,,Wielu
z was przybyło tu z wielkimi nadziejami. Wszyscy bez wyjątku, każdy z
was obecnych tutaj czy online, wiedział, że to będzie dla was ważne
wcielenie. Mieliście wiele oczekiwań zanim jeszcze tu przyszliście, lub,
powiedzmy, kiedy byliście bardzo młodzi, zamierzając zrobić coś
wyjątkowego, aby pomóc planecie. Niektórzy z was śnili o tym po nocach,
albo marzyli na jawie. Wielu z was miało aspiracje,
by coś zrobić, wymyślić coś, co mogłoby naprawdę pomóc ludzkości lub
założyć biznes, który wywarłby ogromny wpływ na planetę, a potem tak się
nie stało. Potem wasze życie w ten czy inny sposób uległo zakłóceniu. A
potem pojawił się ten stary sen, to uczucie: „To będzie takie
wcielenie, w którym zrobię coś znaczącego dla tej planety, aby pomóc to
wszystko zjednoczyć, aby pomóc wprowadzić nastrój Kumbaya, zakończyć
wojny, zakończyć głód i skończyć z niewolnictwem”.
Potem zostaliście odsunięci na boczny tor. Mogliście pomyśleć, że popełniliście jakieś błędy lub zrobiliście coś złego, bo wszystko zaczęło się rozpadać – czy była to praca, czy rodzina, czy cała reszta, wszystko zaczęło się sypać – i wtedy to marzenie, ta wewnętrzna wiedza stały się już tylko odległym echem. A potem dotarliście do punktu, w którym ledwo dawało się przeżyć, mam na myśli konieczność zachowania trzeźwości myślenia każdego dnia i próby utrzymania zdrowia w stanie równowagi oraz całą resztę.
Ale nie chcę, żeby to marzenie pozostało niespełnione. Nie chcę, żeby to marzenie uległo zapomnieniu, ponieważ jest ono ważniejsze teraz niż kiedykolwiek wcześniej. Może nie jest tym, czego oczekiwaliście. Może nie będziecie tymi, którzy leczą raka albo znajdą sposób na dystrybucję żywności dla ubogich lub wymyślą jakąś nową technologię.
Robicie coś innego i wiecie dokładnie, co to jest. Przyzwalacie na swoje Urzeczywistnienie. To właśnie poczuliście dawno temu, kiedy stwierdziliście: „To będzie ogromnie ważne wcielenie. Zamierzam zrobić coś ważnego”. A wielu z was pomyślało: „O, kurczę! Moje ego stanęło mi na drodze. Zachciało mi się być szychą, kimś ważnym i tak dalej”. Nie, w rzeczywistości waszą motywacją było zrobienie czegoś dla planety, czegoś naprawdę, naprawdę ważnego, ale to nie było coś, czego się spodziewaliście. Nie było to zostanie dyrektorem albo prezesem dużej firmy, czy też prezydentem Stanów Zjednoczonych. To się dzieje niezauważalnie. Tym właśnie zajmujecie się teraz. Teraz.
Tymczasem jakaś część w was mówi: „Ale ja nic nie robię”, a wtedy mnie się chce krzyczeć. (...). „Nic nie robię. Po prostu siedzę w domu i nic nie robię, no wiesz, moje nazwisko nie znajduje się na pierwszych stronach gazet. I nie napisałem jeszcze książki i nie zacząłem mojej nowej praktyki uzdrawiania”. Robicie dokładnie to, po co tu przyszliście, a robicie to po cichu. To ma być robione po cichu. Robicie więcej dla tej planety niż ten, co wynajduje lekarstwo na raka. To śmiałe stwierdzenie, ale prawdziwe.
Wystarczy zaledwie kilku. Nie chodzi o religię, nie chodzi o retorykę. Potrzebnych jest kilku dających sobie przyzwolenie. To wszystko, czego trzeba. Będziemy prowadzić za tydzień ważną dyskusję w ramach ProGnost o tym, co u licha się teraz dzieje i dlaczego. Wystarczy kilku. Wywołuje to większą zmianę niż cokolwiek innego i wcale nie dlatego, że aktywnie próbujecie zmienić świat. Pamiętajcie, że to się bierze ze współczucia. Ale kiedy wasze światło świeci, ujmując rzecz prosto, jego blask oświetla potencjały, które mogłyby pozostać niezauważone.
Możecie po prostu stać w kawiarni przy barze czekając na kawę, a tu przychodzi narkoman – jak wy ich nazywacie, ćpun – staje tuż za wami, żeby dostać kawę za pieniądze, które właśnie ukradł, a wy nic nie musicie mówić. Nie musicie odprawiać nad nim żadnego hokus-pokus czy reiki. Liczy się tylko wasza obecność. To wszystko, ponieważ wasza obecność to – z braku lepszego słowa – światło. To świadomość, samoświadomość. I nagle ten ktoś dostrzeże potencjał, że oto nie jest ćpunem, że nie jest uzależniony, że nie musi kraść. I może nigdy się nie dowiedzieć, że to wyszło od was. Wie tylko, że nagle doznał olśnienia pijąc kawę i co najwyżej może pomyśli, że dodano coś do kawy, ale właśnie po to tutaj przyszliście. Po to tutaj przyszliście.
Ach, uwielbiam wczuwać się w tamte wasze aspiracje i pragnienia na to wcielenie, kiedy to nie bardzo wiedzieliście, jak to się stanie, ale wiedzieliście, że się stanie. I teraz to robicie.
To jedno z tych stwierdzeń, które muszę powtarzać, ponieważ wy wciąż w to nie wierzycie. Nadal mówicie: „Ech, to brzmi naprawdę dobrze, jednak Adamus pewnie mówi do kogoś obok, bo ja przecież aż tyle nie robię.” Prawdopodobnie nie potraficie sobie tego wyobrazić, w waszej ludzkiej logice nie mieści się to, co robicie, i dlatego uwielbiam pracować z wami. Dlatego uwielbiam was prowokować, kopać w tyłek i kochać was.
A więc, weźmy z tym porządny, głęboki oddech.
Oczekiwania. Planeta nie jest taka, jak się tego spodziewaliście. Wielu z was myślało, że do tego czasu to ona wyleci w powietrze. Wielu z kolei myślało, że wszyscy się połączą, że będziemy mieli tę wspaniałą, globalną planetarną miłość, że zapanuje Kumbaya, a tymczasem nic z tego się nie wydarzyło, choć tak w ogóle wiele się dzieje”.
- Adamus Saint-Germain
Potem zostaliście odsunięci na boczny tor. Mogliście pomyśleć, że popełniliście jakieś błędy lub zrobiliście coś złego, bo wszystko zaczęło się rozpadać – czy była to praca, czy rodzina, czy cała reszta, wszystko zaczęło się sypać – i wtedy to marzenie, ta wewnętrzna wiedza stały się już tylko odległym echem. A potem dotarliście do punktu, w którym ledwo dawało się przeżyć, mam na myśli konieczność zachowania trzeźwości myślenia każdego dnia i próby utrzymania zdrowia w stanie równowagi oraz całą resztę.
Ale nie chcę, żeby to marzenie pozostało niespełnione. Nie chcę, żeby to marzenie uległo zapomnieniu, ponieważ jest ono ważniejsze teraz niż kiedykolwiek wcześniej. Może nie jest tym, czego oczekiwaliście. Może nie będziecie tymi, którzy leczą raka albo znajdą sposób na dystrybucję żywności dla ubogich lub wymyślą jakąś nową technologię.
Robicie coś innego i wiecie dokładnie, co to jest. Przyzwalacie na swoje Urzeczywistnienie. To właśnie poczuliście dawno temu, kiedy stwierdziliście: „To będzie ogromnie ważne wcielenie. Zamierzam zrobić coś ważnego”. A wielu z was pomyślało: „O, kurczę! Moje ego stanęło mi na drodze. Zachciało mi się być szychą, kimś ważnym i tak dalej”. Nie, w rzeczywistości waszą motywacją było zrobienie czegoś dla planety, czegoś naprawdę, naprawdę ważnego, ale to nie było coś, czego się spodziewaliście. Nie było to zostanie dyrektorem albo prezesem dużej firmy, czy też prezydentem Stanów Zjednoczonych. To się dzieje niezauważalnie. Tym właśnie zajmujecie się teraz. Teraz.
Tymczasem jakaś część w was mówi: „Ale ja nic nie robię”, a wtedy mnie się chce krzyczeć. (...). „Nic nie robię. Po prostu siedzę w domu i nic nie robię, no wiesz, moje nazwisko nie znajduje się na pierwszych stronach gazet. I nie napisałem jeszcze książki i nie zacząłem mojej nowej praktyki uzdrawiania”. Robicie dokładnie to, po co tu przyszliście, a robicie to po cichu. To ma być robione po cichu. Robicie więcej dla tej planety niż ten, co wynajduje lekarstwo na raka. To śmiałe stwierdzenie, ale prawdziwe.
Wystarczy zaledwie kilku. Nie chodzi o religię, nie chodzi o retorykę. Potrzebnych jest kilku dających sobie przyzwolenie. To wszystko, czego trzeba. Będziemy prowadzić za tydzień ważną dyskusję w ramach ProGnost o tym, co u licha się teraz dzieje i dlaczego. Wystarczy kilku. Wywołuje to większą zmianę niż cokolwiek innego i wcale nie dlatego, że aktywnie próbujecie zmienić świat. Pamiętajcie, że to się bierze ze współczucia. Ale kiedy wasze światło świeci, ujmując rzecz prosto, jego blask oświetla potencjały, które mogłyby pozostać niezauważone.
Możecie po prostu stać w kawiarni przy barze czekając na kawę, a tu przychodzi narkoman – jak wy ich nazywacie, ćpun – staje tuż za wami, żeby dostać kawę za pieniądze, które właśnie ukradł, a wy nic nie musicie mówić. Nie musicie odprawiać nad nim żadnego hokus-pokus czy reiki. Liczy się tylko wasza obecność. To wszystko, ponieważ wasza obecność to – z braku lepszego słowa – światło. To świadomość, samoświadomość. I nagle ten ktoś dostrzeże potencjał, że oto nie jest ćpunem, że nie jest uzależniony, że nie musi kraść. I może nigdy się nie dowiedzieć, że to wyszło od was. Wie tylko, że nagle doznał olśnienia pijąc kawę i co najwyżej może pomyśli, że dodano coś do kawy, ale właśnie po to tutaj przyszliście. Po to tutaj przyszliście.
Ach, uwielbiam wczuwać się w tamte wasze aspiracje i pragnienia na to wcielenie, kiedy to nie bardzo wiedzieliście, jak to się stanie, ale wiedzieliście, że się stanie. I teraz to robicie.
To jedno z tych stwierdzeń, które muszę powtarzać, ponieważ wy wciąż w to nie wierzycie. Nadal mówicie: „Ech, to brzmi naprawdę dobrze, jednak Adamus pewnie mówi do kogoś obok, bo ja przecież aż tyle nie robię.” Prawdopodobnie nie potraficie sobie tego wyobrazić, w waszej ludzkiej logice nie mieści się to, co robicie, i dlatego uwielbiam pracować z wami. Dlatego uwielbiam was prowokować, kopać w tyłek i kochać was.
A więc, weźmy z tym porządny, głęboki oddech.
Oczekiwania. Planeta nie jest taka, jak się tego spodziewaliście. Wielu z was myślało, że do tego czasu to ona wyleci w powietrze. Wielu z kolei myślało, że wszyscy się połączą, że będziemy mieli tę wspaniałą, globalną planetarną miłość, że zapanuje Kumbaya, a tymczasem nic z tego się nie wydarzyło, choć tak w ogóle wiele się dzieje”.
- Adamus Saint-Germain
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz