Wszystkie operacje Lightwarriors w Peru były związane z przestrzenią kosmiczną. Galacom polecił zespołowi naziemnemu przywrócić integralność Logosu i Monady Słońca, a także przerwaną część Projektu Galaktycznego w rejonie Nasca.
Z Płaskowyżu Nazca zespół LFs i przystąpił do realizacji zadań.
Już na dalekim podejściu do Płaskowyżu Lightwarriors odczuli silny kontakt energetyczny z nowymi, pozaziemskimi energiami i informacjami.
Okazało się, że to Współtwórcy zaczęli wstrzykiwać do ich DNA fragmenty niektórych matryc energetyczno-informacyjnych. Hierarchowie ostrzegli, żeby się nie martwić, ponieważ było to związane z nadchodzącą operacją.
Obciążenie wyczerpało energetycznie członków zespołu i po prostu zonknęli na chwilę. Wszyscy czuli silne pieczenie w gardle i sercu, a ciało było napięte z powodu manifestacji ich Monad.
Pierwszą częścią operacji związanej z Nazca była praca z jej Geoglifami. Jaki był ich cel?
Płaskowyż Nazca i przyległe terytoria stanowią gigantyczną mapę, kilometrowe punkty orientacyjne, superdokładnie zorientowane wzdłuż stron świata. A jednocześnie jest to Geomandala, stworzona przez zaprzyjaźnione rasy kosmiczne.
W odległej przeszłości, Komitet Galaktyczny rozpoczął kolejny projekt ewolucyjny na Ziemi. Inicjatorami byli Plejadianie, a później dołączyły do nich inne pozaziemskie cywilizacje.
Jaki był ich cel?
Istnieją różne formy Inteligencji w Wielkim Kosmosie - Monadyczne, Galaktyczne i inne Gwiezdne Rodziny. Istnieje kilka poziomów cywilizacji - Najwyższy, Pierwszy, Drugi, Trzeci i tak dalej.
Geoglify w Peru, skoncentrowane na płaskowyżu Nazca, przedstawiają małpy, psy, ryby, ptaki, zwierzęta, pająki, są też twarze humanoidów. Wszystko to są przedstawiciele pozaziemskiej inteligencji trzeciego poziomu, z których większość nie jest jeszcze świadoma potrzeby samodoskonalenia.
Jeśli forma nie ma poziomu Duchowości, który by to uświadamiał, to można ją próbować udoskonalić przez twórców.
Celem projektu Nazca Galactic było umożliwienie bytom trzeciego poziomu ewoluować przez pewien czas na Ziemi, wśród ludzi - doskonalszej formy Inteligencji - i zdobyć brakujące ewolucyjne i Duchowe doświadczenie.
Mogłoby to pomóc dostosować ich Matrycę tworzenia i udoskonalić te formy życia z perspektywą awansu na wyższy poziom.
Każdy z nich miał bowiem stworzyć osobną, osobistą Matrycę Logosu i swój portal inkarnacyjny dla wcielenia i odosobnienia. Nasca została wybrana na lokalizację Portali.
Geoglify to wizerunki przedstawicieli pozaziemskiej cywilizacji, którym pozwolono wcielić się na Ziemi w ściśle ograniczonej liczbie na ściśle określony czas.
Jak wykonano te rysunki?
Z powietrza, przy użyciu nie tak zaawansowanej, ale jednak pozaziemskiej technologii.
Odciski w falach nadawanych na Ziemię bezpośrednio z macierzystych Matryc Tworzenia we Wszechświecie Lokalnym. Pojazdy latające odbierały sygnał i odciskały, rysowały Matryce jako kopie na powierzchni.
Następnie były one zamieniane na rysunki za pomocą prostego urządzenia, podobnego do zwykłego pługa, dokładnie wzdłuż linii kopii.
Tę pracę wykonali Indianie Nazca. To było ich ewolucyjne zadanie, aby "namalować" pustynię, wypełniając część wyższego Galaktycznego Planu.
W przyszłości, po aktywacji wszystkich Matryc na Ziemi, Galacom planował połączyć wszystkie formy Inteligencji reprezentowane w Nazca i stworzyć na ich podstawie zunifikowaną strukturę.
Projekt ten nie został zakończony. Galacom porzucił go w połowie drogi. Poza rysunkami nic więcej nie zostało zrobione. A były ku temu bardzo poważne powody.
Istniało realne zagrożenie pochwycenia i zniewolenia przez Ciemną Hierarchię wszystkich przewidzianych do inkarnacji form Inteligencji.
Po zbudowaniu Geoglifów, ewolucyjnych graficznych vita-matrixów, Czarni Archonci zaczęli tworzyć w pobliżu ogromne cmentarze.
Łatwo sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby udało im się napompować vita-matrixy nekro-energią. I taki był plan Darkiesów.
Teraz ich władza na Ziemi dobiega końca, a Komitet Galaktyczny postanowił powrócić do projektu i kontynuować go. Ale z uaktualnionymi i rozszerzonymi celami i zadaniami ewolucyjnymi.
Na początku operacji, jak wspomniano powyżej, DNA Lightwarriors zostało załadowane fragmentami matryc energetyczno-informacyjnych wszystkich form Inteligencji, których wizerunki znajdują się na terenie przyległym do Nazca, z wyjątkiem samego Plateau.
Następnie, w małym samolocie Nazca Airlines, grupa przeleciała nad całym obszarem. Przez 30 minut, kiedy Wojownicy Światła lecieli nad pustynią, Współtwórcy ładowali do ich DNA niewprowadzone wcześniej fragmenty vita-matrix.
Technicznie rzecz biorąc, ładowanie przebiegało w następujący sposób.
Kiedy członkowie zespołu przelatywali nad danym rysunkiem, znajdowali się pomiędzy nimi a ich wyższymi projekcjami z Lokalnego Wszechświata. Fragmenty załadowane do Lightwarriors były aktywowane i działały jak antena, która przyciągała fale matczynej kreacji Matrix. Następował rezonans z DNA Lightwarriors, a Matrix kopiował się do niego w pełnej formie.
W Nasca znajdują się obrazy takich Inteligencji i form życia jak istoty Promieniste. Ich Matryce również zostały wprowadzone do DNA Lightwarriors.
Ta część operacji zakończyła się sukcesem. Lightwarriors wyszli z samolotu, choć szczęśliwi, ale czuli się bardzo źle.
Wszyscy czuli silne mdłości. Po intensywnym i ogromnym pobraniu do ich DNA i interakcji z pozaziemskimi energiami, nie było już sił.
Serca były bardzo bolesne i spuchnięte. Wysoka wibracja sprawiała, że całe ciało płonęło i ledwo radziło sobie ze skokami ciśnienia.
Wkrótce dyskomfort minął. W ciągu następnych dwudziestu czterech godzin wszystkie matryce Lightwarriorów zostały złożone w jedną i chwilowo wprowadzone w stan uśpienia.
Następnego ranka grupa poleciała peruwiańskimi liniami lotniczymi do Cuzco, stolicy dawnego imperium Inków. Wszystkie inne operacje w Peru były związane tylko z Inkami.
Jakie były zamiary Komitetu Galaktycznego wobec nich w odległej przeszłości?
Cywilizacja Inków została założona przez Wyższą Inteligencję, a mianowicie Słońce. Wysłało ono swoich Najwyższych Hierarchów na Ziemię, aby ustanowić nową ludzkość, przygotować narodziny wyższej formy Inteligencji - Człowieka Solarnego (Homo Solaris).
Najpierw należało zbudować infrastrukturę i podstawy państwa, przygotować mentalność ludzi i portale do wcielenia się przedstawicieli Rasy Solarnej.
W Komitecie Galaktycznym wielu było bardziej realistycznie nastawionych i nie miało złudzeń co do tego projektu. Zdawali sobie sprawę z tego, że wszystkie poprzednie próby zakończyły się niepowodzeniem, łącznie ze Starożytnym Egiptem, pomimo ich najlepszych starań.
Planowano stworzyć Człowieka Uniwersalnego (Homo Universum) na bazie Człowieka Solarnego. Projekt ten był również aktywnie promowany przez Plejadian. Plejady były dla Inków drugim najważniejszym obiektem kultu po Słońcu i Księżycu.
Homo Universum miał stać się pełnoprawnym Mikrokosmosem, zawierającym w swoim DNA i Monadzie aspekty wszystkich Logosów Galaktyki, a następnie Lokalnego Wszechświata.
Wojownicy Światła odnaleźli świątynię Inków, gdzie Matrix Homo Solaris-Universum został stworzony, ale nigdy nie został aktywowany. Jest to forteca Ollantaytambo w Świętej Dolinie w Cuzco.
A przecież główną misją Inków było przeniesienie aspektu Solarnego Logosu na Ziemię. Jego matczyny aspekt Logos planetarny był już wielokrotnie przekazywany Ziemianom, ale za każdym razem był bezczeszczony lub niemal przejmowany przez Czarnych Archontów.
Pierwszy Inka, Manco Capac, i jego dipol, przybyli na Ziemię przez Portal Wcielenia znajdujący się na dnie jeziora Titicaca.
Odtąd tylko jego bezpośredni potomkowie mogli być najwyższymi władcami Inków. Podobnie jak w starożytnym Egipcie, ich małżeństwa były zawierane tylko między nimi, czyli między braćmi i siostrami.
Niedopuszczalne było mieszanie krwi władcy i zwykłego człowieka. Jeśli do tego doszło, takie dziecko nie mogło zostać władcą. Czystość DNA była zachowana w stu procentach.
Jednak małżeństwa z prostymi Inkami gwarantowały wprowadzenie do ich kodu genetycznego DNA solarnego, by prędzej czy później stworzyć ziemską rasę Homo Solaris.
Oprócz zachowania aspektu Solarnego Logosu, Inkowie mieli jeszcze jedną ważną misję - przywrócenie całości podzielonych Monad.
Manco Capac swoim dipolem przyniósł ze sobą (a raczej w sobie) powierzony mu święty aspekt Solarnego Logosu. Zmaterializował go i umieścił w Świątyni Słońca Qurikancha w Cuzco.
Pierwsi Inkowie stworzyli Mandalę Słoneczną. Jej rdzeniem był zmaterializowany aspekt Słonecznego Logosu, umieszczony w Złotym Ołtarzu Świątyni Qurikancha.
W czasach Imperium Inków, świątynia ta była głównym sanktuarium wzniesionym dla boga słońca Inti. Ściany i podłogi były w całości pokryte złotymi płytami, a wewnętrzny dziedziniec był ozdobiony złotymi posągami.
Hiszpanie, kiedy przybyli do Cuzco, byli oszołomieni Świątynią, nazywając ją prawdziwym "bogactwem poza wyobraźnią".
Ale złoto nie służyło jako symbol bogactwa i władzy. Inkowie, jak wiele ras kosmicznych, używali tego metalu czysto utylitarnie - jako idealnego nadprzewodnika energii.
Z Ołtarza, który był połączony z rdzeniem Słonecznego Logosu, jego promienie (seke) rozchodziły się jak promienie Słońca.
Seke były zakotwiczone do innych Świątyń Solarnych, waka. Było ich 333. Razem tworzyły one Mandalę, gigantyczną antenę wzmacniającą. Kierowała ona energię Słońca na Ziemię i przekazywała energię planetarną do Słońca.
W centrum Świątyni znajdował się dysk z czystego złota, długi na wiele metrów, symbol Boga Słońca. W tym dysku rezydował zmaterializowany aspekt Słonecznego Logosu.
Każda waka miała również aspekt solarny, ale był on już aspektem córkowym w stosunku do głównego aspektu logicznego umieszczonego w Qurikancha.
Wszystkie Świątynie służyły jako przetworniki-powtarzacze, które działając w zunifikowanym systemie połączone były z Dyskiem Słonecznym w Qurikancha.
Dzięki temu w niej i tylko w Tarczy Słonecznej na Ołtarzu mogła być stale utrzymywana Pierwotna Wibracja Słonecznego Logosu.
Tak powstało zachowanie Referencyjnej Wibracji Słońca. Qurikancha została przekształcona w planetarne repozytorium Matrycy Idealnego Stanu Logos Solarnego.
Można ją było użyć do przywrócenia, gdyby coś się z nią stało, lub do wprowadzenia poprawek, przywracających ją do pierwotnego stanu idealnego, gdyby zaszła taka potrzeba.
Znaczenie tego miejsca było ogromne, a wielu Czarnych Archontów chciało dostać je w swoje ręce.
W końcu ten, kto posiada Matrycę Solarną, może kontrolować Słońce.
Zgodnie z planami Galacoma, przyszły Homo Solaris miał urodzić się jako nosiciel kopii aspektu Solar Logos w swojej Monadzie i DNA, a wibracja emitowana przez jego DNA miała odpowiadać referencyjnej pierwotnej wibracji Słońca.
W ten sposób Idealny Homo Solaris na Ziemi byłby "chodzącym Słońcem", którego Monada i DNA byłyby żywą kopią zapasową Solarnego Logosu.
Wszystko to razem było niezbędne do realizacji kolejnego ewolucyjnego zadania Inków - zjednoczenia pól (ciał manifestacji) Słońca i Ziemi.
Plany były wielkie. Cała niezbędna infrastruktura była na miejscu.
Co się stało potem?
Czarni Archonci i Ciemna Hierarchia nie mogli tolerować realizacji planu Współtwórców. Stanowił on dla nich bezpośrednie zagrożenie, gdyż Człowiek Doskonały był dla nich niebezpieczny przez swoją niedoskonałość.
Ciemni opracowali swój plan, który wielokrotnie udowodnił swoją wysoką skuteczność, aby zniszczyć projekty Współtwórców i Sił Światła.
Plan był bardzo prosty: zdziesiątkować moralnie Inków od wewnątrz, przynajmniej jakąś ich część.
Udało im się zniekształcić Portal Wcieleniowy i genetykę Inków wcielonych na Ziemi.
Czarnym Archontom udało się zniszczyć dziedziczną sukcesję Najwyższych Inków. Dziecko, które później stało się ich Najwyższym Hierarchą, pochodziło od Czarnego Archona, który przyjął wizerunek Władcy Inków podczas poczęcia.
Bastard z Ciemnej Istoty przeniósł jego genetykę, co położyło kres programowi Współtwórców.
Ciemnym Siłom udało się zaszczepić w Inkach swoją gałąź, która moralnie i genetycznie zepsuła społeczeństwo.
Wszystko to doprowadziło do tego, że Imperium Inków zaczęło odprawiać rytuały ofiarne. Duchowo upadło ono ostatecznie, gdy dokonano pierwszego rytualnego mordu.
Następnie masowe ofiary były składane w każde święto, których w kalendarzu inkaskim było bardzo dużo.
Podczas tych okrucieństw na ołtarzach bogów ginęły tysiące ludzi. Krew płynęła najpierw strumieniami, a potem rzekami.
Deprawacja i upadek Duchowości, zastąpienie Boskich wartości, niczym rdza, zżerało społeczeństwo i Imperium od środka.
W wyniku masowych ofiar, aspekt Solarnego Logosu został zbezczeszczony i zainfekowany nekroenergią. Poprzez ten aspekt, Ciemna Hierarchia próbowała wykorzystać ludzkie Dusze do przejęcia lub uzyskania dostępu do Słonecznego Logosu.
Na szczęście Współtwórcy zapobiegli temu. Jednak nie mogli oni powstrzymać duchowej i ewolucyjnej degradacji Inków. Projekt Homo Solaris i Homo Universum nie powiódł się.
Hiszpańscy konkwistadorzy okrucieństwem i złem powstrzymali okrucieństwo i zło ostatnich pokoleń Inków, uniemożliwiając im ostateczne zbezczeszczenie Słońca. W pełnej zgodzie z Prawami Karmy, jedni rzeźnicy zniszczyli innych rzeźników.
Od tego czasu Wyższa Hierarchia Światła wielokrotnie oczyszczała aspekt słoneczny i ewakuowała ofiarowane ludzkie Dusze. Jednak aspekt ten nigdy nie został zwrócony Słońcu z powodu niekompletności tej pracy.
Jak wyznaczył Galacom, Lightworriors musieli zebrać, oczyścić i ożywić w swoich Monadach aspekt Słonecznego Logosu.
W rzeczywistości, po zbezczeszczeniu krwią ofiar, stał się on niepłynny i w takim stanie nie mógł być zwrócony Słońcu. Integralność słonecznego Logosu została naruszona.
Była to całkowita analogia z człowiekiem i jego Monadą. Jeśli karma pojawia się w ciele przyczynowym, to nie jest możliwe zmobilizowanie (złożenie w sobie) jego ciał przejawionych i przywrócenie integralności.
Wykonanie zadania Galacoma rozpoczęło się w momencie przybycia wojowników światła do Peru. Już w pierwszą noc Współtwórcy i Solarni Hierarchowie wzięli fragmenty z Monad członków zespołu.
Następnie złożyli te części i utworzyli niezależną dipolową monadyczną całość. Tej samej nocy został w nią wmontowany aspekt Monadyczny Słońca.
Był on z Monady, a nie z Logosu Słonecznego. Ten ostatni jest tylko ciałem manifestacji Monady Słońca, która jest nadrzędna i przyczynowa w stosunku do niej.
Lightwarriors z trudem wytrzymywali ten zabieg. Odczuwali silne bóle serca, wysoką gorączkę, a rano nie mogli wstać z łóżka z powodu osłabienia.
Jednak w ciągu dnia Współtwórcy pomogli im w pełni wyzdrowieć i kontynuować operację w Sacsayhuaman, jednej z głównych świątyń Inków.
**By Lev
**Source
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz