Oddaję
wam w ręce kartkę z Pamiętnika Mistrza hiszpańskiej Shaumbry, kobiety
która przeszła przez milionowe długi, po to by odnaleźć swoje prawdziwe
bogactwo. Historie kobiecej realizacji w gruncie rzeczy są do siebie
bardzo podobne. Przetłumaczyłam tekst na język polski bo mnie zauroczył,
otworzył i w jednej chwili potrafiłam się w nim rozpłynąć. Brakuje nam
historii o realizacjach, a to, według mojego czucia jest właśnie jedną z
nich. Zapraszam do czytania o T.c. Aeelah, jej przygodach i odkryciach,
oraz do zanurzenia się w uważność jej obecnego życia. Życia prostego
Mistrza. Chciałam, żeby tekst pojawił się na stronie polskiej Shaumbry
ale się nie udało, więc dzielę się nim z wami tutaj. Dajcie znać, czy do
Was też przemawia....
,,Przepływ gotówki, dostatek i życie amhyo”
T.c. Aeelah
Spróbuję opowiedzieć tę historię w bardzo skondensowanej wersji - choć jest długa jak na skondensowaną !!!!
W
2004 roku, w tym samym roku, w którym zaczęłam budzić się na swojej
duchowej ścieżce, weszłam w relację z człowiekiem, który miał zostać
moim Mistrzem Integracji. W tym sensie, że to z nim zaczęłam naprawdę
odczuwać ból, ból towarzyszący silnym relacjom - co pozwoliło mi
doświadczyć mojej tak zwanej Ciemnej Strony - niekochanej,
nieakceptowanej i nieakceptującej siebie samej.
W ramach tej relacji
istniała ogromna nierównowaga pod względem obfitości pieniędzy, ponieważ
to ja płaciłam wszystkie rachunki i posiadałam wszystkie rachunki
bankowe, karty kredytowe i pożyczki, ponieważ On był w sytuacji, w
której nie mógł posiadać konta lub karty na własne imię.
Później odkryłam, że bardzo mi to odpowiadało, ponieważ tak naprawdę chciałam mieć nad nim kontrolę.
Ogromna
bomba roztrzaskanych iluzji „dobrych dziewczyn, które cierpią przez
innych” uświadomiła mi, że to JA jestem głównym sprawcą… nie tylko
ofiarą. I osobą która najbardziej wykorzystywała i czerpała energię z
całej sytuacji byłam JA sama. Oczywiście.
W międzyczasie natknęłam
się na Karmazynowy Krąg, zrobiłam SES, Aspektologię, a później zostałam
nauczycielem, zrobiłam też Synchrotyzację i również zostałam
nauczycielem, Dreamwalker Death, Dreamwalker Ascension, Discovering your
Passion (tak bardzo mi się podobało, że przetłumaczyłam te kursy na
portugalski i zaoferowałam je CrimsonCircle, ale zostałam również hojnie
nagrodzona, nie wiedząc, że zostanę nagrodzona w pierwszej kolejności -
w ten sposób zapłaciłam za moje szkolenie na nauczyciela aspektologii!)
i wiele innych kursów, shoudów i tak dalej, i tak dalej, dzięki temu
miałam też dużo pracy z Normą Delaney, moim Mistrzem Mentorem, jak lubię
ją nazywać. Tą, która przez Oddech wprowadziła mnie w moją Duszę i
największą miłość ze wszystkich romansów. Miłość do samej siebie.
Poprzez
Współczujący Oddech mój proces Integracji rozwijał się, rozwijał i
rozwijał, a tymczasem mój związek dobiegł końca. Po 7 latach Kwan Yin
szeptał do mnie „jeszcze nie czas, jest więcej do integracji”, a ja mu
odpowiedziałam „to bzdury, ok !!!!”. Wybierałam i wybierałam, wybierałam
i wybierałam dla siebie: „Prostota, łatwość, wdzięk i harmonia.
Równowaga, miłość i spokój. Pokój. Czysty pokój. Nieskończona obfitość.
Tego właśnie chcę dla siebie ”.
Kiedy przyszło objawienie, że
nadszedł już czas, żeby to zakończyć, że wszystko, co trzeba było
przeżyć, zintegrować i rozwiązać w tej relacji, zostało zrobione,
zostałam z 8 kartami kredytowymi, 5 kontami bankowymi, 6 pożyczkami i
mimo wszystko nadal czułam ogromną radość i zapał do życia, oraz to,
jakże surrealistyczne zaufanie, że mogę to zmienić bez ogłaszania
upadłości.
Poza tym stałam się Mistrzem w rozpoznawaniu Trójkąta -
Ofiary, Sprawcy, Zbawiciela i wychodzenia poza ten trójkąt, oddech za
oddechem, krok za krokiem z wewnętrzną pewnością.
Rzeczywiście Mistrz integracji aspektów.
Adamus
dalej się uśmiechał i mówił mi, że to wszystko już jest we mnie. Że
wszystko już mam. To była dla mnie główna zagadka, ale mu uwierzyłam.
Mógł mieć rację, chociaż jeszcze tego nie dostrzegałam w szerszym
ujęciu.
To było męczące. Żonglowanie kartami kredytowymi, pożyczkami,
kontami bankowymi było wykańczające… ale nigdy nie opuściłam
comiesięcznej płatności. Moja Dusza uspokajała mnie za każdym razem, gdy
musiałam użyć moich kart kredytowych, zrobić trzy lub cztery tysiące z
tysiąca, sprawiać, że pieniądze zaczęły się mnożyć w czymś, co wydawało
się czystą magią, moja Dusza powtarzała „Wszystko w porządku. To
wszystko jest załatwione. Nie bój się."
W tym momencie życia nie
mogłam tego dostrzec, że wszystko zostało już rozwiązane, ale moja Dusza
powtarzała, że tak było i mogłam albo temu ślepo zawierzyć albo
dokonywać ciągłej samo-destrukcji.
Widzę teraz, że wszystko to było
sposobem na rozszerzenie mojej wizji potencjałów, na pokazanie mi moich
zdolności twórczych i pozwolenie sobie na swobodę i przepływ, pomimo
tego, co wydawało się ogromnym długiem – nagle zdałam sobie sprawę, że w
rzeczywistości był to potencjał ogromnego kredytu.
Byłam Merlinem na treningu, a Cierpliwość i Współczucie były najcenniejszymi dobrami, które oferowała mi moja Dusza.
Kiedy
zdałam sobie sprawę, że moja Dusza jest wielka i ja jestem także moją
Duszą, pozwoliłam sobie stawać się coraz bardziej tym wszystkim, czym
Jestem i uwolniłam to, czym nie byłam.
Był czas, kiedy czułam się
winna. Och, jestem winna, że znalazłam się w tej sytuacji. Tego, że nie
wiedziałam, jak powiedzieć „nie”. Tego, że byłam łatwowierna, głupia,
ślepa!
Tak, tylko moja Dusza mogła mnie wyrwać z tej pułapki.
Poddałam się jej przewodnictwu. Oddychałam raz za razem, oferując swoją
wolną wolę mojej Esencji - nie trzeba było już wierzyć iluzji, że jestem
tylko Człowiekiem.
W końcu udało mi się pozbyć poczucia winy i w
pełni zaakceptować tę sytuację oraz powiedzieć mojemu Aspektowi, który
stał się tak biegły w grze w rosyjską ruletkę z systemem bankowym, że
już wystarczy! Och, to była świetna zabawa !!!
Nie byłam zbyt
przekonana o moim wyborze. To utrzymywało grę, więc nadal stanowczo
wybierałam, mówiąc do siebie „wystarczy”. W końcu opanowałam sztukę nie
złoszczenia się na siebie, oraz to, jak nie dawać się przytłaczać
niekończącym się rachunkom do zapłaty, po prostu pozwoliłam mojej
wyższej mądrości pokazywać mi drogę dzień po dniu, nigdy nie wiedząc,
jak będę w stanie ominąć następny dzień długów.
Przez tygodnie żyłam
za 5 € dziennie (to tyle ile kosztuje jedna mała kawa w restauracji) i
magiczne jest to, że niczego mi nie brakowało. Jedzenie zawsze trafiało
na mój stół - o wiele więcej niż mi było potrzebne - moje dzieci zawsze
miały to, czego potrzebowały, tak samo jak ja. Moja Dusza obsypała mnie
tak wieloma prezentami, że mogłam się tylko uśmiechać, otrzymywać i być
wdzięczą.
Miałam też tych wszystkich ludzi w moim życiu, którzy
wspierali mnie w mojej podróży integracyjnej, tak jak ja wspierałam ich,
w ich drodze. Jednym z najbardziej niezwykłych doświadczeń było to, że
moja bardzo wyjątkowa przyjaciółka Joana, skorzystała z mojego
zaproszenia i wprowadziła się do mnie wraz ze swoimi dziećmi, zaraz po
tym jak się rozwiodła. Ośmioro z nas mieszkało w moim domu, mieliśmy
swoje zebrania Shaumbry, na których wszyscy mieli idealną rzeczywistość.
Oraz samego Siebie coraz bardziej. Patrzyłyśmy na siebie, ja i ona, i
byłyśmy świadkami tej rozwijającej się magicznej obfitości. Pytałyśmy
siebie nawzajem „czy damy sobie z tym wszystkim radę?” I śmiałyśmy się
porządnym śmiechem z brzucha i wiedziałyśmy, że tak, możemy wszystko,
gdy tylko pozwolimy sobie to dostrzec, zrelaksować się w tym uczuciu i
przyzwolić, aby wydobyło się z tego pozwolenia jeszcze więcej obfitości.
Czasami delikatnie, czasami intensywnie, z pewnością przychodziło to do nas powoli, oddech za oddechem.
Wyraźnie
zdecydowałam, że wszystkie karty kredytowe, pożyczki i rachunki bankowe
zostaną rozpuszczone w puli krystalicznej energii, z powrotem do
wspaniałego zera, a następnie przechyliłam szalę w drugą stronę.
Zrozumiałam, że moja kwota długu - 250 000 euro, to pieniądze które
dostałam dla siebie. Skoro mogłam mieć 250 tysięcy długu, to mogłam tyle
samo mieć na koncie. To był tylko odwrotny wyraz mojej obfitości, coś,
co wprowadziłam do swojego życia, aby wpędzić moją ludzką jaźń w taką
stratę i rozpacz, że nie miałam innego wyboru, jak tylko poddać się
mojej Duszy – jeśli chciałam ostatecznie żyć w Wolności na wszystkich
poziomach, od wewnątrz.
Tak! Wybrałam Wolność! Na szczęście nie
miałam pojęcia, co to dla mnie oznaczało, co niosło za sobą przyjęcie
zaproszenia od mojej Duszy. Gdybym rozumiała to w pełni wcześniej,
pewnie wzdrygnęłabym się i zastygła, jeszcze na długo, zamiast tego
niewinnie powiedziałam do niej „tak moja Duszo, tak, proszę, prowadź
mnie, to wszystko, czego pragnę i całkowicie się Tobie podporządkowuję -
jestem naczyniem Twojego wyrazu”.
Pewnego dnia musiałam też poprosić
o pomoc Człowieka. To była dla mnie ogromna przeszkoda, ponieważ
zostałam wychowana na silną, niezwyciężoną, tak, żeby zawsze znaleźć
swoją drogę samotnie, ale tak naprawdę, to tym zakorzenionym strachem
przed osądzeniem, wyśmianiem, odrzuceniem, zaprzeczeniem, należało się
zająć… Więc pierwszy raz przyszedł moment w którym poprosiłam kogoś o
dużą sumę pożyczki. To był mój przyjaciel z Shaumbry, którego znałam od
niedawna, człowiek który wprowadził się do pokoju mojego domu, wynajął
go dla siebie na jakiś czas. W jakiś sposób było to doświadczenie
wzajemnego zaufania i pożyczył mi 13.800 €!
W końcu trzeba było
zapytać także moją mamę, która nie była dla mnie hojna w dzieciństwie i
latach młodzieńczych i która pokazała mi, jak być wojownikiem, silnym,
odpornym, wydajnym, niezwyciężonym… Ale niestety dla mnie to była jedyna
osoba, którą mogłam jeszcze poprosić o pożyczkę i ta, z którą naprawdę
musiałem pokonać tę wewnętrzną przeszkodę.
Cóż, w tym momencie
wydarzyła się wielka magia. Mama nie była krytyczna. Poczuła ulgę. Ulgę,
że może pomóc, i ulgę, że może być świadkiem mojej bezbronności.
Służyło jej też to, że osiągnęła swoje. Silne kobiety również były
kruche i pozwoliło nam to na całkiem nowy poziom miłości.
Okazało
się, że przechowywała dla mnie 20 000 euro, które dostała od mojego
dziadka, zanim umarł. Nie wiedziałam o tym, ale trzymała je dla mnie na
gorszy czas. I oto właśnie nastał. Miałam 250 000 euro długu, a te 20
000 euro wydawały mi się kroplą w morzu potrzeb, ale wierzcie mi, to
właśnie przeważyło szalę.
Po tym zdarzeniu całkowicie odprężyłam się w
pełnym zaufaniu, że wszystko potoczy się idealnie, a wkrótce potem, w
kwietniu 2013 r., Miałam moment transfiguracji – przytrafiła mi się tak
zwana realizacja – która była dla mnie doświadczeniem bliskim śmierci,
wznosząca się moc duchowa tak potężna, że dosłownie „zabiłam” tego, kim
byłam do tej pory i całkowicie zapadłam się w Jedność wewnątrz siebie.
Od
tego czasu nastąpiło zupełnie nowe doświadczanie i nie, wcale nie
stałam się wolna od długów. Niemniej jednak moje serce było w całkowitym
spokoju i wiedziałam teraz, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, że
wszystko, czego potrzebuję, to uzbroić się w cierpliwość i cieszyć się
nowym życiem, niezależnie od moich wyciągów bankowych, w pełni oddać się
łagodnemu i łatwemu odwracaniu sytuacji. Prostota. Nigdy więcej walki.
Na zawsze.
Więc w końcu zaczęłam płacić rachunki, jakbym wychodziła
na lody lub na miły masaż. Bez uwagi na to. Po prostu coś, co należy
zrobić naturalnie i z wdzięcznością. Z wdzięcznością, że się tu
znalazłam. Za każdym razem.
W ten sposób mój nowy samochód trafił w
moje ręce. Wszystko, co musiałam zrobić, to zdecydować, że muszę zmienić
samochód. Następnie poszłam do stoiska i zakochałem się w jednym
samochodzie. To było to. Kupcem była firma, w której pracowałam, a która
była własnością mojej mamy. Ale kto w ogóle potrzebuje samochodu na
swoje nazwisko? Cóż, za tydzień, który był ostatecznym terminem, w
którym musiałam dostać samochód, aby dojechać do Bretanii we Francji,
samochód był w moich rękach, z pełnym ubezpieczeniem.
Od tamtej pory
nigdy nie zapłaciłam rachunku za naprawę lub przegląd samochodu. Oprócz
opłat drogowych… a czasem nawet nie płaciłam za benzynę.
W następnym
roku związałam się z człowiekiem, który pomógł mi się zorganizować
Ponieważ szłam z prądem, nie miałam poczucia „normalnej” organizacji,
ale on miał ogromne. Dlatego dobrze przyjrzał się moim finansom i
opracował plan, który miał pomóc mi w pozbyciu się wszystkich moich kart
kredytowych. Wydzierżawił mi 20 000 €, które spłacałam mu po
oprocentowaniu w wysokości 5%, tworząc sytuację korzystną dla
wszystkich, w której oboje mogliśmy świętować mój stopniowy spadek długu
każdego dnia.
Do końca 2017 roku pożyczka w wysokości 13.800 euro
została spłacona z pieniędzy pochodzącymi z czynszu, który moja mama
otrzymywała z odziedziczonego majątku. Co ciekawe, jednym z tych aktywów
była siłownia, którą zbudowałam z moim pierwszym mężem, ojcem mojej
córki i kiedy rozwiedliśmy się w 2002 roku, było wiele kłopotów. Były
mąż nie chciał podzielić naszych aktywów, więc po prostu odpuściłam.
Niemniej jednak faktyczne pomieszczenie, w którym znajdowała się
siłownia, należało do mojej rodziny, więc musiał płacić czynsz, który
otrzymałam w ten dziwny sposób wiele lat później – a dokładnie 15 lat
później.
Potem w 2018 roku pojawiła się pani, która chciała kupić mój
dom - dom, który był wystawiony na sprzedaż od 2012 roku! Była
hodowczynią psów z Francji i pilnie potrzebowała domu, więc zawarliśmy
porozumienie i dała mi z góry 20 000 € na gwarancję sprzedaży, która
miała być rozliczona do miesiąca czasu.
Okazało się, że zniknęła.
Dosłownie. Kontrakt się skończył i musiałam zatrzymać 20 000 €! Ale
potem nagle pojawiła się ponownie i napisałyśmy kolejną umowę na kolejne
10.000 €, aby zagwarantować sprzedaż. Przelała mi 5000 €… i znowu
zniknęła !!!! Więc musiałam zatrzymać 25.000 €. Nawiasem mówiąc, była to
dokładnie kwota, którą był mi winien mój były mąż… i on też był hodowcą
psów.
Kiedy wyprowadził się z mojego życia, całkowicie odpuściłem
sobie pragnienie, by mi odpłacił. Wzięłam na siebie pełną
odpowiedzialność za to, że stworzyłam mu możliwość, by był mi winien te
pieniądze w pierwszej kolejności i doszłam do całkowitego spokoju z tym.
Byłam też w pełni świadoma, że cokolwiek jest dla nas odpowiednie, w
taki czy inny sposób trafia do naszego życia. A pieniądze na pewno
wróciły… Nieźle się śmiałam z powodu tego nieoczekiwanego obrotu
wydarzeń. Pani, którą można było osądzić za nieodpowiedzialność,
obelżywie itp., Była w rzeczywistości tą, która wręczyła mi prezent,
który przyjęłam z głęboką wdzięcznością i odrobiną humoru.
Wracając
do sprzedaży domu. W lutym 2019 r., Miesiąc po dodatkowych 5000 €,
pojawił się kolejny kupiec. Tym razem para z Anglii. A w maju mój dom
został sprzedany.
Wielkie, duże, duże, duże, wielkie świętowanie!
Tymczasem
nie mówiłam, że w 2013 roku przeprowadziłam się do mieszkania mojej
babci w mieście, ponieważ ona zamieszkała z mamą, a dom był pusty, więc
bardziej praktycznie było być w mieście, aby moja nastoletnia córka
miała więcej swobody w spotykaniu się z jej przyjaciółmi, żeby
samodzielnie chodziła do szkoły i tak dalej, więc przeprowadziłyśmy się.
A
w 2019 roku dostałam mieszkanie (w którym nigdy nie musiałam płacić
czynszu) w ramach spadku - ale jeszcze za życia mojej mamy. Obecnie jest
wynajmowane i stanowi miesięczne źródło dochodu. W tym samym roku
przeprowadziłam się do bliźniaka, w którym mieszkała moja mama, ponieważ
był pusty, piękny i miał też ogromny ogród i ziemię, na której mogłam
bawić się w sadzenie warzyw, karmienie kurczaków, zbieranie owoców i
dużo więcej. Tutaj też nie płacę czynszu, ani innych zwykłych opłat.
Tak, to moja prawdziwa historia.
Uświadomiłam
sobie, że moja mama zobowiązała się wspierać moją realizację (zanim
przyszłam na świat w tym życiu). I tak, chociaż musiała grać ze mną w
grę braku, kiedy byłam młodsza, dając mi doświadczenia bez ciepła, bez
miłości, bez wsparcia, ale gdy rozwiązałam całą moją karmę przodków i
uwolniłam się od potrzeby bycia jej córką, wtedy gra się kończyła. Mogła
wreszcie być hojna. Właściwie mamy bardzo piękną magiczną konfigurację.
W zamian za wspieranie mojej wolności, moja mama sama doświadcza nowych
poziomów wolności, otwierając nieskończony krajobraz nowych możliwości.
To wszystko jest tak poza ludzkim pojęciem, że jedyne, co można zrobić,
to po prostu cieszyć się tym! Obie możemy się tym cieszyć.
Wygląda
więc na to, że kiedy tu przyszłam, wybrałam dla siebie dość zamożną
rodzinę, która mogła dać mi to, co najlepsze z obu światów - świat
separacji, braku i dramatu oraz świat wewnętrznej wolności, bogactwa i
harmonii. Samolubna mama, nieobecny tata, dziadek, który przeszedł od
biedy do fortuny wielkim wysiłkiem i dla dobra swojej rodziny…
Przyniosłam ze sobą wszystkie potencjały, w mojej małej magicznej
walizce transcendencji. To oczywiście zawsze jest nieznana gra
loteryjna, ponieważ zależy to od wolnej woli Człowieka, aby stawić czoła
wyzwaniom z chwili na chwilę, aby dosięgnąć więcej tego, kim naprawdę
jesteśmy. Ale zdałam sobie sprawę, że moja Dusza nigdy nie wątpiła, że
mogę to zrobić. Nie mogła. Nie ma wątpliwości na poziomie duszy! W
każdym razie to, co mnie zadziwia, to fakt, że moja Dusza ufała mi -
Ludzkiemu mnie - przez cały czas. Świadomość mojej Esencji o tym, że
jestem bardziej - nie tylko Człowiekiem, nie tylko Boskością – było tym,
co sprawiało, że światło migotało, abym znalazła drogę przez Ciemną Noc
Duszy.
I chociaż życie ciągle mnie przyspieszało ku sukcesowi, to
jednak uciekałam od niego, jakby jeszcze to nie był ten czas. Zawsze
potrafiłam odnosić sukcesy w każdym przedsięwzięciu, także finansowym.
Teraz wiem, że to była część mojej magicznej walizki.
Rzecz w tym,
że nie mogłam sobie pozwolić na bycie rozpieszczonym bachorem. Nie było o
tym mowy. Nie mogłam sobie pozwolić, by pieniądze rozpraszały moją
uwagę i zdaję sobie sprawę, że gdybym miała wszystko na początku, kiedy
wciąż miałam złudzenie, że jestem tylko człowiekiem, krążyłbym w kółko. I
nawet w moim urzeczywistnieniu to wszystko musiało przychodzić do mnie
powoli, aby mnie nie przytłoczyć.
Teraz jestem całkowicie wolna od
długów, tak jak wybrałam i szczerze mówiąc, nie widzę różnicy między
pieniędzmi a nagrodą jaką jest reszta mojego pięknego życia. To wszystko
jest takie samo. O ile mogę siedzieć na werandzie i patrzeć, jak ciepłe
jesienne słońce zachodzi na horyzoncie, wąchając zapach kwiatów i
słuchając melodii natury, widzę też, jak moje pieniądze rosną bez
wysiłku, naprawdę i dosłownie. Nigdy nie myślę o tym, czy stać mnie na
wszystko, co zdecyduję się kupić lub zrobić.
Prawda jest taka, że nie
mam nieskończonej listy potrzeb. Żyję dość prostym życiem. Cieszę się
krystaliczną obfitością kropli deszczu spływających kaskadami do stawu i
ciepłem kąpieli w pobliskiej rzece, która tak czule i delikatnie trzyma
mnie w ramionach. Upajam się ciszą pogodnego świtu, gdzie niebo
wypełnia symfonia niesamowitych kolorów i uwielbiam proste dania z
gotowanej kapusty i fasoli z mojego warzywniaka, z gotowanym jajkiem od
moich kurczaków i czystą oliwą z oliwek z moich drzew oliwnych… Tak samo
lubię przebywać w pięciogwiazdkowym hotelu i rozpieszczać się w spa,
wychodzić do najlepszych restauracji na najsmaczniejsze jedzenie i
spacerować po najpiękniejszych miejscach, które spotykam bez
konieczności szukania ich. Mogę też biwakować na dziko lub przespać się
na plaży pod rozgwieżdżonym niebem, zamienić swój samochód w coś, co
czule nazywam przyczepą kempingową i wygodnie przytulić się do pościeli w
najwygodniejszym prowizorycznym łóżku.
Wszystko jest częścią mojego
dostatku, bo Ja nim jestem. Sama jestem dostatkiem i jestem hojnie
dostępna, w pełni obecna dla życia. Jest w tym tyle samo hojności, ile
wdzięczności i pasji. To przekracza wszystko, o czym mogłam marzyć…
Właściwie już nie mam marzeń do spełnienia.
Przychodzi do mnie
wszystko naprawdę i dosłownie. Coraz bardziej i bardziej pozwalam, aby
wdzięczny i zmysłowy przepływ tego, kim Jestem, wziął mnie za rękę i
poprowadził przez to niewiarygodne życie. Przez Miłość we wszystkich
formach. I to jest to.
W mojej rzeczywistości nie ma absolutnie
żadnej separacji między dawaniem a otrzymywaniem, to tylko jeden
przepływ, a jeśli chodzi o moją pracę, oferuję dużo treści za darmo, nie
muszę się już ukrywać, a także trzymać ręki na moim cudownym sejfie,
dając sobie zrównoważoną twórczą wymianę, której nawet nie trzeba
rozumieć. To samo w sobie otwiera własny przepływ dostatku moich
klientów, abyśmy mogli razem świętować to nowe życie, ponieważ nie ma
nic złego w byciu razem, kiedy ktoś jest suwerenny dla siebie.
Mój
Massion (Misja + Pasja) jest połączeniem Człowieka i Boskości, a moja
służba polega na tym, by być tym kim jestem. Bo tylko Mistrz może być
pomocny, więc tak jak ja, hojnie mi służy, a ja służę innym. Jestem.
Autorką
kartki z pamiętnika Mistrza jest T.c. Aeelah z Harare w Zimbabwe,
obecnie mieszka w Portugalii. Jej post został opublikowany na FB
Shaumbra Pirates. Więcej informacji o niej znajdziecie na stronie www.inpassioncoaching.com
Tłumaczyła z angielskiego Ania Budzowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz