ProGnost 2021
Zanim
przejdę dalej, porozmawiajmy przez chwilę o ProGnost. Jak Cauldre i
Linda już wspomnieli, ProGnost odbył się zaledwie trzy tygodnie temu.
Jest jedna rzecz, którą chcę o nim powiedzieć, ale odnosi się to także
do Shoudów i wszystkiego, co robimy, to jesteśmy my wszyscy. My wszyscy.
Tobiasz wprowadził słowo „Shoud”, które jest starożytnym
słowem, oznaczającym właściwie „społeczność”, i powiedział: „Nazwijmy to
Shoudami, ponieważ to jesteśmy my wszyscy”. Istotna różnica między tym,
co my robimy, a tym, co robi większość innych grup, polega na tym, że
zazwyczaj ktoś wygłasza dla nich wykłady lub czaneluje wykładowcę.
Informacje płyną od niego do nich. My tutaj tego nie robimy. Robimy
Shoud razem. Oznacza to, że łą-czymy naszą społeczność wszystkimi
naszymi głosami, całą naszą energią i otrzymujemy najpiękniejsze z
możliwych i najgłębsze efekty. Czasami zabawne, czasami bardzo
wzrusza-jące, czasami nudne jak diabli (Adamus i Linda chichoczą), ale
to jesteśmy my.
Wszystko, co słyszycie poprzez Tobiasza,
Kuthumiego, mnie, jest wami, to jesteście wy. Kie-dy nadejdzie czas,
kiedy zejdę ze sceny Shaumbry, kiedy odejdę, kiedy powiem moje ostatnie
„Jestem Tym, Kim Jestem”... (mówi bardzo dramatycznie; Linda chowa twarz
w dłoniach) Czy ty się modlisz, płaczesz, czy się śmiejesz?
LINDA: Wszystko naraz. (Adamus chichocze) Wszystko naraz. Nie chcę o tym myśleć. Nie przypominaj ciągle o tym.
ADAMUS:
Wiecie, podczas gdy Kuthumi uczy mnie poczucia humoru, ja uczę go
teatralno-ści. Teatralności! W pewnym momencie był trochę przeciwny
teatralności, ponieważ uważał, że nie jest autentyczna. Czuł, że zawsze
powinien być sobą w swoim prawdziwym, depresyj-nym stanie.
Musiałem
więc nauczyć go trochę teatralności, ekspresji w życiu (znowu mówi z
pasją i te-atralnie). Nie jest przesadą otworzyć swoje serce i dzielić
się na wszystkich poziomach. Nie-którzy z was są czasami tak cholernie
nudni, a ja proszę was, żebyście powstali jak feniks, żebyście wznieśli
się z wnętrza siebie, żebyście wydobyli z siebie pasję, żebyście
wydobyli z siebie ekscytację, żebyście wydobyli z siebie teatralność.
Duszy
dobrze robi śpiewanie pieśni pełną piersią, a nie więzienie głosu
gdzieś w zamknięciu (teraz szepcze), w ciszy i ciemności.
Wyluzujcie
trochę. Będziecie tego potrzebowali. Będziecie tego potrzebowali, jeśli
planujecie pozostać na tej planecie, w tym zwariowanym miejscu, jakim
ona jest.
Na czym stanąłem, droga Lindo? Tak szybko zapominam. Sam siebie rozpraszam. Właściwie to sprawdzam Lindę, czy pamięta.
LINDA: No cóż, mówisz, że my, no wiesz, musimy mieć poczucie humoru, a ty odchodzisz i...
ADAMUS: Och, tak, tak, tak, tak!
LINDA: ...pfff!
ADAMUS:
Moje odejście, tak. Nadejdzie dzień, w którym opuszczę scenę Shaumbry i
(mówi z wielką pasją) powiem moje ostatnie „Jestem Tym, Kim Byłem”.
(chichoczą) Dobrze się bawię. (Adamus wciąż chichocze) Kuthumi ma niezłą
zabawę. Jest tu dzisiaj kilku znajomych, których za chwilę może
przedstawię, a może nie.
LINDA: Ups.
ADAMUS: Są poniekąd
zdumieni tym, co się tu dzieje. Zaprosiłem ich celowo, ponieważ czasami
robili się trochę zbyt poważni. Ale kiedy odejdę, kiedy odejdę, przekażę
Adamusa wam wszystkim. Każdy z was będzie Adamusem. Adamus, czyli
„cholerni my”, my wszyscy. (Adamus chichocze)
Weźmy więc
porządny, głęboki oddech w radość, piękno i zabawę życia. I muszę
powiedzieć, Kuthumi, że te zajęcia dobrze mi robią. Dobrze się dzisiaj
bawię.
ProGnost to my wszyscy. Informacje, których dostarcza,
nie biorą się tylko stąd, że oto usia-dłem i zrobiłem notatki do
wykładu. Z mojej strony to podłączanie się do każdego z was, a następnie
podłączanie się do planety i wczuwanie się w to, co się dzieje, a potem
ujęcie tego w wiadomość. Ale w niej jest każdy z nas. Jest skrojona na
waszą miarę, ponieważ w niej jest wasz wkład. To jesteście wy. To my
wszyscy. Nie chodzi tylko o to, co ja mam ochotę po-wiedzieć. Jeśli
miałbym wybór tematu w ProGnost, prawdopodobnie mówiłbym o muzyce i
sztuce – hm, taak – ale to jesteście wy. To wasz głos. I to właśnie jest
ważne.
A kiedy zanurzyliśmy się w smutek ludzkości, to było
trudne. To było trudne dla mnie. To było naprawdę ciężkie dla Cauldre'a.
To było ciężkie dla drogiej Lindy. To było ciężkie dla was wszystkich,
ponieważ ten smutek jest. A ponieważ wy, jako Shaumbra, jesteście go
świadomi, chcecie o nim usłyszeć. Chcecie zrozumienia czegoś, czego
według was nie wiecie, ale tak naprawdę wiecie. Chcecie zrozumienia,
czym jest ten smutek. Już od dawna pytacie: „Co to jest?”, aż oczywiście
robicie coś typowego dla Shaumbry. Bierzecie to do siebie. Obwiniacie
się. Myślicie, że nie wykonujecie właściwej pracy w dochodzeniu do
Urzeczy-wistnienia czy w stawaniu się urzeczywistnionym Mistrzem,
ponieważ macie to ogromne poczucie smutku i myślicie, że dzieje się coś
złego. Nie! Odczuwacie bardzo realny smutek ludzkości.
Ludzkość
już wcześniej przechodziła przez smutne czasy, ale niekoniecznie była
świadoma swojego smutku. Niekoniecznie świadoma tego, dlaczego była
smutna, a teraz jest to po-wszechne. Wiecie, gdzie odczuwane to jest
najsilniej? Tam, gdzie wchodzą nowi. Przychodzą nowi, przychodzą do
Karmazynowego Kręgu, ale wielu też po prostu wkracza dopiero w swo-je
przebudzenie i to oni zderzają się z tą wielką ścianą smutku – łez,
smutku – i nie potrafią tego zdefiniować. I co mówią? Mówią: „Nie wiem,
co to jest. Dlaczego jest mi tak smutno? Coś musi być nie tak.” Albo też
obwiniają o to swoich przewodników duchowych, czy nie wiadomo co
jeszcze.
Nie, to jest chmura otaczająca ludzkość w tej chwili.
Przyniósł ją ze sobą smok, który przybył na planetę. I jest to czas
refleksji, czas przyglądania się i pytania: „Co my zrobiliśmy?” Nie w
kategoriach osądu, nie w kategoriach obwiniania, ale: „Co my
zrobiliśmy?”
To bardzo słuszne pytanie. Tak, jest w tym pewien
smutek, ale sama natura tego pytania: „Co my zrobiliśmy?” powoduje, że
musimy również przyjrzeć się temu, dlaczego w ogóle się tu znaleźliśmy,
dokąd zmierzamy oraz przyjrzeć się cierpieniu. Wrzucam to wszystko razem
do jednego wielkiego pudła, do kategorii o nazwie „cierpienie”.
Planeta
istotnie cierpi. Ludzie doznają ogromnych cierpień z własnej ręki i z
ręki innych. Podczas gdy u coraz większej liczby ludzi budzi się
świadomość i coraz więcej jest urzeczy-wistnionych Mistrzów
przesiadujących na ławce w parku po całej planecie, my przyglądamy się i
stwierdzamy: „Cierpienie. Czy jest to coś, co poniesiemy w przyszłość?
Cierpienie. Czy jest to coś, co nam służyło? To jest nasza energia. Czy
ona nam służyła? Czy musi nam służyć jako cierpienie w przyszłości?”
Możecie
wszyscy prześledzić wstecz swoją linię rodową, swoje przeszłe wcielenia
– znaj-dziecie tam mnóstwo cierpienia. Możecie spojrzeć na obecne
wcielenie. Możecie spojrzeć na, do licha, ostatni tydzień i przekonacie
się ile w nim było cierpienia. Nadszedł czas, żeby zmienić tę całą
koncepcję cierpienia na planecie. Planeta wycierpiała już wystarczająco
dużo. Wy wycierpieliście wystarczająco dużo. Było wystarczająco dużo
smutku. Dlatego właśnie my, razem, poruszyliśmy temat Łez Ludzkości w
ProGnost. To było doskonałe.
To było doskonałe, bo można było
powiedzieć nowym: „Przyjrzyjmy się cierpieniu. Czy ist-nieje jakaś
lepsza droga? Czy jest coś innego?” I odpowiedź brzmi „tak”, a jeśli nie
wiecie, co to jest, droga Shaumbro, natychmiast chwyćcie berło. Jeśli
nie wiecie, co to jest, przerwijcie na moment myślenie, chwyćcie berło,
ponieważ ono zawsze poprowadzi was do waszej energii i do waszych
decyzji. Tak, jest inna droga niż cierpienie.
Ale znajdują się na
tej planecie tacy, którzy są przywiązani do cierpienia, którzy czują,
że cierpienie jest wolą Boga i drogą Boga. Czują, że bez cierpienia
człowiek ulegnie deprawacji na miliony różnych sposobów. Nie mają
zaufania ani wiary w samą ludzką naturę, więc mó-wią: „Człowiek musi
cierpieć, aż się nauczy. Człowiek musi paść na kolana i błagać o
prze-baczenie”, zwracając się do Boga, którego nawet nie zna.
Ale
teraz nadszedł czas i cierpienie wraz z nieodłącznym od niego smutkiem
zaczyna się koń-czyć na tej planecie. Och, ale zanim ujrzycie wielką
zmianę, zobaczycie więcej cierpienia i więcej wezwań do cierpienia, ale
to się zmieni. I chciałbym, żebyście sobie teraz uświadomili jedną
rzecz, że to, co zrobiliśmy w ProGnost, co wy zrobiliście w ProGnost,
rzuciło światło na ten problem i pomogło zdecydować: „Tak, to też musi
odejść”. Nie ma miejsca na planecie na cierpienie. Jest natomiast dużo
miejsca na żarty i humor. Dużo miejsca na miłość. Dużo miejsca na to,
żeby czyjeś światło świeciło otwarcie i swobodnie, ale cierpienie? Jego
czas się skończył. Dlatego o tym rozmawialiśmy i to jest jedna z ważnych
rzeczy, które będziemy robić na planecie jako urzeczywistnieni
Mistrzowie, świecąc naszym światłem głęboko w serce tego, co było
cierpieniem, tak aby mogło ono przekształcić się w mądrość.
Weźmy z tym porządny, głęboki oddech. Dosyć już tego cierpienia i smutku na planecie. Do-syć.
Jak
do tego dojdziemy? Tak naprawdę nie ma to znaczenia, ale nadszedł czas
na zmianę. To jest być może największe – nie chcę nazywać tego zadaniem –
ale największe wyzwanie świadomości dla tych z was, którzy pozostaną na
planecie jako urzeczywistnieni Mistrzowie. Nie zamierzamy walczyć z
cierpieniem. Po prostu będziemy je oświetlać wielkim światłem. A kiedy
będziemy je oświetlać tym światłem, ono je obnaży. A kiedy je obnaży,
spowoduje to trochę zamieszania – dużo zamieszania i chaosu – ale w
końcu przekształci się ono w mądrość.
Weźmy z tym porządny, głęboki oddech.
(pauza)
Mm.
Tak więc, droga Lindo, czy wiesz co mnie naprawdę irytuje, a co
Shaumbra powtarza cały czas i co mnie naprawdę wkurza? Czy wiesz, co to
jest?
LINDA: Co?
ADAMUS: „Nie wiem.”
LINDA: Co masz na myśli? Co masz na myśli mówiąc „nie wiem”?
ADAMUS:
„Nie wiem.” Zadałem pytanie o to, co mnie naprawdę irytuje – jedna z
rzeczy, które Shaumbra, wielu Shaumbra powtarza cały czas – i co to
jest?
LINDA: O co ci chodzi? Dlaczego zapytałeś? Jeśli nie wiesz, to dlaczego pytasz?
ADAMUS: Nie wiem. Nie wiem. (rozlegają się głośne brzęczenia i syreny, a Adamus chicho-cze).
LINDA: Dlaczego?
ADAMUS: „Nie wiem!”
LINDA: Och!
ADAMUS: Otóż chodzi o to, że „nie wiem” to jest ta rzecz, która mnie wkurza, a którą Shaumbra powtarza cały czas.
LINDA: Aach!
ADAMUS:
Ponieważ wy wiecie i o to chodzi w całym tym Shoudzie. (Adamus
chichocze) Czy możemy usłyszeć ten sygnał jeszcze raz? Włącza się
wówczas, kiedy mówicie: „Nie wiem”. (dźwięk klaksonów samochodowych)
Tak, to jest jak wersja indyjska (teraz dzwonki i syreny). Tak, proszę
bardzo. Dobrze. Dobrze. (Adamus chichocze) Dobrze. Wystarczy.
Wy-starczy. Przerwijmy to.
„Nie wiem”. Jest to być może jedna z
najbardziej toksycznych rzeczy, jakie możecie powie-dzieć do siebie lub o
sobie: „Nie wiem”. Nagle, kiedy mówicie: „Nie wiem”, kreuje to ową
chmurę, tę zasłonę wokół was, a ona blokuje odpowiedzi, potencjały,
rozwiązania. Blokuje wszystko. „Nie wiem” jest stwierdzeniem
zdecydowanie afirmatywnym, a niektórzy z was mówią to naprawdę z wielkim
przekonaniem: „Nie wiem. Nie wiem. Nie wiem!” Mówicie to tak pewnie. To
ten jeden raz, kiedy stajecie się trochę teatralni: „Nie wiem!” i to
doprowadza mnie do szału. Działa to na mnie tak, jak drapanie długimi
ostrymi paznokciami po tablicy – errrrr! – bo prawda jest taka, że
wiecie. Po prostu gracie w grę zwaną „nie wiem”. Taak.
Kiedyś mieliśmy widzów, teraz mamy Lindę jako naszą widownię. Naszego jedynego przed-stawiciela publiczności.
LINDA: Och, cóż za presja. Uch!
ADAMUS:
Kiedyś mieliśmy tu publiczność i kiedy ktoś mówił „nie wiem”, to było
takie za-bawne, a ja z przyjemnością wysyłałem go do toalety, na
dziesięć minut samotności w toale-cie. Niektórym to się naprawdę
podobało. Ale faktem jest, że byli i tacy, którzy twierdzili, że to było
prostackie i mściwe z mojej strony. Wcale nie. Chodziło o to, żeby
pokazać, że to „nie wiem” jest bardzo, bardzo toksyczne, ponieważ wy
wiecie i jest to gra, w którą gracie ze sobą każdego dnia.
Istnieją
różne warianty „nie wiem”. Takie jak: „Nie jestem pewien” lub „Nie chcę
podejmować decyzji” lub „Nie płacą mi za to” albo różne inne sposoby,
żeby powiedzieć to samo: „Nie wiem”. Prawda jest taka, że wiecie i
nadszedł czas, żeby skończyć z „nie wiem”. Kiedy znowu będziemy mieli tu
widzów – ooch! ooch! ooch! – czekam na to, bo to, co wprowadzi-my,
sprawi, że… będziemy mieli dla nich specjalne „krzesło nie wiem”.
LINDA: Ooch!
ADAMUS:
Może w kącie. Tak naprawdę nie ma tu kąta, ale znajdziemy jakieś
„krzesło nie wiem”, coś jakby, no wiecie, coś jakby – jak to nazwać –
wysłanie dziecka do kąta, na chwilę spokoju, czy coś w tym rodzaju.
Będziemy mieli „krzesło nie wiem” i każdy, kto to powie, będzie musiał
założyć czapkę.
LINDA: Och.
ADAMUS: Czapkę. Chciałbym dać
wam przykład, bo to nie będzie dotyczyło tylko tych Shoudów na żywo. To
będzie się działo za każdym razem, kiedy przyłapię kogoś z was na
mówieniu „nie wiem” lub jakiegoś wariantu „nie wiem”. Oto co się stanie.
Poproszę ochotni-ka, żeby tu przyszedł i zademonstrował to nam. A więc,
Gaelon, podejdź tu, proszę.
LINDA: Och, on jest twoim ochotnikiem?
ADAMUS: On zastępuje Cauldre'a.
LINDA: Och.
ADAMUS:
Cauldre jest tak zajęty, że nie może tu siedzieć i robić testów światła
i dźwięku, więc poprosimy Gaelona, żeby usiadł na tym dużym krześle
tutaj. Gaelon Tinder, jego matka to Jean Tinder, oczywiście. Proszę.
Nie, chodź tutaj i usiądź na dużym krześle. Tak. Zdejmij maseczkę. Nie
zarażę się COVID-em, bo jestem duchem. (Adamus chichocze) Dobrze.
Do-brze.
Usiądź proszę. Czy denerwujesz się trochę?
GAELON: Tak.
ADAMUS: Czy wiedziałeś, że się tu pojawisz?
GAELON: Nie! (chichocze)
ADAMUS: Nie. Niezła niespodzianka, co?
No
więc zrobimy tak: powiedzmy, że ty i ja będziemy rozmawiać podczas
Shoudu, co zresztą zrobimy, i ja powiem coś w stylu: „Co zatem ważnego
wydarzy się w twoim życiu w następ-nej kolejności, Gaelon?”, a ty
powiesz...
GAELON: Nie wiem. (Linda łapie gwałtownie powietrze)
ADAMUS:
A ja na to: „Co?!” I dzwoni dzwonek... (pauza) dzwoni dzwonek. Musimy
dać im więcej kawy, tym z tyłu. A skoro mowa o kawie, Kerri!
KERRI: Och!
ADAMUS:
Nie dostałem jeszcze kawy. Gadam tu od długich 45 minut. A kawy nie ma.
I opowiadam o cierpieniu! Cierpię, ponieważ zapomniano o tak prostej
rzeczy jak zwykły kubek kawy. Wydawałoby się, że w mig zrozumie w czym
rzecz, ale ona sobie siedzi tam przy sąsiednim stoliku i mówi: „Nie
wiem. Nie wiem. Nie sądziłam, że czegoś potrzebujesz, Ada-mus. Prosisz
o...”
Nie. Wczuwasz się w to. Wychodzisz poza umysł i wszelkie
dane, i uświadamiasz sobie: „Och, Adamus chętnie napiłby się teraz
kawy”. Na czym stanęliśmy?
GAELON: Nie wiem.
ADAMUS:
Dobrze. (chichoczą) A kiedy to powiesz i zadzwoni dzwonek... (na moment
włą-cza się spokojna muzyka) Co to był za dzwonek, do cholery?! A
dzwonek... (trąbienie klak-sonów samochodowych) dzwo... taak, OK. (alarm
budzika) To jest... dobrze. I dzwonek dzwoni, i wtedy Linda i ja
patrzymy na... (wciąż słychać różne brzęczenia i dźwięki) Kto… co tu się
dzieje?
LINDA: Myślę, że przydałoby się tu twoje berło.
ADAMUS: Moje co?
LINDA: Berło.
ADAMUS: Moje berło. Nie. To jest tylko część gry. (szepcze)
LINDA: (również szeptem) OK.
ADAMUS:
OK, chociaż Gaelon tego nie wiedział. I oto nagle doznaję szoku, bo
ktoś mówi: „Nie wiem.” Kiedy ktoś mówi: „Nie wiem”, widzę jak wokół
niego tworzy się natychmiast zasłona, która uniemożliwia mu dostrzeżenie
wszystkich jego potencjałów i wtedy wkraczacie w krainę „nie wiem”.
Jesteście jakby w małej bańce. Nie widzicie tego, co naprawdę jest
wo-kół was. „Cóż, nie wiem” i nagle rzeczywiście nie wiecie. Z
niesamowitej, intuicyjnej istoty zmieniacie się w istotę „ja tego nie
wiem”. I wtedy włącza się Linda. Śmiało, Linda.
LINDA: Oh! Och! Już czas…
ADAMUS: Linda, czy wiesz, co powinnaś teraz zrobić?
LINDA: Do licha, nie! (chichocze)
ADAMUS:
Żadne „nie wiem”. (chichoczą) Linda nagle wystąpi z tą piękną kreacją,
wymy-śloną przez Cauldre'a, wykonaną i uszytą przez Jean Tinder, twoją
mamę, z napisem „Już wiem”, i ty ją założysz. Zróbmy zdjęcie tej czapki
głoszącej „Już wiem”. (Linda klaszcze) Ładne zbliżenie. Dobrze. I obróć
trochę głowę, żeby kamera mogła to uchwycić, albo jeszcze lepiej,
przesuńcie kamerę. OK, „Już wiem”.
LINDA: Proszę bardzo.
ADAMUS:
Dziękuję ci, dziękuję, dziękuję. „Już wiem” ma wiele znaczeń. Po
pierwsze: „Wiem więcej niż myślałem, że wiem. Wiem dużo i wiem, że nie
ma sensu mówić 'nie wiem'.” Być może będziemy musieli zaopatrzyć się w
wiele takich czapek, a przynajmniej w kilka. Jeśli umieścicie... niech
ktoś umieści to na swojej liście. Kto tego dopilnuje? „Nie wiem”
(kpiącym głosem). Niech ktoś wpisze to na swoją listę. Przygotujemy całą
masę czapek, uszyjemy, wyhaftujemy i będziemy je rozdawać. Ale myślę,
że lepiej by to wyglądało...
LINDA: Adamus, kto by chciał taką czapkę?!
ADAMUS: Nie wiem.
LINDA: Przecież to kara… och!!! (Linda się śmieje)
ADAMUS: Zrobiłem to celowo. (rozlegają się dzwonki i brzęczyki, a Adamus chichocze).
LINDA:
(nadal się śmieje) Proszę bardzo! (zakłada Adamusowi czapkę wciąż się
śmiejąc, podczas gdy dzwonki i brzęczyki nie przestają hałasować).
ADAMUS:
Zrobiłem to celowo, Linda. Wiesz o tym! Dziękuję ci, Gaelon, że
zechciałeś być modelem, za przymierzenie nowej czapki „nie wiem”.
GAELON: Cała przyjemność po mojej stronie.
ADAMUS:
Wiesz, ona wygląda trochę jak czapka nieuka.* Zastanawiam się, czy nie
powinna wyglądać bardziej jak czapka czarodzieja z rondem. Wydaje mi
się, że Jean początkowo to właśnie sugerowała. Dziękuję za kawę, Kerri.
Dziękuję.
KERRI: Nie ma za co.
ADAMUS: (bierze łyk z innego kubka, podczas gdy Linda przynosi kawę). Aach! Ooch!
LINDA: Bardzo proszę.
ADAMUS: To nie jest kawa. To jest ...
KERRI: Ja tego nie przyrządzałam!
LINDA: To jest kombucza.
ADAMUS: Myślę, że to jest... kombucza. (Adamus chichocze) Myślałem, że mocz z wino-gron.
Tak
czy inaczej, droga Shaumbro, „Nie wiem. Nie wiem”. Nie chcę już tego
słyszeć, ponieważ wy wiecie. Faktem jest, że wiecie wszystko. Po prostu
nie wiecie, że wiecie.
(Jestem Merlinem SHOUD 5 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT–GERMAINA za pośrednictwem Geoffrey’a Hoppe)
*wysoki
papierowy kapelusz ze spiczastym końcem, który dawniej dzieci musiały
nosić w szkole w ramach kary za złe zachowanie lub brak dobrych wyników w
nauce – przyp. tłum.
Tł. Marta Figura
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz