyście siłami
grawitacyjnymi, czasowymi, przestrzennymi na naszej planecie. Ciemne
energie nie oznaczają ciemności w sensie zła. Ciemne oznacza po
prostu, że istnieje odwrotność czegoś. Zatem dla wszystkich sił
grawitacyjnych, które przytrzymują wszystko na tej planecie,
istnieje ciemna energia, odwrotna siła, która powoduje rozszerzanie
się wszechświata. W przeciwnym razie, widzicie, gdyby nie ta
odwrotność grawitacji, wszystko by się zapadło, ponieważ
grawitacja jest tak silną i motywującą właściwością dla
kosmosu. Ale zawsze istnieje coś przeciwnego. Zawsze jest
nie-grawitacja, to, co nazwano ciemnymi energiami.
Te ciemne energie
stają się teraz bardzo dostępne najpierw na poziomie osobistym.
Nie myślcie, że tylko planeta zaczyna się rozszerzać, albo cały
kosmos, również w was zaczynają działać ciemne energie, które
są przeciwstawne do zwykłej grawitacji.
Teraz
dzieje się tutaj bardzo szczególna rzecz, o której będziemy mówić
więcej, szczególnie na zajęciach Kihaku: siły grawitacyjne
utrzymywały waszą rzeczywistość na miejscu i utrzymywały iluzję
rzeczywistości. To było dobre, ponieważ pozwoliło wam doświadczyć
tej planety i tej fizyki. Teraz ciemne energie, które zawsze tam
były, ujawniają się. Zostały oswobodzone.
A
zatem jako człowiek, jako istota na tej planecie, macie teraz
równowagę, zdolność utrzymywania rzeczy w miejscu oraz zdolność
rozszerzania się i uwalniania. Zaczynają harmonijnie ze sobą
współpracować. Jest to część pracy, którą wykonali
Międzywymiarowi Pracownicy, polegająca na ustabilizowaniu rzeczy w
harmonii i z wdziękiem, tak, żeby nie popadały w konflikt ze sobą,
nie walczyły ze sobą.
To
nie są czynniki dualności. Ciemne energie i regularne siły
grawitacyjne nie są już siłami dualności. To bardzo, bardzo ważny
punkt. Współpracują ze sobą w harmonii. To jest wynik pracy,
którą wykonali Międzywymiarowi Pracownicy, żebyśmy nie mieli
dwóch rywalizujących ze sobą energii – jednej próbującej
trzymać, drugiej próbującej puścić. Teraz możecie mieć
wszystko to naraz. Rzeczy rozszerzają się i otwierają, nie są już
ograniczone przez siły grawitacyjne, ale rzeczywistość, którą
wybieracie dla siebie, pozostaje nienaruszona. Pozostaje spójna. Nie
unosi się w powietrzu, co by występowało, gdyby nie było tej siły
grawitacyjnej. Teraz pracują razem.
To początek tego, o
czym mówiliśmy od dawna: Nowej Energii na planecie. To jest jej
początek. Kiedy dwie bardzo potężne siły, które wcześniej były
przeciwieństwami, pracują razem w harmonii i ostatecznie nie ma już
różnicy między grawitacją, która trzyma razem, a ciemnymi
energiami, które się rozszerzają. Są teraz zjednoczone.
Ludzkiemu umysłowi
trudno jest to pojąć, ponieważ nie da się do końca zrozumieć, w
jaki sposób nie mogą już istnieć – że nie ma już ciemnej
energii i normalnej grawitacji. Ale tak samo jest z męską i żeńską
energią. Nagle nie ma już potrzeby istnienia dualności. Nagle nie
ma już męskiego ani żeńskiego. Nagle to słowo (głośny hałas w
tle) znika ze słownictwa.
Tylko trochę…
Weźmy na chwilę porządny, głęboki oddech. Kamerzystka się
przewróciła. Porządny, głęboki oddech. Wnieście tutaj nasze
światło i nasze energie.
Porządny, głęboki
oddech. Porządny, głęboki oddech.
(pauza)
To
dobry moment, żeby się wczuć w swoje światło.
Na planie wszystko
jest OK. Po prostu energie stają się tutaj trochę gęste. Dla was
jako słuchaczy to też może być odczuwalne. Po prostu weźcie
porządny, głęboki oddech. OK.
Chodzi o to, żeby
każdy, kto to ogląda, zrozumiał, że po prostu energie tutaj, w
tej sali, są szczególnie gęste tego dnia. Myślę, że wszyscy
tutaj się z tym zgodzą. Okazały się po prostu zbyt przytłaczające
dla kamerzystki. Rozumiecie, że ci, którzy tutaj pracują z kamerą
są bardzo skoncentrowani na swojej pracy, bardzo, bardzo
skoncentrowani, wczuwają się we wszystko, muszą przewidywać, że
wstanę, i cóż, ona po prostu bardzo głęboko zanurzyła się w
energie. OK.
OK?
Dobrze. W porządku. Dobrze.
Ha! Takie właśnie
te energie mają działanie. Na czym stanęliśmy? Och, mówiliśmy o
ciemnych energiach i ich rozszerzaniu się, a ostatecznie o zaniku
dualności. Zmierzamy w kierunku Nowej Energii. Nie chcę zbytnio
rozwijać tego tematu, ale to właśnie tam świadomość i energia
łączą się ze sobą. Ale za bardzo wybiegam naprzód.
A więc ciemne
energie. Stają się one teraz dostępne, co oznacza, że wszystko
się rozszerza. Ma miejsce otwieranie się, jak również
utrzymywanie wszystkiego w stanie zespolenia i to właśnie dzieje
się teraz w waszym życiu.
Dobrze. Weźmy z tym
głęboki oddech.
Tak przy okazji,
wszystko jest tutaj w porządku. Wszystko w porządku.
(pauza)
OK.
Dobrze, głęboki oddech.
Meraba
samospełnienia
Chciałbym teraz
przejść do meraby, meraby pomyślanej dziś specjalnie dla was.
Rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Oczywiście energia była trochę
gęsta. Włączmy teraz muzykę. Włączmy muzykę, przechodząc do
naszej meraby. Bardzo szczególnej dla każdego z was.
(zaczyna płynąć
muzyka)
Spędziliście nie
tylko to wcielenie, ale wiele wcieleń w służbie.
W służbie
ludzkości. I ta służba nie polegała na czołganiu się, padaniu
na twarz i cierpieniu. To była czysta służba polegająca na byciu
obecnym i wnoszeniu swojego światła. Dawno temu zgodziliście się
wnieść swoje światło na tę planetę, wnieść świadomość i
zrobiliście to.
Teraz nadszedł
czas, żeby zadbać o siebie. Niektórzy z was będą się temu
opierać. Nie jesteście do tego przyzwyczajeni. To nie był sposób,
w jaki przeżywaliście swoje życie, ale będę na to nalegać.
Macie być w pełni
sobą, dbać o siebie.
Dla niektórych z
was jest to sprzeczne z zasadą „muszę troszczyć się o innych”.
W rzeczywistości tak nie jest. Teraz bardziej im pomagacie, nie
zajmując się nimi i dbając o siebie.
Czas, kiedy
troszczyliście się o innych, dobiegł końca. Zrobiliście już
wszystko, co mogliście. Wszystko, co byście robili teraz, wszystko,
co chcielibyście robić dalej, to tylko wynik waszego uporu lub być
może obsesji.
Oni mają wszystko,
czego potrzebują, „oni”, czyli wasza rodzina, przyjaciele,
ludzkość. Mają wszystko, czego teraz potrzebują dzięki światłu,
które przynieśliście na tę planetę i do innych wymiarów. Mają
wszystko.
Oddalibyście im
niedźwiedzią przysługę. Jeśli nadal byście próbowali troszczyć
się o wszystkich, to nie byłoby współczucie. To nie pozwoliłoby
im teraz odnaleźć własnej drogi.
Czas zająć się
sobą.
Dla wielu z was jest
to sprzeczne z naturą i już czuję opór. To jest wbrew naturze.
Nie jesteście do tego przyzwyczajeni.
Jesteście
przyzwyczajeni do codziennej troski o innych – o wasze psy, dzieci,
małżonków, rodziny, społeczności. Nie mówię, że to coś
złego. Nie, wasza służba była piękna, ale zapomnieliście o
sobie.
Zapomnieliście o
sobie.
Nie
ma nic złego w dbaniu o siebie, w kochaniu siebie i stawianiu siebie
na pierwszym miejscu.
Przez całe życie
byliście indoktrynowani przez kościoły, organizacje i tym podobne,
że musicie dbać o innych. Otóż nie. Będę nalegał, żebyście
zajęli się sobą.
Wasze ciało wiele
teraz musi przechodzić w związku z integracją całego tego
światła. Wasz umysł dokonuje wielkiej przemiany w postrzeganiu
rzeczywistości, w myśleniu, w stawaniu się istotą czuciową, a
nie tylko intelektualną. Wszystko się zmienia i musicie o siebie
zadbać.
Wiem, że niektórzy
z was doświadczają fizycznego bólu i różnych dolegliwości, a
część z nich wynika po prostu z integrowania światła. Ale
niektóre z nich wynikają również z tego, że nie dbacie o siebie.
Na czym polega
dbanie o swoje ciało?
Na zapewnieniu sobie
potrzebnego odpoczynku. Na ćwiczeniach fizycznych, masażach,
robieniu rzeczy, które lubicie robić, czy to uprawiając sport, czy
jeżdżąc samochodem. Ale nigdy nie znajdujecie na to czasu.
Zawsze troszczycie
się o innych. To was wyczerpuje. A przede wszystkim nie pozwala wam
naprawdę docenić piękna pracy, którą wykonaliście, wnosząc
światło.
Słowo „samolubny”
– „Och, jesteś samolubny” – po prostu wyrzućmy ze słownika.
Naprawdę nie ma czegoś takiego jak bycie samolubnym.
Używam słowa
„samospełnienie”, co oznacza bycie w pełni sobą, poświęcanie
czasu sobie, kiedy tego potrzebujecie. Przestańcie zajmować się
innymi i troszczyć się o nich. Już to zrobiliście. Z dalszego
zajmowania się nimi nic dobrego nie wyniknie.
Jakakolwiek
dodatkowa służba nie pomoże. Cauldre mnie tu sprawdza i krzyczy na
mnie. Nie, nie pomoże.
Jeśli robicie to,
ponieważ myślicie, że jesteście do tego zobowiązani, jeśli
myślicie, że to tylko część waszego emocjonalnego podatku –
emocjonalnego podatku, który musicie płacić dbając o innych,
ponieważ jesteście człowiekiem żyjącym na tej planecie – to
nie. Nie! Już to zrobiliście. Zrobiliście to na poziomach, które
są niezrozumiałe dla większości ludzi, a nawet dla istot
anielskich.
Chcę,
żebyście teraz zadbali o siebie bez poczucia winy z tego powodu,
bez poczucia, że najpierw musicie zatroszczyć się o wszystkich
innych. Zadbajcie o siebie.
Zajmijcie
się swoimi potrzebami emocjonalnymi, fizycznymi i intelektualnymi.
Zajmijcie
się zaspokajaniem potrzeby miłości.
Zajmijcie
się zaspokajaniem potrzeby przyjemności. Cokolwiek by to było,
nalegam na to.
Dlaczego? Cauldre
pyta mnie, z jakiej racji nalegam. Cóż, z racji tego, że jestem
Saint-Germainem, ponieważ naprawdę kocham i troszczę się o
każdego z was. Wiem, czego dokonaliście. Widzę i słyszę was, i
wiem, że musicie o siebie zadbać.
Moglibyście tak bez
końca wykonywać tę całą służbę dla ludzkości. Nie zrobi to
żadnej różnicy, ponieważ prawdziwa praca została już wykonana.
Teraz usiądźcie wygodnie i obserwujcie.
Obserwujcie, jaki
wpływ na planetę ma ta praca, którą wykonaliście. Możecie wyjść
i zrobić, cokolwiek by to miało być… jeśli chcecie codziennie
zgłaszać się na ochotnika, żeby pomagać innym, w rzeczywistości
to nie przyniesie więcej pożytku niż to, co już zrobiliście.
Taki jest mój punkt widzenia.
Myślenie, że
ciągle musicie pomagać innym nazwałbym wręcz obsesyjnym,
neurotycznym.
Teraz nadszedł czas
dla was.
Czas zacząć zdawać
sobie sprawę z tego, czego dokonaliście, co osiągnęliście.
Chcę, żebyście
widzieli, jak światło tańczy w waszym życiu i na całej planecie.
Nie możecie tego zrobić, jeśli macie obsesję na punkcie dbania o
innych.
Chcę, żebyście
obserwowali, jak to światło tańczy na planecie i zaczyna coś
zmieniać.
Czyż nie jest to
największa forma satysfakcji? Widzieć rezultaty wykonanej pracy. To
jest to. Bardziej satysfakcjonująca niż nauka nowego języka,
bardziej satysfakcjonująca niż dokonanie jakiegoś wynalazku, jest
możliwość obserwowania, jak tańczy światło. Usiąść,
zrelaksować się i nie czuć konieczności ciągłego pomagania
innym.
Jesteście Mistrzem.
Jesteście Mistrzem i nadszedł czas, żebyście podarowali sobie
mistrzowskie życie. To nie jest samolubne. Nikomu nie odbieracie
energii. Nikogo jej nie pozbawiacie. Po prostu w końcu dajecie coś
sobie.
Weźmy głęboki
oddech w tę merabę samospełnienia.
Rzucę wam wyzwanie.
Czy jesteście na to gotowi?
Czy jesteście
gotowi na przyjęcie własnego światła?
Czy jesteście
gotowi docenić pracę, którą wykonaliście, niezależnie od tego,
czy wykonaliście ją na Ziemi, czy w innych wymiarach?
Czy jesteście
gotowi być prawdziwymi Mistrzami i pozwolić, by energia wam
służyła, bez poczucia, że musicie na to zasłużyć, nieustannie
służąc innym?
Nie oznacza to, że
musicie porzucić swoje dzieci, ulubionego zwierzaka czy rodzinę.
Oznacza to po prostu, że troszczycie się o siebie.
A logicznie rzecz
biorąc, nie możecie naprawdę zadbać o innych, dopóki nie
zadbacie o siebie. To całkiem logiczne. Jeśli jesteście chorzy,
jeśli jesteście zmęczeni, to jak im pomożecie?
Największą pomocą,
jakiej możecie im teraz udzielić, jest uświadomienie im, że mają
to samo światło, te same zdolności i potencjał, co wy. To jest
to, co naprawdę może im pomóc.
Co za wspaniały
czas, żeby pozwolić odejść tej starej, zakorzenionej przysiędze
służby. To wcale nie uczyni was złym człowiekiem. Gdybyście
tylko mogli zobaczyć, co faktycznie zrobiliście, nigdy nie
przyszłoby wam do głowy pomyśleć: „Żeby być dobrym
człowiekiem, muszę nadal robić coś dla innych”.
Już to zrobiliście.
Teraz usiądźcie
wygodnie i obserwujcie.
(pauza)
Ponownie rzucam
wyzwanie każdemu z was. Czy jesteście gotowi być w pełni sobą?
Nie oznacza to, że
odetniecie się od innych. Oznacza to tylko, że obudzicie się rano
i zajmiecie się sobą – swoimi potrzebami, pragnieniami, ciałem i
umysłem.
Nie oznacza to, że
zapomnicie zapakować im drugie śniadanie czy zawieźć ich do
lekarza. Nie o to chodzi. Chodzi o rodzaj energetycznego priorytetu,
powrotu do własnego Ja.
Macie zwyczaj mówić
tym, których kochacie i o których się troszczycie: „Dbaj o
siebie”, a teraz powiedzcie to sobie.
(pauza)
Ostatecznie nie
możecie sprawić, by ktoś był szczęśliwy lub smutny. Nie możecie
go uratować. Ostatecznie po prostu nie możecie.
Możecie rzucić
światło, które pomoże im dostrzec ich potencjał, ale tak czy
inaczej nie możecie zrobić niczego za nich.
Weźmy głęboki
oddech, czując światło Jaźni, to samo światło, którym tak
długo świeciliście dla innych i poczujcie je teraz w sobie.
I pozwólcie mu tam
pozostać, pozwólcie mu świecić w was, pozwólcie mu rezonować w
was.
(pauza)
I jak powiedziałem,
nie chodzi o bycie samolubnym lub myślenie, że jesteście
najważniejsi na świecie – nawiasem mówiąc, jesteście. Chodzi o
przywrócenie właściwej perspektywy po tak długim okresie służenia
światłu. O dbanie o siebie.
To jest pora, kiedy
odwieszacie skrzydła.
To pora, kiedy
siadacie z powrotem na krześle, być może zmęczeni i wyczerpani,
ale miejmy nadzieję, że z poczuciem głębokiej satysfakcji i
mówicie: „Teraz te ostatnie dni, lata, dekady są dla mnie. Kocham
innych ludzi. Nigdy nie będę próbować kraść ich energii. Ale
teraz muszę zrobić coś dla siebie”. To największy prezent, jaki
można sobie dać.
A wiem to z
osobistego doświadczenia w moim ostatnim wcieleniu Saint-Germaina.
Pracowałem – cieszyłem się swoją pracą, ale pracowałem bardzo
ciężko – żeby sprowadzić na planetę nową energię wolności.
Nadszedł jednak czas, kiedy powiedziałem: „Zrobiłem wszystko, co
mogłem. Teraz kolej na ludzi”. I spędziłem ostatnie lata mojego
życia sam ze swoimi ulubionymi psami, napisałem kilka książek,
trochę podróżowałem w czasie. Ale przede wszystkim, po prostu
będąc ze sobą.
Zasługujecie na to,
lecz na więcej niż tylko kilka krótkich lat.
Absolutnie
zasługujecie na to, a ja obstaję przy tym.
Weźmy razem
porządny, głęboki oddech w samospełnienie.
(pauza)
Na koniec, drodzy
przyjaciele, przypominam nieustająco, że wszystko jest dobrze w
całym stworzeniu.
Jestem
Adamus Saint-Germain. Dziękuję wam.
Przekład: Marta
Figura
emef11@wp.pl