Pytanie pierwsze
ADAMUS:
Pytanie, od którego zaczniemy. Jaki jest wasz najważniejszy,
indywidualny wniosek, który wynika z tej ery koronawirusa? Nie w
odniesieniu do planety, do was. Jaka wynikła z niej mądrość? Jakie było
to wielkie, wasze osobiste „aha”, którego doznaliście? A jeśli nie
mieliście żadnego, wymyślcie je. Mówię to, ponieważ, no wiecie,
blokujecie się i grzęźniecie w mózgu, jakbyście w ogóle nie byli zdolni
myśleć. „Nie miałem żadnego”. (mówi monotonnym głosem) Ależ owszem,
mieliście! Nie zadawałbym tego pytania, a Linda nie dawałaby wam
mikrofonu. Coś wymyślcie, a tak naprawdę bynajmniej tego nie wymyślacie.
To nie jest kłamstwo. Nie wymyślacie; odnosicie się do czegoś, co
istnieje, i w ten sposób sprawiacie, że energia się porusza, a wy
formułujecie prawdziwą odpowiedź.
Tak więc, Linda, kto jest pierwszy na naszej dzisiejszej liście przebojów?
LINDA: Mary Sue.
ADAMUS: Mary Sue Dickerson. Witamy z powrotem, Mary. (oklaski publiczności)
MARY SUE: Dziękuję.
ADAMUS: Twoja wielka, osobista lekcja jakiej ci dostarczyła epoka koronawirusa.
MARY SUE: Przekonałam się, jak bardzo lubię być sama.
ADAMUS: Być sama. Tak. Ktoś jeszcze czuje podobnie? Tak. Być samemu ze sobą.
LINDA: Interesujące.
ADAMUS: A kiedy nie jesteś do tego zmuszana, wtedy nie masz takich skłonności.
MARY SUE: Staram się nie być cały czas zajęta.
ADAMUS: Nie być cały czas zajęta. Po prostu mieć... myślę, że to był jeden z wielkich uroków tego okresu dla wszystkich.
MARY SUE: I czas na wielokrotne słuchanie twoich materiałów. (śmiech)
ADAMUS:
Absolutnie. Absolutnie. Dajmy sobie chwilę, żeby to poczuć. Mieliście
dużo cza-su. (Mary Sue chichocze) Ale tak naprawdę są to materiały
Shaumbry. Ech, wiesz, jestem tu tylko dla odwracania waszej uwagi, żeby
wszystko mogło w was niezauważalnie wsiąknąć.
MARY SUE: OK.
ADAMUS: Jest takie bogactwo mądrości w bibliotece Shaumbry!
MARY SUE: Tak.
ADAMUS:
Tworzyliście ją wszyscy przez ostatnie 20 lat. Pracujemy właśnie teraz,
no, nie tyle pracujemy, co zbieramy to razem dla tych, którzy przyjdą
jako następni i to jest piękne. Wróćcie do tego i posłuchajcie.
Usłyszcie swój głos – usłyszcie w tym swój głos. Stanowi on ważny
udział. Wiecie, na jednym poziomie słyszycie Cauldre'a, ale usłyszcie w
tym swój własny głos.
MARY SUE: Tak.
ADAMUS: Dobrze. Zrobiłabyś to jeszcze raz?
MARY SUE: Tak.
ADAMUS: Zrobiłabyś. (Mary Sue chichocze). Taak.
MARY SUE: I zaczynam sobie też bardzo mocno uświadamiać, że odbieram rzeczy na innych poziomach...
ADAMUS: Tak.
MARY SUE: ...czemu wcześniej nie poświęcałam czasu na tyle, żeby to sobie uświadomić.
ADAMUS: Daj mi przykład.
MARY SUE: Mam pewne odczucia i dobrze mi z tym, że ich nie nazywam.
ADAMUS: Ach! Chcę, żebyś powtórzyła to jeszcze raz do kamery. (Mary Sue chichocze) Do tej kamery.
MARY SUE: OK. Rozumiem...
ADAMUS: To jest Dave.
MARY SUE: Cześć!
ADAMUS: Kamera jest dokładnie tutaj!
MARY SUE: Och, OK. (śmiech) Nie, ja...
ADAMUS: Możesz porozmawiać z Crashem, jeśli chcesz. To miły facet.
MARY SUE: Mam odczucia, które wzięły się nie wiadomo skąd... nie, poczekaj chwilę.
ADAMUS: Hej, hej! Taak! (Adamus chichocze)
MARY SUE: Nie powinniśmy tego mówić.
ADAMUS: Ej!
MARY SUE: OK. Mam odczucia, których nie identyfikuję...
ADAMUS: „Których nie muszę identyfikować”.
MARY SUE: Nie muszę ...
ADAMUS: Kropka.
MARY SUE: ... identyfikować...
ADAMUS: Kropka! Kropka!
MARY SUE: ... z tą rzeczywistością.
ADAMUS: Kropka. Taak, po prostu... taak, dziękuję.
MARY SUE: OK.
ADAMUS:
Tak, odczucia, których nie musicie nazywać. Na początku jest to trochę
trudne, ponieważ myślicie sobie: „Heeej! Czuję coś. Muszę to nazwać.
Muszę przypisać temu emocję i osąd. Podoba mi się to, czy nie podoba? Co
to znaczy? Co chce mi powiedzieć?” Nie.
Jest piękno w tym
odczuciu, jakiego doznajecie i nie musicie go nazywać. To przyjdzie w
naturalny sposób za jakiś czas. Kiedy nie próbujecie go nazywać, ono
pozwala ludzkiemu umysłowi rozwinąć się, przejść na wyższy poziom
świadomości, żeby się z nim spotkał. Za-miast ściągać to odczucie do
swojego poziomu, otworzy się i rozwinie. Ale wtedy macie ten czas
przejściowy, w którym nie ma identyfikowania i wydaje się on naprawdę
cichy i pusty, a potem nagle to odczucie się odsłania i jest to wielkie
„szuuu!”, które was zagarnia. Wciąż nie w słowach, obrazach czy osądach.
To jest wielkie „szuuu!” i możecie być nim oszołomieni, bo tak jest
piękne. Potem przychodzi moment, w którym nie chcecie go identyfikować i
mówicie: „Nie chcę przyklejać na nie etykietki. Jest tak cenne i całe
moje. Nie chcę próbować go definiować ani zamykać w pudełku”.
MARY SUE: Tak.
ADAMUS:
Ostatecznie umysł stanie na wysokości zadania i da ci jakąś definicję,
ale nie definicję zamkniętą. To jest piękne. Właśnie w tym kierunku
zmierzamy.
MARY SUE: OK.
ADAMUS: W kierunku zdolności do
porozumiewania się ze wszystkim niewerbalnie. Wciąż można werbalnie, tak
jak ja to teraz robię, ale to, co się naprawdę dzieje, dzieje się
właśnie tutaj (wskazuje przestrzeń obok siebie) niewerbalnie. Odczucia
te umykają uwadze większości ludzi – ziuuu! – w ten sposób, przynajmniej
na razie. My ku temu zmierzamy. To właśnie wtedy – ooch, to jest takie
piękne – to właśnie wtedy wy... niektórzy z was próbują rozmawiać z
drzewami. Czy zdajecie sobie sprawę, jakie to dziwne? (kilka chichotów)
Nie, nie jest dziwne. (Adamus chichocze) Rozmawiacie z drzewami,
zwierzętami lub jeszcze czymś innym wciąż używając ludzkiego języka.
Wciąż używacie myśli lub emocji. Nie na tym polega porozumiewanie się.
Nie wymaga ono niczego z tych rzeczy. Polega ono na otwieraniu cał-kiem
nowego świata. Na otwieraniu zmysłów. Podoba mi się więc to, co
powiedziałaś.
MARY SUE: Dziękuję.
ADAMUS: Dziękuję. Dziękuję ci, Mary Sue.
Następny. Jaka osobista nauka wynikła dla was z koronawirusa? Hm? Tak, „kto, ja?” tam z tyłu. (Adamus chichocze)
JOEP: Kto, ja?
ADAMUS: Kto, ja?!
JOEP: To samo, co powiedziała Mary Sue. Naprawdę lubię swoje własne towarzystwo.
ADAMUS: Taak. Jesteś ogólnie rzecz biorąc... zawsze było ci stosunkowo dobrze w swoim własnym towarzystwie.
JOEP: Mhm. Tak.
ADAMUS: Czasami do przesady (Joep chichocze), ale co tym razem było inaczej?
JOEP: Jedna rzecz: w końcu wprowadziłem się do własnego mieszkania.
ADAMUS: Och, dobrze, dobrze. Ale powtórz to do kamery. W końcu co?
JOEP: W końcu wprowadziłem się do własnego mieszkania.
ADAMUS: W porządku, co to znaczy?
JOEP: Znaczy na wielu poziomach.
ADAMUS:
Dziękuję ci. Chodzi mi o to, że często myślicie, ot, ma swój własny
dom, mieszkanie czy coś innego, mieszka sobie sam. Nie, tak naprawdę,
Joep, to symbol, że objąłeś w posiadanie swoją własną przestrzeń.
JOEP: Tak.
ADAMUS:
Chodzi o miejsce, w którym nie zawsze było ci wygodnie, albo powiedzmy
raczej, którego ciągle szukałeś, podczas gdy ono niejako zawsze było
dostępne. Ale przez jakiś czas zabawniej było poszukiwać go.
JOEP: Szukałem.
ADAMUS:
Ale teraz nie mogłeś szukać, ponieważ wszystko zostało zamknięte,
zarówno w świecie zewnętrznym, jak i wewnętrznym i wtedy musiałeś udać
się do siebie. Łał. Jak jest u siebie?
JOEP: Jest wspaniale.
ADAMUS: Tak. Dobrze. I robi się coraz wspanialej.
JOEP: I robi się coraz wspanialej. Taak.
ADAMUS: Dobrze.
JOEP: Tak, do tego stopnia, że nie chce mi się już nawet nigdzie wychodzić.
ADAMUS:
A wielu z was zna Joepa z przeszłości, osobiście lub online. Twoja
energia jest inna. Chcę powiedzieć, że zupełnie inna. Tak więc posłużyło
ci to.
JOEP: Tak, to prawda.
ADAMUS: Tak. Dziękuję ci. Dobrze. Jeszcze kilka osób. Skutki koronawirusa, zwanego również COVID-em. Witaj, Vince.
VINCE: Cześć! Jak się masz?
ADAMUS: Jak zawsze świetnie. (Adamus chichocze) Jak ty się masz?
VINCE: Radzę sobie.
ADAMUS: Nie podoba mi się ta odpowiedź.
VINCE: Wiem o tym.
ADAMUS: Taak. (Adamus chichocze) Czy mógłbyś nas tu przez chwilę pobajerować?
VINCE: Jasne.
ADAMUS: Hej, Vince, jak się masz?
VINCE: Ooch! (chichoczą) Dużo by mówić.
ADAMUS: OK.
VINCE: Ale najpierw chcę się przywitać z naszą przyjaciółką, Beirtą, jedną z uczestniczek wycieczki do Chartres i Karnaku.
ADAMUS: OK, świetnie. Dobrze. Dobrze.
VINCE:
A nauczyłem się tego, że – i nadal w pewnym sensie mam do czynienia z
konsekwencjami tego – bardzo niewiele rzeczy jest wartych mojego czasu
czy energii.
ADAMUS: Interesujące. O czym mówisz?
VINCE: Na przykład o znalezieniu kogoś, kto przyjdzie i umyje okna.
ADAMUS: Słusznie. (Adamus chichocze)
VINCE: Ciągle są nieumyte.
ADAMUS: Rozumiem.
VINCE: Jeszcze da się rozróżnić, czy jest widno czy ciemno.
ADAMUS: Mniej więcej. Taak. Taak. Taak.
VINCE: Ale robię się zrzędliwy, wiesz, tak jak ty bywasz czasami. (kilka chichotów)
ADAMUS: To jest gra. W całej rozciągłości gra.
VINCE: Ależ to żadna gra! (Vince się śmieje)
ADAMUS:
Wiesz, z pewnością usłyszę o tym, kiedy dotrę dziś wieczorem do Klubu
Wzniesionych Mistrzów: „Taak, nazwali cię zrzędą”. (śmiech) Zrzęda?!
Zrzęda nie jest słowem, jakiego użyłbym do określenia siebie. Ale proszę
bardzo, Vince. Masz prawo do swojej błędnej opinii. (więcej chichotów)
VINCE:
Tak, z pewnością mam i prawo, i błędne opinie. (obaj chichoczą) Ale
jest wiele rzeczy, którymi po prostu nie warto zawracać sobie głowy.
ADAMUS: Słusznie. Słusznie. W rzeczy samej nie warto. Wcale nie są takie ważne.
VINCE: I nie tęsknię za nimi.
ADAMUS:
Tak, dobrze. Nie aż tak ważne. Czy to nie jest interesujące, że jednym z
fenomenów tej całej ery koronawirusa – w szczególności w Europie i w
Stanach Zjednoczonych – jest to, że doświadczacie tych trudnych czasów i
wszystkiego, i nie możecie znaleźć nikogo do pracy? Chodzi mi o to, że
czy to tutaj w Kolorado, czy w jakimkolwiek innym miejscu w Stanach
Zjednoczonych, w wielu miejscach w Europie, kiedyś można było wynająć
kogoś do mycia okien prawie wszędzie i okna były umyte, powiedzmy raz na
miesiąc, a teraz nie można nikogo znaleźć. Co się stało? Czy ci ludzie
wyjechali?
VINCE: Doszli do tego samego wniosku.
ADAMUS:
Tak! „Jestem zmęczony myciem Vince'owi okien. Mam lepsze rzeczy do
zrobienia w życiu”. (kilka chichotów) Jest to zjawisko społeczne, a w
badaniach nad nim nie sięgnięto nawet czubka góry lodowej, a faktem jest
– to naprawdę dziwne, muszę to przekazać przez Cauldre’a – że osób
myjących okna nie jest mniej niż wcześniej. Właściwie jest ich tyle
samo, ale po prostu nie można ich znaleźć.
Nadszedł czas, żeby
samemu zająć się własnym domem. To bardzo dziwna sprawa, ponieważ, no
wiecie, na liniowym poziomie mówicie: „Przecież jest tyle samo okien i
tyle samo osób myjących okna, więc z myciem okien nie powinno być
trudności”. Ale jest coś w tym obecnym rozpadaniu się czasu, że nagle
brakuje osób do mycia okien, ponieważ jest to czas, żeby naprawdę
kontemplować to, co jest ważne, albo samemu sprzątać swój własny dom,
myć swoje własne okna, mówiąc metaforycznie. Tak. Chce ktoś iść do
Vince'a i zrobić trochę…? (kilka chichotów) Dziękuję, Vince.
Jeszcze ktoś.
LINDA: (szeptem) OK.
ADAMUS: Jeszcze ktoś. Jaki wniosek z koronawirusa?
JULIE: Zdecydowanie frajda z kalejdoskopu zdarzeń. Prawdziwy natłok i bogata różnorodność, która mi się naprawdę podoba.
ADAMUS: Ty jesteś lekarką.
JULIE: Mhm.
ADAMUS: A jakie zmiany zauważyłaś w swoim zawodzie?
JULIE: Wiele spotkań online. Spotkania z ludźmi na zewnątrz. Po prostu duża elastyczność.
ADAMUS: Tak. Bardziej gorączkowo? Czy też bardziej spokojnie?
JULIE: Nie, spokojnie.
ADAMUS: Spokojnie. Czy praca daje ci więcej zadowolenia niż dawniej?
JULIE: Tak.
ADAMUS: Dobrze. Dobrze. A więc, wniosek, jeszcze raz, jak byś go sformułowała?
JULIE: Po prostu naprawdę uwielbiam różnorodność.
ADAMUS: Tak, tak.
JULIE: A więc wniósł po prostu o wiele więcej możliwości.
ADAMUS: Wniósł potencjał różnorodności.
JULIE: Aha.
ADAMUS: Taak, absolutnie. Dobrze. Musimy zapytać jeszcze jedną osobę. Bardzo ci dziękuję, Julie.
LINDA: Czy powiedziałeś jeszcze jedną?
ADAMUS: Jeszcze jedną.
LINDA: Jeszcze jedną. Ooch! Do-do, do-do. Do-do, do-do ...
ADAMUS: Ooh! Ooch! Ooch!
LINDA: (nadal nuci motyw z filmu Szczęki) ...do-do, do-do, do-do.
ADAMUS: Ona się skrada. Ach-och! Ach-och! (Linda chichocze)
ADAMUS: Twój osobisty wniosek z czasu koronawirusa.
LUCRETIA: Objęłam w posiadanie moją rzeczywistość.
ADAMUS: Objęłaś w posiadanie swoją rzeczywistość. To dobrze brzmi. Co to znaczy?
LUCRETIA:
To znaczy, że podczas gdy wszyscy pozostawali w domu, ja wychodziłam.
Latałam samolotem, cały samolot tylko dla mnie, podróżowałam.
ADAMUS: Jasne. W czasie koronawirusa?
LUCRETIA: W czasie koronawirusa, przeżywając najbardziej niezwykłe chwile w moim życiu.
ADAMUS: Dokąd latałaś?
LUCRETIA: Na Hawaje, do Sedony, Kalifornii, Nowego Meksyku, Teksasu.
ADAMUS: A gdy byłaś w Sedonie, czy zdarzyło się, żeby ktoś zapytał (śmiech): „Znasz Adamusa? Gdzie on się ostatnio podziewa?”
LUCRETIA:
Zanim gdzieś weszłam, zawieszałam sobie tabliczkę: „Nie znam Adamusa”.
(dużo śmiechu i trochę oklasków) „Jestem tu z własnej woli!”
ADAMUS: Tak, ale wiesz, co ludzie widzą. Jedyne co widzą to „Adamus”. Taka jest prawda.
LUCRETIA: Taak!
ADAMUS: Taak, taak, taak. Taak.
LUCRETIA: Tak. Byłabym dumna, gdybym mogła powiedzieć, że cię znam.
ADAMUS: Wiesz, jestem jakby...
LUCRETIA: Zdałam więc sobie sprawę, że to nie jest moja rzeczywistość.
ADAMUS: Całe to zamykanie.
LUCRETIA: Cały ten koronawirus.
ADAMUS: Taak.
LUCRETIA: I latałam samolotem w kółko, podróżowałam, jeździłam samochodem.
ADAMUS: Nie siedziałaś w domu i...
LUCRETIA: O, nie.
ADAMUS: ...po prostu... och, OK.
LUCRETIA: Nic z tych rzeczy.
ADAMUS: Czy zakładałaś maseczkę?
LUCRETIA: Tam, gdzie musiałam, zakładałam.
ADAMUS: Czy się zaszczepiłaś?
LUCRETIA: Nie... nie.
ADAMUS: OK, dla mnie to nie problem.
LUCRETIA: Uściskamy się? Czy mogę cię uściskać?
ADAMUS: Tak. Ja się tym nie przejmuję. Cauldre wprawdzie może się rozchorować, ale... (śmiech)
LINDA: Cauldre jest zaszczepiony. (Lucretia i Adamus obejmują się)
ADAMUS: Dziękuję ci.
LUCRETIA: Dziękuję.
ADAMUS: Bzzzzzt! (naciska palcem jej plecy) OK, teraz jest zaszczepiona. (chichocze) Szczepionką energetyczną. Taak.
Och,
porozmawiajmy o szczepieniach. Cóż za wspaniała teoria spiskowa! Cóż za
wspaniały sposób na podzielenie ludzkości jeszcze bardziej niż
dotychczas! I wiecie, to już nie jest kwestia medyczna. Posunę się nawet
do stwierdzenia, że praca wykonana w ramach badań medycznych otwiera
drzwi dla nowego gatunku ludzi na naszej planecie. Zrozumienie takich
rzeczy jak mRNA i różnych mechanizmów działania, szczególnie kiedy
zaczyna się wnikać w aktywność neuronalną – nie neurotyczną, ale
neuronalną – mózgu. Fenomenalne, niesamowite.
Czy szczepionka to
spisek? To wy decydujecie. To wy decydujecie. Jeśli nie chcecie się
za-szczepić, nie ma problemu. Jeśli chcecie się zaszczepić, też nie ma
problemu. Chodzi mi o to, że Shaumbra, w przeważającej części, wyrosła z
takich dylematów. To kwestia zdecydowania, czy zamierzamy wziąć udział w
tej bitwie. Czy zamierzamy się w to zaangażować? Czy ktoś naprawdę
wierzy, że to jakiś spisek obcych, rządu czy kogoś innego? Proszę was,
ludzie, mamy pracę do wykonania, a nie gry do rozgrywania na tej
planecie. Ruszajmy więc dalej. W porządku. OK.
Linda, gdzie my byliśmy? Skończyliśmy z tą częścią.
LINDA: Gdzie tylko chcesz. Gdzie tylko chcesz.
ADAMUS: Dobrze. Weźmy z tym głęboki oddech.
Co
do waszych lekcji z ery koronawirusa, sugerowałbym, żebyście napisali o
tym niewielką historyjkę. Nakręćcie sobie w domu krótki film, zróbcie
coś. Ubawicie się oglądając go za kilka lat. Tak wiele ruszyło do przodu
na planecie w tym czasie, w tym niby spokojnym czasie. Taak,
frustrującym dla niektórych ludzi i trudnym dla związków, trudnym, jeśli
ma się dzieci w szkole. Ale w sumie, to, co z tego wynikło, zmieniło
planetę w sposób, który nazwałbym genialnym. I ta genialność trwa nadal,
tak jak stwierdza moja przepowiednia mówiąca, że będzie to trwało
długo. Genialność... (Adamus chichocze) ...genialność trwa nadal.
Weźmy więc z tym głęboki oddech. Przejdźmy do następnej części tego naszego show. Świetnie się bawię. Dobrze jest być z powrotem z Shaumbrą. Byliśmy razem, ale nie tak jak teraz.
(Jestem Merlinem SHOUD 10 - 3 lipca 2021 – prezentowany przez ADAMUSA SAINT–GERMAINA za pośrednictwem Geoffrey’a Hoppe)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz