poniedziałek, 27 lipca 2020

Czy ufacie swojemu ciału?



,,Którejś nocy rozmawialiśmy w audycji radiowej o kwestii zaufania do siebie. To bardzo ważna sprawa i musicie zdać sobie z tego sprawę. To nie znaczy, że koniecznie musicie ją umiejscowić na jakiejś skali, ale trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście w pełni sobie ufacie? Czy ufacie swojemu ciału? Czy ufacie swoim wyborom? Czy ufacie swoim decyzjom? Czy ufacie Duchowi? Czy ufacie życiu? Czy ufacie temu, że przyszło wam żyć w świecie, w którym panuje ogromny chaos? Czy ufacie temu, czym jesteście? Czy potraficie się temu poddać? Czy potrafilibyście stanąć przed grupą ludzi i po prostu zaśpiewać? Albo zrobić coś równie szalonego? Czy potraficie zaufać temu etapowi drogi ku duchowemu oświeceniu, na którym obecnie się znajdujecie? Temu, że to przebudzenie ze snu, w którym do tej pory tkwiliście, jest rzeczywiście prawdziwe? Że to nie kolejna iluzja? Kolejna bzdura?
Specjalnie podnoszę tę kwestię, żeby trochę wami potrząsnąć, zirytować, ponieważ bardzo trudno będzie wam zrobić kolejny krok i pójść dalej, jeżeli przynajmniej nie zdacie sobie sprawy, do jakiego stopnia sobie ufacie. To nawet nie chodzi o to, żebyście ufali sobie na 100 procent, ale abyście zdali sobie sprawę, dlaczego nie ufacie pewnym aspektom siebie.
Mówiliśmy tamtego wieczoru o… Dam wam przykład. Powiedzmy, że budzicie się jutro rano i czujecie się bardzo chorzy. Macie mdłości, oblewają was siódme poty, wymiotujecie... Jaka będzie wasza pierwsza reakcja? Mam nadzieję, że wpierw pobiegniecie do łazienki. [trochę śmiechu] Ale potem zapewne zaczniecie się zastanawiać, co też zrobiliście nie tak albo co niedobrego zjedliście… Klik, klik, klik - umysł zaczyna pracować na najwyższych obrotach, wszystko analizując i oceniając. Następnie być może zaczniecie się zastanawiać, co też takiego chce wam powiedzieć Duch, Życie, Wszechświat? A potem zaczniecie się martwić, że może wasze ciało jest jednak silniejsze od waszej duszy, skoro choruje.
W międzyczasie jakoś próbujecie dać sobie z tym wszystkim radę. Co prawda biegacie ciągle do toalety, czujecie się naprawdę podle, ale postanawiacie zasiąść do komputera i mimo wszystko trochę popracować. Nagle dzwoni telefon, a wy aż podskakujecie na krześle, bo to ostatnia rzecz na jaką teraz macie ochotę i przez przypadek zrzucacie laptopa z kolan, a on ląduje na podłodze. Coś w nim zgrzytnęło i zgasł obraz. Wtedy mówicie sobie - No tak, ładnie się zaczyna… Co się ze mną dzieje? Dorwały mnie jakieś złe duchy? Kosmici? Może gdzieś w domu czai się zła energia? Wiedziałem, że powinienem wezwać specjalistę od feng-shui, żeby poustawiał tu te wszystkie energie, a teraz mam za swoje….
W końcu zabieracie się za ratowanie tego, co się da. Niestety okazuje się, że laptop nadaje się już tylko na śmietnik. Zatem decydujecie się wziąć auto – jakbyście nie wiedzieli, jak to się skończy – i pojechać do najbliższego sklepu komputerowego. Po drodze zastanawiacie się, dlaczego macie taki paskudny dzień i zanim się nie obejrzeliście, pakujecie się w jakiś samochód. Całe szczęście nikomu nic się nie stało, ale z auta unosi się czarny dym, więc bez wizyty w warsztacie się nie obejdzie. Nadal oczywiście zachodzicie w głowę, co też takiego złego zrobiliście, że to wszystko wam się przytrafia?
Mało tego, czekając na przyjazd policji, zdajecie sobie sprawę, że wszystkie dokumenty zostały w domu - nie macie ani prawa jazdy, ani dowodu rejestracyjnego. Wyciągacie portfel w złudnej nadziei, że gdzieś tam jednak są i w tym momencie ktoś podbiega, wyszarpując go z ręki i uciekając.
I co pomyślelibyście sobie w tym momencie? Pewnie, że powinniście byli zostać w łóżku. Guzik. Zła odpowiedź. Pytanie, czy w takiej sytuacji potrafilibyście na tyle sobie zaufać, żeby mimo wszystko być przekonanym, że wszystko jest w jak najlepszym porządku? Czy potrafilibyście głośno się roześmiać i zdać sobie sprawę, że przecież wszystko, co wydarzyło się do tej pory, jest waszą własną kreacją, waszym własnym dziełem? Że to nie Bóg zesłał na was to wszystko? Że nawet nie – ale to konstatujecie dopiero po chwili zastanowienia – że to nawet nie Adamus? [śmiech] Że to nie żadne złe duchy się na was uwzięły? Że to wszystko wasza własna sprawka? Czy potrafilibyście na tyle sobie zaufać, żeby w tej sytuacji naprawdę świetnie się bawić? A przynajmniej zdać sobie sprawę, że to wszystko czemuś służy? Że to wszystko służy WAM?
Na tym właśnie polega zaufanie do siebie. Właśnie na tym. Mógłbym jeszcze dorzucić parę scenariuszy, co jeszcze wydarzyło się przed przyjazdem policji, ale już chyba wystarczy. Rozumiecie teraz na czym polega prawdziwe zaufanie do siebie?
,,Adamus Saint Germain ,,Wszystko jest dobrze w całym stworzeniu… 1”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz